Wyznał Polakom, że wstydzi się występu w kultowym filmie. "Byłem zażenowany"

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Zanim Bob Geldof zasłynął jako filantrop i społecznik, dał się poznać jako odtwórca głównej roli w kultowej produkcji "Pink Floyd: The Wall". Artysta wyjawił, że wcale nie ma zbyt ciepłych wspomnień z nagrywaniem produkcji. Wyjawił także, dlaczego przyjął kontrowersyjną rolę.

Bob Geldof
Bob GeldofKarwai Tang/WireImageGetty Images

Bob Geldof przyjechał do Polski. Rockman i społecznik był gościem specjalnym toruńskiego festiwalu filmowego EnergaCamerimage 2023. Aktor oświadczył, że... wstydzi się swojego występu w słynnym filmie Alana Parkera, "Pink Floyd: The Wall" (polski tytuł: "Ściana")!

Produkcja stała się kultowa w wielu krajach na świecie, także w Polsce. Fabuła dramatu muzycznego z 1982 roku została oparta na treści koncepcyjnego albumu zespołu Pink Floyd zatytułowanego właśnie "The Wall". Geldof wcielił się w nim w rolę Pinka, wyalienowanej gwiazdy rocka.

Bob Geldof "zażenowany sobą" w filmie "The Wall"

Teraz artysta przyjechał do Torunia wraz autorem zdjęć do tego filmu, Peterem Biziou. Obaj we wtorek uczestniczyli w projekcji tego dzieła. Przed pokazem Geldof spotkał się z dziennikarzami. W trakcie konferencji został zapytany o to, czy swój udział w dziele Alana Parkera uważa za przełomowy dla swojej kariery artystycznej.

"Nie, nie podoba mi się ten film. Widziałem go dwa razy i byłem zażenowany sobą" - wyznał. I dodał, że źle czuł się już na planie, bo każdego dnia czuł, że "odgrywa kaszanę" i mógł dokończyć pracę tylko dlatego, że właśnie Biziou "uczynił ją bardzo łatwą".

Bob Geldof był m.in. pomysłodawcą Live Aid w 1985 rokuSteve Rapport/Getty ImagesGetty Images

Na pytanie, dlaczego więc przyjął wówczas rolę Pinka, odpowiedział: "Dla pieniędzy". Jednak i w tej kwestii czuł się rozczarowany. Jak stwierdził, honorarium nie było "ogromne", ponieważ muzycy Pink Floyd, których opisał jako "hipisów", okazali się sknerami. Jako inny powód, dla którego zdecydował się na zagranie w "Pink Floyd: The Wall", muzyk podał znużenie występami w założonym przez siebie zespole Boomtown Rats i poszukiwanie nowych wyzwań.

Geldof, cytowany m.in. przez serwis "Deadline", przyznał ponadto w Toruniu, że nie nadaje się do aktorstwa, podobnie, jak wielu innych muzyków.

"David Bowie nie był dobrym aktorem. Sting nie jest dobrym aktorem. Bob Geldof zdecydowanie nie jest dobrym aktorem" - stwierdził. Jego zdaniem piosenkarzami, którzy sprawdzili się też w kinematografii, byli Frank Sinatra i Elvis Presley.

Czytaj też:

Nick Mason's Saucerful of Secrets - Arnold Layne w ŁodziMateusz KamińskiINTERIA.PL