"Napad na bank. Prawdziwa historia Gangu Albanii": Coś tam, coś tam [RECENZJA]

Jest piątek, godzina 22:50, siedzę na dworcu w Warszawie. Wyciągam z plecaka książkę o Gangu Albanii. "Będę to czytać teraz w pociągu. Ale boję się, że zryje mi mózg" - mówię do mojego towarzysza, a on tylko kiwa głową i stwierdza: "Noooo". Na pierwszych dwóch stronach słowo "patologia" pojawia się dwa razy i muszę przyznać, że odetchnęłam z pewnego rodzaju ulgą, że może nikt mnie nie będzie próbował przekonywać, że "po prostu nie rozumiesz!!!". Ale po przeczytaniu w sumie nie wiem, jaki był cel.

Popek współtworzył projekt Gang Albanii
Popek współtworzył projekt Gang AlbaniiPiotr AndrzejczakMWMedia

Na początek muszę wyjaśnić, bo to nie będzie zbyt pozytywna recenzja. Sama książka wydana jest ładnie, technicznie nie ma się do czego przyczepić, nie jestem też uprzedzona dzięki temu, co myślę o samym projekcie Gangu Albanii i dlatego, że już na trzeciej stronie zostałam pośrednio zdissowana. Od zawsze uważam, że autor - Marcin Misztalski - ma talent do robienia wywiadów. Sympatii mojej nie zdobyła natomiast treść.

Dlaczego w ogóle powstała ta książka? Jak pisze autor, "powstała z myślą o osobach, które chcą się dowiedzieć, co tak naprawdę kryje się za nazwą 'Gang Albanii'". Czy to się udało? Średnio. We wstępie czytamy też, że autor będzie narratorem i łącznikiem między Gangiem Albanii a odbiorcami tej książki. Może to się udało? Też nie za bardzo, bo książka to zlepek wypowiedzi, między którymi nie ma narratora, który jakoś by to zebrał i podsumował. Nie ma tu nawet pytań, chociaż okej - w większości można się domyślić, na jakie pytanie odpowiadają rozmówcy.

Ale żeby nie było, że wszystko jest na "nie". Na pewno props za przedstawienie, kto jest synem kogo, bo pewnie większość, myśląc "Gang Albanii", ma przed oczami Popka i tyle. Na plus też pokazanie historii z kilku stron, które w końcu spotykają się w tym samym miejscu. Tylko że… z czasem okazuje się, że te "wszystkie strony", to tak naprawdę jedna strona, bo wypowiedzi Popka i Borixona tutaj nie znajdziemy.

Przy słowach Primo Mena trudno mi się zdecydować, czy cenię za szczerość, czy wkurza mnie to "patrz, jaki byłem bezczelny, pyskowałem w więzieniu i zostawiłem przez przypadek karabin na stole w domu, śmieszne, co?" albo "Raz z dziewczyną było tak, że aż złamałem stół". Co zrobili po przemyceniu Popka przez granicę? Wiadomo, "taka impreza, że nie mogłem oddychać". Z wybuchami śmiechu opowiadał, jak próbował wepchnąć organizatora koncertów do auta i go zabić, bo źle się do niego odezwał. No prześmieszne.

Początkowo to bardziej książka o polskich gangsta niż o muzyce. Mieszkający w Krakowie mogą się dowiedzieć, na przykład, skąd napisy obrażające Małpę na ścianach. To w sumie jedna z najkonkretniejszych informacji. Jaki to ma związek z Gangiem Albanii? No żaden, ale dobrze wiedzieć, zawsze mnie ciekawiło, bo często jeżdżę Dietla. W końcu dobijamy do muzyki i szybko dowiadujemy się, że wszystko zaczęło się od "no to pa tera". Szybko też wracamy do stwierdzenia, że to jednak patologia. Mamy tutaj m.in. zdanie, że "największym sukcesem Gangu jest to, że każdy debil jest w stanie nauczyć się tekstów Popka i Borixona".

A jednocześnie odnosi się wrażenie, że Gang Albanii jest tu stawiany jako największa grupa w Polsce, o popularności jakiej nie miał nikt wcześniej i nikt już mieć nigdy nie będzie. Padają i stwierdzenia, że to wszystko to "bezczelny produkt nastawiony na zarabianie pieniędzy i zabawę". Trzeba im przyznać, że wbili się w gusta i że to była duża produkcja, ale bez przesady. Być może zawładnęli całą bańką, w której twórcy Gangu przebywali, dzieciakami - owszem, ale na pewno nie całą Polską. Pada też pytanie, co na scenę wniósł np. sukces Donatana, bo na pewno nie „takie rzeczy, jak przyniósł Gang Albanii”. Czy, w sensie, co dokładnie?

Czytamy też, że Popek gada z fanami, jak normalny człowiek, „nie znam drugiej takiej osoby”. No naprawdę? Nikogo? Żadnej innej znanej osoby, która nie gwiazdorzy? Są i porównania Popka do Dawida Podsiadły, nazywanie "największą muzyczną gwiazdą w tym kraju", a jednocześnie z wielu tych wypowiedzi wynika, że Popek w tym wszystkim bardziej przeszkadzał, niż pomagał. Przy czym komentarza drugiej strony brak, bo jak wspominałam, ani wypowiedzi Popka, ani Borixona tutaj nie uświadczymy. Mogli nie chcieć, można to zrozumieć, ale dzięki temu, że mamy tutaj opowieści 1/3 zespołu, to cała historia staje się dość stronnicza.

Ostatecznie tak naprawdę nie wiemy dokładnie, ani jak ten projekt się zaczął, ani jak się skończył. Ani czym są "takie rzeczy", które wniósł na scenę. Brakuje tutaj konkretów. Chyba że to książka tylko dla kumatych i kto ma wiedzieć, ten wie - według mnie jednak nie taki jest cel wydawania książek biograficznych.

Podczas kilku wypowiedzi pomyślałam: "Ok, i?", bo część z nich nie ma żadnego związku z tematem i wydaje się, że wrzucona jest tam, bo gdzieś obok tematu leżała, a stron będzie więcej. W jednej z wypowiedzi pada nawet zdanie, że "niepotrzebnie dajemy mu atencję". No, ale to ty dzwonisz.

Niemniej, technicznie książka napisana jest dobrze. Do przeczytania w pociągu relacji Warszawa-Kraków. Kilka ciekawych rzeczy na pewno się dowiecie, nie tylko o Gangu Albanii, ale i o Monopolu albo powstawaniu teledysku do "Piję wódkę i słucham Ich Troje". Nawet jeśli jedna ich część to tylko przechwałki, a kolejna - rzeczy niezwiązane z Gangiem. Jednak zamiast "Prawdziwa historia Gangu Albanii" lepiej zadziałałby tytuł "Coś tam o Gangu Albanii". No, ale może to był - tak, jak i cały projekt - skok na kasę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas