Reklama

Slash zdradza sekret Guns N' Roses. "Nie potrafimy przestać"

Guns N' Roses słyną z tego, że ich koncerty trwają przynajmniej trzy godziny. Slash, legendarny gitarzysta zespołu, wyjaśnił powody tak długich występów. Dodatkowo podkreślił, że długość koncertów wynika z chęci dostarczenia fanom jak najpełniejszego muzycznego doświadczenia.

Guns N' Roses to amerykański zespół rockowy założony w Los Angeles w Kalifornii w 1985 roku. Ich dynamiczne brzmienie, mieszanka hard rocka, heavy metalu i punk rocka, szybko przyniosło im międzynarodową sławę. Debiutancki album grupy, "Appetite for Destruction", wydany w 1987 roku, z rewolucyjnymi utworami takimi jak "Sweet Child o' Mine" i "Welcome to the Jungle", stał się jednym z najbardziej sprzedających się albumów w historii muzyki rockowej. Zespół znany jest również z wyrazistego stylu scenicznego i kontrowersyjnych występów, które tylko umocniły ich status ikon kultury masowej.

Reklama

Guns N' Roses: Długie koncerty i niegasnąca popularność

Od momentu wydania ich debiutanckiego albumu "Appetite for Destruction" w 1987 roku, Guns N' Roses wyrośli na jedną z najpopularniejszych formacji rockowych w historii muzyki. Ten album, zawierający takie hity jak "Welcome to the Jungle" czy "Paradise City", sprzedał się w blisko 28 milionach egzemplarzy na całym świecie.

Podczas jednej z tras koncertowych, zespół zaskoczył fanów wyjątkowo długimi występami. Michał Boroń, relacjonując koncert Guns N' Roses w Warszawie, zachwycił się ich wytrwałością: "Pokażcie mi inny zespół, który przez 3,5 godziny wypuszcza ponad 30 kawałków".

Długotrwałe koncerty są dla członków zespołu naturalnym elementem ich muzycznej ekspresji. W wywiadzie dla magazynu "Rock City" Slash wyjaśnił, dlaczego decydują się na tak intensywne występy: 

"Gramy tak długo, bo lubimy grać. Nikt nam nie kazał grać przez trzy godziny. Po prostu jak zaczniemy, nie potrafimy przestać. Ostatnio graliśmy trzy i pół godziny i zagraliśmy trzydzieści numerów".

Slash i Ryan Gosling: Niezapomniany duet na scenie Oscarów

Podczas ostatniej ceremonii rozdania Oscarów, Slash zaskoczył wszystkich swoim niezapowiedzianym występem. Na scenie Dolby Theatre dołączył do Ryana Goslinga, który w różowym garniturze wykonywał nominowaną do Oscara piosenkę "I'm Just Ken" z filmu "Barbie". To wyjątkowe połączenie talentów z pewnością zostanie zapamiętane przez widzów na długie lata.

Czytaj również: Metallica tylko raz zaprosiła gościa na płytę. O kim mowa?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Slash | Guns N'Roses
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy