Reklama

Komu prezent, komu rózgę? Rapowo-choinkowa zabawa Interii

Koniec roku za pasem. Nim jednak wystrzelą szampany i powitamy na kalendarzach liczbę 2016, postanowiliśmy zabawić się w Mikołajów. Dokleiliśmy sobie siwe brody, przywdzialiśmy czerwone kubraki i ruszamy w kraj, by rozdać podarki polskim artystom rapowym. Nie wszystkich jednak one ucieszą.

Za nami dwanaście dobrych miesięcy. Całoroczne statystyki wyglądają okazale, na łamach portalu pojawiło się sporo ważnych tekstów, a na dodatek udało się tak spiąć budżet, by zostały jeszcze wolne środki na mniejsze i większe przyjemności. Świąteczny nastrój nie pozwala nam jednak zapomnieć o bliźnich, więc zrobiliśmy obrady, jak mądrze spożytkować całkiem ładną sumkę. Padł pomysł: dajmy coś polskim raperom! I tak oto kupiliśmy pięć prezentów i pięć rózg, których nie zawahaliśmy się rozdać. Sprawdźcie poniżej, komu osłodziliśmy nieco gwiazdkę, a kto najchętniej rozpaliłby komin do czerwoności, by nas z niego wykurzyć.

Reklama

Prezenty:

DonGURALesko

Masz trzydzieści pięć lat, na koncie sporo klasyków. Twoje koncerty wyprzedają się niemal na pniu i grasz ich sporo, więc na gotówkę nie możesz narzekać. Dodatkowym źródełkiem jest własna marka odzieżowa, którą zna każdy zakątek naszego kraju. Jest jednak druga strona medalu. Z każdym rokiem coraz częściej czujesz, że odbiorca, który najchętniej cię słucha, pomału przestaje korespondować z tym, co chcesz mu przekazać. Daje chleb, ale nie zgrywa się z twoją nową wizją, nie rozwija się intelektualnie tak szybko jak ty. Stajesz na rozstaju dróg. Pójdziesz w prawo - zrobisz cyniczny skok na bank, degradując się do poziomu gościa, którego muzyka skupia się na bujaniu głową i zawijaniu towaru w bletę. Pójdziesz w lewo - zaczniesz realizować trudniejsze koncepty i najpewniej stracisz sporą część dotychczasowego audytorium, bez cienia gwarancji, że poszukujący słuchacz Cię doceni. Co więc dalej?

Gural poszedł za głosem serca i ambicji, dzięki czemu powstało "Magnum Ignotum", czyli album, który w listopadzie uciął dyskusję na temat najlepszego wydawnictwa 2015 roku w polskim rapie. Unikalna synteza literatury i sztuki to emocjonalny rollercoaster, ale też dobra rozrywka intelektualna, którą warto polecić nie tylko zwolennikom artystycznego wymieszania porządków.

Zobacz klip "Reflektory":

Dwa Sławy

Zawsze błyskotliwi, zawsze z humorem, zawsze z niewymuszonym sarkazmem i spontanicznością w odpowiednich dawkach. Astek i Rado Radosny dali się poznać słuchaczom undergroundu od jak najlepszej strony, wypuszczając materiały najeżone kąśliwymi linijkami. Wielu prorokowało, że takie granie musi pozostać na wieczność w podziemiu, w którym odbiorcy bardziej doceniają technikę i polot. Te słowa potwierdzał zresztą krążek "Nie wiem, nie orientuję się" - pierwszy legal, który nie okazał się wielkim sukcesem i nie pozwolił łódzkim raperom na dobre zaistnieć w szerszym obiegu.

Minęły jednak trzy lata i wszystko się odmieniło niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Połączone siły DJ'a Flipa i Marka Dulewicza stworzyły nowoczesne podkłady, które łatwo wpadają w ucho i długo nie chcą z niego wylecieć, a duet uprościł nieco wersy, nie tracąc przy tym błysku. Po premierze "Ludzi sztosów" Sławami się mówi, Sławami się pisze i Sławami się nawija. Nie wierzycie? Posłuchajcie reprezentatywnej, kilkuutworowej próbki polskich newschoolów.

Zobacz teledysk " Ciężki zawód (Gettin' Money)":

Pezet

"Radio Pezet" nie było tym, na co czekali fani warszawskiego rapera. O ile każdy poprzedni krążek bronił się w swojej stylistyce, o tyle ten padał pod ciężarem coraz mocniejszych pocisków. Dość powiedzieć, że dużo entuzjastyczniej przyjęto album podobny ideologicznie album Wuzeta, także wydany w Koka Beats. Sam Pezet opublikował jeszcze w internecie kilka mocnych utworów ("Nie muszę wracać", "Chmura", "Ostatni Track") i artystycznie zamilkł na długie miesiące. Panowała ogólnokrajowa dezinformacja, podsycana jeszcze postami, a może nawet bardziej komentarzami ze strony reprezentanta Ursynowa na fanpage'u.

I oto w 2015 roku wychodzi wywiad z artystą, który przeprowadził dobrze znany wszystkim słuchaczom rapu Marcin Flint. Poruszono w nim wiele kwestii - odbiorcy mogli się dowiedzieć chociażby o bardzo wyniszczającej chorobie członka Płomienia 81 (raper nie zdradził konkretnie co mu jest, jednak przyznał, że choroba odsunęła go całkowicie od życia zawodowego i publicznego) i podejściu do egzystencji w trudnych warunkach, ale także poznać gorzkie przemyślenia dotyczące bytności na rynku muzycznym czy też po prostu rapowym. Za graniczącą z ekshibicjonizmem szczerość i grande cojones należy się sowita nagroda.

Zobacz klip "Slang 2":

Quebonafide

Największy wygrany tego roku. To nie stwierdzenie na wyrost, wszystko bowiem, czego dotykał się Quebo, zamieniało się prędzej czy później w złoto. Zróbmy poglądową wyliczankę:

  • Pomimo utyskiwań, że przecieki mogą położyć sprzedaż, promocja mixtape'u "Erotyka" i albumu "Ezoteryka" przyniosła spodziewany efekt - pierwsze miejsce na OLiS-ie.
  • Pomimo oskarżeń o zbyt daleki odlot oraz niższy niż zakładano poziom głównego materiału, rzesze fanów szczelnie wypełniały kolejne sale koncertowe w kraju.
  • Pomimo obowiązków ciechanowiczaninowi udało się założyć wytwórnię QueQuality, która w krótkim czasie nakłoniła do współpracy coraz mocniej napierających młodych raperów
  • Pomimo fatalnej dyspozycji zdrowotnej koncert Quebonafide na Kempie przebiegł bez najmniejszych zarzutów i był jednym z najjaśniejszych punktów całej imprezy.

Komentarz wydaje się zbędny.

Zobacz klip "Hype":

Taco Hemingway

Jeszcze rok temu znało go tylko grono znajomych. Mijały tygodnie, a hype na autora "Trójkąta Warszawskiego" rozprzestrzeniał się jak niegdyś epidemia dżumy. Dziś mamy do czynienia z jedną z najszybszych karier w dziejach polskiego rapu. Występ na Open'erze, wywiady w tygodnikach, obecność na liście radiowej Trójki czy inne dowody uznania to tylko wierzchołek góry lodowej. Filarem są słuchacze, którzy kupili Taco i Rumaka w całości i nic nie wskazuje na to, by mieli się od niego odwrócić. Można więc faceta nie lubić za samą stylistykę, ale nie sposób nie docenić fenomenu, którym stał się niemal z dnia na dzień. Jeśli Asfalt Records pokieruje nim w rozsądny sposób... Trudno przewidzieć, co się jeszcze wydarzy.

Zobacz teledysk "6 zer":

Rózgi:

Diox

Starcia z małolatami przez internet to mały pikuś - sensownymi i bezsensownymi konfliktami polski rap stoi, więc to byłoby za mało, by znaleźć pod choinką rózgę. Powód, przez który członek HiFi Bandy znalazł miejsce na naszej liście, jest merytoryczny. Chodzi nam o ślizganie się na opinii utalentowanego rapera. Od 2011 do 2014 Diox wydał trzy solowe albumy, z których żaden nie wzbił się nawet o milimetr ponad przeciętność, a niektóre miejsca potrafiły sprawić, że nawet najbardziej tolerancyjni fani spływali rumieńcem wstydu. 2015 przyniósł za to czwarte solo, czyli koncepcyjny "Nowy Testament". Co sądzimy o tym wydawnictwie, możecie przeczytać TU. Spoiler: za coś tę wiązkę reprezentant Prosto dostał. Już w tym roku.

Zobacz klip "#david_beckham":

Małe Miasta

W tytule naszej recenzji sparafrazowaliśmy pewne powiedzenie i wyszło nam, że "największe nieszczęście na świecie na końskim leży grzbiecie". Swoje zdanie oczywiście podtrzymujemy - rap, który naraz chce i nie chce nim być, a do tego sili się na elitarność i zabawność to najgorszy możliwy wynalazek. Kilka nie najgorszych melodii nie uratowało albumu, który nie zrobił furory ani w środowisku, ani też poza nim. Warto więc przemyśleć przed sylwestrem własną ścieżkę i znaleźć nową, my zaś życzymy, by postanowienia noworoczne ten jeden raz się zrealizowały.

Zobacz klip "Piątek":

Młode Wilki Popkillera

Oddzielnie wypadają naprawdę obiecująco. Część z nich została wyciągnięta z głębokiego podziemia, w którym to jednak zdążyła już pokazać dwa czy trzy kawałki zwracające uwagę, część zdobyła uznanie odbiorców i komentatorów, a zaproszenie do akcji stało się tylko ostatecznym potwierdzeniem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Narybek polskiego rapu został więc złowiony i co? I klops. Po odsłuchu trudno wyróżnić kogokolwiek za zaprezentowanie formy wyższej niż przy poprzednich utworach/projektach, a uczucie niedosytu pali do tej pory. Po jednej gałązce dla każdego - by to nie było plasknięcie, lecz motywacyjny kopniaczek.

Zobacz klip "Wilczy Sezon":

Syny

Powrót do lat 90. i kaleczenie polskiej leksyki - dwa wyróżniki duetu. Wstawcie je sobie gdziekolwiek w opisie Małych Miast, bo to bardzo podobna para kaloszy. Rozmiar - stety, niestety - ten sam.

Zobacz klip "Hitykamenie":

Zeus

Jest sobie pewien gość, któremu nie dało się nigdy niczego zarzucić. Świetny warsztatowo raper, świetny producent, świetny tekściarz. Nawet kiedy wychylał się w naprawdę niespotykane jak na polski rap miejsca, zawsze jego pomysł bronił się po kolejnych odsłuchać. Tym kimś jest właśnie Zeus. Nadal z iskrą, nadal z pomysłem na siebie, nadal także z uchem do bitów, co udowadnia tegoroczna EP-ka "Winda na 5.". Tylko że my teraz nie o krótkograju, lecz płycie "Zeus. Jest super". Świadomie bądź nieświadomie celujący w radio materiał potrafi chwycić, tyle że najczęściej jest to mocny uścisk spod znaku "guilty pleasure". Tu mariażyk z EDM-em, tam płaczliwa i płochliwa gitarka...  Łodzianin się jednak na pewno odkuje, bo wyciągnie wnioski. A rózga będzie tylko złym wspomnieniem.

Zobacz klip "Zgłupiej":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: DonGURALesko | Quebonafide | Dwa Sławy | Taco Hemingway | Diox | Małe Miasta | zeus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy