Lewis Capaldi w Warszawie: Emocjonalny rollercoaster [RELACJA]

Lewis Capaldi zagrał koncert w Polsce /Wojtek Dobrogojski /INTERIA.PL

Od momentu, gdy Lewis Capaldi wszedł na scenę w warszawskim Torwarze, było jasne, że publiczność czeka niezwykła noc wypełniona emocjami i chwytającymi za nawet najtwardsze serca balladami. Szkot zgotował iście szalony emocjonalny rollercoaster, jednocześnie bawiąc i wzruszając publiczność do łez. Fani Lewisa z pewnością nie zapomną tego spotkania.

Lewis Capaldi to młody szkocki wokalista i autor tekstów, który szturmem podbił świat swoimi pełnymi emocji piosenkami i bez wątpienia czarującą osobowością. Znany z takich przebojów jak "Someone You Loved", "Grace" czy "Before You Go" artysta dał zeszłej nocy przepiękny koncert, który fanom na długo zostanie w pamięci. I nie tylko za sprawą muzyki.

W domu przyjaciela

Lewis udowodnił, że oprócz bycia wspaniałym wokalistą jest też mistrzem opowiadania historii, raczącym publiczność anegdotami, autoironicznym humorem oraz ciekawostkami z branży. Wspomniał między innymi o wydarzeniu z tegorocznego rozdania nagród Brit Awards, gdzie konferansjer, zapowiadając jego występ, ogłosił, że wystąpi Sam Capaldi. Lewis powiedział w Warszawie, że skoro tak go ochrzczono, to on już teraz posługiwał się będzie tym właśnie imieniem. "Mówcie mi od dzisiaj Sam Capaldi" - padło ze sceny. Artysta żartował z publicznością i z niej. Na życzenie założył na głowę tiarę podrzuconą przez fankę i nazwał się księżniczką, zaintonował "Happy Birthday" dla jednej z fanek. Ten skromny facet (wyszedł na scenie w najzwyklejszej na świecie szarej bluzie) sprawił, że wszyscy czuliśmy się, jakbyśmy byli w domu przyjaciela i dobrze się w nim bawili.

Reklama

Żarty były jednak tylko wisienkami na wielu tortach, które Lewis tego wieczoru zaserwował. Capaldi przyjechał bowiem jednak do Polski głównie pośpiewać. I jak on pośpiewał. Jego potężny głos wypełnił pomieszczenie od pierwszych sekund i nadał ton emocjonalnemu rollercoasterowi tej nocy. Fani na zmianę tańczyli w zachwycie i ronili łzy wzruszenia. Radość ustępowała melancholii, żeby za chwilę znów powrócić ze zdwojoną siłą.

Forma doskonała

Punktem kulminacyjnym wieczoru (przynajmniej takie odniosłem wrażenie) było wykonanie przez Lewisa jego wielkiego przeboju (nie, wcale nie "Someone You Loved") "Bruises". Czuć było jak wielkie, niemal namacalne emocje wyzierały z tej rewelacyjnie wykonanej piosenki. To był piękny moment, który pokazał, jak utalentowany jest Lewis zarówno jako piosenkarz, jak i autor tekstów. Występ Lewisa okazał się być idealną mieszanką szczerych ballad i optymistycznych, energetycznych utworów, a on sam trzymał tłum w dłoni od pierwszej do ostatniej nuty. Jego głos był w najdoskonalszej formie, pomimo faktu, że artysta zmaga się z niedawno zdiagnozowanym zespołem Tourette'a (przeczytaj!). Musiał co prawda przerwać jedną z piosenek, żeby nieco się uspokoić i mocniej skupić (objawy lekko dawały o sobie znać), jednak z właściwym sobie wdziękiem i humorem zgonił wszystko na publiczność. Było to urocze.

Triumf muzyki i emocji

Koncert Lewisa Capaldiego w COS Torwar w Warszawie był absolutnym triumfem muzyki i emocji. Publiczność słowo w słowo powtarzała każdy wers artysty. Chłód lutowego wieczoru nad Warszawą ustąpił miejsca rozgrzanej roztańczonej i ewidentnie szczęśliwej publiczności. Takie koncerty są o tyle przyjemne, że czuje się na nich wyłącznie pozytywną energię. Nie ma ego grzmiącego ze sceny, nie ma tandetnych wygłupów ani żenujących spektakli. To takie spotkanie zwykłego gościa śpiewającego piosenki ze zwykłymi ludźmi, którzy tych piosenek słuchają. Nie potrzeba nic więcej.

Z humorem godnym najlepszego stand-upowca, z luzem i bez grama zadęcia Capaldi dostarczył ten koncert po mistrzowsku, zostawiając fanom satysfakcję, ale i też lekki niedosyt, bo nawet ja miałem wrażenie, że impreza dopiero się rozkręca. Cóż, może wszyscy chcieliby dłużej, ale na razie tyle musi wystarczyć. Sądząc po reakcji publiczności i przypominając, że to już druga wizyta Lewisa w Polsce w ciągu kilku miesięcy, można śmiało założyć, że Capaldi wpadnie pośpiewać dla nas jeszcze niejeden raz. Niech wpada - zapraszamy.

Setlista:

1. Forget Me
2. Forever
3. Lost on You
4. Heavenly Kind of State of Mind
5. Fade
6. Before You Go
7. Bruises
8. Wish You The Best
9. Grace
10. Pointless
11. Hold Me While You Wait

Bis

12. How I’m Feeling Now
13. Someone You Loved

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lewis Capaldi | koncerty Warszawa | torwar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy