Reklama

Ozzy Osbourne nie boi się śmierci. "W najlepszym razie zostało mi 10 lat"

Ozzy Osbourne od lat walczy z chorobą Parkinsona, a także innymi problemami zdrowotnymi związanymi z poruszaniem się. Gwiazdor hard rocka chciałby zakończyć karierę muzyczną w dobrym stylu, choć przyjdzie mu to z ogromną trudnością. Opowiedział także, że nie chce dla siebie bolesnych ostatnich lat, których zostało mu już tylko kilka.

Ozzy Osbourne od lat walczy z chorobą Parkinsona, a także innymi problemami zdrowotnymi związanymi z poruszaniem się. Gwiazdor hard rocka chciałby zakończyć karierę muzyczną w dobrym stylu, choć przyjdzie mu to z ogromną trudnością. Opowiedział także, że nie chce dla siebie bolesnych ostatnich lat, których zostało mu już tylko kilka.
Ozzy Osbourne ma spore trudności z poruszaniem się /MEGA / The Mega Agency / Forum /Agencja FORUM

Nie jest tajemnicą, że przez ostatnie lata Ozzy Osbourne bardzo cierpi. Legenda Black Sabbath boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi, a we wrześniu tego roku muzyk przeszedł kolejną operację będącą pokłosiem doznanego dwie dekady temu urazu. W 2003 roku Ozzy miał groźny wypadek na quadzie, w wyniku którego trafił do szpitala ze złamanymi ośmioma żebrami i obojczykiem oraz uszkodzonymi kręgami szyjnymi. 

Reklama

Przed czterema laty kontuzja artysty odnowiła się po tym, jak niefortunnie upadł w swoim domu. Od tamtej pory miał problemy z chodzeniem i skarżył się na ciągły ból.

W 2020 roku natomiast wyjawił, że cierpi na chorobę Parkinsona. W wywiadzie udzielonym potem gazecie "The Observer" Osbourne wyznał, że z tego powodu popadł w depresję.

"Wydaje ci się, że podnosisz stopę, ale ona tak naprawdę się nie porusza. Czuję się, jakbym chodził w ołowianych butach. W pewnym momencie przestałem czerpać radość z czegokolwiek. Nic mnie nie cieszyło. Zacząłem więc brać antydepresanty, które działają" - wyjawił muzyk.

Ozzy Osbourne o życiu w chorobie. "W najlepszym wypadku zostało mi 10 lat"

Osbourne uwielbiał występować przed publiką, bo dzięki obecności fanów czuł, że żyje. Gdyby tego było mało, jego stan pogorszył się na tyle, że musiał porzucić marzenia o trasie koncertowej. Ostatecznie wiadomo, że są szanse na pojedyncze koncerty, ale na pełnoprawną, długą trasę koncertową Ozzy z pewnością już nie wróci.

W nowym wywiadzie dla brytyjskiej wersji "Rolling Stone'a" artysta stwierdza. "Jeśli pewnego dnia to się stanie i będę mógł wystąpić, zrobię to. Ale to będzie jak powiedzieć 'Żegnaj' do najlepszego związku w moim życiu" - przyznaje.

Książę Ciemności przez długi czas nie mógł się pogodzić z kiepską kondycją fizyczną. Wszystkie ograniczenia, które pojawiły się z biegiem czasu tylko go denerwowały. "Na początku choroby, kiedy przestałem koncertować, byłem naprawdę wkurzony na siebie, lekarzy i świat. Ale z biegiem czasu stwierdziłem: 'Cóż, może po prostu muszę zaakceptować ten fakt'" - wyjaśnia Ozzy.

Jedno jest pewne - jeśli 74-letni gwiazdor hard rocka miałby powrócić na scenę, ale będąc jednocześnie w bardzo złym stanie, to taki scenariusz się nie spełni. Ozzy sądzi, że nie ma nic dobrego w koncertowaniu na wózku inwalidzkim "jak Phil Collins".

"Nie zamierzam tam wychodzić i robić Ozzy'ego bez przekonania, szukając współczucia. Jaki to ma k***a sens? Nie pojadę tam na pi******m wózku inwalidzkim. Widziałem ostatnio występ Phila Collinsa, który ma praktycznie takie same problemy jak ja. Wjeżdża tam na wózku inwalidzkim! Ale ja nie mógłbym tego zrobić" - tłumaczy wokalista.

Wszyscy jesteśmy świadkami powolnego końca epoki gwiazd popkultury, na której wychowywali się nasi rodzice i my sami. Upływ czasu zauważa mocno sam Ozzy, który przyznaje, że już nie boi się śmierci. Marzy tylko o jednym - by nie cierpieć umierając. 

"Nie boję się śmierci, ale nie chcę mieć długiej, bolesnej i nieszczęśliwej egzystencji. Podoba mi się pomysł, że jeśli masz nieuleczalną chorobę, możesz udać się do miejsca w Szwajcarii i szybko to załatwić. Widziałem, jak mój ojciec umiera na raka" - opowiada.

Osbourne przywołał także niedawną, zabawną historię z udziałem jego żony. Poirytowana Sharon Osbourne nie chciała mu pozwolić, by nadal palił. Ozzy jednak nic sobie z tego nie zrobił, bo uważa, że coś robić trzeba, a paląc czy nie - i tak zostało mu już niewiele czasu.

"Powiedziałem Sharon, że paliłem ostatnio jointa, a ona powiedziała: 'Po co to robisz! To cię k***a zabije! Odpowiedziałem: 'Jak długo będę, k***a, żyć?!'. W najlepszym wypadku zostało mi dziesięć lat, a kiedy jesteś starszy, czas nabiera tempa. Niedawno obchodziliśmy z Sharon 41. rocznicę ślubu, co jest dla mnie po prostu niewiarygodne!" - mówi muzyk.

Czytaj też:

Warsaw Rocks '24: Nowa impreza na mapie Warszawy. Kto zagra? 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ozzy Osbourne | Black Sabbath | Phil Collins | choroby
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy