Wielkie koncerny wykupują prawa autorskie znanych muzyków. Kwoty zwalają z nóg. Komu się to opłaca?

Wielkie koncerny muzyczne coraz częściej skupują prawa do utworów i pełne katalogi największych międzynarodowych gwiazd. Inwestują w te działania zatrważające kwoty. Rockowy zespół Kiss sprzedał swoją twórczość i prawa wizerunkowe za ponad 300 milionów dolarów! Na naszym rodzimym rynku występuje nieco inne zjawisko – skupowane są prawa autorskie twórców raczej nierozpoznawalnych. Komu się to opłaca?

Sting sprzedał prawa autorskie do swoich utworów za zatrważającą kwotę
Sting sprzedał prawa autorskie do swoich utworów za zatrważającą kwotęRobert WilkINTERIA.PL

Kiss uznawany jest za rockową legendę, wyróżniającą się ekstrawaganckim wyglądem, odważnymi makijażami i glamrockowym stylem. Przez wiele lat obecności na rynku muzycznym odnosili komercyjne sukcesy - udało im się sprzedać ponad 100 milionów płyt. "Historia Kiss jako zespołu koncertującego dobiegła końca. Przestaliśmy występować po 50 latach" - ogłosił w mediach Gene Simmons, będący basistą grupy.

Po wielu latach spędzonych w trasie koncertowej, Kiss przestało być zespołem aktywnym zawodowo. Jednocześnie członkowie grupy postanowili zarobić na swoich dotychczasowych osiągnięciach i dyskografii. Agencja Bloomberg poinformowała bowiem, że rockowa legenda sprzedała katalog swoich utworów oraz prawa do wizerunku szwedzkiej firmie rozrywkowej Pophouse Entertainment Group. Koncern musiał zapłacić rockmanom niemałą kwotę - 300 milionów dolarów.

"To, co Pophouse zrobi z naszym wizerunkiem i naszymi piosenkami, będzie czymś, czego jeszcze nikt nie widział" - wyznał Simmons. Okazuje się, że firma ma w planach realizację filmu biograficznego o zespole. Planują również wykorzystać utwory i wizerunek grupy w celu stworzenia widowiska muzycznego na żywo, podczas którego zamiast prawdziwych muzyków z Kiss, na scenie pojawią się ich awatary.

Pophouse Entertainment Group ma już na swoim koncie podobne przedsięwzięcie, więc nie będzie to dla nich wielkim wyzwaniem. W przeszłości zorganizowali oni bowiem podobną trasę koncertową z hologramami członków zespołu ABBA. "ABBA Voyage" było cyklem koncertów, odbywających się na arenie w parku Królowej Elżbiety w Londynie, które generowało ponad milion dolarów zysku tygodniowo.

Nie tylko Kiss. Inni artyści również sprzedają prawa do swojej twórczości wielkim firmom

Spektakularne transakcje na wysokie kwoty, obejmujące dorobki artystyczne najpopularniejszych międzynarodowych gwiazd to coraz częstsze zjawisko. Zanim Kiss sprzedało swój katalog, do podobnej sytuacji doszło ponad dwa lata temu, kiedy to Sting przekazał pełnię praw autorskich do swoich piosenek koncernowi Universal Music Group. Kwota tej transakcji nie jest znana - w mediach mówi się, że było to od 300 do nawet 360 milionów dolarów. Koncern Universal nabył nie tylko prawa do solowej twórczości 70-letniego artysty, lecz także jego utwory z czasów, kiedy występował z kultowym zespołem The Police.

Pod koniec 2020 r. z kolei UMG zakupiło cały katalog twórczości Boba Dylana. Wówczas mówiło się o kwotach 300 lub 400 milionów dolarów. Następny był Bruce Springsteen, którego prawa do katalogu i oryginalne taśmy z nagraniami wykupiła grupa Sony. Zapłacili muzykowi pół miliarda dolarów. Spadkobiercy Davida Bowiego w 2022 r. dołączyli do zacnego grona i sprzedali katalog utworów legendarnego muzyka za 250 milionów dolarów wytwórni Warner Music.

Zakup katalogów światowej sławy artystów porównuje się do inwestowania na giełdzie

Wielkie koncerny muzyczne inwestują ogromne pieniądze w zakup katalogów i praw do wizerunku popularnych artystów, ponieważ patrzą na sytuację przyszłościowo. Transakcje te opłacają im się z jednego powodu - wykupione utwory w ciągu kilku lat przyniosą o wiele więcej dochodów, niż płaci się za nie w danym momencie.

Zbigniew Hołdys zauważa, że sprzedaż katalogów artystów dotyczy praw materialnych do utworów. Są to prawa, które przynoszą zyski. Według "Billboardu" katalog Stinga przynosi obecnie nawet 13 milionów dolarów przychodów rocznie. Z czasem więc inwestycja się zwraca.

Niegdyś sam Michael Jackson wykupił katalog z dorobkiem The Beatles. Król popu zapłacił za niego wówczas 47,5 miliona dolarów. "Wszyscy byli wtedy zszokowani, ale to wynikało z prostej kalkulacji, że te utwory w ciągu iluś lat przyniosą o wiele więcej dochodu, niż się za nie zapłaci teraz. Artyści mają świadomość, że na sprzedaży praw autorskich w pewnym sensie tracą. Bo ich utwory w perspektywie lat przyniosą większe dochody" - stwierdza Hołdys.

"Ale trudno im się dziwić. Astronomiczne kwoty - przykładowo 500 mln dolarów, które dostała Madonna za sprzedaż katalogu wizerunku firmie Live Nation - robią wrażenie" - podkreśla dziennikarz muzyczny.

Jego zdaniem zakup katalogów to lokowanie kapitału. Zjawisko to porównuje do inwestowania na giełdzie.

W Polsce następuje nieco inne zjawisko - wykupuje się dorobek mniej rozpoznawalnych artystów

Na naszym rodzimym rynku nie dochodzi do tak spektakularnych transakcji, jak w Stanach Zjednoczonych. "Polski rynek jest po prostu za mały, a rozpoznawalność wielu autorów poza Polską znikoma. Nikt nie zapłaci setek milionów dolarów za prawa do katalogu, bo nigdy by nie zarobił tyle na ich dalszej eksploatacji" - wyjaśnia Karol Kościński, dyrektor ds. licencjonowania i rozwoju w ZAiKS-ie.

W Polsce jednak mamy do czynienia z nieco innymi transakcjami na rynku muzycznym. Często dochodzi bowiem do sprzedaży pełni praw autorskich przez młodych artystów, którzy jeszcze nie nabyli doświadczenia i nie są tak rozpoznawalni. Zjawisko to nosi nazwę buy-out.

"Buy-out to nieetyczny wykup pełni praw autorskich przez podmioty korzystające z pracy twórców. Praktykują to m.in. serwisy VoD, stacje telewizyjne i radiowe oraz producenci gier. (...) Kompozytorom i kompozytorkom, autorkom i autorom piosenek, scenarzystom i scenarzystkom, tłumaczom, tłumaczkom, a także innym twórcom i twórczyniom podsuwa się do podpisu umowę o zaakceptowanie pełnego wykupu praw autorskich za jednorazową opłatą i zrzeczenie się przychodów z eksploatacji. To oznacza brak tantiem dla twórców i twórczyń oraz ich spadkobierców" - tak brzmi definicja, którą można znaleźć na stronach ZAiKS-u.

Warto podkreślić, że buy-out słabo rozpoznawalnych muzyków jest dla nich zwyczajnie nieopłacalny. Za szczególnie niemoralne uznaje się to, co dzieje się z zakupionym w ten sposób materiałem później. "Nie wymienia się autora dzieła. Zamiast niego jako autor muzyki widnieje właściciel praw autorskich, czyli wspomniana firma" - zauważa Ferid Lakhdar, kompozytor, muzyk, wiceprezes ZAiKS-u. Konsekwencją umów buy-outowych jest zatem pozbycie się pełni praw przez prawdziwego autora - który w pewien sposób odchodzi w zapomnienie - za sprawą jednorazowej zapłaty.

Ferid Lakhdar z ZAiKS-u
Ferid Lakhdar z ZAiKS-uDawid Wolski/East NewsEast News

"Buy-outy mają jeszcze jedną istotną wadę: zrywają więź twórców i wykonawców z ich dorobkiem twórczym" - podkreśla mecenas Tomasz Opar. "Nie są korzystne dla całego sektora kreatywnego. Również dla twórców początkujących, nierozpoznawalnych. Zdarza się przecież, że utwory lub ich wykonania odnoszą także po czasie wielkie sukcesy komercyjne. Ostatnio tak stało się z dokumentem '20 dni w Mariupolu', który został wyróżniony Oscarem w kategorii najlepszego pełnometrażowego filmu dokumentalnego. Gdyby jego twórcy zrzekli się praw, zostaliby pozbawieni zdecydowanej większości dochodów, które ten obraz przyniesie dzięki rozgłosowi" - dodaje.

Zjawisko buy-outu w Polsce rośnie. Unia Europejska powinna pomóc

W listopadzie ubiegłego roku opublikowano raport działu badawczego CEIPI Uniwersytetu w Strasburgu, według którego rosnące zjawisko wykupu typu buy-out ma katastrofalny wpływ na twórców oraz twórczynie, a także sektor kultury - zwłaszcza w obszarze audiowizualnym i muzycznym. Badanie to jest niezbitym dowodem na masowe wykorzystywania klauzul buy-out przez platformy spoza Europy. Anna Klimczak z ZAiKS-u, analizując wyniki badania, zwraca uwagę na pilną potrzebę podjęcia działań przez Unię Europejską.

Zdaniem Ferida Lakhdara z kolei to stowarzyszenia zrzeszające artystów powinny skupić się na szerzeniu świadomości prawnej. "ZAiKS organizuje szkolenia, podczas których uczymy, jak podpisać korzystną dla siebie umowę i czego należy się wystrzegać" - zapewnia.

Prawnicy powinni pomagać młodym twórcom

Zbigniewowi Hołdysowi zapadła w pamięć pewna sytuacja, związana z podpisywaniem umowy w Stanach Zjednoczonych. Wywołała na nim bowiem niezwykle pozytywne wrażenie. "Gdy podpisywałem kontrakt menedżerski, bardzo się zdziwiłem, gdy kancelaria reprezentująca stronę umowy oświadczyła, że musi mieć prawnika, który zaopiniuje przedstawiony projekt. (...) Później dowiedziałem się, że to jest obowiązek: aby umowy nikt nie podważył, po obu stronach muszą być prawnicy, którzy pokażą wszystkie wynikające z niej korzyści i ryzyka. Myślę, że gdyby tę zasadę wprowadzono w Polsce, tysiącom twórców zaoszczędzono by problemów wynikających z umów, które podpisali bez należytego zrozumienia" - podsumowuje Zbigniew Hołdys.

Julia Kamińska o "siarczystych" tekstach i płycie "Sublimacja"INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas