Szpaku & Kubi Producent "Dzieci duchy": Rap, który wali w łeb na osiedlu [RECENZJA]

Szpaku i Kubi wolą nowe, nie zerkają na stare, nie oglądają się też za siebie. Tak mrocznej płyty w polskim (t)rapie nie było dawno. I jednocześnie pozbawionej linijek z paździerzu, których polski uliczny rap przecież ma nadmiar.

Okładka płyty "Dzieci duchy" Szpaka i Kubiego Producenta
Okładka płyty "Dzieci duchy" Szpaka i Kubiego Producenta 

To nie mogło się nie udać, przynajmniej w tym komercyjnym aspekcie. Jeden jeszcze do niedawna był prawie wyeksploatowany przez liczne featuringi, które sprawiły, że drzwi lodówki praktycznie się nie zamykały. Najważniejsze, że gościnki biły na głowę gospodarzy, więc Szpaku spokojnie się rozkręcał i przygotowywał grunt pod coś lepszego od platynowego longplaya. Drugi, nie mniej rozchwytywany, z każdą kolejną większą produkcją udowadniał, że progres to jego dobry kumpel. I nawet zepsuty w głównej mierze przez raperów album producencki, nie zmienił nastrojów przed premierą "Dzieci duchów". Nic z tych rzeczy, Kubi Producent to lider w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Zacznijmy jednak od Szpaka, bo to on kradnie tutaj show, z całym szacunkiem dla beatmakera. Z Morąga do Nowego Jorku daleko, więc klasycznej nowojorskiej szkoły tu nie ma, nawet współczesnych wygrzewów, ale niewielkiej miejscowości jest już zdecydowanie bliżej do Poznania. Klimat B.O.R. jest oczywisty, ale kluczowe jest to, że raper, podobnie jak Paluch (wpadający tu z konkretną zwrotką w "Starym graffiti", rozstawiając po kątach pozostałych), konsekwentnie podąża swoją drogą. Szacun się należy, zarówno osiedlowy, jak i olisowy, nie tylko za pojedyncze, często mocarne linijki jak np. te z "Nocy polarnej" - "Mój wujek Irek wygrał walkę z rakiem / To właśnie autorytet, nie jakiś k*** raper" - ale i pisanie, któremu daleko do ulicznej filozofii podanej w najprostszej formie. 

Z perspektywy wcale nie tak długiego czasu, można odnieść wrażenie, że poprzedni album - "Atypowy" - był tylko niezłym wstępem i wejściem Szpaka do pierwszej ligi. Tutaj jest trochę inaczej, bo "Dzieci duchy" to większe skillsy, konsekwentny rozwój, mimo że w treści wielu zmian nie ma. I dobrze! Są żelazne zasady, konfidenci, których "dojeżdża się w kominiarach" (całkiem ładny "FREESTYLE"), ciemne interesy, narkotyki i kolejne historie wybijania się, które dają więcej niż kolejne porady facebookowych coachów. Ale... to jest gdzieś ukryte w środku, bo "Dzieci duchy" to również gra metaforami, lokalny patriotyzm oraz udana próba połączenia wielu hardkorowych treści z osobistymi tematami. Szpaku ma dar, jemu się wierzy - ujmuje szczerością, a nawet jak rzuci z pozoru buraczane linijki, chociażby "Kochany pamiętniczku, widziałem jak sąsiad robił pod siebie / Jak walił konia obsraną łapą, gdy leżał na glebie" w "Na osiedlu", to i tak można je obronić.

Szacunek należy się również za grę na wspomnieniach z młodości, np. odniesienia do popularnych gier ("Mateusz Dragon Wielki"), ale nie byłoby to tak mocne, gdyby nie Kubi Producent. Ten dodał mocy i dostarczył konkretne tło do popisów Szpaka. Beatmaker stawia na przestrzeń (co doskonale pokazuje tytułowy numer i "Umrzyj ze mną"), operuje niskim basem, bawi się pogłosem w "Hello Kitty" i wprowadza dużo mroku, idealnie pasującego do treści rapera. Zdarzają mu się jednak bardziej melodyjne produkcje, jak "FREESTYLE" czy "Ćmy", nadające bardziej komercyjny wymiar, ale i odważnie spogląda w alternatywne rejony. W "Pająkach" łączy chór z mocną perkusją, które przechodzą w festiwal hi hatów, a w "Pali się" bawi się pasażem syntezatora, nadając niesamowitego klimatu.

"Dzieci duchy" to wszystko, co najlepsze w polskim rapie nowej fali, nie tylko w tym ulicznym wymiarze. Auto-tune wykorzystany z głową, potraktowany jako dodatkowy instrument i wzmacniacz dosadnych treści podanych na świetnych podkładach. Często neurotycznych, niekiedy melodyjnych, ale także pełnych studyjnych sztuczek i efektów, które wymagają dokładnego osłuchania się. To materiał dojrzały, przełomowy dla każdego z nich i nawet kilka słabszych gościnnych występów (pięć dla Rolexa za wersy "Kiedyś grzeczne szczyle / Dziś to aptekarze") nie psuje obrazu całości. W górę więc Aperole, bo toasty wznoszone tanią wódką z mety nie są tu mile widziane, mimo że pasują bardziej.

Szpaku & Kubi Producent "Dzieci duchy", GUGU

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas