Reklama

WRR "Wyłącz to gówno": Chłopy do garów [RECENZJA]

Wiele wskazuje na to, że 2021 będzie przełomowy dla naszych rapujących dziewczyn. A wspólna płyta Wdowy, Ryfy i Reny póki co najbardziej.

Wiele wskazuje na to, że 2021 będzie przełomowy dla naszych rapujących dziewczyn. A wspólna płyta Wdowy, Ryfy i Reny póki co najbardziej.
Okładka płyty "Wyłącz to gówno" składu WRR /

Przyznaję bez bicia, że nie jestem - a przynajmniej nie byłem - fanem łączenia sił przez rapujące panie. Tak jak silna lokalnie supergrupa pokroju Czarnego Złota to był kiedyś dobry pomysł, wielopokoleniowy Chillwagon wypalił ponad oczekiwania, a OIO sprawdziło się nie tylko na kanapie Wojewódzkiego, tak kto dziś pamięta stuprocentowo kobiecy projekt K.R.E.M.? Niewiele osób, również dlatego, że poziom był bardzo różny, zaś utwory odbierane zawsze przez pryzmat ich najsłabszego ogniwa.

O wiele lepiej słucha się ekip, gdzie panie są wmontowane w większą, dwupłciową całość - niech przykładem będą hiphopowe do cna Potwory i Spółka, czy jadąca na wiecznym, funkującym spontanie Unda. Zresztą wystarczy sięgnąć do bohaterek tej recenzji - WCK poniosło Ryfę wysoko wysoko, Szybki Szmal ustabilizował Wdowie pozycję, Rena w szczecińskim Spółdzielnianym towarzystwie wypadała chyba najkorzystniej.

Reklama

WRR nie zaczęło szczęśliwie. Będę upierać się, że pastiszowy pierwszy singel (nazwany tak samo, jak grupa) dość zabawnie i chwytliwie podsumowuje koniunkturę na drill, do tego Małgorzata brzmi jakby podśmiewała z wiecznie młodego we własnym odczuciu i goniącego za trendami Tedego, a Renata jakby kpiła z radośnie infantylnego rymotwórstwa Majora SPZ. Odwoływanie się do poczucia humoru i ironii to przy odbiorcy polskiego rapu to jednak dość karkołomny pomysł. Doświadczenie uczy, że jak ktoś może tu coś źle zrozumieć, to nie zawaha się tego zrobić. Rzadko podejmie w ogóle próbę.

O ile "Wrr" spodobało się mało komu, tak następne "Jak zostać raperką" już większości. Numer brzmi jak kobieca wariacja w temacie "Musisz" Kasty, Gurala i Verte (choć takich utworów było zapewne więcej). Za vademecum nawijających pań kryje się cały zestaw sprytnych aluzji, czasem zaskakująco śmiałych. Do tego dziewczyny pokazują się z najlepszej strony na bicie Qli, który ma tę hymniczną siłę rażenia i niesie je wszystkie - Ryfa płynie czysto hiphopowym kursem i daje miłość, Rena podśpiewuje na luzie, Wdowa utyka szpilę za szpilą aż ze zwrotki robi się jeż, niekoniecznie pęknięty. Po tej premierze apetyty na cały album "Wyłącz to gówno" zdecydowanie wzrosły.

I to "Jak zostać..." okazało się lepszym prognostykiem w kontekście całości. Śmieszkowania nie ma na płycie wiele, przeciwnie. "Stary mi powiedział" wkracza w ważną relację między ojcem a córką, raperki odsłaniają się na niespiesznym bicie, szczególnie Wdowa z apostrofą do nieżyjącego taty chwyta za serce. Wbrew tytułowi ważniejsze staje się to, czego nie powiedział.

"W szafie śpisz" jest ciosem i bardzo potrzebną odpowiedzią na pytanie "dlaczego tak mało dziewczyn u nas rapuje". Hmm, może dlatego, że nie chcą płynąć przez szambo spływające z palców zagrożonych w swoim poczuciu męskości inceli powielających wzorce wyniesione z domu - gary, łóżko i deska do prasowania. Jaki znowu mikrofon, po***ało cię?

Płyta jest zestawiona tak, że każda z pań może pobyć w swojej strefie komfortu - bądź raczej w tym, co stereotypowo się za nią uznaje, ignorując rozwój artystek. Rena w "Ulicznym" opowiada trzymającą w napięciu historię z marginesu na ciężkim od basu, otłuczonym stopami podkładzie Kowala. "Mama" to królestwo Wdowy, gdzie wchodząc w boss mode może sarkastycznie pomatkować siusiumajtkom. Bit (znowu Kowal) jest współczesny, ma jednak coś z synkopowanego r'n'b przełomu tysiącleci.

"Cypher" to hiphopowa sytuacja, gdzie w kółku pań, ze swoją didżejką z WCK za plecami, Ryfa może do wtóru najbliższej klasyki produkcji Szweda SWD (album brzmi bardzo na czasie) rzucać wersami pokroju "Ten flow jest do kochania, że aż żebrze gra" i mnożyć follow-upy.

Ważniejsze jest zdecydowanie to, co raperki robią wspólnie, a nie co wykrawają dla siebie. "Sex władza hajs" jest tak fajne dlatego, że ten folkowy refren spada na trapowy bit Qli jak grom z jasnego nieba. Ale też dlatego, że Ryfa wjeżdża na autotune'ie jak do siebie, ze zwrotką, którą mogłaby dograć śmiało Smolastemu albo Malikowi Montanie, Wdowa ładuje gier słów po kokardę, a Rena jest sztywniutka i nonszalancka, delikatna i agresywna zarazem.

"Patrz komu ufasz" idzie od rubasznej gadki po paru piwach do poważnego związkowego doradztwa. Cały magnetyzm WRR bazuje zresztą na kontraście między jowialną, bezpośrednią Reną i woalującą treści, odruchowo szukającą metafory i drugiego sensu Wdową. Ryfy jest tu efektownym spójnikiem, sytuuje się gdzieś po środku z zestawem uroczych makaronizmów i najbardziej organiczną z wszystkich tych nawijek.  

Ten album ma kilka historii, na które warto popatrzeć przez przekrój jedenastu utworów. Ta pierwsza to Rena i jej droga do artystycznego ogarnięcia kwestii kobiecości, walka o własną tożsamość jako laski za mikrofonem, o co na polu unifikującego wszystko hardcorowego rapu trudno. Ale da się, metka pierwszej damy Diil Gangu nie przykleiła się do Ryfy zbyt mocno. Jej ucieczka od szufladek, wyzwolenie od ról to drugi wątek.

Wreszcie trzeci motyw - Wdowa szukająca złotego środka między matką, żoną i osobą pracującą w poważnym zawodzie, a pyskatą dziewczyną pielęgnowaną w sobie od początku kariery. Sukces "Wyłącz to gówno" wynika również z tego, że raperki spotkały się w idealnym momencie. Ktoś dojrzał, ktoś uwierzył w siebie, ktoś wypracował optymalną formę ekspresji.

Znamienne jest to, że oprócz wpadki Reny, która skaleczyła drugą część swojego wejścia "Cypherze" odklejając się od bitu i tonacji, najsłabiej wypadają panowie. Włodiego zawsze warto mieć na swoim wydawnictwie, to legenda, ale skłamałbym pisząc, że wyklepane wersy refrenu jakkolwiek pasują do utworu swoją formą i treścią. AwEy jest w numerze niemal humorystyczny, notuje występ z cyklu "trochę Sokoła, trochę pierdoła".

Do "Cypheru" wrócę na koniec po raz trzeci, tym razem na dłużej, bo dobry i bo będzie punktem wyjścia do konkluzji. Słyszymy w nim fenomenalną, ukraińską Alyonę Alyonę, z jednym z najlepszych flow w tej części Europy, już niezależnie od płci. Sprawdźcie jej tegoroczną płytę. Starannie napisaną, przyzwoicie napisaną zwrotką może pochwalić się nasza Adma. Tu płyty nadal nie ma, czekamy.

Równie charakterne, co charyzmatyczne i bezpośrednie wersy Kary, jednego z odkryć 2020, leżą obok linijek Maggy Moroz nawijającej od niechcenia, z luzem i brakiem ciśnienia właściwym ludziom z Krainy Tysiąca Jezior. Oczywiście rodzą się pytania, gdzie jest Gonix albo Young Leosia.

I tu spina się klamra z początku - raperki nie potrzebują pospolitych ruszeń, sprowadzania się do wspólnego mianownika, a WRR nawet z gościniami nie przemawia w imieniu polskiego kobiecego rapu (ten konstrukt w ogóle brzmi paskudnie). To po prostu część zdrowiejącego ekosystemu, który w końcu - mam nadzieję - pozwoli mieć scenę na wzór zachodu, gdzie jest miejsce na Sa-Roc, Noname, Rapsody, na Armani Ceasar, Young M.A. i Megan Thee Stallion, na przyjaźń między nimi, konkurencję między nimi, na zawstydzający facetów aplauz krytyków. I niech się pisze nad Wisłą ta herstoria, nim umrzemy z nudów.

WRR "Wyłącz to gówno", WRR

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy