Asia Nawojska: Jestem w życiu optymistką [WYWIAD]

Ignacy Puśledzki

Ignacy Puśledzki

Asia Nawojska wystąpi podczas NEXT FEST Music Showcase & Conference. W rozmowie z Interią artystka zdradziła, z jakim nastawieniem jedzie do Poznania. Przy okazji dopytaliśmy ją o nadchodzący, debiutancki album, który wyprodukowali bracia Sarapata.

Asia Nawojska wystąpi podczas NEXT FEST Music Showcase & Conference
Asia Nawojska wystąpi podczas NEXT FEST Music Showcase & ConferenceSabina Szkarłatmateriały promocyjne

Ignacy Puśledzki, Interia.pl: Zagrasz podczas NEXT FEST Music Showcase & Conference. Jak się czujesz z tym, że wystąpisz z ponad 100 artystami na jednej imprezie?

Asia Nawojska: - Szczerze mówiąc, jestem zachwycona, że będę częścią tego wydarzenia właśnie ze względu na ilość występujących artystów. Niektórych znam i uwielbiam, innych nigdy nie słyszałam na żywo, a jeszcze innych musiałam poznać i zobaczyć kim są. Dla niejednego odbiorcy pewnie sama będę należeć do tej ostatniej grupy. Mam nadzieję, że to wydarzenie to idealna przestrzeń, żeby się zapoznać, usłyszeć i polubić. Jestem w życiu optymistką, choć czasem różnie się to dla mnie kończy, i bardzo się cieszę z imprezy, która jest skierowana na to, by się poznać i zacząć wiosnę tak jak należy, z przytupem. Jadę do Poznania, żeby zostawić coś od siebie, usłyszeć, co inni mają do powiedzenia, zbić z nimi pionę i zobaczyć, co dalej się wydarzy.

Sporo się pojawiło ostatnio w naszym kraju showcase’ów. Nie masz poczucia, że trochę za dużo?

- Pewnie pojawia się ich tyle dlatego, że ma kto na nich występować. I to jest dobry sygnał. Ktoś najwyraźniej stwierdził, że istniała luka, którą należało wypełnić. To czy ją teraz rzeczywiście wypełnimy, czy przepełnimy - to dopiero się okaże. Owszem, line-upy tego typu wydarzeń pewnie po części będą się powtarzać, ale to chyba na tym też polega. Showcase chyba powinien być kołem napędowym do kolejnych działań. Z innej strony, jeśli w danym miejscu ci nie poszło dokładnie po Twojej myśli to może będziesz mieć okazję, żeby się podciągnąć następnym razem. Super, jeśli można dostać taką szansę.

Ty chyba faktycznie jesteś optymistką. Ja z kolei często spotykam się ze stwierdzeniem, że showcase’y pod przykrywką imprezy dla nieznanych artystów i tak promują przede wszystkim tych znanych.

- Słuchaj, nie łudzę się, że będąc Asią Nawojską zdobędę pełną salę. Największe tłumy z pewnością przyciągnie znane i lubiane nazwisko i to jest zupełnie normalne. Zazwyczaj wybierasz komfort bezpiecznego i miłego wieczoru, nic w tym dziwnego. Natomiast jako artystka, która wciąż rośnie i debiutuje, wierzę, że znajdą się osoby, które ten mój debiut będą chciały przeżyć razem ze mną.

Showcase’y to jest też trochę inna formuła grania, bo to jest set trwający 30 minut. Wiem, że ułożenie "idealnej setlisty" spędza sen z powiek muzykom, którzy mają grać na takich imprezach jak Next Fest. Masz już jakiś plan na to, co zaprezentujesz?

- Wciąż sobie zadaję to pytanie, bo u mnie jak wiesz, jest bardzo kolorowo. Moje dwie piosenki mogą pochodzić z zupełnie innych planet i w trakcie koncertu zachodzisz w głowę, co robią obok siebie w jednym secie. Sama się czasem zastanawiam czy z tym nie przeginam, ale z drugiej strony mam potrzebę pokazania wachlarzu, który jest w moim myślach, emocjach oraz muzyce, którą odbieram i czuję. Wciąż mam dylemat co zrobić. Powinnam na te 30 minut wybrać pewnego rodzaju bezpieczeństwo, mieć do przekazania te myśli, które mają dużą spójność? A może pokazać: "Moi drodzy, mam to, to i tamto. Czy coś z tego Państwo będą chcieli usłyszeć ponownie? Bo oprócz tych wszystkich Asi, to jest jeszcze 15 innych i wszystkie mają coś do zaoferowania, co Wy na to?" (śmiech). Mamy jeszcze trochę czasu, więc wierzę, że zdążę podjąć tę decyzję. Mam ten komfort, że obok mnie w zespole grają dziewczyny (Magda Nawojska i Klaudia Borowiec-Wyrazik - przyp. red.), które są niezwykle obrotne i rozumieją mnie już bez słów. W momencie, w którym nagle zaczynam grać inny utwór, niż to było zaplanowane, dziewczyny dają sobie trzy takty, żeby rozpoznać sytuację, w której się znalazły i wchodzą w to ze mną.

Widziałem was na koncercie i wiem, że dziewczyny są dzielne i zaprawione w bojach...

- Zdecydowanie, ale wydaje mi się też, że one chyba muszą to lubić. Mam szczęście że zechciały być otwarte na moje pomysły, działania i na to moje zmienianie decyzji. Ja nie jestem z tych, którzy ułożą sobie raz coś asekuracyjnego i będą to ciągnąć. Potrzebuję zmian. Kiedy stwierdzam, że daną piosenkę kończymy w innej tonacji, bo "tak ma dzisiaj wybrzmieć" one odczytują to i po prostu idą za mną. To jest piękne i naprawdę mogę sobie zazdrościć tego, że mam takie panny, które są otwarte na moje pomysły i tak zadziorne zagrania.

Zdarzało się, że przed koncertem przyszłaś do nich z jakimś szalonym pomysłem, a one uznały: "Nie Asia, to już jest przegięcie"?

- Nawet jeśli tak zareagują, to i tak to robimy. W kontekście decyzyjności w tym moim trio niestety, ale moje procenty znaczą więcej (śmiech). Od początku podchodziłam do tego w ten sposób. Nawet niedawno rozmawiałam z koleżanką, która dotąd grała w zespołach, a teraz zdecydowała się wystąpić pod własnym nazwiskiem i jest tym faktem przerażona. Ja uważam, że to ta wolność jest właśnie piękna. W momencie, kiedy się pod czymś podpisuję, to jest to moje i chcę mieć prawo podjąć decyzję czy się na to decyduję, czy nie. Oczywiście, jeśli ludziom się to nie spodoba biorę to na własne barki, ale jest warto. Liczba osób, którym się nie podoba, też musi się zgadzać. Nie można przypaść do gustu wszystkim, to jest niewykonalne. Wierzę jednak w to, że jeśli robisz coś szczerze i konsekwentnie, to zawsze znajdziesz osoby, które po to dla Ciebie i z Tobą zostaną.

W "Ja rzeka" śpiewasz: "Nikt nie nauczył mnie, by czekać". Ile więc trzeba będzie jeszcze czekać na twoją płytę?

- Już coraz bliżej, słowo. Musimy obalić pewien mit. Niektórzy mogą myśleć, że kiedy wydajesz swoją płytę, to wszystko zależy od Ciebie. Otóż nie, przychodzi w końcu taki moment, który trzeba przeczekać i to wytrzymać. Uwierz mi, że dla mnie to też jest trudne i sama się mocno uczę cierpliwości. Czekanie jest niestety częścią całego tego procesu. To nie jest tak, że nagrywasz, hop i wydajesz. Tam pośrodku jest jeszcze milion różnych punktów. Znowu wyjdę na niepoprawną optymistkę, ale mimo wszystko wierzę, że warto przez te wszystkie punkty przejść, bo to jest jak schody. Każdy kroczek jest po coś i nawet jeśli czasem trzeba się odrobinę cofnąć, to tylko po to, żeby ostatecznie udało się trafić na samą górę.

A propos czekania, ja zdaję sobie sprawę z tego, że przez czas, w którym nic nie publikuję, ktoś może po prostu o mnie zapomnieć. Ale może kiedyś, gdy kolejna piosenka się pojawi, ktoś pomyśli: "O, rzeczywiście była sobie taka Asia Nawojska, słyszałam/em jej piosenkę, spoko, to może wrócę?". Sama mam takich artystów. Głęboko w moim sercu jest np. zespół Blauka, bo na piosenki Georginy Tarasiuk czekałam, od kiedy usłyszałam jej wykonanie "Dłoni" w "Szansie na sukces"! Naprawdę czekałam i wyczekałam, bo kiedy pojawiły się pierwsze wzmianki o płycie, to bez wahania ją kupiłam. Wiem, że to oczekiwanie może być trudne ale z drugiej strony to właśnie ono sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam te płytę. Może ktoś będzie tak czekać na mnie. Właśnie choćby dla tej jednej osoby warto to robić.

Masz już na koncie trochę singli, ale w zasadzie nie wiemy, co się na tej twojej płycie pojawi.

- Z singli, które śmigają jedynie "Ja rzeka" jest piosenką płytową. Cała reszta jeszcze się nie ukazała, chociaż niektóre utwory pojawiały się już na koncertach. Na płycie będzie kolorowo, różnorodnie i nieco magicznie. Wydaje mi się, że mogę użyć też słowa "stonowanie", ale chyba tylko w kontekście tekstowym. Odnoszę wrażenie, że wychodzę z dziewczynki na tym albumie i mniej jest we mnie tej dziewczęcej nieporadności. Piosenki, które zdecydowałam się zostawić na albumie stanowiły dla mnie nieco trudniejszy orzech do zgryzienia i więcej od nich wymagałam.

Utwory są produkowane przez braci Sarapata. To będzie coś zbliżonego do twoich koncertów z dziewczynami czy będzie raczej na bogato?

- Och, będzie na bogato! Cieszy mnie, że pojawiają się instrumenty, których nie mam w swoim trio. Zubożyłybyśmy te piosenki, gdybyśmy pozostawiły je w takiej rzeczywistości. Pojawiają się utwory, którym dodano ten "Sarapacki sznyt" i ja jestem z tego powodu bardzo zadowolona, bo to jest dobry i mądry sznyt! Chłopaki za każdym razem byli mi w stanie wytłumaczyć, dlaczego dany ruch jest lepszy albo gorszy. Bardzo dużo się nauczyłam dzięki tym rozmowom. Wydaje mi się, że sięgnięcie po producentów, którzy na pierwszy rzut ucha robią całkiem inną muzykę niż moja, bardzo mnie otworzyło. Dało to większe możliwości tym piosenkom, równocześnie wcale nie pozbywając ich Asi Nawojskiej. Michał i Mateusz poznajdywali elementy, które podbijały piosenki w mądry, sprytny i ładny sposób, a ja się przekonywałam do tego bądź nie. Tak czy inaczej zawsze znaleźliśmy kompromis, dzięki któremu wychodziłam z myślą: "Ale zrobiliśmy numer!".

Zdradzamy tajemnicę: jesteś fanką cięższych brzmień i muzy Led Zeppelin. Znajdzie się na tej płycie jakaś rockowa piosenka?

- "Ja rzeka" to trochę ma tę dynamikę... Wciąż czekam, aż ta rockowa moc do mnie wróci, zapuszczę długie włosy, wrócę do chodzenia w glanach... Wiesz co, wydam kiedyś taką płytę. Ona jeszcze na nas czeka. Co Ty na to?

Nie mogę się doczekać (śmiech).

- Tutaj rocka nie znajdziesz, aczkolwiek Jimmy Page, jego myśli i kompozycje bardzo mnie ukształtowały. Może tego nie słychać, bo brak mi rzężących gitar, ale jeszcze się o tym przekonacie.

Trzymam cię za słowo. Jakiś czas temu twoja siostra wystąpiła w "The Voice of Poland". Ciebie nigdy nie ciągnęło do talent show?

- Podejmuję decyzje, w których jest mi dobrze i o których myślę i czuję, że są dla mnie dobre. Uwielbiam interpretować piosenkę, uwielbiam zasiadać do piosenki i zastanawiać się jakie drugie dno mogę w niej odnaleźć. Musi to być jednak podparte tym, jak ja czuję tę piosenkę, a nie w jakie show ktoś zechciałby mnie ubrać. Jestem bardzo dumna z mojej siostry, że zechciała tam wystąpić, zdecydowała się i ma za sobą taką przygodę. Ogromnie się cieszę, że mogłam jej w tym towarzyszyć. Magda dużo się tam nauczyła, dała z siebie wszystko, pokazała świetny jazzowy sznyt, który posiada i zrobiła to naprawdę fantastycznie. Tego rodzaju program telewizyjny może ci dużo dać, choćby masz szansę na to, by więcej ludzi cię zauważyło. Ale widzisz, ja bym zdecydowanie chętniej pojeździła na showcase’y, niż wybrała tego typu program. Jeśli ktoś ma mnie poznać, to wierzę, że tak sobie ułożę swoją rzeczywistość, żebym znalazła się w miejscu, gdzie dana osoba będzie miała szansę mnie spotkać. Czy program, w który ktoś mógłby chcieć mnie włożyć w nie moje buty, jest na to odpowiedzią? Nie sądzę, by był dla mnie. Ale wiem, że można z tego mądrze skorzystać, więc jeśli ktoś ma na siebie taki plan i pomysł, będę trzymała kciuki i go wspierała.