Dominik Dudek: Nigdy nie chciałem, żeby ktoś zmieniał mi wszystko w mojej muzyce [WYWIAD]
Mateusz Kamiński
Zaledwie trzy miesiące temu walczył o zwycięstwo i tytuł "najlepszego głosu w Polsce" w programie "The Voice of Poland". Dziś Dominik Dudek jest jednym z kandydatów w polskich preselekcjach do Eurowizji. Przeddzień zmagań opowiedział Interii o marzeniu o podbiciu brytyjskich scen, a także skomentował niedawną aferę związaną z teledyskiem do piosenki "Be Good".
Mateusz Kamiński, Interia: Przed tobą wielkie wyzwanie. Niedawno startowałeś w "The Voice of Poland" i wygrałeś program. Teraz masz szansę reprezentować Polskę na Eurowizji. Jak się z tym czujesz?
Dominik Dudek: - Generalnie moja przygoda z muzyką nie zaczęła się we wrześniu zeszłego roku, tylko troszkę wcześniej. Czekałem na to wszystko, co się wydarzyło z muzyką w moim życiu, a "The Voice of Poland" dał mi dużego kopniaka. Myślę, że teraz będą pojawiać się kolejne rzeczy takie jak Eurowizja. Zobaczymy, jak mi pójdzie.
Niektórzy muzycy marzą, żeby popchnąć swoją karierę do przodu występem w takim programie jak "The Voice". Co się zmieniło w twoim życiu od tego czasu?
- Tak naprawdę wszystko się zmieniło, całe moje życie. Nie chodzę do pracy, do której chodziłem wcześniej. Pracuję z wielką wytwórnią, z dużym managementem. Wszystkie rzeczy, które chciałem, żeby się wydarzyły, właśnie się wydarzają, to naprawdę coś niesamowitego. I teraz jeszcze ta możliwość wystąpienia w preselekcjach. No kurczę. (uśmiech) Jednym słowem warto walczyć o siebie, bo jak widać jestem chyba tego całkiem niezłym przykładem.
Jesteś jednym z nielicznych uczestników, który sam napisał tekst do konkursowej piosenki. Wolisz pracować sam?
- To nie jest tak, że ta piosenka powstała specjalnie na Eurowizję. Napisałem ją wiele lat temu. Muzykę napisaliśmy razem z chłopakami z zespołu, a Hotel Torino ją tylko doszlifował. Zrobiliśmy jedynie drobne poprawki. Dobrze się czuję w śpiewaniu własnych rzeczy i własnych tekstów. Nigdy nie chciałem, żeby ktoś zmieniał mi wszystko w mojej muzyce. Podwójnie się cieszę, że będę mógł pokazać Dominika Dudka, takim, jaki jest naprawdę.
Eurowizja to specyficzny konkurs, tam często wygrywają dość charakterystyczne projekty. Pamiętasz Lordi w 2006 roku? Albo dwa lata temu Maneskin? Na scenie chcesz być autentyczny, myślisz, że ludzie to kupią?
- Moja piosenka jest bardzo prosta. Zawsze chciałem wystartować z prostym numerem z prostym przekazem, bo wiem, że dzięki temu jestem w stanie dotrzeć z nią do każdej osoby. Ale nie powiedziałem jeszcze, jak będzie wyglądał występ i na razie tego nie zdradzę. To, że piosenka jest prosta, to nie znaczy, że mój występ taki będzie, że wyjdę sobie z gitarą i zaśpiewam. Na pewno będzie coś więcej niż tylko chłopak z gitarką. Nie powiedziałem ostatniego słowa.
Dominik Dudek: Po prostu bądźmy dobrzy i będzie lepiej
Gdy wpisałem twoje nazwisko do Google, to jedno z najczęściej zadawanych pytań to: "co Dominik Dudek ma pod czapką?" (śmiech). To jest ten twój charakterystyczny element wizerunku. Bawi mnie to, ale czy rzeczywiście ludzie każą ci ją ściągać?
- (śmiech) Bardzo często dostaję to pytanie. Tam na szczęście są normalne włosy - nic tam nie mam, nic nie chowam. Ale to fakt, że ludzie na ulicy zaczepiają mnie mówiąc: "Dominik, no pokaż co tam masz w końcu". Cały czas na Instagramie dostaję komentarze: "No dawaj, ściągnij tą czapkę w końcu". Ja się do niej już przyzwyczaiłem, ubieram ją tak, jak spodnie rano, gdy wychodzę z domu. Mimo wszystko myślę, że to fajne, że gdy ludzie widzą brązową czapkę, to mnie przez nią kojarzą na ulicy. Dobrze mieć taki rozpoznawalny element.
W kontekście Eurowizji to na pewno będzie coś, po czym publika może cię zapamiętać.
- Zdecydowanie tak! Jak pojadę do Liverpoolu i wygramy, to ściągnę czapkę (śmiech).
Trzymam za słowo (śmiech). "Be Good" miało premierę w dzień po Walentynkach. O czym jest twój konkursowy numer?
- "Be Good", jak sama nazwa mówi, jest o byciu dobrym. Jej przekaz jest bardzo prosty. Bardzo chciałbym, żeby ludzie sobie wzięli do serca te dwa, bardzo proste słowa i po prostu byli dobrzy. Bo jak wiemy, dużo teraz złych rzeczy się dzieje na świecie - wojny, kataklizmy i tak dalej. Po prostu bądźmy dobrzy i będzie lepiej.
W klipie pojawił się m.in. twój trener z "The Voice", Alek Baron. Jego przebranie za bezdomnego wywołało w sieci spore poruszenie. Jak to przyjąłeś?
- Wydaje mi się, że to było troszkę wyjęte z kontekstu i ludzie tak naprawdę nie wiedzieli o co chodzi, tylko komentowali w sumie, że był przebrany za bezdomnego, ale nikt się nie zainteresował, dlaczego był przebrany. Tym, co chciał przekazać, co powiedzieć. Trochę tego nie rozumiem, zwłaszcza, że w klipie był po prostu aktorem. Nikt z nikogo się nie śmiał. Znam Alka prywatnie i wiem, że pomaga ludziom i bardzo angażuje się w pomoc, więc na pewno nie jest taką osobą, jak go przedstawiano w tych wpisach.
To niezrozumienie kontekstu?
- Tak, właśnie to powoduje, że tak się to odbiera.
Na twoim koncie na Instagramie widziałem wśród starych zdjęć okładkę legendarnej płyty Radiohead "OK Computer". Muzycznie to całkiem inny biegun od tego, co wykonujesz. Jest druga strona Dominika?
- Napisałem dotąd naprawdę sporo piosenek. Jestem ogromnym fanem brytyjskiej muzyki i nie miałem jeszcze okazji ich pokazać. Ale myślę, że przyjdzie na to czas. Jeśli chodzi o "OK Computer", to pisałem na temat jej oraz Radiohead swoją pracę magisterską na Wydziale Jazzu w Katowicach. Jestem ogromnym fanem tego zespołu i płyty. Jest jeszcze inny Dominik Dudek oprócz tego, którego znacie.
Wielu muzyków jazzowych w Europie bierze twórczość Radiohead na warsztat, więc stwierdziłem, że to super materiał, żeby napisać o tym pracę magisterską. No i została ona bardzo wysoko oceniona (uśmiech).
Czyli Radiohead jest w twojej muzycznej topce?
- Na pewno takie Top 5 niezmienne od praktycznie 10 lat to na samej górze Coldplay. Są tam też Oasis i Liam Gallagher, na pewno też The Killers i Kings of Leon i Red Hot Chili Peppers. Oczywiście też Radiohead. To moje ulubione zespoły, które zawsze mam ze sobą na swoich playlistach. Poza tym Sufjan Stevens, Bon Iver i tak dalej. To moje największe inspiracje. A propos, Liam Gallagher powiedział kiedyś w wywiadzie, że najlepsza piosenka na świecie to "A Girl Like You" Edwyna Collinsa. A ja z Collinsem nagrałem kiedyś płytę (śmiech). To takie małe rzeczy, które cieszą.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Eurowizji. Twoimi konkurentami w preselekcjach są doświadczeni artyści, ale też debiutanci. Czujesz się silny w tej stawce?
- Myślę, że są tej stawce osoby, które śmiało mogłyby tam pojechać i wyszłoby im absolutnie okej. Nie chcę rzucać nazwiskami, ale wiem, że każdy z nich ma swoich fanów, nawet ci debiutanci. W social mediach bardzo im kibicują, więc nie jest tak, że istnieje jakaś grupka osób, które są pewniakami i grupka, która na pewno nie pojedzie. Nigdy nie wiadomo, co naprawdę się wydarzy, bo preselekcje tak naprawdę wszystko odsłonią. Jacy jesteśmy na scenie, jakie są te piosenki, jak brzmią na żywo. Ale nie czuję konkurencji, bo przede wszystkim chciałbym po prostu jak najlepiej wystąpić. Nastawienie jest pozytywne i wiem, że dam z siebie wszystko. Zrobię co mogę, żeby tam pojechać, bo kocham brytyjskie sceny, na których już w przeszłości grałem. Wielka Brytania to mój ukochany kraj i bardzo marzy mi się ten Liverpool. Przecież to miasto to kolebka świetnej muzyki, np. Beatlesów.
W zeszłym roku byłem w Liverpoolu na koncercie Rolling Stonesów, ta aura koncertowa jest całkiem inna. Inaczej odbiera się muzykę zespołu w kraju, z którego się wywodzi.
- Tak, prawda jest też taka, że Wielka Brytania ma w ogóle trochę inną kulturę słuchania muzyki i chodzenia na koncerty. Tam nawet jak występuje debiutant, to ludzie po prostu przychodzą. Nieważne, czy osoba jest znana czy nie. Dlatego dużo debiutantów brytyjskich wypływa na świat, bo łatwo zdobywają popularność w swoim kraju. I potem jest już łatwiej, szerzej. Poza tym nie ukrywajmy - język angielski jest rozpoznawalny na całym świecie, więc brytyjscy artyści mają na pewno łatwiej się przebić.
Dlatego piszesz po angielsku? Czy planujesz ten język jednak zmienić na polski?
- Na pewno nie odejdę całkowicie od angielskiego, bo kocham ten język i mam całe mnóstwo piosenek napisanych w tym języku. Pisanie po polsku to dla mnie trochę nowość. Ale mieszkam w Polsce, żyję tu, więc chciałbym trafić też do polskich słuchaczy. Będę chciał to połączyć.
Preselekcje do Eurowizji już za kilka dni. Myślisz już o tym, co dalej?
- Na pewno, bez względu na to, co się wydarzy, jest plan na płytę. Mam nadzieję, że ukaże się w tym w tym roku. Na pewno będę występował na Premierach w Opolu, bo wygrałem tę możliwość w "The Voice". Poza tym w międzyczasie na pewno się pojawi jeszcze kilka nowych singli, więc cały czas będzie się działo. Widzę, że stacje radiowe się zainteresowały moją piosenką, więc mam nadzieję, że niezależnie od tego czy pojadę na Eurowizję, czy nie, to będą ją puszczać.
Kiedyś w programie “X Factor" uczestnicy występowali ze swoimi idolami, wielkimi gwiazdami. Chciałbyś nagrać z kimś wielkim?
- To jeszcze jedna anegdotka o Edwynie Collinsie. Ostatnio grał koncert, gdzie występował także Coldplay i napisał do mnie: "Gram właśnie z twoim ulubionym zespołem, to ty powinieneś tu być". I pomyślałem wtedy, że kurczę, to jest chyba to. Mój wymarzony feat byłby z Coldplay. A oni lubią nagrywać z różnymi artystami ze świata, wiesz, raz z Korei, grali też z zespołem z Jordanii. Dlaczego nie z kimś z Polski? Mam nadzieję, że to się uda! Byłem w 2016 i w zeszłym roku na ich koncertach w Polsce i to była miazga, coś świetnego.
Mam z nimi trochę dysonans, bo lubię ich dawne piosenki, ale te nowe jakoś nie za bardzo mi się podobają...
- Moja ulubiona płyta to "A Rush of Blood To The Head", rocznik 2002. Wiesz, gdyby oni grali cały czas tak samo, to narzekalibyśmy, że to wciąż jedno i to samo. Wydaje mi się, że robią szeroką muzykę, poza jednym gatunkiem i dla wielu różnych ludzi, każdy znajdzie coś dla siebie.
___
Eurowizja 2023 - kiedy polskie preselekcje?
Krajowe eliminacje odbędą się 26 lutego (godz. 17:30). Polskiego reprezentanta na tegoroczną Eurowizję w Liverpoolu wybierze jury i widzowie w stosunku 50:50. Na razie TVP nie podało oficjalnie składu jury. Przewodniczącą z decydującym głosem ma być Edyta Górniak.
Przypomnijmy, że w 2022 r. Polskę na Eurowizji reprezentował Krystian Ochman.