Reklama

Studio w kurniku, ludzka gąsienica i miliony dolarów za nic. Ten album powstawał latami

Złośliwi twierdzą, że Axl Rose postanowił skończyć tę płytę tylko po to, żeby nie słuchać już docinków ze strony fanów i dziennikarzy. "Chinese Democracy", najdłużej nagrywany album Guns N’ Roses, świętuje swoje 15. urodziny. W 2008 roku częściej niż o świętowaniu, mówiło się o uldze, że płyta nareszcie się ukazała. Trudno się dziwić, bo Axl Rose wystawił cierpliwość wielu osób na ogromną próbę.

Złośliwi twierdzą, że Axl Rose postanowił skończyć tę płytę tylko po to, żeby nie słuchać już docinków ze strony fanów i dziennikarzy. "Chinese Democracy", najdłużej nagrywany album Guns N’ Roses, świętuje swoje 15. urodziny. W 2008 roku częściej niż o świętowaniu, mówiło się o uldze, że płyta nareszcie się ukazała. Trudno się dziwić, bo Axl Rose wystawił cierpliwość wielu osób na ogromną próbę.
Duff McKagan miał dość humorków Axla Rose'a, podobnie jak reszta zespołu /Kevin Mazur for SiriusXM /Getty Images

Na początku lat 90. Guns N’ Roses byli królami rockowego świata. Podwójne wydawnictwo "Use Your Illusion" nie tylko przyniosło kilka przebojów, ale też zrobiło wrażenie po prostu jako świetny materiał. Gunsi ruszyli w długą trasę koncertową, wydali też "The Spaghetti Incident", czyli album z coverami, nagrany trochę od niechcenia, w ramach relaksu.

Oddech rzeczywiście był muzykom potrzebny, bo coraz więcej osób zaczęło wypytywać o kolejną płytę z oryginalnym materiałem. W normalnych warunkach artyści po prostu zaczęliby tworzyć piosenki, ale po "Use Your Illusion" cały świat spodziewał się czegoś co najmniej równie dobrego. Nie trzeba zajmować się graniem, żeby wiedzieć, że niewiele rzeczy wpływa na część artystów tak źle, jak presja.  

Reklama

Wojna z całym światem

Guns N’ Roses mieli kilka pomysłów na utwory, ale dokończenie któregokolwiek z nich wydawało się praktycznie niemożliwe. Muzycy nie mogli się dogadać, wytwórnia i fani czekali na szósty album zespołu, a Axl Rose był przekonany, że musi stoczyć wojnę z całym światem, żeby zapewnić sobie rozwój. Wokalista zaszył się nawet w pewnym momencie na obrzeżach Malibu i stamtąd próbował sterować pracami, ale nie szło to najlepiej.

Konflikty w grupie doprowadziły do tego, że Rose w efekcie miał jeden wielki problem. Slash i Duff McKagan oświadczyli, że nie mają zamiaru dłużej znosić awantur i dyktatorskich zapędów wokalisty. Izzy Stradlin odszedł już wcześniej, a Matt Sorum został zwolniony po kłótni, więc lider  Guns N’ Roses został tym samym jedynym członkiem zespołu na placu boju. Co prawda mógł wówczas o wszystkim decydować, ale też ponosił odpowiedzialność za każdą rzecz - a było za co.  

Prace nad nową płytą Gunsów rozpoczęły się oficjalnie w 1994 roku. Duff McKagan, który opuszczał zespół trzy lata później, zdradził, że grupa nie stworzyła ani jednej piosenki. Co jest najlepsze w tej historii? Zespół przez cały czas miał do dyspozycji wynajmowane i opłacane studio. Osoby odpowiedzialne za album ze strony wytwórni liczyły wydatki i zgrzytały zębami, ale wszyscy mieli nadzieję, że coś się ruszy, kiedy Axl nareszcie skompletował nowy zespół. Oczywiście skład nie okazał się ostateczny, jednak przynajmniej było wiadomo, że ktoś zacznie pracować nad muzyką. 

W 1999 roku nowa płyta Guns N’ Roses była już obiektem sporych drwin w branży, ale frontman zespołu oświadczył wtedy, że ma w zanadrzu kilkadziesiąt nagranych piosenek i tej muzyki wystarczy spokojnie nawet na dwa albumy. Przy okazji wyszła na jaw inna rzecz. Zespół, zamiast skupić się na nowej płycie, poświęcił sporo czasu na... nagranie na nowo "Appetite for Destruction". Axl stwierdził, że grupa i tak musiała przygotować materiał przed trasą koncertową, a od czasu premiery pojawiło się tyle nowych technologii nagrywania, że można było "udoskonalić" debiut.

Tego już było za wiele. Media donosiły, że zdesperowana wytwórnia obiecała Rose’owi milion dolarów premii za szybkie dokończenie nowej płyty. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło.  

"Albo montujecie kurnik, albo nie gram"

W 2001 roku firma płytowa poprosiła o pomoc Toma Zutauta. To człowiek, który odkrył Guns N’ Roses i przez wiele lat pomagał zespołowi. Najważniejsze było jednak to, że Tom potrafił dogadać się z Axlem, co wcale nie było takie proste. Zutaut musiał jednak na początek przejść test. Rose zaczął się interesować przepływami energii i tym podobnymi rzeczami, więc nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że odwiedzał medium i specjalistkę od energoterapii. Sharon potrafiła wyczytać czyjąś aurę ze zdjęcia, ale wokalista postanowił, że Tom osobiście stawi się u specjalistki, bo pojawiło się jeszcze jedno "ale".

Zutaut wspominał w magazynie "Classic Rock": "Axl wyczuwał jakąś negatywną energię wokół siebie i bał się, że ona może nas dotknąć. Tu akurat miał sporo racji, bo ekipa w studiu nabijała się z niego, kiedy nie było go na miejscu". Sprawa została wyjaśniona, Tom przeszedł test aury i Axl poprosił, żeby wytwórnia zapłaciła współpracownikowi "ile tylko będzie trzeba". To chyba uczciwa stawka za to, czym musiał się zajmować. 

Zutaut pracował na przykład z technikami nad tym, żeby perkusja brzmiała identycznie jak na płycie Nirvany "Nevermind". Bywały też bardziej egzotyczne życzenia. Gitarzysta Buckethead, który zawsze występował w masce i kubełku KFC na głowie, a z menedżerami porozumiewał się przy pomocy lalki uważał, że został wychowany przez kury. Muzyk zażyczył sobie więc, żeby w studiu stanął... kurnik. Tom musiał załatwić konstrukcję, słomę i dodatkowo wstawić do środka kanapę. Kurnik jednak zniknął, kiedy jeden z psów Axla załatwił się w tym miejscu, a Buckethead zakazał sprzątania. Można się tylko domyślać, jakie były skutki. Po kilku dniach ekipa odmówiła pracy w takich warunkach i konstrukcję trzeba było usunąć. 

Jeśli historia z kurnikiem wydaje wam się dziwna, to lepiej zapnijcie pasy, bo to nie koniec ciekawostek. Swoje trzy grosze do płyty dołożył... Shaq O’Neal. Koszykarz nagrywał pewnego razu w sąsiednim studiu reklamę sieci fast foodów, zobaczył nazwę Guns N’ Roses na liście przy wejściu i postanowił odwiedzić zespół w pracy. Sportowiec nie tylko popisał się swoją grą na klawiszach i zorganizował sobie z muzykami jam session, ale też zaczął rapować. Wszystko zostało nagrane.

Chociaż ostatecznie popis Shaqa nie trafił na album, to ekipa w studiu do końca życia zapamięta widok sportowca, który położył się na podłodze i udawał gąsienicę. Mało? W takim razie wyobraźcie sobie, że z Gunsami pracował też Brian May z Queen. Axl poprosił go o zagranie kilku solówek. Brian chętnie przyjechał i pomógł, ale uśmiech zniknął z twarzy gitarzysty, kiedy usłyszał, co Rose zmontował z jego nagrań. Te partie też nie trafiły na płytę, znalazły się jedynie w archiwum Maya, który powiedział magazynowi "Uncut": "Jestem lojalny wobec Axla i nie pozwolę nikomu ich posłuchać".  

Najdroższa płyta w historii?

Trudno zliczyć, ile właściwie było zapowiedzi wydania "Chinese Democracy". Rose chciał nagrać idealny album, ale - jak stwierdził jeden z jego współpracowników - "to przecież może trwać wieczność". Efekt był taki, że fani i menedżerowie w kółko słuchali: "już wkrótce", "za pół roku", "niedługo kończymy prace", a płyty jak nie było, tak nie było. Zutaut, zanim stracił pracę po jakimś nieporozumieniu z Axlem, próbował przekonać wokalistę, żeby wydał album jako solowy materiał, ale usłyszał stanowczą odmowę.

W końcu wytwórnia Geffen zainterweniowała. Firma stwierdziła, że zespół przekroczył wszystkie możliwe budżety i teraz to Axl odpowiada za dokończenie albumu, również finansowo. "New York Times" donosił w 2005 roku, że już wtedy płyta kosztowała 13 milionów dolarów, chociaż menedżer muzyka temu zaprzeczał. Nie jest jednak tajemnicą, że wcześniej trzeba było wprowadzać oszczędności, bo okazało się, że zespół wypożyczył tony niepotrzebnego, ale drogiego sprzętu, a ekipa w studiu często dostawała pieniądze po prostu za siedzenie, bo Rose w ogóle nie zjawiał się na miejscu.  

Album "Chinese Democracy" ukazał się ostatecznie pod koniec listopada 2008 roku. Po drodze Axl pokłócił się jeszcze z wytwórnią o plan promocji, a później oskarżył nowego menedżera o sabotaż i robienie wszystkiego, żeby płyta okazała się porażką. Krążek trafił na trzecie miejsce listy Billboardu, co jest niezłym wynikiem, ale nie tak dobrym, jakiego spodziewał się Rose. 

W Stanach "Chinese Democracy" było dystrybuowane przez jedną sieć sklepów, co pewnie nie przeszkodziłoby w świetnej sprzedaży, gdyby nie dwa problemy. Wiele osób nie wierzyło w to, że płyta rzeczywiście się ukazała i uznało informację o premierze za żart. Jeszcze większym kłopotem okazało się to, że Axl na kilka miesięcy po prostu zniknął. Muzyk nie zamierzał włączać się w promocję albumu, nie chciał udzielać wywiadów, robić sesji zdjęciowych, nie odpowiadał na telefony z wytwórni. Rose uaktywnił się dopiero później i to na forach dla fanów grupy.

Czy "Chinese Democracy" okazało się porażką? Niekoniecznie. Płyta zebrała niezłe recenzje, więc samą zawartość trudno nazwać zawodem. Wszyscy oczekiwali jednak, że album, który powstawał kilkanaście lat i - nieoficjalnie - pochłonął kilkanaście milionów dolarów, będzie się sprzedawać lepiej, niż to miało miejsce i przyniesie jakieś solidne przeboje. W końcu właśnie tego można by się spodziewać po płycie, którą nagrywano w prawie 20 studiach, z oficjalnie co najmniej sześcioma producentami i niezliczoną dodatkową ekipą.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guns N'Roses | Axl Rose | Slash | Duff McKagan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy