Męskie Granie 2024 w Krakowie: daj tu trochę jazzu [RELACJA]

Czy spodziewałam się po Męskim Graniu jakiegoś zaskoczenia? Nie. Czy mnie zaskoczyło? Owszem. Pozytywnie oczywiście, mimo że prywatnie tego typu imprezy raczej nie byłyby moim pierwszym wyborem.

Męskie Granie Orkiestra 2024
Męskie Granie Orkiestra 2024Robert WilkINTERIA.PL

Na start na pewno trzeba pochwalić teren, dużo lepiej rozplanowany niż w 2022 roku, kiedy ostatnio odwiedziłam Męskie Granie na terenie Muzeum Lotnictwa. I tym razem organizatorzy przygotowali dla nas trzy sceny: główną, mniejszą Scenę Ż i Scenę Radia 357.

Małą Scenę otworzył Verde, o którym można przeczytać, że "alternatywa to jego drugie imię". Pierwszego dnia na tej samej scenie zagrali też Rozen ("Na stoliku nocnym / Jak ołtarzyk stoi wciąż / Twoje zdjęcie małe / Niedokończonych książek stos" - znacie ten kawałek? Wzrusza zawsze), Jakub Skorupa, którego takie "Dzień dobry, jestem z Polski" albo "Pociągi towarowe" katowałam przez długi czas po premierze, duet Karaś/Rogucki, który ewidentnie niechętnie od jakiegoś czasu żegna się z publicznością, oraz moje największe zaskoczenie małej sceny - Generacja Jazz, czyli Rejoin, Twoosty Mayonez i USO 9001. Zaskoczenie nie dlatego, że to było dobre, bo wiedziałam, że będzie, ale dlatego, że taki skład wpadł na mainstreamową imprezę i przy okazji jeszcze zebrał całkiem sporą publiczność.

A skoro już o generacjach, to z dużej sceny na start popłynęła "Generacja Nic", a później Cool Kids of Death w towarzystwie gości - Belmondawg, Mery Spolsky oraz Walusia - zagrali też "Bal sobowtórów", "Żart" czy "Butelki z benzyną i kamienie". Wielki ukłon też za sięgnięcie po covery, nie byle jakie, bo usłyszeliśmy, na przykład, janerkowego "Klusa Mitroha" i "Szczepionkę przeciwko śmierci" zapomnianego już nieco zespołu Meble.

Następnie Kaśka Sochacka, której "Wiśnia" zawsze długo nie chce mi wyjść z głowy, ilekroć ją usłyszę, a po niej szybka zmiana klimatu na PRO8L3M. Przedostatni koncert tego dnia na głównej scenie to Igo. "Zaje.ście się cieszę, że tu jestem, z moją bandą i z wami" - rzucił wokalista ze sceny na początku koncertu. Przyznaję, że nie byłam przekonana do tej muzyki, aż do momentu nagrania wspomnianego już dziś "Klusa Mitroha" na album "Wolne serca" Kwiatu Jabłoni. Naprawdę dobry koncert, podczas którego nie zabrakło rzeczy i solo, i czegoś od Bass Astral x Igo, i "Myślę sobie, Ż" nagranego z Brodką, i męskograniowych "Supermocy".

A przed 23... pierwszy wielki finał, czyli występ orkiestry z poprzednich lat. Pamiętacie "Nieboskłon"? To właśnie oni - Brodka, Organek, Rogucki. Standardowo było co pośpiewać: "Raz-Dwa-Raz-Dwa" Maanamu, "Śmierć w bikini" zaśpiewane przez Michała Kowalonka, "Tata dilera", "Nie wierzę politykom" w wykonaniu Arka Jakubika czy [sic!] Heya. Jeśli ktoś był na Męskim Graniu w 2017 roku, to miał miły powrót do przeszłości, a jeśli ktoś nie miał okazji wtedy skakać pod sceną, na pewno był szczęśliwy, że udało się to nadrobić.

Drugi dzień na małej scenie rozpoczął Mulk, o którym pisałam już i przy okazji Jarocina, i NEXT Festa w Poznaniu, więc cóż będę się powtarzać... Jeśli lubicie, jak jest głośno i mocno, to idźcie na ich koncert. Scena Ż to również Kathia. Zawsze, kiedy jestem na jej koncercie, wspominam sobie Jarocińskie Rytmy Młodych sprzed dwóch lat. Co za muzyczny glow-up, jak to mówią młodzi ludzie.

Trzeci koncert na małej scenie, to ponownie trochę jazzu, tym razem w wykonaniu zespołu Hoshii, z Kubą Więckiem na czele. Naprawdę super, że i takie projekty mają swoje miejsce na popularnych imprezach. Później jeszcze Pietrucha i Zalewska, które planują wydać płytę już we wrześniu, oraz Coals. Fajnie było w końcu zobaczyć ich na żywo, a nie tylko zachwycać się teledyskami.

Z kolei scena główna wystartowała koncertem Zalii, a po niej kolejny występ, z którego bardzo się cieszę, czyli L.U.C. & Rebel Babel Film Orchestra z muzyką z filmu "Chłopi". O ile film mnie nie zachwycił, to muzyka już bardziej, a widok publiczności Męskiego Grania tańczącej w wiankach do grającej orkiestry - cudo.

Później jeszcze raz na scenie zobaczyliśmy Organka, tym razem w projekcie Unplugged. "Daj tu trochę jazzu" - mówił lider do zespołu, a my usłyszeliśmy m.in. "Kate Moss", "Ultimo", "Walcz", "Mississippi w ogniu", ale i "Watahę" z Orkiestry Męskiego Grania 2016. Następnie - by jeszcze bardziej rozgrzać publiczność przed finałem - Mrozu. "Moje pytanie brzmi: Kraków, czy jesteście gotowi?" - pytał ze sceny, no i... jeszcze jak. "Galacticos", "Poligon", "Jak nie my, to kto" albo "Aura" zawsze wciągają do tańca.

Iiii grande finale! Tegoroczna orkiestra, w której skład weszli Daria Zawiałow, Mrozu i bracia Kacperczyk. Nie chcę zdradzać wszystkiego, bo przecież przed nami jeszcze jeden męskograniowy koncert, ale jeśli lubicie sobie pośpiewać Maanam i Lady Pank, ale też trochę nowszych hitów, to warto. Działa, jak co roku.

Męskie Granie Orkiestra 2024
Męskie Granie Orkiestra 2024
Męskie Granie Orkiestra 2024
Męskie Granie Orkiestra 2024
+28
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas