mop: "Jest jeszcze strasznie dużo pytań, na które nie znam odpowiedzi" [WYWIAD]
Podczas tegorocznej edycji Next Festa na jednej ze scen zaprezentował się mop, który za niecały miesiąc odda w ręce fanów swój drugi album. W rozmowie z Interią artysta opowiedział, jak czuje się po swoim występie, a także zdradził szczegóły nadchodzącego wydawnictwa. "Przeraża mnie cała koncepcja albumu. Będzie on dość dużą odskocznią od poprzedniego" - stwierdził tajemniczo.

Weronika Figiel, Interia: Jesteś już po swoim występie na Next Feście. Jak się czujesz na tym festiwalu?
mop: - Z racji tego, że już jestem po swoim występie, czuję się świetnie. Całe emocje, całe napięcie już zeszło. Dzisiaj mogę wyluzować, rozeznać się po tym, co się dzieje w okolicy. Trochę się stresowałem na ten występ - myślę, że jak każdy, kto tu występuje. Teraz generalnie czuję się dobrze.
Dużo ludzi przyszło?
- Więcej niż się spodziewałem. Na początku nie byłem przekonany, czy ktoś się tam pojawi. W aplikacji można sobie było podejrzeć, ile osób przyjdzie. Patrzę i mówię: "czy oni się zmieszczą?". I okazało się, że faktycznie nie wszyscy się pomieścili. Słyszałem takie głosy, że ktoś chciał przyjść i mu się nie udało, bo już było za dużo osób w klubie. To jest chyba najlepszy komplement, jaki mogę dostać. Mega się z tego cieszę.
Na jakie jeszcze koncerty na Next Feście się wybierasz?
- Dzisiaj idę na Dawida Grzelaka, później na koncert Mleczy, później na koncert Karoliny Prasał i chyba tyle. Jeszcze muszę wrócić do domu (śmiech). Chyba, że będę spał w samochodzie.
Wspomniałeś o Dawidzie Grzelaku - przez długi czas współpracowaliście razem na scenie. Na jego nowym albumie pojawi się nawet kolaboracja z tobą. Jak doszło do waszej współpracy?
- My się poznaliśmy przez Ralpha Kaminskiego już jakiś czas temu. Połączył nas ze sobą, zaczęliśmy razem grać, współpracować, robić muzykę. Zaprzyjaźniliśmy się też podczas całego procesu, więc to wszystko naturalnie wyszło.
Masz na swoim koncie także współpracę z Sewerynem. Są jeszcze jakieś wymarzone duety, które chciałbyś, żeby się spełniły w twojej karierze?
- Z głowy ciężko mi powiedzieć. Aczkolwiek jest jedna osoba, która nawet gra tutaj na festiwalu - WaluśKraksaKryzys. Mega chciałbym zaprosić Walusia na jakiś wspólny numer w przyszłości. Może niedalekiej, więc jeżeli Waluś słuchasz, to zapraszam serdecznie.
Musisz wbić mu za kulisy i zaproponować.
- Tutaj się pojawia problem, bo wtedy grają Mlecze. Niestety, taka jest formuła festiwalów showcase’owych, że trzeba wybierać. Ilja, który gra ze mną obecnie na basie, gra też w zespole Mlecze, więc - z racji tego, że go wspieram - chciałbym pójść na ich koncert. A na Walusia się przejdę przy najbliższej możliwej okazji.
Możesz świętować z okazji świetnego koncertu na Next Feście, ale masz także inny powód do radości. Właśnie ukazała się twoja nowa piosenka - singiel "czas", zapowiadający nowy album. O czym jest ten utwór dla ciebie?
- Usiadłem któregoś wieczoru i zacząłem sobie zadawać pytania. I pomyślałem wtedy, że jest jeszcze strasznie dużo pytań, na które nie znam odpowiedzi. Jedyne, co mi tę odpowiedź da, to czas. Naturalnie się złożyło, że tak właśnie nazywa się ta piosenka i jest mniej więcej o tym - o poszukiwaniu odpowiedzi na pytania i o niewiadomej, co będzie w przyszłości. To mnie trochę przeraża, jest straszne...
O tym będzie cały twój album - że coś cię przeraża i zastanawiasz się nad wszystkim, co dookoła ciebie?
- Album będzie... Też mnie przeraża cała koncepcja albumu. On będzie dość dużą odskocznią od poprzedniego i myślę, że pojawi się o wiele więcej smutku i żalu w całości, niż na albumie "Dziecko słońca". Skręciło to w zupełnie inną stronę. Powody są dość personalne i trudne.
Niedawno ukazała się także twoja piosenka "kino". Często inspirujesz się filmem?
- Nie (śmiech).
Czyli to przypadek, że jest właśnie taki tytuł?
- Tak. Po prostu w tej piosence dużo się dzieje, jest dużo różnych wątków, są ze trzy zmiany bitu, trzy zupełnie inne fragmenty... A nawet chyba ze cztery. To mi się skojarzyło z filmem i tak wyszło.
Do tej piosenki wyszedł także tajemniczy teledysk. Pojawia się w nim pewna postać, która też była z tobą na scenie podczas Next Festa. Kto to jest albo co to jest?
- To jest zegarek! Jest to przepiękny kostium zegarka, czyli tego wspomnianego czasu. Ta maska jest dosyć straszna. Generalnie o to w tym wszystkim chodzi - że mnie ten czas przeraża. I jeszcze chciałbym zaznaczyć, że to Pomadka Teresa zrobiła tę cudowną maskę na potrzeby mojego przedsięwzięcia. Ten motyw będzie się przewijał przez cały album.
W teledysku pojawia się data - 23 maja. Na scenie zdradziłeś już, że jest to dzień wydania twojego albumu. Jest ekscytacja?
- Troszkę tak, ale to taka ekscytacja połączona ze strachem. Może nie ze strachem, ale z niepewnością, stresem. To wszystko przez to, że jest to mocno personalny album i głęboki. Naturalną koleją rzeczy jest przejmowanie się tym i pewien poziom adrenaliny przed wydaniem jest.
Niedawno pochwaliłeś się na Instagramie, że dostałeś swoją pierwszą złotą płytę za singiel "moon dance". Jakie to uczucie?
- Spodziewałem się, że będę skakał z radości po pokoju, chodził wszędzie i mówił: "patrzcie, mam złotą płytę". A tak w sumie odebrałem, powiesiłem na ścianie i wisi (śmiech).
Teraz wszyscy, którzy cię odwiedzają, mogą oglądać.
- Tak! To znaczy, mega mnie to cieszy, bo to jest duża nagroda, za to, że coś się robi. Fajnie jest mieć to odzwierciedlone w fizycznym wydaniu. Bardzo się cieszę, aczkolwiek, w momencie, w którym zaczynałem robić muzykę, wyobrażałem sobie, że jak odbiorę złotą płytę, to będę w jakiejś gigantycznej euforii. Finalnie odebrałem, ucieszyłem się, powiedziałem: "kurczę, no dobra, to jest fajne". Ale potem powiesiłem na ścianie i poszedłem robić dalej muzykę.
W momencie odbierania złotej płyty stwierdziłeś, że już więcej nie napiszesz podobnej piosenki. Co się u ciebie zmieniło od tamtego czasu, jak się rozwinąłeś?
- Tak, na ten moment chyba nie planuję. Chodzi o to, że tamta piosenka jest w takim bedroom popowym stylu. Troszkę zmieniłem styl, zmieniły się też moje gusta muzyczne, zmieniły się pewne umiejętności. W momencie, w którym tworzyłem tamtą piosenkę, nie do końca miałem umiejętności, żeby tworzyć cokolwiek innego, więc powstał "moon dance". W tym momencie trochę bardziej skręciłem w kierunku rocka, w kierunku delikatnej psychodelii. Myślę, że to jest docelowy gatunek, który chciałbym robić obecnie, z którym zostanę na dłużej, bo możliwość eksperymentowania i zabawy dźwiękiem jest dość duża. To mnie też bardziej cieszy.
Masz jakiś ulubiony aspekt tworzenia? Może to pisanie tekstów jest twoim ulubionym momentem albo granie muzyki, albo gdy pojawia ci się w głowie sam pomysł?
- Świetnym uczuciem jest to, jak gram na gitarze albo na klawiszu, siedzę sobie wtedy w domu, mija druga godzina frustracji, cokolwiek nie kliknę, to brzmi jak szambo albo, jak coś, co już gdzieś, kiedyś było. Wtedy myślę sobie: "okej, nie zagram tego, bo to już było". Finalnie, po tych dwóch godzinach czy godzinie - w zależności od piosenki, bo zawsze jest inaczej - przychodzi taki moment, gdzie pojawia się myśl: "okej, to jest to". I to jest ten moment, w którym występuje pierwsza iskra euforii. Wtedy zaczynam kombinować, zaczynam bawić się różnymi efektami, dogrywać kolejne partie gitar, dogrywać partie basowe, pojawia się pierwsze kombinowanie z tekstem. To jest ta część kreatywna, która mega mnie cieszy i jest to świetna zabawa. W momencie, w którym masz gotowy pierwszy szablon i ten pierwszy pomysł jest położony, to samo rozbudowywanie pomysłu nie ma żadnych ograniczeń. Mogę się w 100 procentach w tym zanurzyć. Jest w tym jakaś magia i nie wyobrażam sobie nierobienia tego.