Życie na walizkach, emigracja i rozstanie. Tak wyglądało małżeństwo Trojanowskiej
Była ikoną sceny, ale jej życie prywatne pełne było zakrętów. Izabela Trojanowska i Marek – para jak ogień i woda – przeszli wspólnie przez burze emigracji, sukcesów i porażek. A mimo wszystko... nigdy się nie rozwiedli.

Choć dziś uchodzi za jedną z najważniejszych postaci w historii polskiej muzyki, początki jej miłości przypominały raczej scenariusz z sitcomu niż romantycznego filmu. Młodziutka Izabela, wtedy jeszcze nastolatka, poznała przyszłego męża Marka Trojanowskiego, gdy miała zaledwie 17 lat. On - student Politechniki Warszawskiej - nie był oczarowany od razu.
"Wszedł, przywitał się, zobaczył mnie z papierosem i wyszedł. Nie spodobałam mu się, bo nie lubił palących dziewczyn. (...) Marek zaczął przyjeżdżać do Gdyni i pomagać mi przygotować się do matury" - wspominała Trojanowska.
Z biegiem czasu wszystko się jednak zmieniło. Połączyła ich muzyka, której Marek dostarczał wprost z zagranicznych wojaży. Zachodnie płyty, których w PRL-u próżno było szukać w sklepach, stanowiły pomost między tymi dwojgiem.
"Dzięki Markowi poznałam mnóstwo świetnych zespołów. W tamtych czasach nie mieliśmy dostępu do muzyki zachodniej, a Marek jeździł po świecie i przywoził płyty" - mówiła w książce Leszka Gnoińskiego "Trojanowska".
Stan wojenny, walizki i emigracja Trojanowskiej
Małżeństwo przypieczętowali we wrześniu 1979 roku. Niestety, sytuacja w kraju nie pozwoliła im zaznać spokoju na długo. Po wprowadzeniu stanu wojennego podjęli decyzję o wyjeździe z Polski - choć, jak przyznaje artystka, nie było to planowane na stałe.
"Nie planowałam zostać za granicą tak długo. Chciałam wyjechać, żeby zrozumieć, co dzieje się w naszym kraju, ochłonąć i sprawdzić, czy idę w dobrym kierunku" - mówiła dla Plejady.
Paszportowe przepychanki wspomina jako traumatyczne doświadczenie.
"Władza w trakcie stanu wojennego próbowała udowadniać, że wszystko może. W urzędzie paszportowym (...) czasem dawali mi paszport, a czasem go zabierali - bez zrozumiałej dla mnie logiki. To było uwłaczające".
Z Niemiec do Nowego Jorku. I z powrotem
Ich emigracyjna trasa była intensywna - Holandia, Wielka Brytania, USA. Ostatecznie osiedlili się w Niemczech, gdzie Trojanowska mogła być bliżej mamy.
"Parę miast trzeba było odwiedzić, przede wszystkim mamę w Düsseldorfie, za którą tęskniłam wiele lat. (...) pierwsze co, rzuciłam się do mamy" - opowiadała w "Fakcie".
W Niemczech wiedli stabilne życie - Marek pracował w dużej firmie, a Izabela koncertowała dla Polonii. Przez chwilę nawet prowadzili restaurację, ale biznes nie przetrwał starcia z rzeczywistością.
"W kuchni jednak nigdy nie siedziałam (...). Niestety, po wprowadzeniu euro nadszedł kryzys (...) i zrezygnowaliśmy z restauracji" - mówiła w "Vivie!".
Powrót na scenę, powrót do Polski - i lęk przed pomidorami
W 1991 roku na świat przyszła ich córka, Roksana. To dla niej Trojanowska mówiła, że została "w domu". Ale serce artystki tęskniło za sceną. Przełomem była propozycja od Budki Suflera.
"Zgodziłam się, ale - szczerze mówiąc - bałam się wracać do Polski. Mąż ostrzegał mnie, że mogę zostać obrzucona pomidorami" - wyznała Plejadzie.
Na szczęście rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
"Nie pozwolono mi wrócić do kraju, nie mogłam przyjechać nawet na pogrzeb taty. Na szczęście, pierwszy koncert Budki (...) odbył się w dniu moich urodzin. (...) żadne pomidory w moim kierunku nie poleciały".
Miłość się wypaliła, ale przyjaźń przetrwała
Mimo że ich małżeństwo trwało ponad ćwierć wieku, z czasem związek przestał funkcjonować. W 2006 roku zaczęły się pojawiać pierwsze doniesienia o kryzysie, a siedem lat później nastąpił faktyczny rozpad.
"Kiedy po ponad 25 latach małżeństwa, w które zainwestowałam wszystkie swoje uczucia, okazało się ono martwe, coś we mnie pękło..." - wyznała artystka w wywiadzie.
Jednak formalnego rozwodu nigdy nie było. Powód? Praktyczny.
"Musiałabym wziąć dwa rozwody: polski i niemiecki, ponieważ mam podwójne obywatelstwo. A to długo trwa, jakieś trzy lata (...). Wciąż jesteśmy małżeństwem, choć nie mieszkamy razem."
Rodzina Trojanowskiej ponad wszystko
Mimo rozstania, Trojanowska i jej mąż utrzymują przyjazne relacje. Święta spędzają razem, a Marek nadal towarzyszy jej jako najbliższy doradca.
"Marek jest moim przyjacielem, wspiera mnie. (...) mamy córkę, z której oboje jesteśmy bardzo dumni."
"Chciał, żebym była w domu. Żeby moim głównym zainteresowaniem było to, co mu ugotować na obiad. Coś przeszło bokiem, wypaliło się. Ale tworzyliśmy rodzinę ze względu na córkę" - mówiła w "Vivie!".
Izabela Trojanowska, choć przeszła przez wiele trudnych momentów, wciąż pozostaje jedną z najbardziej wyrazistych postaci polskiej sceny. A jej historia pokazuje, że życie pisze najlepsze - i najbardziej zaskakujące - scenariusze.