Disney Księżniczki Koncert: księżniczką można być w każdym wieku [RELACJA]
Od koncertu z okazji 100-lecia Disneya muzyka z najlepszych animacji mnie nie opuszcza. Nie narzekam, bo to są prawdziwe muzyczne cuda, ale nie spodziewałam się usłyszeć ich ponownie na żywo zbyt szybko. A tu proszę - zadzwonił telefon i wpadło zaproszenie na otwarcie trasy "Disney Księżniczki Koncert".
Jeszcze przed koncertem, kiedy większość małych widzów stała z rodzicami w kolejce po popcorn i watę cukrową, na scenie wyświetlał się disneyowski quiz z różnymi trudnymi pytaniami. Na przykład, jaki kolor oczu ma Roszpunka i jak długie są jej włosy, którą scenę z "Kopciuszka" Walt Disney lubił najbardziej albo jak witało się plemię Pocahontas. Nie było natomiast pytania, czemu wilk tak wyje w księżycową noc i tym bardziej nie było na to pytanie odpowiedzi.
Przywitało nas kultowe intro z pałacem i motywem z "When You Wish Upon a Star" z filmu "Pinokio". Wiedzieliście, że to pierwszy utwór z produkcji Disneya, który został nagrodzony Oscarem? Później na scenę wyskoczył Magiczny Dyrektor Muzyczny, czyli Marcin "Sosna" Sosiński, który przez cały koncert akompaniował księżniczkom. Opowiedział nam swoją magiczną historię o spełnianiu marzeń i, no nie wiem, to chyba materiał na scenariusz, co? Mówił też coś o pięknej czterogłosowej harmonii. I na początku się z tego trochę zaśmiałam, że dzieci chyba jeszcze nie załapią, o co chodzi. Ale potem usłyszałam tę harmonię i wcale się nie dziwię, że chciał się tym pochwalić. Było ją słychać w rozpoczynającym koncert utworze "Każda z nas", a potem jeszcze wokalistki potwierdziły to piękno m.in. w kończącym "Mam tę moc" z "Krainy Lodu".
Ach, zapomniałam przedstawić księżniczki. To Sara James, Sylwia Przetak, Paulina Grochowska, Zofia Nowakowska i Justyna Bojczuk. W rolę księcia wcielił się natomiast Maciej Pawlak. Już po kolejnych trzech piosenkach - "Nowe dni" ("Zaplątani"), "Lustro" ("Mulan") i "Chwytam wiatr" ("Merida Waleczna") - było wiadomo, że koncert będzie wspaniały. Potem na scenę wyszła Sara James z utworem "Naprawdę chcę" z "Małej Syrenki", a w stronę publiczności poleciały bańki mydlane. To trochę rozproszyło młodą widownię, ale mocny głos Sary świetnie akompaniował zabawie.
Podobno też najlepszym wyznacznikiem dobrego występu jest to, że słuchający ma ciarki na rękach. I na tym koncercie takie momenty były. Choćby przy "Milczeć" księżniczki Jasminy i "Kolorowym wietrze". Jeszcze przed wydarzeniem można było zgadywać, jakie piosenki znajdą się na liście, ale usłyszeliśmy nie tylko te najbardziej znane. Kolejna pochwała leci za wygrzebanie takich utworów, jak "Wspomnienia z dawnych lat" z "Anastazji".
No i trzeba zaznaczyć, że to, że koncert nazywał się "Księżniczki", nie znaczy, że to tylko brokat i róż. Były też Vaiana, Mulan i inne waleczne dziewczyny. Jeszcze jeden plus, nie wiem, który to już, to to, że twórcy spektaklu kontynuowali dobre tradycje Disneya, rzucając co jakiś czas takim żartem, żeby rodzice też mogli zrobić "heh" pod nosem.
Pierwszy raz zawyżałam średnią wieku na koncercie, a stojąc w kolejce udawałam, że przyszłam tu z dzieckiem, tylko mi się gdzieś zgubiło... A tak poważnie - to dobrze wymyślony show, nie jakieś tam, że "trochę brokatu i dzieciom się spodoba". To po prostu piękny koncert, przygotowany musicalowo, z obsadą dubbingowo związaną z Disneyem i bardzo sprawną wokalnie. Ani jednej fałszywej nutki. Świetny sposób na spędzenie dwóch niedzielnych godzin.