Reklama

KISS nie dopilnowało przepisów? Po śmierci 53-latka rodzina idzie do sądu

Jak podaje "Rolling Stone", rodzina wieloletniego pracownika technicznego zespołu KISS, złożyła przeciwko grupie pozew. Chodzi o śmierć Francisa Stuebera, który przez niemal 20 lat współpracował z KISS. Z powodu złamania antycovidowych zasad bezpieczeństwa mężczyzna miał się zarazić wirusem w pracy. Później trafił na kwarantannę do hotelu, gdzie został znaleziony martwy.

Jak podaje "Rolling Stone", rodzina wieloletniego pracownika technicznego zespołu KISS, złożyła przeciwko grupie pozew. Chodzi o śmierć Francisa Stuebera, który przez niemal 20 lat współpracował z KISS. Z powodu złamania antycovidowych zasad bezpieczeństwa mężczyzna miał się zarazić wirusem w pracy. Później trafił na kwarantannę do hotelu, gdzie został znaleziony martwy.
Grupa Kiss została pozwana przez rodzinę Francisa Stuebera /Robert Cianflone/AFL Photos /Getty Images

Szykuje się kolejna sądowa batalia - tym razem pomiędzy rodziną zmarłego w wieku 53 lat Francisa Stuebera, a zespołem KISS. Wieloletni techniczny i przyjaciel grupy zmarł niespodziewanie w październiku 2021 roku po tym, jak zaraził się COVID-19. Stueber był wówczas z KISS w pożegnalnej trasie koncertowej "End Of The Road".

Według informacji magazynu "Rolling Stone" pozwani zostali nie tylko założyciele KISS, czyli Gene Simmons i Paul Stanley, ale także ich menedżer Doc McGhee. Ponadto wśród wymienionych znajdują się promotor trasy - Live Nation, a także sieć hoteli Marriott International.  

Reklama

Stueber był zasłużony dla KISS - nie opuścił żadnego koncertu w latach 2002-2021, a przez niemal 20 lat muzycy traktowali go jako członka rodziny. Pojawił się nawet w "Gene Simmons Family Jewels", gdy basista grupy występował dla żołnierzy. Gdy nie był w trasie z KISS współpracował z The Offspring czy Kevinem Croninem z Reo Speedwagon. 

Tym bardziej muzycy mogą być zdziwieni takim działaniem wdowy i rodziny, która wystąpiła z roszczeniem "o śmierć zawinioną" i posądza ich o zaniedbania mające doprowadzić do śmierci mężczyzny. Bliscy zmarłego oskarżają muzyków, że to właśnie w trakcie pracy na trasie doszło do zakażenia wirusem - miało się tak stać z powodu "braku egzekwowania i posiadania odpowiednich zasad ws. Covid-19, co spowodowało liczne zakażenia wśród członków zespołu i personelu trasy koncertowej". 

KISS nie dopilnowało przepisów. Zmarły miał tylko 53 lata

Ponadto rodzina wspomina, że poniosła koszty pochówku, a także "trwale została pozbawiona miłości, towarzystwa, pocieszenia, komfortu, pomocy oraz wsparcia moralnego", które zawsze dawał im zmarły. 

"Pozwani, czy to poprzez działania i/lub zaniechanie działania, naruszyli swój obowiązek wobec powodów poprzez zaniedbanie produkcji, obsługi, inspekcji, nadzoru, zarządzania i kontroli nad "The End of the Road Tour", co ostatecznie doprowadziło do śmierci zmarłego" - czytamy w pozwie.

Już raz muzycy KISS musieli się mierzyć z oskarżeniami o śmierć Stuebera. Stało się tak zaraz po śmierci mężczyzny, który odszedł 17 października 2021 w pokoju hotelowym w Detroit. Wcześniej przebywał na dwudniowej kwarantannie. Wtedy "Rolling Stone" po sugestiach kilku pracowników zespołu sugerowało, że winne mogą być nieegzekwowane przez muzyków zasady dotyczące bezpieczeństwa.

"Jesteśmy głęboko załamani utratą Francisa, był przyjacielem i kolegą przez 20 lat, nie ma sposobu, aby go zastąpić" - informowało KISS w oświadczeniu po śmierci mężczyzny. "Miliony ludzi straciły kogoś wyjątkowego z powodu tego przerażającego wirusa i zachęcamy wszystkich do zaszczepienia się. Prosimy o ochronę siebie i swoich bliskich" - pisali.

"Nasza światowa trasa koncertowa 'End Of The Road' miała bezwzględnie wdrożone protokoły bezpieczeństwa Covid, które spełniały, a najczęściej przekraczały, wytyczne federalne, stanowe i lokalne. (...) Ale nadal jest to globalna pandemia i nie ma niezawodnego sposobu na trasę koncertową bez pewnego elementu ryzyka" - tłumaczył zespół w 2021 roku.

Tymczasem jeden z anonimowych pracowników KISS powiedział "Rolling Stone": "Nie mogłem uwierzyć, jak niebezpieczne to było i że trasa trwała. Byliśmy sfrustrowani od tygodni, a kiedy Fran zmarł, pomyślałem: 'To chyba jakieś k***a żarty'". Ekipa techniczna miała do zarzucenia głównie to, że nie była testowana na Covid-19. W ten sposób wirus "mógł przenosić się z miasta do miasta". 

"To straszne, że Fran odszedł i straszne, że nasz protokół istnieje tylko po to, abyśmy mogli koncertować. Czy to jest normalne, żeby trzymać kogoś w hotelu? A jeśli ktoś umrze, to będzie: 'No trudno, to do następnego gościa". 

W obronie zespołu stanął Robert Long, kierownik produkcji trasy. Stwierdził, że nikt nikomu nie zabraniał się testować. "Jeśli chciałeś testu, dostarczaliśmy go. Jeśli chciałeś się przebadać, jeśli czułeś objawy, jeśli myślałeś, że ktoś może być chory, podnieś rękę. Mieliśmy termometry w każdym autobusie, arkusze do zapisywania temperatury każdego ranka, pudełka z maseczkami i wszędzie środki odkażające. Ludzie byli badani co drugi dzień, regularnie zlecaliśmy testy. Nie zamierzam nie badać ludzi; traktuję to gówno poważnie" - mówił "Rolling Stone". 

Gdy Francis Stueber zmarł, Paul Stanley zamieścił wzruszający wpis: "Mój drogi przyjaciel, kumpel i technik gitarowy od 20 lat, Fran Stueber zmarł wczoraj nagle na Covid. Zarówno na scenie, jak i poza nią tak wiele od niego zależało. Moja rodzina kochała go tak samo, jak ja. Był tak dumny ze swojej żony i 3 synów, jak oni z niego. Zdrętwiałem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kiss | COVID-19
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy