Mela Koteluk i Kwadrofonik "Astronomia poety. Baczyński": Podróż w kosmos [RECENZJA]
To nie pierwsze spotkanie Meli Koteluk z twórczością Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Z pewnością jednak płyta nagrana z Kwadrofonik to zupełnie inne doświadczenie niż pamiętna "Pieśń o szczęściu". I zupełnie inne niż jakakolwiek dotychczasowa płyta wokalistki.
Wspólny album Meli Koteluk oraz kwartetu Kwadrofonik, mający na celu interpretację muzyczną wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, niespecjalnie zaskoczył swoim składem. Do kogo innego miało odezwać się Muzeum Powstania Warszawskiego w celu realizacji projektu?
"Pieśń o szczęściu" - utwór promujący film biograficzny o Baczyńskim - zaśpiewana przez Melę w duecie z Czesławem Mozilem była w końcu jednym z przełomów w karierze wokalistki. Z kolei zespół Kwadrofonik miał już na koncie płytę będącą reinterpretacją efektów współpracy Witolda Lutosławskiego z wierszami Juliana Tuwima czy nagrane z Adamem Strugiem "Requiem ludowe", przybliżające tradycyjne pieśni żałobne.
"Astronomia poety. Baczyński" różni się od tych dwóch poprzednich projektów "poetyckich" grupy Kwadrofonik tym, że tym razem mieli pełną dowolność w kwestii tego, w jaką muzyczną stronę podążyć. Żadnych wytycznych pochodzących z wypełnionych niegdyś pięciolinii - własne kompozycje i słowa Krzysztofa Kamila Baczyńskiego wyśpiewane przez Koteluk.
Co mogło pójść nie tak? Dużo rzeczy: można było pójść w stronę poezji śpiewanej, zabić całość nadmiarem patosu, stworzyć z tego dzieło, które byłoby fascynujące co najwyżej dla grup akademickich, zapominających o sztuce wraz z otwarciem pierwszego piwa przed powtórką "Rambo 3" w telewizji. Na szczęście Mela Koteluk i Kwadrofonik nie uczynili żadnego z tych grzechów.
Inspiracje muzyczne przy "Astronomii poety. Baczyńskim" są dość jasne. Rozpoczynające płytę "Niebo" z fortepianowymi nawałnicami mogłoby spokojnie zasilić album Tori Amos. Rozmarzona, wręcz oniryczna "Astronomia" to natomiast utwór, o który można było posądzić Kate Bush (dodając do tego bardzo charakterystyczną obróbkę wokalu).
Wspomniany fortepian jest zresztą dominującym instrumentem: czasami kieruje kompozycje bardziej w stronę jazzową, częściej jednak nakierowuje w stronę minimalistów, czasami czerpiąc otwarcie ze skandynawskich klimatów pokroju bardziej kameralnych projektów Ólafura Arnaldsa (posłuchajcie sobie pierwszej części "Wolności" - zresztą chyba najciekawszej, chociaż jednocześnie najdłuższej kompozycji na całej płycie). Fani opublikowanej kilka miesięcy temu kooperacji Meli z Hanią Rani powinni być zachwyceni.
Mela Koteluk kończy 35 lat
W pewnym momencie życia myślała o porzuceniu kariery. Na szczęście nie zrobiła tego i dzięki temu na polskich listach przebojów królowały takie piosenki jak "Melodia ulotna", "Spadochron", "Tragikomedia" i "Żurawie origiami". Mela Koteluk kończy 3 lipca 35 lat.
Ciekawym zabiegiem wydaje się dobór wierszy. Na całej płycie nie znajdziecie wersów o dymiącej broni, samobójczej nocy; nie doświadczycie tutaj Baczyńskiego przerażonego zastaną rzeczywistością, patrzącego śmierci w oczy. "Astronomia poety" to drugie oblicze poety: tego, który każde źdźbło nadziei bierze pełnymi rękoma jakby było największym skarbem na świecie i z chęcią przelewa to uczucie w drugą osobę. Tym, który wierzy w miłość jako największą siłę i ucieka w świat chmur (lub nawet wyżej).
Dzięki temu wyborowi krążek wychodzi bardzo mocno poza swoją historyczną narrację, zyskując wymiar uniwersalny, który może być równie dobrze odbierany przez osobę nieznającą kontekstu życia Baczyńskiego (chociaż chciałbym wierzyć, że takich osób nie ma).
Bardzo ładnie podkreśla to śpiew Meli Koteluk, która wie doskonale jak i które słowa Baczyńskiego należy podkreślić, by wydobyć z nich esencje. Chętnie powtarza wersy, wyciąga fragmenty z wierszy, by - chociażby robiąc z nich refren - nadać im nowy kształt i pozwolić spojrzeć na dzieła poety nieco innym okiem. I może to ryzykowne stwierdzenie, ale uważam, że to wydarcie z pachnących rockiem i popem klimatów działa na jej wokal bardzo dobrze. Swój śpiew prowadzi jeszcze głębiej i lepiej intensyfikuje emocje.
Ponarzekam jednak: po bardzo mocnym początku płyta nieznacznie siada. Szczególnie słyszalne jest na poziomie "Źródła" i "Nie bój się nocy", którym brakuje tak porywających emocjonalnie momentów jak chociażby "Drzewom" czy "Wolności", gdzie muzycy oraz wokalistka bawią się nieustannie natężeniem piosenki.
Nie zmienia to faktu, że "Astronomii poety. Baczyńskiego" nie należy traktować jak jakiegoś projektu pobocznego. To album, który z pewnością zadowoli fanów Meli Koteluk, nawet jeżeli dostarczy im zupełnie innych wrażeń muzycznych niż do tej pory. I pamiętajcie: Baczyński wielkim poetą był, a jeżeli macie wątpliwości, ta płyta z pewnością odpowie wam na pytanie "dlaczego?".
Mela Koteluk & Kwadrofonik "Astronomia poety. Baczyński", Warner Music Poland
7/10