DZIARMA: Zalecam otworzyć głowy [WYWIAD]
- W sieci jest o tyle lepiej, że mamy dużo większą kontrolę nad własnym wizerunkiem, własnymi wypowiedziami i nad tym, co publikujemy. Telewizja za to jest o tyle niefajna, że mogą ci zmontować w niej pewne wypowiedzi tak, jak im pasują i stworzyć całkowicie odmienny wizerunek tego, kim jesteś i co czujesz - mówi w wywiadzie dla Interii DZIARMA. Wokalistka i raperka 10 grudnia wydała swój debiutancki album długogrający pt. "Dziarma".
DZIARMA, czyli Agata Dziarmagowska, na polskiej scenie muzycznej pojawiła się już jako nastolatka, kiedy to wystąpiła w talent showach TVN-u - "Mam talent" oraz "X Factorze". Kuba Wojewódzki nazwał ją "najbardziej znienawidzoną nastolatką w kraju". Od tamtych występów minęło wiele czasu, a jej styl muzyczny mocno wyewoluował. Raperka i wokalistka w ostatnich latach trafiła pod skrzydła wytwórni "2020", gdzie pod koniec 2019 roku wypuściła dobrze przyjętą EP-kę "V", a niemal dwa lata później - 10 grudnia - zadebiutowała z długogrającym krążkiem "DZIARMA".
Na płytę artystki trafiło 10 utworów, a wśród gości na albumie znaleźli się Hodak, Szpaku, Kizo oraz niemiecka raperka Haiyti. Produkcją albumu zajęli się m.in. The Returners, 2K oraz @atutowy.
Daniel Kiełbasa, Interia: Na twoją pierwszą długogrającą płytę trzeba było chwilę poczekać, bo minęły już prawie dwa lata od wydania EP-ki “V". Czy kolejne oczekiwanie na materiał od ciebie było powiązane z tym, że ten debiutancki minialbum miał niezłe opinie i uznałaś, że chcesz dopracować krążek?
DZIARMA: - Głównym czynnikiem, dla którego tak długo czekaliśmy po EP-ce, było to, co działo się w kraju. Wybuchła pandemia i - delikatnie mówiąc - trochę pokrzyżowała nam plany. Moja wytwórnia zajmuje się też organizacją bardzo wielu koncertów w Polsce, wszyscy byliśmy przeciążeni covidem i ten nastrój był dla nas wszystkich dziwny. Chyba każdy może przyznać, że moment, kiedy wybuchła pandemia, sporo zamieszał. Wszystko było mocno chaotyczne, jeszcze nie było wiadomo, co będzie dalej. Niektóre z utworów były gotowe już dwa lata temu. Po prostu rozciągnęło się to bardzo mocno w czasie, ale z efektu jestem bardzo zadowolona.
Longplayem wchodzisz w kolejny etap swojej kariery. Czy ponownie czujesz się, jak debiutantka, tak jak było to przy EP-ce? Czy czujesz jakąś presję ze względu na wydanie albumu, o którym od pewnego czasu się mówiło?
- Sama wywieram na siebie presję w kontekście tego, w jaki sposób będę występować w przyszłym roku i jakie następne kroki podejmę. Wewnętrznie na pewno czuję dużą presję, ale jeśli chodzi o jakieś ciśnienie związane z oczekiwaniami ludzi, to nie wydaje mi się, bo niczego nie muszę udowadniać. Jestem zadowolona z tego projektu i niezależnie, jak zostanie on przyjęty, chociaż opinia słuchaczy jest dla mnie bardzo ważna, będę z tego materiału bardzo dumna, a presję przełożę na ciężką pracę, co - mam nadzieję - przekuje się w sukces mojej trasy i ogólnie promocję całej mojej płyty.
Promocja twojej płyty bardzo mocno się rozpędziła. Planujesz jeszcze jakoś zaskoczyć fanów?
- Planujemy jeszcze jeden wypuścić jeszcze jeden singel przed premierą ("Cake" z gościnnym udziałem Kizo miał premierę 7 grudnia - przyp red.). Ciśniemy bardzo mocno. Jeśli chodzi o moją pracę, jestem obecnie na najwyższych obrotach w życiu - fizycznych i emocjonalnych. Odwaliliśmy kawał dobrej roboty przy tworzeniu tego albumu. Bywa to nieco wykańczające, ale cieszę się, bo długo na to czekałam.
"V" był rozpędem twojej kariery, gdzie pokazałaś, co potrafisz, jakie masz umiejętności i że jesteś drapieżną i zdecydowaną kobietą. “DZIARMA" to z kolei momentami prezentacja twojej osoby z bardziej wrażliwej strony.
- Zdecydowanie tak, bo DZIARMA to ogromne spektrum, z resztą tak jak wszystkie kobiety. Każda z nas jest ogromnym zestawem różnych twarzy, wszystkie z nich są autentyczne. Ja natomiast chciałam zaprezentować się w pełnej krasie, nie tylko jako ta "Bo$$ B!tch", ale też pokazać, że silne kobiety mogą być wrażliwe w środku, mogą się zakochiwać i mówić o miłości nieco milej niż na EP-ce "V". Chciałam troszeczkę się uspokoić, przez ostatnie lata tworzenia tego projektu intensywnie poznawałam siebie. Wydaje mi się, że ten album jest pewnego rodzaju podsumowaniem i w 100 procentach odzwierciedla to, co czuję teraz.
Nie miałaś jakichś obaw w sobie dotyczących pewnego rodzaju wewnętrznego ekshibicjonizmu?
- Uwielbiam ten ekshibicjonizm! Uważam, że zostałam stworzona do tego, żeby być ekshibicjonistką emocjonalną i dzielić się - czasami w skrajny sposób - z innymi swoimi emocjami i uczuciami. Zauważyłam, że w obecnych czasach panuje dosyć mocna znieczulica, jeśli chodzi o mówienie o swoich uczuciach, problemach psychicznych i sercowych w taki szczery i dosadny sposób. Dlatego nie obawiam się tego, że się otwieram. Bardzo się cieszę i najchętniej emocjonalnie bym się całkowicie "rozebrała" przed moimi fanami. Jestem dla nich totalnie otwartą księgą i również oni są dla mnie otwartą księgą, gdyż dzielą się ze mną swoimi przeżyciami. Są dla mnie też inspiracją, bo byli przy mnie przy tworzeniu tej płyty od początku.
Temat początków twojej kariery wraca w wywiadach niczym bumerang. Masz już nieco dość pytań dotyczących tego, jak wyglądały twoje początki w telewizji? A może jednak nie jest to dla ciebie problem, bo była to dla ciebie cenna, życiowa lekcja.
- Jest dokładnie tak, jak powiedziałeś. Będę o tym otwarcie mówiła, bo nie żałuję i nie wstydzę się tego, a telewizja była dla mnie w pewnym sensie trampoliną do kariery. Dzięki tamtym występom dostałam się do mojej poprzedniej wytwórni. Telewizja sporo mi pomogła, ale też jako młodej dziewczynie mocno dała w kość, głównie, jeśli chodzi o postrzeganie samej siebie, bo jako 15-latka została produktem w telewizji.
Ciężko było oderwać tę łatkę dziewczyny z telewizji, która przez wiele lat gdzieś wokół ciebie krążyła?
- Jak dla mnie to wszystko mi jedno, czy kojarzą mnie jedynie z telewizji. Ważne, aby mieli pojęcie, kim jest DZIARMA.
Kończąc ten wątek. Gdyby ktoś zapytał cię o radę, czy ma wziąć udział w tego typu programach, co byś mu doradziła?
- W obecnych czasach uważam, że telewizja jest mało znacząca, jeśli chodzi o start kariery artystycznej. Teraz króluje Internet - Spotify, Youtube, TikTok. Na pewno doradzałabym takiej osobie, aby absolutnie nie szła do telewizji, a zamiast tego postawiła na jakiś konkretny pomysł, który można puścić własnymi kanałami. W sieci jest o tyle lepiej, że mamy dużo większą kontrolę nad własnym wizerunkiem, własnymi wypowiedziami i nad tym, co publikujemy. Telewizja za to jest o tyle niefajna, że mogą ci zmontować w niej pewne wypowiedzi tak, jak im pasują i stworzyć całkowicie odmienny wizerunek tego, kim jesteś i co czujesz.
Zmieńmy temat. Czy jest według ciebie coś bardziej triggerującego słuchacza polskiego hip hopu od rapującej kobiety?
- Myślę, że współautorzy piosenek. Odbiorcy rapu nie są w stanie zrozumieć, że jeden artysta nie musi robić wszystkiego - pisać tekstów, robić bitów. To jest teamwork. Chciałabym, aby polscy słuchacze to zrozumieli, że tworzenie utworów to czasami praca zespołowa, a nie jedynie bycie w udergroundzie i robienie wszystkiego samemu, co oczywiście szanuję, ale zalecam troszeczkę otworzyć głowy.
Jak myślisz, z czego to może wynikać?
- Kiedyś w rapie gloryfikowało się bycie self-made manem, dochodzeniem do wszystkiego samemu. I większość raperów, gdy się ich pyta, skąd wziął się ich sukces, to odpowiadają, że są self-made. Niewielu z nich mówi o tym, że stoi za nim wytwórnia, że stoją za tym agencje, dziennikarze, PR-owcy i tak dalej. Niektórzy nie dostrzegają pomocy ludzi dookoła. Stąd wydaje mi się, że stworzył się taki wizerunek zarozumiałego rapera, który sam wszystko robi, wychował się w biedzie i żyje pozamykany w swoim świecie. Liczę na to, że wkrótce mocniej otworzymy głowy na rozwój, jeśli chodzi o rap.
Konserwatyzm polskiego słuchacza, o którym tutaj nieco pośrednio wspomnieliśmy przekłada się też nieco na jego stosunek do kobiet w rapie. Ty natomiast powiedziałaś, że za pięć lat kobiety zdominują hip hop w Polsce. Widzisz drogę do tego? Pewne nieodwracalne procesy zaczęły się już dziać?
- Przez to, co dzieje się obecnie w Polsce, m.in. w polityce, to duża uwaga skierowana jest właśnie na kobiety. Zaczynają odważniej mówić o swoich ciałach, potrzebach, seksualności. Myślę, że wyzwolenie seksualności kobiet to jedna z niewielu pozytywnych zmian, które zdarzyły się w naszym kraju. To na pewno mocno wpłynęło na muzykę. A jako że hip hop jest obecnie najpopularniejszym gatunkiem w Polsce, to kobiety szukają też tam swojego głosu, który mówi o seksualności i sprawach kobiet. Stąd dziewczyny coraz mocniej zaczynają walczyć w rapie i myślę, że mogą zdominować rynek, bo sprzyjają nam obecne, rewolucyjne czasy. Jestem dobrej myśli.
"DZIARMA" ma ogromny potencjał komercyjny. Czy jesteś więc gotowa na ponownie wejście do mainstreamu?
- Będąc w branży już tyle lat, dojrzewając w niej, bardzo łatwo przychodzi mi odnajdywanie się w tym, co robię. Niezależenie od tego, czy będę wystawiona na gigantyczną mainstreamową scenę, czy będę działać bardziej alternatywnie, bo nie wiadomo, co stanie się po premierze. A też dawno odeszłam od zastanawiania się, czy zagra mnie jakieś radio. Nie chciałabym uzależniać artystycznego spełnienia od tego, czy puszczą gdzieś moje piosenki. A wyjść do telewizji nie planuję. Bardzo dobrze czuję się w środowisku internetowym.
Rok 2022 będzie rokiem DZIARMY?
- Zdecydowanie tak. Już ten rok takim był. To były chyba najlepsze miesiące mojego życia. Jestem spełniona. Wszystkie postanowienia udało się zrealizować, a na koniec roku wychodzi moja długo oczekiwana płyta.
W następnym roku planujesz trasę koncertową. Jesteś już na nią przygotowana? Co planujesz?
- Jestem na nią bardzo gotowa. Przygotowujemy się na nią od pewnego czasu praktycznie codziennie. Podchodzę do tego bardzo poważnie, więc myślimy o tym również pod kątem treningów i aktywności fizycznej. Gdy tylko doprowadzimy do finału premierę, skupiamy się razem z ekipą wyłącznie na koncertach. Pierwszy z nich odbędzie się 22 stycznia na Made In WWA i tam po raz pierwszy na żywo będzie można posłuchać moich utworów.