Travis Scott nie czuje się winny tragedii na festiwalu Astroworld. 10 osób zginęło
Raper, który zdaniem wielu uczestników imprezy musiał widzieć, że pod sceną giną ludzie, a mimo to nie przerwał koncertu, stara się teraz uniknąć odpowiedzialności karnej. Według CNN, Scott zaprzecza zarzutom o zaniedbania, jakich miałby się dopuścić zarówno jako wykonawca, jak i jeden z organizatorów Astroworld Festival.
W związku z tragedią sprzed miesiąca, w wyniku której zmarło 10 osób, wniesiono do sądu ponad 140 pozwów. W większości z nich zaznaczono, że organizatorzy festiwalu dopuścili się zaniedbań, a dzięki oszczędnościom zarobili na tym koncercie ogromne sumy pieniędzy. W kilku, że sam artysta mógł przerwać występ, gdy zauważył, że pod sceną panuje nadmierny ścisk. Rzecznik Travisa Scotta dostarczył CNN dokumenty, z których wynika, że zarówno artysta, jak i zarząd jego wytwórni płytowej Cactus Jack Records, zaprzeczają owym zarzutom.
Unikanie odpowiedzialności za tragedię skrytykowała m.in. rodzina Bharti Shahani, 22-letniej studentki, która zginęła na festiwalu.
"Wybieg Travisa Scotta polegający na uniknięciu odpowiedzialności za doprowadzenie do jatki, z której nie mogli uciec jego fani, jest haniebny i niestety autentyczny" - powiedział prawnik Houston James Lassiter, reprezentujący rodzinę Shahani i kilku innych uczestników festiwalu.
"On nadal wykorzystuje media społecznościowe, by prezentować się w nich, jako ktoś zasmucony tragedią, a po cichu opłaca innych celebrytów, by rozgłaszali, że ofiary zasługują jedynie na symboliczną pomoc w opłaceniu kosztów pogrzebu" - dodał prawnik.
Scott dwa dni po tragedii, która wydarzyła się 5 listopada, obiecał bowiem, że pokryje koszty pogrzebów ofiar, a innym poszkodowanym zapewni darmowy miesiąc wsparcia psychologicznego na platformie porad psychologicznych.
Astroworld - jak doszło do tragedii?
Festiwal Astroworld odbył się w kompleksie NRG Park w Houston. Według wstępnych informacji uzyskanych od miejscowej policji, artysta wszedł na scenę ok. 20.40 czasu lokalnego. Wówczas widzowie zaczęli gwałtownie przepychać się w jego stronę.
Już przed rozpoczęciem koncertu kilka osób miało ucierpieć w biegu po jak najlepsze miejsca. Później, w wyniku chaosu, jaki zapanował pod sceną i nieustającego naporu tłumu, jedenaście osób trafiło do szpitala, większość w wyniku zatrzymania akcji serca. Ostatecznie rannych zostało ponad 300 osób, a 25 potrzebowało hospitalizacji.
Jeden ze świadków tej sytuacji, cytowany przez serwis "ABC News", stwierdził, że gdy Scott wszedł na scenę, tłum zaczął pędzić w jego kierunku. "Wszyscy wokół ciebie omdlewali i starali się pomóc sobie nawzajem. Ale po prostu nie można się było ruszyć. Nie dało rady nic zrobić. Nie byliśmy w stanie nawet podnieść rąk" - powiedział uczeń szkoły średniej, Nick Johnson. Świadek dodał, że raper wyglądał tak, jakby wiedział, że coś dzieje się w tłumie, "ale nie rozumiał powagi sytuacji".