Trwa Next Fest 2023. Lecę i widzimy się na szlaku!
Nigdy nie byłam na showcase'owym wydarzeniu na taką skalę. Znałam legendy o Spring Breaku, trochę zazdrościłam tym, którzy byli i… po dwóch dniach w Poznaniu wiem, że było czego. Bo jak mówi stare polskie przysłowie: najwięcej ludzi poznaje się przy barze, w kolejce do łazienki i na Next Feście.
Interia Muzyka jest patronem tego przedsięwzięcia i jeszcze przed startem to był dumny patron, a po drugim dniu to jest patron dumny, jak nie wiem!
Pierwsza myśl, jeszcze w pociągu do Poznania, była taka, że któryś zespół powinien nagrać nową wersję "Jedziemy na Woodstock" Ulicznego Opryszka. Ja wiem, że jestem w socialowej bańce, ale ta bańka zbiera branżę muzyczną z całego kraju, jest też dosyć duża i... no, moja branża jest fanatykiem Next Festu, cały Facebook zawalony grafikami, najlepiej! Naprawdę, dosłownie wszyscy jechali do Poznania, pisząc to w postach, pod zdjęciami i wrzucając relacje z trasy.
Centrum dowodzenia festiwalem jest w przepięknym Zamku Cesarskim, gdzie w ciągu dnia odbywa się konferencyjna część wydarzenia, a wieczorem można trafić na koncert do Sali Wielkiej albo na dziedziniec. Zamek ma też przed głównym wejściem schodki, które służą do tego, do czego służą wszystkie schodki - do okupywania ich i popychania towarzyskich rozmów z kimś, kto akurat się przysiądzie.
Po godzinie 18 zaczyna się krążenie od klubu do klubu i sprawdzanie kolejnych nowych kapel. Już samo chodzenie do następnych miejscówek, wszystkich zresztą bardzo klimatycznych, jest fajne - szukanie na mieście zielonych, festiwalowych flag przypomina trochę grę w podchody za dzieciaka. I też zawsze na końcu jest fajna nagroda!
NEXT Fest 2023: drugi dzień festiwalu
NEXT Fest odbywa się w Poznaniu w dniach 20-22 kwietnia. Drugiego dnia na festiwalowych scenach pojawili się m.in. Piotr Zioła, Swiernalis, Jakub Skorupupa czy Ralph Kaminski.
Muzycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Jest owszem trochę mainstreamu, bo pierwszego dnia zagrała Margaret czy Mrozu, a drugiego Julia Pietrucha i Ralph Kaminski. Te koncerty odbywają się na większych scenach. Na tych mniejszych, klubowych, gra wszystko. Była punkowa The Pau, lekko nowofalowa Mona Polaski, rockowe Izzy And The Black Trees z jednym z moich ulubionych żeńskich wokali, subtelny Helucze, metalowy Carnal czy łączący jazz z elektroniką Jazxing. I mój nr 1 po dwóch dniach - Cowboy Bebop & Dizzy Boyz Brass Band. A, i Swayzee z energią, jakby ich dopiero co wyciągnięto z nowojorskiego CBGB.
Choć większość koncertów trwa pół godziny i żeby zdążyć na wszystko, co chciałoby się usłyszeć, zazwyczaj słucha się dwóch czy trzech piosenek, a potem biegnie dalej, żeby wpaść na końcówkę innego bandu. Ale co najważniejsze - w tym wszystkim są ludzie, tacy, których znasz, tacy, z którymi pracujesz mailowo od trzech lat, a nigdy wcześniej ich nie widziałeś i tacy, których poznajesz pod jednym z klubów i już wiesz, że to od teraz twoi ludzie.
I nawet jeśli akurat ktoś nie ma czasu pogadać, bo biegnie na jakiś koncert, to i tak wiadomo, że niedługo znów spotkacie się na szlaku!