Lenny Kravitz w Gliwicach: Jedność to nasza siła, a siłą jest miłość
"Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, co wy na to?" - zapytał kokieteryjnie pod koniec swojego występu w Gliwicach Lenny Kravitz, a odpowiedział mu entuzjazm kilkunastu tysięcy gardeł. "Polska jest miłością" - nie miał wątpliwości czarujący jak zawsze "minister rock'n'rolla". Znowu było pięknie, choć trzymanie takich dęciaków przez większość część koncertu za kulisami to gorzej niż zbrodnia, to błąd.

No nie ma co oszukiwać, to trzeba przyznać od razu - Lenny Kravitz na żywo to jest wydarzenie i działa nie tylko za pierwszym razem, ale znów, i znów, i znów.
Z nieco przerobionych samych tytułów piosenek wykonanych we wtorkowy wieczór w PreZero Arenie Gliwice można zestawić znakomity opis. "Dawać tego ministra rock'n'rolla" (nie da się ukryć, nieco zniecierpliwieni czekaliśmy jeszcze blisko 30 minut po planowanej godzinie rozpoczęcia). "Zawsze jest w drodze, ale należy do nas" (obecna trasa promuje ostatnią solową płytę "Blue Electric Light" z 2024 r., jednak setlista składa się głównie z największych przebojów).
Zobacz również:
"Wierzymy w spokój jego serca" - w Gliwicach dostaliśmy Lenny'ego w wersji "króla luzu" Jacka Sparrowa z "Piratów z Karaibów" i nie chodzi tylko o wygląd muzycznego króla seksu, bo za sprawą jego przemów po prostu wylądowaliśmy poza czasem. "Będziemy czekać" - tu nawet nie ma wątpliwości, że Kravitz wkrótce powróci do Polski, która od lat za każdym razem przyjmuje go niezwykle gorąco.
Lenny Kravitz w Gliwicach: Polska jest miłością
"Czy pójdziecie moją drogą?" - wystarczyły pierwsze dźwięki, by Amerykaninowi i jego ekipie wybaczyć nawet to całkiem spore opóźnienie. "Niech rządzi miłość" - przez 2 godziny Lenny lał miód na (nie tylko moje) serce.
"Dobry wieczór, kocham was. To błogosławieństwo, że mogę tu wrócić, bo Polska to jedno z moich ulubionych miejsc. Jesteśmy przyjaciółmi już od tylu lat... Dajecie mi życie. To nasze świętowanie! Poczujcie miłość, poczujcie muzykę, poczujcie siebie wzajemnie" - tak z fanami w Gliwicach przywitał się "minister rock'n'rolla", choć przecież wszyscy wiemy, że Kravitz zajmuje stanowisko premiera, dowodzącego na scenie grupą przyjaciół zjednoczonych w tym samym celu - by dawać ludziom miłość. Lenny rządził: kiedy trzeba było, to przyspieszał, innym razem zwalniał; czarował wokalem, by za moment gitarowym wrzeniem doprowadzić do skakania niemal wszystkich, nawet tych, siedzących wysoko na trybunach.
Rock'n'rollowa jazda bez trzymanki nieco wyhamowała za sprawą rozkołysanego "I Belong To You", gdzie Lenny otulił wszystkich swoim aksamitnym głosem. W balladzie "Stillness of Heart" z kolei dał pole do popisu publiczności. Owacyjnie przyjęty muzyczny brat i wierny towarzysz Kravitza od dekad - gitarzysta Craig Ross (o mamuniu, co to było za solo w "Believe") - usłyszał gromkie "sto lat" z okazji obchodzonych 10 marca urodzin. Jak przyznał bohater wieczoru, brzmiało to zdecydowanie lepiej od rozlazłego "happy birthday".
Wszyscy wiemy, co na scenie potrafi Lenny, gitarowe umiejętności Rossa stawiają go w gronie rockowych herosów, ale to, co robi jego zespół, to ja nie mam pytań ("The Chamber"!, "Are You Gonna Go My Way"!, no i finałowe "Let Love Rule"!).

Trzymanie takiej sekcji dętej przez większość czasu za kulisami to więcej niż zbrodnia, to błąd. "Wielki tatuś", czyli saksofonista Howard Todd, trzyma całość opiekuńczą ręką, jednak to za grającym na barytonowym saksofonie Michaelem Shermanem tęsknym wzrokiem wodziła przynajmniej połowa areny. Równie wielki entuzjazm wzbudziła obdarzona imponującym afro 28-letnia perkusistka Jas Kayser, która bez problemu odnajdywała się w prostszym rockowym biciu, jak i bardziej finezyjnym graniu, bo przecież Lenny w swojej twórczości miesza m.in. pop, rock, soul, r'n'b i roztańczony funk. Zresztą cała ta wieloosobowa, muzyczna rodzina Kravitza to po prostu ekstraklasa.
"Piękna noc. Jesteśmy w tym wszyscy razem. Jedność to nasza siła, a naszą siłą jest miłość" - podsumował wieczór w PreZero Arenie bohater wieczoru, rozpoczynając finał w postaci "Let Love Rule". I ta obustronna miłość na linii muzycy - publiczność trwała jeszcze przez kolejne ok. 20 minut, gdy Kravitz ruszył w obchód hali, przybijając z fanami piątki. "Należę do was" - to nie były czcze przechwałki.
"I'll Be Waiting", ja też będę czekał.

Lenny Kravitz w Gliwicach - setlista koncertu:
1. "Bring It On"
2. "Minister of Rock'n'Roll"
3. "TK421"
4. "Always on the Run"
5. "I Belong to You"
6. "Stillnes of Heart"
7. "Believe"
8. "Honey"
9. "Paralyzed"
10. "Low"
11. "The Chamber"
12. "I'll Be Waiting"
13. "It Ain't Over 'Til It's Over"
14. "Again"
15. "American Woman"
16. "Fly Away"
17. "Are You Gonna Go My Way"
Bis:
18. "Let Love Rule".
Michał Boroń, Gliwice
Koncert Lenny'ego Kravitza organizowała firma Live Nation.