Reklama

Grubson "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE": Po nowemu, ale po swojemu [RECENZJA]

​Grubson swoje 100 milionów już ma, a mimo tego na hiphopowym szczycie ciągle nie jest i już raczej się tam nie znajdzie. Nie pomoże w tym też najnowszy album, oferujący dobrze znany vibe z czterema elementami w tle, któremu tym razem znacznie bliżej do alternatywki i popijania włoskiego espresso na Zbawixie.

​Grubson swoje 100 milionów już ma, a mimo tego na hiphopowym szczycie ciągle nie jest i już raczej się tam nie znajdzie. Nie pomoże w tym też najnowszy album, oferujący dobrze znany vibe z czterema elementami w tle, któremu tym razem znacznie bliżej do alternatywki i popijania włoskiego espresso na Zbawixie.
Grubson na okładce płyty "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE" /

Nie powinno się jednak tego traktować jako wady - wręcz przeciwnie. "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE" to sto procent muzyki, bardzo zróżnicowanej, oddającej hołd klasykom hip hopu, stąpającej po jamajskiej ziemi, zamkniętej w podmokłych piwnicach, szalejącej na dancefloorze i balansującej pomiędzy elektroniką a kameralnym, akustycznym brzmieniem. Co ważne, bez usilnej próby zadowolenia każdego.

Grubson jest tutaj dokładnie tym samym artystą, który swoją drogę rozpoczął kilkanaście lat temu. Udowadnia też przy tym, że ciągle poszukuje swojej artystycznej ścieżki ma sens, zwłaszcza pod względem samego brzmienia, które wykreował tu wespół z Jakubem Mitorajem. A pod tym względem dzieje się tu nadzwyczaj dużo - począwszy od zmiennego tempa i klimatów, które występują w obrębie jednego numeru, jak i sprawdzania się w nowych formach. Weźmy taką "AKTUAL(NIE)LEPSZĄ WERSJĘ", która na chwilę przenosi do modnych londyńskich klubów, przemycając przy tym kilka elementów world music, a kończąc skromnym, jazzującym akcentem. I brzmi to naprawdę bardzo dobrze, Auntie Flo powinien zazdrościć.

Reklama

Zdarzają się tu połamane rytmy, które świetnie kontrastują z pojawiającymi się niedługo potem żywymi instrumentami i bardziej oszczędnymi kompozycjami. Jest tu też kilka gitarowych solówek, chociażby w "COWBOY LOVE" czy wieńczących akustyczny fragment "GDZIE JESTEŚ(MY)" i jednocześnie wprowadzających do drugiej, elektronicznej części, której towarzyszy... trąbka.

"EMOTIKONY" sprytnie władają napakowanymi basem i chórkami drum'n'bassowymi fascynacjami, "SERCA TWEGO CHŁÓD" to jedna z ciekawszych kompozycji tego roku, a "SENS ŻYCIA" przywołuje na myśl najlepsze czasy hip hopu. A już najlepsze z tego wszystkiego jest "(PO)NAD (PO)DZIAŁAMI" z Mariką, które w niewiele ponad 4 minuty streszcza całe "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE".

Muzycznie jest naprawdę świetnie, trochę gorzej z samym rapem. Owszem, Grubsonowi połączenie melorecytacji i śpiewu od lat wychodzi bardzo dobrze - potrafi szybko zmienić tempo ("SLAJD"!), ale zdecydowanie słabiej wypada w samej treści i przekazie. Pod tym względem momentami jest wręcz nijako - opowiadać o podziałach można w bardziej błyskotliwy, a kiedy trzeba to i dosadny sposób.

Małe wątki z ekologią, poszukiwaniem siebie i człowieczeństwem w tle zwyczajnie zanudzają, chociaż... broni je styl rapera, o pardon, artysty. Podobać się mogą charakterystyczne wersy, jak chociażby te z dość przewrotnego "JA" - "Ja i moje ego / Mimo tego, że moje DNA mówi co innego". Jest w tym ten specyficzny, grubsonowy urok, do którego naturalnie pasuje też Jarecki - ich "LETNI POView WSPOMNIEŃ" daje trochę słońca w grudniowe popołudnie.

Szkoda, że znaczna część środowiska hiphopowego cały czas nie do końca poważnie traktuje rybnickiego rapera. A ten nic sobie z tego nie robi, nagrywa swoje i nie ogląda się na innych. To najlepsza w tym wszystkim metoda. "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE" nic nie zmieni, najbardziej zatwardziali i tak nie rozumieją, reszta będzie się cieszyć. Wszyscy zadowoleni.

Grubson "AKUSTYCZ(NIE)ZUPEŁNIE", Mystic Production

7/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: GrubSon | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama