Reklama

Szpaku "Różowa pantera": Róż na blokach [RECENZJA]

Szybko z tym wszystkim poszło. Żaden tam najbardziej hejtowany raper w Polsce, ale swoją wykrzyczaną pewnością siebie stara się pato stylem pokazać oponentom ich miejsce w szeregu. Właśnie, pokazać, a przy okazji pochwalić się zegarkiem za 60 koła. Głupio wam?

Szybko z tym wszystkim poszło. Żaden tam najbardziej hejtowany raper w Polsce, ale swoją wykrzyczaną pewnością siebie stara się pato stylem pokazać oponentom ich miejsce w szeregu. Właśnie, pokazać, a przy okazji pochwalić się zegarkiem za 60 koła. Głupio wam?
Okładka płyty "Różowa pantera" Szpaka /

Może i głupio, ale trzeba przyznać, że ostatnio był jednak spadek formy u Szpaka, zwłaszcza na wysokości fatalnej zwrotki z chillwagonu ("dla zajawy nie dla siana", wiadomo. Tak się robi "jajka z rapu"), którą do upadłego próbowali bronić nastolatki w pstrokatych kominiarkach. A przecież chwilę wcześniej raper nagrał świetne "Dzieci duchy", jedną z najważniejszych płyt 2020 roku będącą jednocześnie ostatecznym dowodem na to, że w tym darciu mordy da się wyłapać masę emocjonalnych i chwytających wersów. Taki pamiętnik nie tylko dla patointeligencji, niekoniecznie tej od Maty. Czy po chwilowym załamaniu wyczekiwana "Różowa pantera" jest powrotem do formy? I tak, i nie.

Reklama

"Różowa pantera" nie jest albumem długim, ale nie zaszkodziłoby jej odchudzenie. Zaskakuje, że w trochę ponad pół godziny wbija się tu aż taka monotonia, zarówno w kwestii samych tekstów, jak i produkcji. Więcej tu stylu (albo nawet jego braku, ach, ten mało śmieszny żart "Biały miś" z plejadą bezbarwności i prezesurą Kizo) i formy niż różnorodnej treści. Klasyka u Szpaka, ale przynajmniej na ośce unikatowa, daleka od jednostajności i trzymania się rytmu klepaniem po plecach. Raper z Morąga uskutecznia swój styl w modnym, ale upapranym dresiku, koksem posypanym jak u Kozaka i z przyjacielem u boku - auto tunem.

Niby róż, ale jest tu momentami obleśnie. Zgnilizna, brud i syf, zwłaszcza na wysokości "Młodego 2Paca" i wersów "On ma bluzę z haftem 'pamiętamy' / Gwałci piętnastkę z Białorusi z kolegami". Piekielnie mocne, zapadające w pamięć na długo. Albo to - "Mamo, wiem, że wierzysz w Boga, a z ciocią krzyczysz j*** / Także jak mam się zachować?" z "Ośmiogwiazdkowego s*urwiela", werbalnego kałasznikowa atakującego rządzących, gdzie rykoszetem dostaje też wirus, którego wszyscy mają dość.

Normą są tu narkotyki, nie tylko te lekkie, hejterzy, dzieci słuchające rapu i życiowe started from the bottom. Szpaku w całej okazałości - pewny siebie blokers, ziomeczek, którego się boisz, ale i tak zbijesz pionę.

Leży na tym jednak trochę pudru, nie tylko w postaci drogich przedmiotów i rodzinno-ziomalskich peanów. Szpaku dalej więcej krzyczy niż rapuje, a "Różowa pantera" to osobiste przeżycia młodego Wertera, wróć, 2Paca. W "Hałasie" propsuje kogo się da i stara się nie zapomnieć o ważnych dla polskiego rapu ksywkach, co dla młodszych fanów może być znaczące, bo dostają solidny bryk. Bije tu pewnością siebie np. to jest dobre - "Na trueschoolach lecę lepiej niż ten trueschoolowy gamoń" z "Fanlove". I nie tylko pewnością. Rapowe hard porno w "Złym" musiało się tu chyba znaleźć, żeby dopełnić całość - "Ona kocha jak ją biję, łapię za szyję / Ona pyta kiedy wbiję, halo, chociaż na chwilę".

"Różowa pantera" jest też poprawnie wyprodukowana. Ciężko się do czegoś przyczepić, ale równie trudno jest się czymś zachwycać. Zmiana tempa w "Potworze" to ukłon w bardziej przystępne klimaty, a jednocześnie maskowanie nijakiego występu Chivasa. "Fanlove" Kubiego Producenta to udany kolaż klasycznego brzmienia z południowym basem.

Kilka trapowo-gitarowych osiedlowych ballad jak tytułowy numer czy zamykający "#Hot16Challenge2" zlewa się w całość. Ale przynajmniej Raff J.R. spina to wszystko klamrą. "Bal", czyli samochodowy banger, dialog z własnymi demonami tu szczytuje, uderza głębią, dogaduje się ze świetnym refrenem Szpaka i przesyła propsy wszystkim drillowcom. Agresję napędza za to Deemz "Hałasem", ale kiedy trzeba idzie do łóżka z "Winem". 

"Różowa pantera" nie przekona niedowiarków, natomiast fani będą tańczyć w rytm pił mechanicznych. Specyficzne, trudne, momentami odrażająco brudne, ale przy tym wciągające, z dobrymi refrenami, kilkoma bangerami i niestety featuringami, psującymi całość. W dodatku tak bardzo, że nawet słodząca przez chwilę Dziarma dystansuje tu pozostałych. Rap w kolorowych kaftanach z psychiatryka na odludziu da się jednak polubić, ale lepsza selekcja, nie odkrywanie większości kart przed premierą i jakaś sztama z producentem wykonawczym są następnym razem wskazane.

Szpaku "Różowa pantera", GUGU

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Szpaku | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy