Paul McCartney ryzykował życiem, by ten pamiętny album powstał. Los mu nie sprzyjał
Miłośnicy muzyki na całym świecie poznali Pula McCartneya jako członka kultowej grupy The Beatles. Zespół zakończył działalność po dekadzie występów, jednak piosenkarz nie zniknął całkowicie ze sceny. Dołączył do innej formacji, wraz z którą stworzył album "Band on the Run", uznany przez krytyków za świetny. Zanim jednak doszło do premiery, muzycy napotkali na swojej drodze wiele przeszkód - jedną z nich był napad, na skutek którego McCartney stracił wersję demo nowego materiału.
Lata 60. to rozkwit kariery The Beatles. W skład zespołu wchodzili John Lennon, George Harrison, Ringo Starr i Paul McCartney. W ciągu zaledwie dekady muzycy wydali aż 12 albumów, wypracowując sobie tym samym stałą pozycję na rynku muzycznym. Urośli do miana legend zarówno brytyjskiego, jak i światowego rocka, a pokolenia słuchaczy nucą ich największe przeboje po dziś dzień.
Zobacz również:
- Jej debiut podbił listy przebojów. Dziś Lisa Stansfield niemal całkiem zniknęła
- W Polsce była wielką gwiazdą. Zmarła w zapomnieniu i biedzie
- Ponad połowę życia spędziła na scenie i jest ewenementem na skalę światową. Diana Krall kończy 60 lat
- Rozstawali się i ponownie schodzili w nieskończoność. Dlaczego związek Justina i Seleny nie przetrwał?
Grupa rozpadła się po dziesięciu latach działalności, jednak członkowie The Beatles nie zniknęli całkowicie ze świata show-biznesu. Każdy z nich poszedł w swoją stronę i w dalszym ciągu występował na scenie. Bez pozostałych kolegów z formacji stworzyli w pojedynkę jeszcze wiele popularnych hitów.
Po rozpadzie The Beatles Paul McCartney rozpoczął współpracę z zespołem Wings
Paul McCartney, po zakończeniu przygody z The Beatles, kontynuował swoją muzyczną karierę w zespole Wings. W skład grupy wchodziła także jego żona, Linda McCartney, oraz angielski gitarzysta Denny Laine. Ich fonograficzny debiut miał miejsce w 1971 r., jednak dopiero krążek nagrany dwa lata później przyniósł formacji rozgłos. Płyta "Band on the Run" do dziś uznawana jest za najlepszy materiał wydany przez McCartneya po rozpadzie The Beatles. Mało brakowało, a album w ogóle by nie powstał! Wiążę się z tym pewna straszna historia.
Los im nie sprzyjał. Napotkali wiele przeszkód, zanim ukończyli płytę
Muzyk napotkał wiele przeszkód, zanim udało mu się stworzyć wartościowy materiał na album. Wraz z pozostałymi członkami zespołu postanowił udać się do Nigerii, w celu nagrania piosenek na krążek. Na miejscu zastali natomiast warunki, jakich się nie spodziewali. Standardy studia znacząco odbiegały od tych europejskich. Dodatkowo wciąż padał deszcz, a McCartney wyruszył w tę podróż w poszukiwaniu słońca. Jakby tego było mało, tuż przed wylotem z Wielkiej Brytanii, z zespołu odszedł jeden z muzyków - perkusista Denny Seiwell. Wszystko szło więc nie po myśli McCartneya.
Paul McCartney został napadnięty. Oddał kasetę demo, a pracę nad albumem trzeba było zacząć od początku
Były członek The Beatles nie poddawał się i wraz z pozostałymi muzykami spędzał długie godziny w studio. Los postanowił rzucić im kolejne kłody pod nogi. McCartney i jego żona doświadczyli traumatycznej sytuacji, która mogła doprowadzić do zakończenia prac nad albumem "Band on the Run". Pewnego razu, gdy spacerowali po mieście, napadała ich grupa bandytów. Grozili im ostrymi przedmiotami, a muzyk, martwiąc się o życie swoje i żony, oddał im nie tylko wszystkie pieniądze czy biżuterię, lecz także nagrane demo, z wszystkimi utworami, które w tamtym momencie miał zgromadzone na nowy krążek.
Po napadzie prace nad albumem były bardzo utrudnione. Cały proces trzeba było zacząć niemalże od początku. McCartney utracił taśmy, na których nagrane były melodie, a teksty wcześniej wymyślonych piosenek zostały w jego domu, w Anglii. Piosenkarz zmuszony był wymyślać wszystkie słowa na nowo.
Po wielu przykrych niespodziankach i zrządzeniach losu, prace nad płytą dobiegły końca, a premiera albumu miała miejsce pod koniec 1973 r. Krążek szybko odniósł sukcesy sprzedażowe, a status największego przeboju zdobył utwór "Jet", zainspirowany ukochanym psem McCartneyów.