Jacko Brango: "Chciałbym tym utworem życzyć każdemu spotkania swojej drugiej połówki" [WYWIAD]
Przed wakacyjnymi festiwalami Szymon Paduszyński, znany jako Jacko Brango, wydaje drugi singel w tym roku - "Ze Sprite'em". Przy okazji tej premiery porozmawialiśmy z nim o tym, dlaczego jest to dla niego utwór szczególny i kiedy możemy spodziewać się debiutanckiego albumu Jacko Brango.
Wiktor Fejkiel: Spotykamy się przy okazji premiery twojego nowego singla "Ze Sprite'em". Jest lekka ekscytacja?
Jacko Brango: - Jest naprawdę dużo emocji związanych z tą premierą. Myślę, że potęguje to fakt, że jest to piosenka, którą napisałem w dniu mojego ślubu. Opisuje dokładnie te wszystkie emocje, które mi wtedy towarzyszyły. Jest też szczególna dlatego, że zawarłem w niej sporo takich inside’owych określeń i cytatów, które są bardzo nasze. No i tak naprawdę razem z tą piosenką świętuję pięciolecie trwania naszego małżeństwa.
Chcesz mi powiedzieć, że pięć lat w szufladzie przeleżał ten utwór, zanim zdecydowałeś się go wypuścić?
- Nie do końca. Wypuściłem go tak naprawdę bardzo szybko. Nagrałem demówkę zaraz po ślubie i ona do tej pory krąży gdzieś po sieci z dopiskiem "LoFi demo" (śmiech), ale pod innym pseudonimem niż Jacko Brango. Po pięciu latach dopiero doczekała się swojej wersji studyjnej i takiego pełnoprawnego klipu, który swoją drogą uważam za genialny.
Co cię skłoniło, by ten utwór wydać w takiej formie?
- Taka myśl kłębiła się we mnie od dłuższego czasu, nie mogłem pozwolić, by tak ważny utwór nie doczekał się dopracowanej, nagranej w studiu odsłony. Chciałem natomiast, by dostał on takiej nowej jakości, nowego spojrzenia, przy zachowaniu oczywiście pierwotnego kształtu i wydźwięku. Tu pojawia się mój dobry przyjaciel Andrzej Markowski, bardzo zdolny i utytułowany producent muzyczny, z którym mam przyjemność występować w zespole Krzyśka Zalewskiego. Cieszę się, że zgodził się na tę współpracę, czego owocem są między innymi te bardzo ładne, sentymentalne klawisze, które słyszymy w nagraniu.
Jakie są kulisy powstawania klipu, do tego utworu? Muszę przyznać, że jest naprawdę oryginalny.
- Chcieliśmy, by był taką wisienką na torcie. Odpowiedzialny jest za niego Sebastian Juszczyk, z którym mam naprawdę dużą nić porozumienia i jego wrażliwość jest mi bliska. Szukałem w głowie jakiegoś takiego konceptu na ten teledysk, co nie było łatwe, bo ta piosenka jest dość specyficzna. Z jednej strony osobista, z drugiej romantyczna i to jeszcze z przekleństwem - dość ciężko ją zaszufladkować. Jak któregoś dnia się zadzwoniliśmy z Sebastianem, to powiedział mi, że ma taki pomysł, na który czekał kilka lat i który jego zdaniem siądzie tutaj idealnie. Zaczął mi opowiadać, że poznał tancerkę Madi Rostkowską, która przy okazji zna język migowy. Byłem zachwycony tym pomysłem. Później z Madi poznaliśmy się na planie, który też był dość specyficzny. Ta przyczepa, w której dzieje się cała akcja, stoi w przedszkolu Bajkowy Świat, za naszymi plecami normalnie dzieci bawiły się na podwórku. Po drugiej stronie był duży betonowy mur, za którym znajduje się więzienie, więc była to absolutnie niebywała scenografia, zupełnie niepowtarzalna. Cieszę się też z efektu końcowego, zależało mi, by przypominał wizualnie filmy Wesa Andersona i czuję, że nam się to udało.
"Ze Sprite’em" jest dla ciebie takim zatrzymaniem na zawsze tych wszystkich wspomnień?
- Ta piosenka to właśnie wspomnienia tamtych lat, kiedy prowadziliśmy szalone klubowe życie, pełne najróżniejszych wyjść i wielu nieprzespanych nocy. Teraz jesteśmy już rodzicami, 5 lat po ślubie, natomiast wspaniała przygoda trwa dalej. Tych wyjść może jest mniej, ale dalej ciężko nazwać nas poważnymi ludźmi (śmiech).
Z jakim dotychczasowym odbiorem się spotkał?
- Nigdy nie miałem wątpliwości, że jest on ważny i wyjątkowy nie tylko dla mnie. To się czuję, za każdym razem, gdy grałem go na żywo - feedback był bardzo pozytywny. Ciężko mi mówić o nim obiektywnie, ale mam wrażenie, że ma w sobie coś, co przykuwa uwagę i zostaje w pamięci słuchacza.
Zobacz również:
- Kuba Sienkiewicz ze wsparciem córki. Zosia Sienkiewicz idzie w ślady Kwiatu Jabłoni
- Nemo tworzy, czuje, kocha i nie przestaje marzyć. "Chcemy być po prostu wolni" [WYWIAD]
- Sara James zaprasza do jej mrocznego domu. "Taniec, śpiew i duma spotykają się z ciemnością" [WYWIAD]
- Marcelina: "Jak już wracać, to tylko w dobrym stylu" [WYWIAD]
Gdzie najczęściej szukasz inspiracji do tworzenia?
- Moje dotychczasowe wydawnictwa pokazują tę konwencję, że piosenki, które publikuję wynikają głównie z przeżyć, które są dla mnie na tyle silne, by poświęcać im uwagę. Natomiast wiele rzeczy mnie inspiruje: od muzyki, której słucham dosyć sporo, po filmy, tak jak już wspomniałem, lubię wyrazistych reżyserów na przykład Wesa Andersona czy Tarantino. Jestem naprawdę ciekawski i staram się czerpać z tego wszystkiego co mnie otacza.
To już twój drugi singiel w tym roku po "Endorfinach". Jak ci się współpracowało z tak doświadczonymi artystami z zespołu Jamal?
- Muszę powiedzieć, że musiałem się przełamać, by otworzyć się na pracę z tak wybitnymi artystami jak Tomek Mioduszewski, lider Jamala czy wspomniany Andrzej Markowski. Potrzebowałem czasu, by zbudować na tyle pewności siebie jako twórca, by po prostu się odważyć zaprosić ich do współpracy.
Mimo tego, że jako Jacko Brango na scenie stawiasz pierwsze kroki, to od kilku lat regularnie koncertujesz na największych halach z Darią Zawiałow czy Krzysztofem Zalewskim. Nie czujesz takiej dziwnej dysproporcji, że z jednej strony dopiero zaczynasz, a z drugiej możesz sobie przypisać zagranie własnego materiału przed 12 tysięczną publicznością przed marcowym koncertem Darki w Krakowie?
- Faktycznie tych koncertów zagrałem sporo jako prawy skrzydłowy Krzyśka Zalewskiego czy Darii Zawiałow. Natomiast występowanie ze swoimi piosenkami, ze swoim repertuarem jako ten frontman, który śpiewa swoje historie, to zupełnie inne emocje. To trochę tak jakbyś długo trenował kolarstwo i nagle przerzucił się na deskorolkę. Niby dalej uprawiasz sport, ale jednak przeżycia są zupełnie na innym poziomie.
Bardziej sobie cenisz większe koncerty jako ten prawy skrzydłowy czy mniejsze ale z własnym materiałem?
- Jestem bardzo wdzięczny za to, co mnie w życiu spotyka i ciężko mi powiedzieć, co bardziej sobie cenię. Jedno i drugie jest dla mnie wielką przygodą i staram się z tych przygód po prostu jak najwięcej czerpać. Daria czy Krzysztof to są bardzo rozpoznawalne postaci, które grają bardzo duże koncerty. Występy jako Jacko Brango na małych scenach, gdzie jestem blisko zarówno moich scenicznych kompanów, jak i publiczności też generują odczuwalną magię.
W te wakacje czeka cię wiele festiwalowych koncertów jako Jacko Brango, na który czekasz najbardziej?
- Takim koncertem, którego najbardziej nie mogę się doczekać, będzie występ na Męskim Graniu we Wrocławiu. Od pewnego czasu czuję się wrocławianinem i fajnie będzie zagrać dla wrocławskiej publiczności. Trochę taki mecz u siebie, więc czekam z wielkimi emocjami na ten, ale też pozostałe festiwale, na których zagram w te wakacje.
Projekt Jacko Brango to teraz twój docelowy, na którym w pełni się będziesz skupiać?
- Muzykę traktuję bardzo poważnie i z dużym zaangażowaniem podchodzę do każdego zespołu, w którym działam. Natomiast, Jacko Brango to mój projekt autorski, więc na pewno duży nacisk będę kładł na niego. Tu mogę się realizować bez żadnych kompromisów.
Co jeszcze przyszykowałeś dla swoich słuchaczy na drugą połowę 2024 roku? Możemy powoli spodziewać się już debiutanckiego albumu?
- Przygotowałem naprawdę wiele niespodzianek, ale wolałbym ich jeszcze nie zdradzać. Wszystkie będą natomiast prowadzić do longplaya, który ukaże się na wiosnę 2025 roku.
Jakie przesłanie chciałbyś, by "Ze Sprite'em" niosło ze sobą?
- Chciałbym tym utworem życzyć każdemu spotkania swojej drugiej połówki, w której zakocha się po uszy, tak jak ja w mojej żonie. Z kim będzie dzielić wszystko to, co szalone, ale też równie dobrze bawić się podczas kanapowego wieczoru z filmem. By znalazł kogoś, z kim zbuduje relację opartą na zaufaniu i szacunku, który wzajemnie dla siebie mamy.