Występ Justyny Steczkowskiej na Eurowizji pod znakiem zapytania. "Poszły już tysiące pism"

Oprac.: Tymoteusz Hołysz
Już za mniej niż dwa miesiące oglądać będziemy występ Justyny Steczkowskiej w półfinale Eurowizji. Choć piosenka naszej reprezentantki spotyka się z bardzo pozytywnym odbiorem, problematyczne może okazać się zaplanowane przez nią show. Artystka obecnie walczy z producentami konkursu o zgodę na uwzględnienie w jej występie jednego, lecz kluczowego elementu.

Nagranie eurowizyjnej propozycji Justyny Steczkowskiej jest jednym z najchętniej oglądanych zgłoszeń konkursowych w serwisie YouTube. Wideo obejrzano już ponad 3,5 miliona razy, a przebojem "Gaja" zachwycała się nawet córka Elona Muska.
W finale preselekcji piosenkarka znacząco wyprzedziła konkurencję i wygrała, zdobywając dużo więcej punktów od pozostałych. Wyjątkowość utwór podkreśla spektakularna choreografia, która poza układem tanecznym implementowała liny, na których unosiła się wokalistka.
Jest to niewątpliwie najważniejszy element występu. Problem polega jednak na tym, że Justyna Steczkowska wykonywała to bez żadnych zabezpieczeń, co dla produkcji Eurowizji jest nieakceptowalne.
Zobacz również:
Co z występem Justyny Steczkowskiej na Eurowizji?
W wywiadzie dla "Świata Gwiazd" artystka zdradziła, że Europejska Unia Nadawców nie wyraziła zgody na propozycję przedstawienia Steczkowskiej. Piosenkarka tłumaczyła, że przez to zmuszona była zmienić plan swojego występu, a jej zespół stara się dojść do porozumienia z organizatorami konkursu.
"Poszły już tysiące pism. Nadal (nic) się nie ruszyło, bo nie mamy tego potwierdzenia, że możemy to zrobić tak, jak my chcemy. Oni chcą to zrobić tak, jak oni chcą, a my się nie chcemy na to zgodzić" - wyjaśniła wokalistka. Produkcja proponowała alternatywne rozwiązania. Nie są one jednak satysfakcjonujące.
"Każą mi wchodzić na huśtawkę, a potem jeszcze do tego na tej huśtawce się zapiąć, polecieć do góry, rozpiąć się, zejść na dół. Jakim cudem? W tak krótkim czasie? To jest po prostu niemożliwe"