Baranovski: Nowy materiał będzie brzmiał w tym sezonie wyjątkowo [WYWIAD]

Baranovski wydał pierwszy od trzech lat album, "Ucieczki i powroty" /materiały prasowe

Mija 6 lat od jego debiutu, a jeszcze więcej od pojawienia się artysty w naszych domach za sprawą "The Voice of Poland". Baranovski wydaje właśnie swój trzeci studyjny album "Ucieczki i powroty", który jak zwykle odznacza się u niego samodzielnie skomponowanymi, napisanymi i wyprodukowanymi piosenkami.

Damian Westfal, Interia: Trzymam w ręku Twój najnowszy album. Kolejny raz sam piszesz teksty, tworzysz muzykę, jesteś nawet producentem. Trudno się robi te wszystkie rzeczy naraz? 

Baranovski: - Mnie jest miło i przyjemnie w tej roli steru, żeglarza i okrętu w jednym. Zawsze chciałem to robić i zawsze chciałem, żeby to tak wyglądało, jak ja sobie to wyobrażam. Począwszy od tego, jak napisałem swoją pierwszą piosenkę, a było to dawno temu (śmiech), chciałem od razu ją nagrać i usłyszeć, jak brzmi. Później, jak już nauczyłem się robić to lepiej i profesjonalnie, uznałem że to nawet fajnie brzmi. Przez moje nabyte umiejętności mam teraz ograniczone zaufanie do ludzi, z którymi mógłbym pracować kreatywnie. Na pewno jeżeli chodzi o teksty, to nie czuję, żeby ktoś inny oddał lepiej to, co chcę zaśpiewać czy zwerbalizować. To dla mnie nie tylko intymna rzecz, co bardzo osobista. To na tyle osobista relacja z muzyką, że muszę się czuć w niej potrzebny. Nie chcę zbyt wiele przestrzeni oddawać komuś innemu.

Reklama

Ale chyba nie chcesz powiedzieć, że twoja wcześniejsza współpraca, chociażby nad debiutanckim albumem, była nieudana?

- To była bardzo udana współpraca i tak naprawdę była najlepszą współpracą, bo mnie najwięcej nauczyła. Michał Wasilewski nauczył mnie, jak produkować muzykę, jak robić to dobrze, zdradził producenckie tajniki, których sam bym się nie nauczył, a jak już miałbym się ich nauczyć, to zajęłoby mi to paręnaście lat. Dostałem od niego w pigułce szybki kurs produkcji muzyki i wykorzystałem to, aby robić swoje. Na tej najnowszej płycie współproducentem jest osoba z tej samej rodzinki kumpli i znajomych. Pierwsza połowa albumu jest tworzona samodzielnie, a druga połowa wspólnie z Robertem Krawczykiem, czyli DrySkullem. Potrzebowałem kogoś, kto odświeży mi głowę.

Czyli ta płyta ma dwa oblicza?

- Dokładnie tak. Yin i yang. Tę stronę mroczną i bardziej kolorową, pogodną. Płyta zaczyna się mocnym wejściem, jest rockowo. Ten rockowy sznyt trwa do połowy, następnie jest tytułowy utwór "Ucieczki i powroty", który ma ten album podzielić na dwa minialbumy. Potem zaczyna się już sielanka.

Co mają oznaczać "powroty i ucieczki"? Wchodzisz parę razy do tej samej rzeki?

- Cały czas mam wrażenie, że żyję i tworzę eklektycznie. Moje piosenki są bardzo różne i bardzo nieraz skrajne i to widać na tej płycie, jeżeli odsłuchamy pierwszy utwór i ostatni - są one z różnych stron, stylów. Te piosenki są bardzo rozmaite, ale samo to, że są już tworzone moimi narzędziami, moimi technikami, to one się jakoś uspójniają. Często słyszę od dziennikarzy, ludzi z branży, innych muzyków, że ta płyta jest bardzo spójna. Ja nie do końca to czuję. Aczkolwiek myślę, że są wspólne mianowniki. Ona po prostu płynie i tak ma być. Ważne, żeby słuchać tę płytę w odpowiedniej kolejności, bo to była niezła ekwilibrystyka, żeby ułożyć ją odpowiednio. 

Baranovski powrócił do fascynacji z dzieciństwa. "W dalszym ciągu sexy"

Czyli prośba do słuchaczy: słuchamy w kolejności, tak jak jest na płycie. 

- Tak, zależy mi na tym. Ostatnio moją zajawką są płyty winylowe. Kiedyś, w domu moich rodziców, słuchałem raczej składanki z różnymi pomieszanymi przebojami, a teraz słucham je od deski do deski. I teraz wiem, że niektórych utworów nie znałem, bo one w odpowiedniej kolejności dopiero tworzą czar. Jadąc do ciebie, słuchałem w aucie płyty The Beatles "Abbey Road" i tam są utwory, które mają po półtorej minuty i już wiem, dlaczego. Bo to jest forma jednego utworu, ale jest on podzielony na kilka części. To tak samo, jakbyś podzielił piosenkę na zwrotki i refreny i wrzucił je na Spotify jako osobne utwory. Więc jakbyś odsłuchał je w innej kolejności, to by ci się wszystko wywaliło. I tak chciałbym podchodzić do tej płyty, że jedna piosenka implikuję jakiś nastrój do kolejnej piosenki. 

Winyle to też twoje tytułowe powroty?

- Można tak powiedzieć. Jako dziecko miałem styczność z winylami, były w domu moich rodziców. Tu jest i powrót, i ucieczka od słuchania muzyki ze streamingów. W troszkę gorszej jakości, ale za to uciekam od tego, co już nas trochę męczy... technika, elektronika, cyfryzacja... Za to wchodzę na jakiś czas w analog, który w dalszym ciągu jest sexy, ma się taką większą namacalność.

Zobacz też: Kiedyś masowo lądowały na śmietniku. Winyle wracają do łask

Zauważyłem, że nie lubisz ballad. Trochę tego klimatu ma tylko tytułowy utwór i może "Rozejm", ale tylko na początku.

- To są w dalszym ciągu moje ucieczki i powroty (śmiech). Ta płyta jest symboliczna dla mnie w wielu wymiarach. Bo ucieczki to właśnie od ballad też w pewnym sensie. Ballady były już wcześniej na moich albumach, chociażby "Cicho" z drugiej płyty, albo "Pomów z nią" z debiutanckiego albumu. Ballady są bliskie memu sercu i nie chcę kończyć z nimi. Uwielbiam ballady, chciałbym nawet grać koncerty tylko z balladami. Ta obecna płyta jest tylko takim przecinkiem w mojej muzycznej drodze. Ballady czekają u mnie w blokach startowych, czekają na powroty.

Podobnie, mam wrażenie, nie leżą ci duety. Pojawiasz się w utworach innych wokalistów, dlaczego sam nie zapraszasz gości?

- Bardzo chciałbym to zrobić, ale tak, jak mówiłem - traktuję muzykę bardzo osobiście, więc dla mnie dzielenie tej przestrzeni jest bardzo istotne. Bardzo istotne jest to, z kim tę przestrzeń dzielę. Były próby i te próby będą dalej wznawiane tylko, że jeszcze są nieskuteczne. Myślę, że prędzej czy później wpuszczę kogoś do tego świata, albo inaczej - pokażę, kogo wpuściłem do tego świata.

Wyjątkowa wydaje mi się piosenka "Wróć", bo w refrenie słyszymy Zbigniewa Wodeckiego. Skąd pomysł na taki zabieg?

- To był projekt dla Alior Banku. Trzeba przyznać, że takim głównym pomysłodawcą tego był Łukasz Dowgiałło, znany jako Luxon. Na początku pomysł był taki, żeby zrobić tylko cover tej piosenki "Lubię wracać tam, gdzie byłem". Pomyślałem wtedy, że to byłoby kiepskie, niedawno przecież jeszcze Dawid Podsiadło zaśpiewał ten utwór na Wodecki Twist Festiwal. I to byłaby już przesada. Uważam, że nie można się ścigać, kto lepiej zaśpiewa ten utwór. Poza tym nie jestem coverowcem. Byłem kiedyś w talent show, więc od tamtej pory mam już dość coverów. Zaproponowałem, że zrobię całkiem nowy utwór, ale wykorzystam fragmenty z piosenki Zbyszka Wodeckiego i mimo tego, że na początku w ogóle nie chciałem wchodzić w to, bo na takim polu bardzo łatwo można popełnić świętokradztwo, pójść złą drogą, bo łatwo zejść z tej drogi właściwej w stronę kiczu, zbyt wielkiej pompatyczności. Cieszę się, że dzisiaj jest dobry odbiór tego utworu.

Słyszę pianino, słyszę gitarę, ale nie słyszę akordeonu. Wstydzisz się tego instrumentu? Nie pasuje do nastroju twoich piosenek?

- Rzeczywiście jeszcze parę lat temu kojarzył się on głównie z biesiadą i z weselami. Ten instrument jest mi bliski z tego powodu, że jako dzieciak zacząłem grać w szkole muzycznej na akordeonie. Dość późno, bo w 6. klasie szkoły podstawowej. Akordeon był obecny na mojej pierwszej trasie koncertowej, ale potem go sprzedałem. Bo doszedłem do wniosku, że albo poświęcę mu tyle czasu, na ile zasługuję, albo zajmę się inną muzyką i produkcją - to co dzisiaj jest mi potrzebne w pracy. Po akordeonie poszedłem w gitarę. Jak byłem w szkole, zobaczyłem jak to działa na dziewczyny. Miałem starszego kolegę, który grał na gitarze i podobało mi się to, jak to rezonowało w środowisku i postanowiłem, że ja też tak będę. Kiedyś akordeon nie był tak popularny i uznany w środowisku, jak gitara. Uważam, że dzisiaj na szczęście ten instrument traktuje się z należytym szacunkiem. 

"Rozejm" ma piękne przesłanie.  Płynie z tego utworu jakaś misja?

- Jest to na pewno bardzo pacyfistyczne przesłanie. Jak pojedziesz na Westerplatte, to tam jest wielki napis: "nigdy więcej wojny" i bardzo mocno wziąłem sobie to do serca. W 2021 roku, kiedy pisałem ten utwór jeszcze nie wiedziałem, co czeka nas w roku 2022 roku. Pamiętam moment, kiedy miałem już gotową piosenkę i wybuchła wojna na Ukrainie i kiedy to się wszystko wydarzyło, poczułem ogromny smutek i zapadłem się do środka, bo ta piosenka w tamtym momencie nagle wydała mi się bardzo naiwna. Zobaczyliśmy wszyscy, że wojna jest bardzo surowa. Widząc te wszystkie nagrania, mogliśmy zobaczyć jak wojna wygląda z bliska, a nie tylko z lekcji historii. Poczułem wtedy, że ta piosenka musi zejść na bok i już czułem, że jej w ogóle nie wydam, bo nie brzmiała w moim odczuciu już tak samo, jak ją pisałem. 

Dopiero pół roku temu stwierdziłem, że wracam do tej piosenki, bo zrozumiałem w końcu, że nie ma w niej nic złego, nie ma w niej krztyny złej intencji, chciałem po prostu powiedzieć, że jest jakaś nadzieja na to, że kiedyś przestaniemy egzekwować swoje żądania czy kompleksy siłą. Siła nie jest żadnym sposobem na to, żeby wychodzić z konfliktów. Piosenka "Rozejm" będzie miała zawsze jedną misję, że nigdy więcej wojny, nigdy więcej przemocy. Dziś myślę, że to nie jest ostatnia taka piosenka o tej tematyce, jaką napisałem. Niewiele brakowało, żeby jej nie było na albumie i żeby zniknęła w czeluściach mojej szuflady. Na szczęście tak się nie stało, dzięki doradztwu moich bliskich.

Podobno pochodzisz z małej wioski. Czerpiesz z natury inspiracje?

- Ten świat jest cały czas we mnie i chęć ucieczki do tego świata jest moim imperatywem życiowym. Kocham Warszawę, to miasto jest wspaniałe i żadne miasto mi tyle nie dało, ale wyobrażam sobie życie na małej wioseczce, gdzie widzę w oddali pasące się krowy, bardziej takie klimaty. Lubię naturę, jest czymś, co się gdzieś przejawia w moim tekstach. Teraz jak mi zadałeś to pytanie, to sobie przypomniałem, że napisałem taki utwór, który nie znalazł się na płycie (śmiech), a był właśnie o ucieczce na wieś. Cały czas prześladuje mnie ta myśl, że skończę tam, gdzie zacząłem - na wsi. Póki co, szukam jeszcze swojego miejsca na świecie.

Niedługo ruszasz w trasę koncertową. Zdradź twój zamysł, co dla nas szykujesz?

- Ruszamy już w lutym. Kończymy próby i jesteśmy prawie gotowi do tego, aby zagrać całą nową płytę. Plan jest taki, żeby w końcu zagrać dłuższy koncert, bo wcześniej wydawało mi się, że nie mamy tyle materiału, żeby zagrać koncert około dwugodzinny. A teraz mam ten materiał (śmiech) i co więcej okazało się, że trzeba wyrzucić ponad połowę, żeby ten koncert miał ręce i nogi. Co ważne - skład zespołu się odświeżył. Doszedł do nas nowy wspaniały muzyk, wielokrotny laureat Fryderyków, Robert Cichy. Widzę, ile wkłada w to, żeby te piosenki były jeszcze bardziej wypełnione, ja dzięki niemu poznaję ten materiał na nowo. Polecam nasze koncerty, bo ten materiał będzie brzmiał w tym sezonie wyjątkowo. Wszystkie nowe piosenki wybrzmią i oczywiście nie zabraknie utworów, które są najbardziej znane.

Lubisz sport?

- Lubię sport, zależy o co pytasz...

Zmierzam do tego, że całkiem niespodziewanie usłyszałem ciebie na Pucharze Świata w skokach narciarskich w Zakopanem w styczniu tego roku. Zaśpiewałeś tam swoje dwie piosenki... to była miła niespodzianka.

- Naprawdę?! Cieszę się! Lubię sport, skoki narciarskie są czymś, co od Adama Małysza ciągnie się u nas w kraju longiem. Wspólnie z moim kolegą i menadżerem Bartkiem wymieniamy się informacjami, kto wygrał, kto jest teraz na topie... W teledysku do piosenki "Wróć" jest nawet fragment z Dawidem Kubackim. Z uśmiechem mogę powiedzieć, że mój wujek jest sąsiadem Małysza, więc obecność skoków narciarskich była w mojej rodzinie. Jako dziecko grałem też w piłkę nożną, a teraz jestem kibicem Barcelony.

Minęło 6 lat od twojego debiutu - czy rynek muzyczny zmienił się dużo z Twojego punktu widzenia?

- Bardzo dużo się zmieniło, pomijając że są już zupełnie inne zespoły na topie i inne rzeczy się słucha, bo jak zaczynałem, to królowała elektronika, takie zespoły jak The Dumplings czy Xxanaxx miały swoje prime time, a teraz tej muzyki nie gra się tak dużo, choć Dawid Podsiadło jest jednak cały czas niezdetronizowany (śmiech). Zmieniło się tak dużo, że jakbym chciał każdy z tych elementów wymieniać, to zajęłoby nam wieki, ale wydaje mi się, że mój mental się zmienił, już uważam że ten cały talent show nie jest całym światem, to po prostu konkurs, który pomógł mi przełamać pewne bariery, ale większą robotę robią własne piosenki, skupienie się na robieniu płyty, skupienie się na kwestiach wydawniczych. Coraz więcej ludzi tworzy muzykę i robi swoje, więc widzę, że to na pewno zmieniło się na lepsze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Baranovski | Robert Cichy | Zbigniew Wodecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy