Wiktoria Zwolińska o swoim debiucie: "Jest on spełnieniem moich największych marzeń" [WYWIAD]
Od naprawdę dawna jest głośno o Wiktorii Zwolińskiej. Na początku pierwsze wydane utwory, później debiutancka EPka "... na podstawie zazdrości" i teraz nadszedł czas na debiut - "przebłyski". Z tej okazji porozmawialiśmy z nią o nietypowych kolaboracjach z tej płyty, eksperymentalnych jej brzmieniach i inspiracjach z "Leona Zawodowca".

Wiktor Fejkiel (Interia Muzyka): Po kilku latach wydawania wielu singli czy EPki "... na podstawie zazdrości", nadszedł czas na twój pierwszy album - "przebłyski". Jest on krążkiem, jaki sobie wymarzyłaś?
Wiktoria Zwolińska: Jaki sobie wymarzyłam, to zdecydowanie za mało powiedziane. Przerósł on wszystkie moje oczekiwania. Miałam jakieś wizje, marzenia względem niego, ale ta finalna wersja jest ponad to wszystko.
Z jakich rzeczy na tym krążku jesteś najbardziej dumna?
Chyba nie sądziłam, że będę w stanie tak bardzo się otworzyć - i jeśli chodzi o eksperymentowanie w brzmieniach i przekazywanie emocji w tekstach. Nad każdą z tych części miałam kontrolę i był to satysfakcjonujące uczucie. Często jest tak, że nie łatwo jest sprostać własnym wyobrażeniom. Tutaj sama płyta, jak i jego warstwa wizualna, wyszedł lepiej niż się spodziewałam. Dotychczas, przy każdym swoim utworze, odczuwałam niedosyt, że coś mogłam zrobić lepiej. Ta płyta była pierwszym w moim życiu momentem, gdzie byłam przeszczęśliwa, że od pierwszego momentu i z każdej strony, wyszła idealnie.
To, w jaki sposób słuchacze go odbiorą, ma w ogóle jakieś znaczenie dla ciebie?
Myślę, że jest jednym z tych, które napisałam dla siebie. Na pewno jest we mnie duża potrzeba podzielenia się swoją historią, szczególnie że spotkały mnie też bardziej traumatyczne doświadczenia, i naturalną koleją rzeczy było szukanie ich sensu. Na początku podchodziłam do tego, że będę przykładem dla innych osób, by pokazać swoją siłę. Ale potem zaczęłam zdawać sobie sprawę, że tutaj nie chodzi o to, by komuś coś udowadniać, a o opisanie swojej historii. Szybko zauważyłam (m.in. na koncertach), że piosenki, które pisałam dla siebie, najbardziej docierają do odbiorcy. Ta szczerość najbardziej trafia do ludzi i od tego nie uciekniesz.
Widać, że na "przebłyskach" nie bałaś się eksperymentowania, czego dobrym przykładem jest utwór "nie wiem gdzie jestem" - skąd wzięła się ta wolność twórcza na tym krążku?
Wiesz… gdy po moim wypadku stanęłam na nogi i zaczęłam znowu tworzyć, to towarzyszyła mi jedna myśl - miałam już tyle kości złamanych, że nie chcę dodatkowo naginać swojego kręgosłupa. Nie chcę zabrzmieć patetycznie, ale traktuję to wszystko jako swoją drugą szansę, by zacząć w pełni korzystać z możliwości i narzędzi jakie mam. Coś się we mnie odblokowało, przestałam myśleć o tym, co wypada, a co nie. Także tym niezwykle mocnym bodźcem zdecydowanie był wypadek.
Jakbyś miała podsumować cały krążek, to czym "przebłyski" są dla ciebie samej?
Są tymi wszystkimi przebłyskami wspomnień trudnych sytuacji, do których przez bardzo długi czas nie byłam w stanie się przyznać. Te utwory to konfrontacja z tymi doświadczeniami, do refleksji nad którymi skłoniła mnie dopiero praca nad albumem.
Widać, że z jednej strony przykładasz ogromną dbałość do produkcji i kompozycji, by wszystko było w pełni dopracowane. Z drugiej te bardzo poetyckie teksty, w których starasz się nie unikać ciężkich tematów. Udało ci się na tej płycie osiągnąć taki idealny balans, między dbaniem o tekst, bądź muzykę?
To dziwne, bo gdybyś zadał mi to pytanie dwa lata temu, to bym ci powiedziała, że muzyka jest najważniejsza. Co chwilę nakierowywałam producentów na swoją wizję, nie pozostawiając przestrzeni do dyskusji. Dzisiaj jednak to wszystko idzie dwutorowo. Oczywiście, jak jakiś fragment melodyczny czy wers mi nie siedział, to poświęcałam mu dłuższą chwilę. Nie miałam natomiast takiego poczucia, bym do czegoś przykładała mniej swojej uwagi.
Na "przebłyskach" jest jeden utwór, który niesamowicie mnie zaskoczył i oczarował - "będę czekać" z gościnnym udziałem Wiktora Dyduły. Skąd pomysł, by zaprosić go do tej współpracy? Chyba przyznasz, że z pozoru wasze style leżą na przeciwnych biegunach muzyki popowej…
Absolutnie to rozumiem i myślę, że właśnie taka przekora była głównym powodem, że Wiktor się znalazł na tym krążku. Współpraca z Livką czy Lor wyglądała na zasadzie wspólnego pisania piosenki. "będę czekać" to utwór, który napisałam od początku do końca sama. Zaznaczyłam tam klarowny podział na zwrotkę damską i męską. Oczywiste było dla mnie znalezienie chętnego do zaśpiewania jej razem ze mną. Pomimo że nie był moim pierwszym wyborem, to po jednym z songwriterskich campów, gdzie miałam przyjemność go poznać, od razu zauważyłam, jak wiele kolorów ma on w sobie. Zaproponowałam mu, czy nie chciałbym się dograć i zaprezentować kompletnie innej barwy swojej wrażliwości, no i się zgodził (śmiech). Muszę przyznać, że finalnie "będę czekać" to najważniejszy dla mnie utwór z całej płyty.
Mieliście jakieś trudności ze znalezieniem wspólnego muzycznego języka?
Nie, naprawdę nie. Może to kwestia tego, że zdążyłam go poznać od strony prywatnej. Szybko zauważyłam, że mamy wspólne poczucie humoru, wrażliwość i doświadczenia, które nas kształtowały. Wiedziałam, że Wiktor będzie w stanie się utożsamić z tym tematem.
A jak to wyglądało w przypadku Lor i Livki? Byłaś zaskoczona tym, jak dziewczyny wypadły na tych kawałkach?
Zaskoczona nie byłam, bo spodziewałam się, że to wypali. To super piękne, że każda z tych kolaboracji powstała w tak naturalny i przyjemny sposób. Nie było jakiegoś takiego mechanicznego podejścia, czy prób kontaktu przez wytwórnie. Z każdym z nich lubię się prywatnie, przyjaźnię się i wspólne rozmowy były inicjatorem tych utworów.
Były na "przebłyskach" jakieś celowe inspiracje debiutanckim krążkiem Billie Eilish - “When We All Fall Asleep, Where Do We Go?”. Wiele elementów wspólnych można zauważyć na obu…
Uwielbiam Billie i śledzę jej karierę od samych początków. Natomiast od kilku lat dość regularnie słyszę porównywania mnie do niej, co w pewnym momencie bywało już kłopotliwe... Pomimo mojej wielkiej miłości do jej twórczości, na czas pisania utworów przestawałam jej słuchać, by podświadomie się nie inspirować. Więc wszelkie podobieństwa były zbiegiem przypadku.
Zdarzało ci się natomiast czerpać z jakichś niemuzycznych dzieł kultury?
Oczywiście, że tak - chociażby z filmu "Leon Zawodowiec" od strony lirycznej, gdzie nawiązuję wprost do postaci Matyldy czy całokształtu twórczości Tarantino. Ja w ogóle kocham kinematografię lat 90., co siłą rzeczy mnie mocno inspiruje, i może być mocno zauważalne.
Jakie aktywności teraz planujesz, po wydaniu płyty - myślisz o jakiejś trasie koncertowej?
Przed wakacjami planujemy taki premierowy koncert w warszawskiej Hydrozagadce, który odbędzie się 28 maja. Do tego wakacyjne festiwale, jak na przykład Męskie Granie w Szczecinie, na które totalnie nie mogę się doczekać. Jednak ze względu na sam klimat krążka, z klubową trasą po Polsce celujemy na jesień - wtedy te utwory będą mogły naprawdę w pełni wybrzmieć.
Wybiegając myślami w przyszłość, na kolejnych utworach będziesz chciała umacniać swój styl, który "przebłyskami" sobie zbudowałaś czy raczej postawisz na coś zupełnie innego?
Wydaję mi się, że trochę tego i tego. Chciałabym umacniać tę swoją emocjonalność i charakter, który wydobyłam z siebie podczas tworzenia “przebłysków”. Ale nie mam zamiaru przestawać się rozwijać, i jeśli tylko gdzieś się pojawiają jakieś nowe pomysły, to nie blokuję się na nie. Jednak teraz najbardziej się skupiam na debiucie, który jest spełnieniem moich największych marzeń.
Zobacz również:
- Justyna Steczkowska o Eurowizji 2025: "Jestem wdzięczna za ich miłość i zaangażowanie" [WIDEO]
- Trzymali to w tajemnicy przez ponad rok. Emilio Piano i Wojciech Urbański ujawniają zaskakujący projekt
- Sonbird: "Wracamy po przerwie i to jest dla nas zupełnie nowy początek" [WYWIAD]
- Katarzyna Nosowska i Piotr Rogucki o "Światło i MRock": "To może być potężne"