Andrzej Piaseczny i Kacper Dworniczak: "Połączenie dwóch światów" [WYWIAD]
W tym roku wyprzedzili "Last Christmas". Andrzej Piaseczny połączył siły z muzykiem młodego pokolenia - Kacprem Dworniczakiem - i razem stworzyli muzyczną propozycję na przedświąteczny czas, gdzie uderzają w czułe struny. Kacper poprzez wirtuozerską grę na gitarze, a Andrzej poprzez hipnotyzujący wokal. Album "Zanim jeszcze Święta" ma nas nastroić na nadchodzący, niezwykły czas w roku.
Damian Westfal, Interia: Jak doszło do tej współpracy?
Kacper Dworniczak: - Ten przykład świetnie pokazuje moc mediów społecznościowych i autopromocji oraz to, żeby nie publikować tylko przypadkowych zdjęć, ale przede wszystkim swoją pasję. Los chciał, że kiedyś przeglądając profil Andrzeja na Instagramie, zostawiłem lajka pod jednym z jego zdjęć, a trzy godziny później zobaczyłem, że zaczął obserwować mój profil. W pierwszym momencie szok, niedowierzanie i sprawdzanie, czy to nie jest przypadkiem fałszywe konto.
Andrzej Piaseczny: - Faktycznie natknąłem się na profil tego młodego człowieka i zobaczyłem, jak wkłada całą swoją duszę w grę na gitarze. Zacząłem przeglądać jego wcześniejsze posty. W moim pokoleniu ludzie inaczej zaczynali współpracę: spotykali się na żywo, ktoś kogoś przedstawiał, polecał itp. Dzisiaj to wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Gdy zobaczyłem, w jaki sposób Kacper potrafi grać, pomyślałem że to coś, czego w życiu nigdy nie próbowałem. Na scenie jestem już ponad 30 lat i szczerze mówiąc, jeżeli chce się dalej istnieć w tej przestrzeni muzycznej z podobną fascynacją, jak na początku drogi, trzeba szukać nowych rzeczy. Oglądałem profil Kacpra, słuchałem i pomyślałem - co można z tym fantem zrobić więcej? Od momentu zadania sobie tego pytania upłynęło trochę czasu, bo ten moment zdarzył się około dwa lata temu. Samo poznanie się było jak na dzisiejsze czasy przystało, czyli przez Internet.
Kacper gra na co dzień zupełnie inne rzeczy, głównie muzykę klasyczną.
AP: - Tak. I żeby to połączyć z głową, trzeba znaleźć wspólny, dobry temat. I zaczęło mi się wydawać, że piosenki świąteczne to może być wspólna płaszczyzna, na której możemy się zgodzić.
Jak czuje się młody człowiek, którego do współtworzenia projektu świątecznego zaprasza tak znane nazwisko?
KD: - Podchodziłem do tej sprawy bardzo na chłodno, ponieważ często jest tak, że takie duże propozycje pozostają w sferze planowania i nie zawsze dochodzi do ich realizacji. Sam fakt, że Andrzej wszedł na mój profil i wysłuchał mojej muzyki był dla mnie czymś wyjątkowym. A to, że teraz tutaj razem siedzimy, rozmawiamy, gramy - to nie do końca w to jeszcze wierzę. To był twórczy, inspirujący czas.
Jak przebiegała wasza współpraca? Było odczuć jakieś różnice?
AP: - Najmniej chyba pokoleniowe, bo gdy ludzie mają trochę podobne charaktery - bo Kacper jest bardzo pracowity, a ja niestety nie potrafię czasem wyłączyć trybu pracy - to wtedy jest łatwiej złapać pierwszą nić porozumienia. Ważne było też wzajemne poznawanie swoich charakterów muzycznych. Kiedy dostaliśmy pierwsze propozycje aranżacyjne, chcieliśmy się spotkać i umówić na próbę zagrania dwóch piosenek, żeby sprawdzić, czy wszystko wspólnie zadziała. Ponieważ Kacper studiuje w Austrii, a ja dużo koncertuję, nie było tak łatwo się spotkać. Zgadaliśmy się więc przez telefon. Powiedziałem do niego wtedy: "Masz nuty, spróbuj to zagrać na gitarze, nagraj na telefon i mi wyślij". I to nie wyszło po naszej myśli. Nie mogłem się odnaleźć. Musieliśmy spotkać się na żywo i dopiero wtedy zaczęło coś ładnego z tego powstawać. Bo to, do czego dążymy - to mistrzostwo. Pomyślałem sobie, że jeżeli z tego ma wyjść cokolwiek, to nie warto tego robić.
KD: - Zupełnie inaczej gra się tego typu aranżacje w momencie, kiedy słyszę przy sobie, jak Andrzej śpiewa, a inaczej, gdy odtwarzam sobie jego nagranie przez telefon. Musieliśmy w końcu spotkać się na żywo, aby nasza współpraca mogła się udać. Dążyliśmy do perfekcji i dobrze, że każdy mógł na tej płycie znaleźć swoje pole do działania, aby pokazać swoje najmocniejsze strony w muzyce.
AP: - Podnosiliśmy też sobie poprzeczkę, bo kiedy ma się współistnieć na scenie z drugim instrumentem, tylko jednym, to tutaj nie ma takiego pola, żeby schować się za plecy. Wiedziałem, że Kacper reprezentuje mistrzowski poziom i pomyślałem wtedy, żebym tylko to ja czegoś nie zepsuł. Zanim weszliśmy do studia, solidnie ćwiczyłem przez pół roku. Trzy dni w tygodniu po kilka godzin ćwiczeń wokalnych, potem przygotowywanie się, ośpiewywanie konkretnych piosenek, a potem jeszcze układanie tego do wspólnego zagrania. Uczciwie mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatni raz tyle ćwiczyłem, jak przy tym albumie.
KD: - Pamiętam dzień przed nagrywaniem płyty. Andrzej do mnie napisał, żeby zapytać o moje samopoczucie. Trochę się stresowałem, a on do mnie napisał: "Ja już więcej zrobić, niż zrobiłem, nie mogę". Wyobraź sobie tę presję, która wtedy we mnie narastała. Pomyślałem sobie wtedy, że nie mogę tego zepsuć.
AP: - Trzeba doceniać poziom. Po raz pierwszy mi się zdarzyło, że weszliśmy do studia, zagraliśmy utwór pierwszy raz, a inżynier dźwięku powiedział, że nie ma się do czego przyczepić. To nie jest częste.
Czym różni się ten album od innych świątecznych?
AP: - Nie ma tutaj tradycyjnych kolęd. Piosenki są zdecydowanie świąteczne, zimowe. Staraliśmy się wybrać najpiękniejsze polskie piosenki na ten okres. Ta grupa piosenek jest bardzo szeroka i prawdę mówiąc, wystarczyłoby materiału na kilka takich albumów. Zaczęliśmy od wyborów, w których chcieliśmy zmieścić rzeczy oczywiste, takie jak klasyki: "Na całej połaci śnieg" Anny Marii Jopek czy "Lulajże mi lulaj" Ewy Bem, ale połączyć je także z czymś żywszym i bardziej współczesnym, czyli tymi numerami, których nie może zabraknąć w radiu, na przykład "Kto wie" De Su. Dodatkowo są także dwa moje nowe utwory - "Zamówię płatki śniegu" i "Zanim Święta".
Są także twoje piosenki - "Miejsce, gdzie czekam" i "Kłopoty ze śniegiem" - w odświeżonych wersjach. Trudniej jest pracować ponownie przy swoich utworach, dając im nowe życie?
AP: - Ani trudniejsze, ani łatwiejsze. Nie kategoryzowałbym tego. Nasza współpraca to trochę inne spojrzenie na każdą piosenkę, inne podejście, inna aranżacja, inny klimat muzyczny.
KD: - Pierwsza aranżacja, która została wymyślona, nie weszła do albumu. Okazało się, że to nie to, czego szukaliśmy. Trzeba było wymyślić coś innego. Poszukiwaliśmy danego brzmienia.
Jak to jest nagrywać zimowy album latem?
AP: - Nie było tak źle, bo już jedną płytę świąteczną mam w swoim dorobku, nagraną z Sewerynem Krajewskim. Przy tamtej było nieco trudniej, bo to były piosenki całkowicie autorskie i większość z nich napisałem na wakacjach w Egipcie. W przypadku tej płyty pracę zaczęliśmy w marcu, więc było ledwie parę chwil od kiedy poprzedni, marcowy śnieg stopniał.
Jesteście gotowi na pierwszy wspólny koncert?
AP: - Można powiedzieć, że dopiero połowa pracy za nami. Album trwa około 40 minut, a koncert to dwa razy tyle. Trzeba dobrać dodatkowe piosenki, znowu je zaaranżować, wypróbować. I to znowu połowa nowej pracy, bo to wszystko nowe trzeba zagrać na żywo.
KD: - To kolejne wyzwanie, na razie idziemy kroczek po kroczku. Ale za chwilę przyjdzie moment, że będziemy mieli już całą setlistę koncertową i nie będzie miejsca na pomyłki. Będziemy sami na scenie, więc musimy sami się obronić. I obronimy.
Co szykujecie na swoje świąteczne koncerty?
AP: - Będzie na pewno powiększona setlista. Poszerzymy tę listę jeszcze o większą liczbę evergreenów, nie tylko polskich, ale między innymi o absolutny klasyk "The Christmas Song". Moją propozycją było także to, żeby Kacper zagrał na gitarze dwa utwory klasyczne.
Kacper, miałeś wolną rękę przy aranżacjach czy Andrzej dyskretnie trzymał rękę na pulsie?
KD: - Za aranżacje odpowiada głównie mój kolega lessman. Mogę powiedzieć, że był odpowiednią osobą, która pomogła nam połączyć te dwa światy.
AP: - W naszej pracy nie ma miejsca na przysłowiowe stawianie na swoim. To musi być uzupełnianie, dopełnianie się wzajemne, dialogowanie. Możemy przekonywać się do rozwiązań harmonicznych, rytmicznych i sposobu aranżacji, natomiast kilkukrotnie na etapie miksowania płyty okazywało się, że mieliśmy krańcowo przeciwstawne uwagi. Ważne też jest to, że docieramy częściowo do innych rodzajów publiczności. Wiem, że może świat muzyki klasycznej nie chciałby mnie słuchać, to posłucha tym razem z jego powodu. Bo będą chcieli posłuchać jego, Kacpra.
KD: - To właśnie moim zdaniem jest najpiękniejsze w muzyce, że może być ona z dwóch różnych światów, ale muzyka jest muzyką. I można to łączyć, robić eksperymenty i jeśli jest taka chęć zrobienia czegoś ładnego, jakościowego to jest dużo możliwości.
Ta płyta przypomina mi trochę świąteczny album Michaela Bublé.
AP: - Jestem za tym. Chociaż to trochę innego rodzaju muzyka, ale klimat podobny. Robi się ciepło na sercu, gdy słucha się tych utworów. Zresztą nie ma muzyki uniwersalnej. Na świecie nie ma niczego uniwersalnego, co trafia do wszystkich ludzi. My nie zrobiliśmy muzyki dla wszystkich. Zrobiliśmy muzykę dla wrażliwych ludzi i o nich nam chodzi.
Można powiedzieć, że to też płyta o miłości?
AP: - Tak naprawdę punktem odniesienia są właśnie święta miłości i współbycia ze sobą, wybaczania, zapominania sobie. To wszystko jest miłością. Wybrany przez nas punkt odniesienia, czyli Święta Bożego Narodzenia, niesie miłość, a ona pojawia się w każdej z tych piosenek. W przypadku operowania emocjami nieuniknione jest opowiadanie o miłości. A muzyka to właśnie emocje. Dodatkowo muzyka posiada pierwiastek wzmacniania tych emocji.
Połączenie popu z klasyką jest coraz śmielsze w Polsce, prawda?
KD: - Słucham różnej muzyki i jestem cały czas zdania, że staram się nie dzielić. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest dobrym muzykiem, i to chyba też cechuje dobrego muzyka, to jest w stanie zagrać wiele gatunków muzycznych i wiele różnych odcieni na instrumencie. Im większa wyobraźnia, ale też swoboda, tym większa chęć poznania innych zakątków muzycznych, co po prostu daje szerszy wachlarz możliwości. Jest więcej takich różnych inspiracji, nie tylko pop i klasyka, po które można sięgać i potem ta twórczość jest bogatsza i ciekawsza dla innych odbiorców. Podejście tej drugiej osoby jest bardzo ważne, szczególnie jeśli z kimś grasz. Ja przygotowałem swoje, Andrzej swoje - natomiast potem, jak już spotykaliśmy się i zagraliśmy wspólnie, to było to spotykanie się pośrodku dwóch różnych wizji. Takie współprace mogą ludzi zachęcić, szczególnie do muzyki klasycznej i szczególnie w Polsce, gdzie nie jest ona za bardzo popularna. W Austrii, gdzie studiuję i mieszkam, bardzo dużo osób żyje filharmonią.
Mówicie, że ten album to połączenie waszej muzyki i światów. Charakterów też?
AP: - W charakterach cały czas się jeszcze sprawdzamy. Pracę nad płytą zaczęliśmy w marcu i poznaliśmy się trochę. Jednak tego czasu poza próbami było bardzo mało, żeby po prostu porozmawiać o normalnych tematach, poza muzyką. Każde kolejne spotkania były już oparte o dobrą komunikację. I mam nadzieję, że zaprowadzi nas to do tego, że schodząc ze sceny, będziemy bardzo zadowoleni z siebie nawzajem.
Wybór piosenek był wspólny?
KD: - Trochę staraliśmy się podpowiadać sobie nawzajem, natomiast to Andrzej zna tutaj całą klasykę gatunku polskiej sceny muzycznej. W dużej mierze miał już na samym początku takie pozycje, które musiały się tu znaleźć. I ja byłem tym zainspirowany.
Podziw wzbudza we mnie fakt, że Kacpra nazwisko pojawia się na okładce, a nie w napisach końcowych.
KD: - Zgadza się. Jest to niecodzienna sytuacja.
AP: - Nie mogło być inaczej. To dla mnie absolutnie jasne. Album w 90% składa się tylko z gitary i śpiewu. Gramy wspólnie, więc jest to ciężar rozstawiony po równo. Poza tym nie znalazłem chłopca z podwórka, tylko mistrza gitary.
Czy Kacper też śpiewa?
KD: - Śpiewanie zdecydowanie zostawiam Andrzejowi.
AP: - Natomiast ja się nie wtrącam w granie.
Zdradźcie mi proszę wasze ulubione utwory na świąteczny czas. Może znajdzie się wśród nich jakaś polska kolęda?
KD: - "Jezus Malusieńki" to moja ulubiona kolęda. Z zagranicznych piosenek na ten czas lubię "The Christmas Song" w wykonaniu Michaela Bublé.
AP: - Z polskich kolęd najbardziej lubię "Bóg się rodzi", bo to trochę dziedzictwo muzyczne i kulturowe Polski. Ta kolęda stylizowana jest na polskim polonezie. W zagranicznych zgodzę się z Kacprem - czyli "The Christmas Song", ale w wykonaniu Nata King Cole'a.