Damon Albarn "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows": Wdzięczne poczucie niedosytu [RECENZJA]
To nie jest łatwa w odbiorze płyta. Być może wymaga od słuchacza najwięcej ze wszystkich dotychczasowych dzieł lidera Blur i Gorillaz. Na szczęście tych bardziej uważnych potrafi odpowiednio wynagrodzić.
Pandemia pokrzyżowała plany wielu muzykom. Damon Albarn dobitnie przekonał się o tym, kiedy musiał zweryfikować swoje plany wobec "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows". Album ten bowiem miał być pierwotnie zaaranżowaną na orkiestrę instrumentalną serią występów, inspirowaną krajobrazem Islandii. Wraz z nadejściem pandemii, lider Blur i Gorillaz zdecydował na przekształcenie założeń i realizację projektu jako pełnoprawnego następcę "Everyday Robots" z 2014.
Jeżeli Islandia kojarzy wam się z introspektywną, intymną muzyką, tu poczucie się jak w domu. W końcu "Daft Wader" czy kończące płytę "Particles" łączą w sobie subtelną elektronikę z melancholijnym, ale ciepłym w brzmieniu fortepianem. Przez to wydają się kompozycją niemal wyjętą z dyskografii Ólafura Arnaldsa. Kontrastuje z nimi "Esja", przypominające filmowe dokonania post-rockowego Sigur Rós. Z uwagi na to, jak twórczość tych muzyków doskonale wpisuje się w islandzki koloryt, doskonale odzwierciedlają one pierwotny zamysł Albarna - oczywiście pod kątem atmosfery, niekoniecznie zaś użytych środków.
Islandzcy muzycy są niezłym kierunkowskazem na drodze, którą zdecydował się podążać Albarn na tej płycie. Jednak duchowych patronów "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows" należy dopatrywać się w zmarłych w ostatnich latach wielkich artystach, którzy swoją introwersję potrafi przekuć w intymne, pełne pasji i emocji krążki. Bo trudno uwierzyć, że w "The Cormorant" Albarn nie inspirował się ostatnimi dziełami Davida Bowiego czy Scotta Walkera. Tak samo jak tytułowy utwór nie powstałby prawdopodobnie bez "Spirit of Eden" Talk Talk.
Choć to nie wszystko, bo takie "Combustion" wydaje się wprost wyrwane z szaleńczego umysłu Briana Wilsona i błyskawicznie kojarzy się z awangardowymi eksperymentami, które członek The Beach Boys komponował na swoje opus magnum "SMiLE".
To nie oznacza oczywiście, że nie ma tu utworów kierujących się w bardziej popową stronę. "Royal Morning Blue" z tymi matowymi bębnami łatwo wyobrazić sobie jako odkopaną kompozycję z "Plastic Beach" Gorillaz. Albo inspirowane wizytą w Urugwaju "The Tower of Montevideo", w którym Albarn piosenkę zawieszoną między lekkością wzmacniającą dęciakami, wprowadzającymi do całości latynoski klimat, a wychodzącą z tekstu i śpiewu melancholią, która nie pozwala cieszyć się w pełni widocznym słońcem i otaczającym ciepłem.
Bo i tego słońca jest tu bardzo mało. Zresztą, nie będę ukrywał - "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows" to album, który wymaga od słuchacza skupienia. Inaczej może okazać się męczącą płytą, która mimo wielu pomysłów na realizację utworów oraz inspiracji, ostatecznie eksploruje nieustannie te same obszary emocjonalne.
Przez to z początku trudno pokochać tę pozycję, szczególnie że pozbawiona jest jakichkolwiek elementów przebojowości. Ba, może wręcz wydawać się serią powstających gdzieś na boku szkiców. To jednak złudzenie: to poczucie niedosytu jest tu celowe i wychodzi na jaw przy każdym kolejnym kontakcie, ostatecznie nagradzając słuchacza za poświęconą uwagę wejściem w wewnętrzny świat Damona Albarna, do którego wcześniej muzyk tak otwarcie nie zapraszał.
Damon Albarn "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows", PIAS Records/Transgressive Records/Mystic Production
7/10
--------
Tylko w Polsat Box Go możecie zobaczyć wyjątkowy materiał "Adele: One Night Only". Wokalistka w ramach promocji nowej płyty "30" rozmawiała z Oprah Winfrey i dała kameralny występ.