Fanka Taylor Swift nie żyje. Bulwersujące szczegóły sprawy. Ojciec zmarłej chce śledztwa
Śmierć 23-letniej fanki Taylor Swift - Any Clary Benevides - która chciała spełnić swoje marzenie i obejrzeć koncert wielkiej gwiazdy, zszokowała opinię publiczną w Brazylii. Głos na temat tragicznych wydarzeń zabrali politycy, rodzina zmarłej, organizatorzy oraz sama gwiazda. Na jaw wychodzą nowe fakty, które nie stawiają w dobrym świetle producentów koncertu.
Taylor Swift w połowie listopada przyjechała do Brazylii, aby zagrać tam 5 koncertów - 3 w Rio De Janeiro oraz 2 w Sao Paolo. Mimo pięknego przyjęcia gwiazdy przez największy kraj Ameryki Południowej, jej trasa po Brazylii odbywa się w cieniu ogromnej.
Krótko przed pierwszym koncertem wokalistki - 18 listopada - zmarła jedna z jej fanek. Ana Clara Benevides. 23-latka miała zemdleć w tłumie oczekującym występu, a następnie doznać zawału serca. Mimo interwencji ratowników nie udało się uratować kobiety.
Koncerty Taylor Swift w Brazylii zbiegły się z rekordowo gorącymi miesiącami. W dniu pierwszego koncertu gwiazdy termometry w Rio De Janeiro pokazywały prawie 40 stopni Celsjusza. Sytuację pogarszała wysoka wilgotność powietrza.
Mimo ekstremalnych warunków pogodowych, które panują w Brazylii, organizatorzy początkowo nie poluzowali wytycznych dotyczących wnoszenia wody na wydarzenie. Z relacji fanów, którzy pojawili się na pierwszym koncercie Swift 18 listopada, wynika, że dostęp do darmowej wody był wyjątkowo utrudniony (a uczestnicy otrzymali zakaz wnoszenia własnej wody). Pisała o tym przed śmiercią nawet sama Benevides, która cały czas informowała swoich rodziców na WhatsAppie, o tym, co dzieje się na stadionie.
Krótko po śmierci 23-latki głos zabrała jej rodzina. Ojciec kobiety wypowiedział się dla gazety "Folha de Sao Paulo". Mężczyzna zapowiedział, że będzie domagał się sprawiedliwości i ukarania winnych śmierci jego córki.