"Mieszkamy na dwa domy". Halina Mlynkova się wyprowadza. Wiemy, gdzie!

Halina Mlynkova, była wokalistka kultowego zespołu Brathanki, w tym roku obchodzi swoje 25-lecie. 24 maja wydała nowy singiel "Czy to już?", a przy okazji ostatnich wywiadów przyznała, że zamierza wyprowadzić się z Warszawy.

Halina Mlynkova
Halina MlynkovaAKPA

Halina Mlynkova w latach 1998-2003 była wokalistką grupy Brathanki, z którymi wylansowała takie przeboje jak "Czerwone korale", "W kinie, w Lublinie - kochaj mnie" i "Gdzie ten, który powie mi". Później rozpoczęła karierę solową. Artystka nie może uwierzyć, że za nią już ćwierć wieku działalności scenicznej.

W 2011 wydała pierwszy własny album "Etnoteka" i została jurorką programu "Bitwa na głosy". W pamięci wciąż ma swój debiut, a aktualnie obchodzi 25-lecie swojej kariery. 

Halina Mlynkowa planuje wyprowadzić się z Warszawy

Przy okazji premiery singla "Czy to już?", Halina Mlynkova zdradziła, że zamierza wyprowadzić się z Warszawy. Jest to niecodzienna decyzja wśród reprezentantów polskiej branży muzycznej, gdyż większość artystów decyduje się przeprowadzić do stolicy Polski ze względu na łatwiejsze budowanie swojej kariery. Piosenkarka planuje zamieszkać w Katowicach, skąd pochodzi jej partner Marcin Kindla.

"Na razie mieszkamy na dwa domy, trochę w Warszawie, trochę w Katowicach. Ale taki mamy plan, żeby się przeprowadzić. Mieszkanie się remontuje i już nie mogę się doczekać, kiedy się tam wprowadzimy. Z Katowic pochodzi Marcin. Na południu mamy też zaplecze zawodowe, piękne, duże studio nagrań, w którym dużo się dzieje (...) No i stamtąd jest bliżej do mojej mamy. Jestem bardzo tradycyjnie nastawiona do relacji rodzinnych. Myślę, że nasza obecność sprawia mamie dużo radości" - mówi w rozmowie z PAP Life.

Ze Śląska Mlynkova będzie miała bliżej do Zaolzia, w którym się wychowała. Teraz tam mieszka jej mama, a artystka nie kryje zachwytu, wspominając o rodzinnym domu.

"Tak, to przepiękna, niezwykle malownicza miejscowość, prawie przy słowackiej granicy. Tam jest mój dom, w którym się wychowałam i który jest domem rodzinnym dla nas wszystkich. Mama ma swój ogród, który kocha, pielęgnuje. Wszyscy się tam świetnie czujemy. Uwielbiamy tam przyjeżdżać" - mówi.

Przyznaje, że kilka razy się wyprowadzała i nigdy to nie było dla niej problemem, wręcz przeciwnie - szukała w tym inspiracji. Niegdyś mieszkała w Pradze z drugim mężem, Leszkiem Wronką.

Halina Mlynkova o 25-leciu: "to jest ukłon w stronę moich słuchaczy"

Halina Mlynkova wspomina także o swoim 25-leciu oraz płycie, która zostanie wydana się w ramach tej okazji. Krążek będzie ukłonem w stronę fanów, ponieważ znajdą się na nim największe przeboje Brathanków, jak i nowe utwory solistki.

"Chciałam pokazać na tej płycie drogę, którą przeszłam. Dla mnie to jest też ukłon w stronę moich słuchaczy i tych wszystkich, którzy kochają tamte utwory, pamiętają mnie sprzed tych 25 lat (...) Z drugiej strony chciałam zachować klasyczną formę tych utworów, ponieważ sama nie lubię, kiedy za bardzo zmienia się melodię. Ale nadaliśmy im zupełnie nowe formy, które bardzo mocno grają mi w duszy - czyli jest orkiestra" - zdradza piosenkarka.

Z sentymentem powraca do debiutu z Brathankami, pomimo rozpadu grupy. W rozmowie opowiada o pierwszym występie z zespołem, do którego przygotowywała się w swoim pokoju, z czym miała wiele trudności - brak wystarczającej ilości czasu na próbę, nie mogła też śpiewać głośno. Debiutancki koncert zagrali w klubie studenckim zaraz obok akademika, w którym mieszkała wokalistka.

"Wtedy nie było jeszcze ostatecznych tekstów, tylko takie 'na kolanie' przepisane przez żonę jednego muzyków. Do koncertu przygotowywałam się w akademiku, musiałam cichutko śpiewać, ponieważ od sąsiadów dzieliła mnie drewniana szafa, nie chciałam im za bardzo przeszkadzać, to był chyba maj, okres przedegzaminacyjny. Nie miałam za dużo czasu na nauczenie się tekstów. Bałam się, że się pogubię na koncercie i faktycznie, trochę mi się pomieszało, ale nie miało to znaczenia, bo i tak wyszło fajne" - mówi Mlynkova.

Przyznaje, że do zespołu dołączyła spontanicznie. Po zakończeniu jednej ze studenckich imprez, dostała kartkę z numerem telefonu. Gdy zadzwoniła okazało się, że to muzyk z Brathanków, który chciał ją zaprosić na próbę.

"Przyjechał po mnie samochodem i kiedy byliśmy na rondzie Mogilskim powiedział, że zespół nazywa się Brathanki. W pierwszej chwili pomyślałam: 'O, Jezu...', bo bardzo mi się ta nazwa nie podobała. Ale za to spodobało mi się, kiedy na próbie posłuchałam, jak chłopaki grają. No i już zostałam" - opowiada piosenkarka.

Artystka wyznała, że została wyrzucona z zespołu przez wytwórnię, ponieważ zdecydowała się zajść w ciążę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas