Republika: 15 lat od śmierci Grzegorza Ciechowskiego
Grzegorz Ciechowski był jednym z najważniejszych, polskich artystów lat 80. i 90. w Polsce. I w tym przypadku słowo artysta pasuje, jak żadne inne. Lider Republiki był tekściarzem, producentem, multiinstrumentalistą, wokalistą, felietonistą i pisarzem. 22 grudnia 2016 roku mija 15 lat od jego nagłej śmierci.
"Był dla mnie trochę, jak brat. Dobrze nam się żyło w sensie muzycznym. Miałam też okazję zobaczyć jego prywatne życie. Gdy mieszkałam w Kazimierzu Dolnym, bo tam powstawała płyta 'Dziewczyna szamana', to Grzegorz wiedział, że mieszkam sama w starym pensjonacie i zaprosił mnie do siebie. Gdy on produkował moje piosenki, ja byłam z Anią i jego dziećmi, bawiłyśmy się, gotowałyśmy obiad. A kiedy on wracał do rodziny, ja schodziłam na dół i pracowałam nad swoimi rzeczami. Pamiętam, że rano wstawał najwcześniej, szedł do piekarni po świeży chleb i po zakupy i zawsze wszystko na śniadanie super świeże. Te momenty przypominały mi rodzinę, której mi wtedy bardzo brakowało" - wspominała Grzegorza Ciechowskiego Justyna Steczkowska w rozmowie z "Dzień Dobry TVN".
Lider Republiki pozwolił zaistnieć wokalistce na polskiej scenie muzycznej. To on wyprodukował jej debiutancki album, a także napisał większość tekstów na płytę pod pseudonimem Ewa Omernik.
Ciechowski pomógł również rozwinąć skrzydła Kayah.
"Mogłam go poznać jako człowieka dnia codziennego, bardzo normalnego, takiego, jak my wszyscy bywamy na zapleczu. To był niezły łobuz, ale również człowiek z ogromną pasją i fantazją, a także ktoś, kto lubił rozdzielać swoją energię i ja miałam to szczęście, że mogłam ogrzać się w jego ogniu" - opowiadała Agnieszce Jastrzębskiej piosenkarka, która wielokrotnie podkreślała, że Ciechowski pomógł jej popchnąć swoją karierę do przodu.
"Co mnie absolutnie zaskoczyło, muzyka dość szybko stała się jakby tylko pretekstem do wielogodzinnych, często może nawet zbyt długich rozmów. Miałem wrażenie, że wszystkie te sprawy służbowe mają być tylko jakimś takim placem manewrowym, na którym, poza pracą nad takimi czy innymi dźwiękami, brzmieniem płyty, będziemy dochodzić do wielu innych, o wiele ciekawszych wniosków. I tak też się stało. Ostatecznie, o sprawach spoza muzyki, gawędziliśmy może nawet więcej niż o niej samej. Dla kogoś, kto przyjeżdża po naukę jest to nie do przecenienia" - wspominał w 2010 roku rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" Marcin Rozynek.
Rozynek z Ciechowskim spotkał się w 2000 roku. Wspólnie rozpoczęli prace nad debiutanckim albumem wokalisty "Księga urodzaju". Nagrania ruszyły w listopadzie 2001 roku, jednak zostały przerwane przez niespodziewaną śmierć muzyka 22 grudnia.
Odejście lidera Republiki wstrząsnęła całą Polską. Ciechowski zmarł w szpitalu w Warszawie po nagłej i skomplikowanej operacji tętniaka serca. O dramatycznych dniach grudnia 2001 roku opowiadał "Dziennikowi Zachodniemu" Leszek Biolik.
"To działo się przez dwa dni. Byliśmy na stałe podłączeni do telefonów, oczekując każdej nowej wieści. Podświadomie przygotowywaliśmy się jednak na najgorsze. To, że on zmarł było więc w pewnym sensie momentem wieńczącym. Gdy po śmierci Grzegorza jedni płakali, inni udzielali wywiadów, ja uzmysłowiłem sobie, że w ciągu jednego dnia kończy się wiele rozdziałów w moim życiu. Uczucie straty przyjaciela dotarło do mnie po paru miesiącach, emocje opadły, wszystkie sprawy zostały załatwione, zagraliśmy pożegnalny koncert Republiki. Wspominanie jest przedłużaniem życia. Wspólnie jeździliśmy na koncerty, podrzucaliśmy sobie ulubione książki, płyty. Przez 17 lat co drugi dzień dzwoniliśmy do siebie. I nagle telefon zamilkł" - mówił członek Republiki.
Grzegorz Turnau przyznał w 2014 roku, że bardzo intrygowały go nawiązania do śmierci w tekstach Ciechowskiego.
"Bardzo lubiłem Grzegorza za wszystkie wątki z zastanawianiem się, co będzie potem. 'Śmierć na pięć’ to moja ukochana piosenka" - tłumaczył Agnieszce Jastrzębskiej muzyk.
Twórczość Republiki oraz Obywatela G.C. w wielu przypadkach wydaje się wciąż aktualna. Nie może dziwić więc fakt, że kolejne grupy artystów mocno inspirują się kultowymi utworami.
"Nie miałam zaszczytu być jego przyjaciółką i nad tym boleję, bo był na to pewno człowiek zupełnie wyjątkowy i musiałby mnie bardzo zainspirować w trakcie rozmów. Byłam i jestem jednak wielbicielką jego talentu" - mówiła Katarzyna Nosowska.
W 2010 roku Kasia Kowalska wydała album "Ciechowski. Moja krew". Płyta z zapisem koncertu w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej ukazała się z okazji 9. rocznicy śmierci artysty.
- Osobowość Grzegorza niewątpliwie była złożona. Każdy artysta, a w jego przypadku artysta przez duże A, musi mieć wielowarstwową osobowość. To na pewno dawało mu swobodę robienia różnych rzeczy i pracowania nad różnymi projektami - mówiła wokalistka.
Płyta jednak nie wszystkim przypadła do gustu. Janusz Panasewicz z Lady Pank (Ciechowski stworzył dla nich tekst do przeboju "Zostawcie Titanica" i jeszcze kilka do utworów na płytę "Tacy sami") nie był zachwycony albumem Kowalskiej.
"Ja bym tego nie zrobił, choćby z tego względu, że Grzesiek napisał mi kiedyś fajną piosenkę, którą gram i śpiewam do dzisiaj. Myślę, że to dobra puenta. Natomiast Kasia? No cóż, może robić, co chce" - podsumował Panasewicz w rozmowie z PAP Life.
Wróćmy jednak do Ciechowskiego. O jego fenomenie opowiedział też Michał Wiraszko z Much.
- Niewielu jest muzyków, którzy noszą miano legendarnych czy pokoleniowych bez męczącego nalotu z podniosłości i męczennictwa. Ciechowski nie umarł jak James Dean, ale jego ikoniczność jest niepodważalna. Z drugiej strony odszedł zdecydowanie za wcześnie, a mimo to jego rozbudowany i szalenie efektowny dorobek stanowi skarbnicę wiedzy polskiej muzyki. O ile pewna rasowość jest darem wspieranym przez umiejętne kreowanie własnego wizerunku, to na ludzką pamięć i żywotność twórczości trzeba pracować od początku do końca. Tu znowu Ciechowski jest wyjątkowy - mówił w 2011 roku Interii.