Reklama

Foo Fighters "But Here We Are": Muzyczna maść na blizny [RECENZJA]

Debiutancki album Foo Fighters z 1995 roku był próbą odzyskania sił po żałobie. Dave Grohl starał się wyrwać z cienia, który przyniosła śmierć Kurta Cobaina. Wydany później "The Colour and the Shape" z 1997 roku był w pewnym sensie sesją terapeutyczną po rozwodzie wokalisty. Takich momentów, w których muzyka niesie ze sobą uzdrawiającą moc, jest wiele w historii grupy. Najnowszy krążek "But Here We Are" to kolejna próba poszukiwania katharsis i równowagi po bolesnej stracie.

Debiutancki album Foo Fighters z 1995 roku był próbą odzyskania sił po żałobie. Dave Grohl starał się wyrwać z cienia, który przyniosła śmierć Kurta Cobaina. Wydany później "The Colour and the Shape" z 1997 roku był w pewnym sensie sesją terapeutyczną po rozwodzie wokalisty. Takich momentów, w których muzyka niesie ze sobą uzdrawiającą moc, jest wiele w historii grupy. Najnowszy krążek "But Here We Are" to kolejna próba poszukiwania katharsis i równowagi po bolesnej stracie.
Dave Grohl jest liderem Foo Fighters / Kevin Winter /Getty Images

Wiele recenzji najnowszego albumu skupia się na oczywistym fakcie przeżywania przez zespół i jego lidera żałoby. Strata najlepszego kumpla Taylora Hawkinsa, genialnego muzyka, którego wkład w brzmienie i funkcjonowanie grupy jest niezaprzeczalny, to jedna strona charonowego obola. Po drugiej pojawia się wspomnienie matki Grohla, która zmarła kilka miesięcy po Hawkinsie. Dwa potężne ciosy, które mogą powalić nawet olbrzymów.

Gdybyśmy mieli do czynienia tylko z rozliczeniem śmierci przez Dave’a, najnowszy album brzmiałby jak dwie ostatnie piosenki. "The Teacher" to błagalne wołanie: "Pokazałaś mi jak oddychać / Nigdy nie pokazałaś jak się pożegnać / Pokazałaś mi jak być / Nigdy nie pokazałaś jak się pożegnać" i oczywiste nawiązanie do śmierci matki, która z zawodu była nauczycielką . Liryczność piosenki miesza się agresywnymi riffami w środku. Prawdziwym wyciskaczem łez jest "Rest". Akustyczna gitara i cichy, łamiący się głos Grohla rośnie razem z emocjami zamkniętymi w zwrotkach i wybucha w słowach "Odpocznij / Możesz teraz odpocząć". Nasze oczy stają się wilgotne, kiedy Grohl obiecuje spotkanie w ciepłym słońcu Wirginii, to odniesienie zarówno do jego miejsca pochodzenia, jak i kobiety, która go wychowała. Prawdziwe pożegnanie i żałobny lament. 

Reklama

Jak podejść w tym kontekście to pozostałej zawartości płyty? Jak zrozumieć przekaz Grohla w skocznych i przebojowych stadionowych hymnach takich jak "Rescued" i "Under You"? Załóżmy na potrzeby tego artykułu, że najnowszy album, to przede wszystkim opowieść o bliznach, smutku i stracie. Stracie, która wykracza poza śmierć bliskich i niesie w poezji Grohla pewną uniwersalność, którą każdy może odczytać na swój sposób. To piosenki o utracie pamięci, utracie komfortu, utracie przeszłości, utracie domu, utracie przyjaźni, utracie ukochanego radia.

Pamiętacie "My Hero", jeden z najmocniejszych i do dziś ukochanych kawałków z albumu "The Colour and the Shape"? W metafizycznym sensie ten utwór to odwołanie się przez Dave'a do pamięci o Cobainie, próba oddania hołdu i zbudowanie muzycznego wspomnienia przyjaciela. Jednak to, co jest najdoskonalsze w tej piosence, to uniwersalność jej odbioru, na który pozwala nam twórca. Ludzie odczytują "My Hero" przez pryzmat własnych emocji i tak piosenka zaczęła żyć własnym życiem, pełnym nowych znaczeń. To hymn dla fantastycznych rodziców, ludzi niosących pomoc w czasie pandemii i katastrof, drużyn sportowych, zwykłych, codziennych bohaterów małych chwil. Jeśli tak spojrzeć na to nagranie, to od razu jasnym staje się fakt, że "My Hero" jest pewnego rodzaju szablonem, który w pewnym sensie buduje najnowszy krążek Foo Fighters. Grohl wyraźnie rozumie, że oddajemy cześć zmarłym bliskim, budując nowe radości, którymi chcielibyśmy się dzielić.

Nawet najbardziej zagorzali fani Foo Fighters muszą przyznać, że ich ostatnie albumy były raczej naznaczone poczuciem obowiązku nagrywania płyt. Muzycy skupili się na dostarczaniu nowych piosenek, które w wystarczającym stopniu wypełniłyby luki między starymi hitami, umożliwiając tym samym grupie kontynuację tras koncertowych.

Tym razem jednak melodie są zauważalnie bardziej dopracowane, mocniejsze i różnorodne. Mamy uczucie, jakby w głowach członków Foo Fighters pojawiło się pragnienie wyrażenia czegoś pięknego, co opisywałoby życie Taylora Hawkinsa i próba stworzenia albumu, który stałby się godnym pomnikiem muzyka. Ta misja nadała im nowe poczucie celu i zarazem rozmachu. Patrząc na "But We Are Here" w ten sposób widzimy, że album jest pięknym i błyszczącym hołdem dla byłego perkusisty.

"Rescued" i "Under You", które są otwierającymi płytę singlami, wydają się być jednymi z najmocniejszych hitów alternatywnego świata. Brzmią świeżo i aktualnie, a jednocześnie ponadczasowo i uniwersalnie. Już widzę oczami wyobraźni stadionowy chór wyśpiewujący pod niebo "Wszyscy czekamy na ratunek tej nocy", albo "Są chwile, kiedy kogoś potrzebuję / Są chwile, kiedy czuję się jak nikt / Czasami po prostu nie wiem, co robić / Są takie dni, które trwają wiecznie". W ten sposób piosenki o stracie stają się, wspominanymi wcześniej, uniwersalnymi hymnami nadziei.

Mamy delikatny, zwiewny i wzruszający "Show Me How", piękną pocztówkę wspomnień i zapisanych w pamięci chwil. Głos córki Dave’a, który towarzyszy muzykowi w nagraniu dodaje całości przejmującej głębi. Kolejnym lirycznym przystankiem na muzycznej mapie "But We Are Here" jest "Beyond Me" z pojawiającym się niczym skarga: "Wiecznie młody i wolny / Ale to mnie przerasta" i próbą zrozumienia tragedii, jak dotknęła Foo Fighters: "Wszystko, co kochamy, musi się zestarzeć / Albo tak mi powiedziano".

Tytułowy "But We Are Here" to kolejny doskonały utwór, który niesie swoją siłę, dzięki wolniejszemu rytmowi nagrania. Mocne riffy i refleksja nie wykluczają się wzajemnie. Kompozycja przynosi w pewnym sensie podsumowanie, zamykając opowieść o rozliczeniu straty wymownym stwierdzeniem: "Dałem ci moje serce, ale oto jesteśmy".

Najnowsza płyta Foo Fighters jest od strony muzycznej jednym z najlepszych osiągnięć grupy od kilku lat. Uczucie powiewu świeżości, jakie towarzyszy odsłuchowi albumu, ostatni raz pojawiło się w moich uszach kilka lat wcześniej przy krążku "Wasting Light". Słuchając pierwszego singla, ze zdziwieniem zauważyłem, że producentem jest ponownie Greg Kurstin, którego wielu fanów obwinia za spłaszczenie brzmienia grupy na płycie "Concrete And Gold". Tym razem nie ma tragedii, uzyskano wręcz zbalansowane, brzmieniowe piękno.

Na "But We Are Here" mamy do czynienia z zespołem świadomym swojej drogi, umiejącym przekuć smutek i żal, w krzepiące, piękne piosenki. Grohl z jednej strony opowiada o swojej stracie, z drugiej pomaga nam otrzeć załzawione oczy, daje nadzieję i pomaga przepracować nasze własne problemy. Jeśli ciało i dusza Foo Fighters pokryta jest wieloma bliznami, to muzyka i przesłanie zawarte na najnowszym albumie jest jak doskonała lecznicza maść. Jej zastosowanie przynosi ulgę, a blizny może i nie znikną całkowicie, ale zmiękną i będą wspomnieniem chwil, które pomimo tragedii, pozwalają pamiętać o tym, co kiedyś pięknie wypełniało nasze życie.

Foo Fighters "But Here We Are", Sony Music

10/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Foo Fighters
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy