Bruce Springsteen kończy 75 lat. Od gitary za niecałe 19 dolarów, po gigantyczny majątek
Gdy miał 15 lat, tak jak prawie cała Ameryka w telewizji zobaczył występ The Beatles w programie Eda Sullivana. Od tamtej chwili musiało upłynąć jeszcze parę lat, żeby pseudonim "The Boss" faktycznie odzwierciedlał jego pozycję na muzycznej scenie. Dziś Bruce Springsteen to prawdziwa ikona.
23 września Bruce Springsteen kończy 75 lat, a my z tej okazji przypominamy siedem ciekawostek z jego imponującego życiorysu. Dziś "The Boss" może pochwalić się ponad 140 mln sprzedanych płyt na całym świecie, 20 statuetkami Grammy, dwoma Złotymi Globami i Oscarem. Do tego wydany w 1984 r. album "Born in the U.S.A." znajduje się na 23. miejscu największych bestsellerów płytowych wszech czasów.
Bruce Springsteen - pierwsza gitara
Młody Bruce dorastał słuchając w radiu piosenek Franka Sinatry, a w świat rock'n'rolla wprowadziły go telewizyjne występy Elvisa Presleya w drugiej połowie lat 50. Wkrótce jego matka zdecydowała się pożyczyć dla niego gitarę (za 6 dolarów tygodniowo), ale Springsteen był rozczarowany, że nie osiąga takich postępów, jakich by oczekiwał.
Jednak miłość do instrumentu zwyciężyła - po latach jeden z byłych nauczycieli Springsteena określił go mianem "samotnika, który nie chciał nic poza tym, by móc grać na gitarze".
W 1964 r. 15-letni chłopak z New Jersey zobaczył w telewizyjnym programie Eda Sullivana występ The Beatles i... przepadł. Razem z nim przed odbiornikami zgromadziło się w sumie 73 mln widzów, co stanowiło ówczesny rekord oglądalności. Zainspirowany słynną czwórką z Liverpoolu postanowił kupić sobie gitarę. Za instrument zapłacił wówczas 18,95 dolarów. Przeliczając na dzisiejsze pieniądze, to ok. 160 dol., czyli mniej więcej ponad 600 zł.
"Oto przyszłość rock'n'rolla"
"Widziałem przyszłość rock and rolla, jego imię to Bruce Springsteen" - napisał w gazecie "The Real Paper" muzyczny krytyk Jon Landau. Był maj 1974 r., po kilku spotkaniach panowie stali się bliskimi przyjaciółmi, a Landau objął funkcję współproducenta płyty "Born to Run", która katapultowała "Bossa" do grona gwiazd. Od tego czasu Landau pełni również funkcję jego menedżera, ale ich znajomość od dawna wykracza poza sprawy wyłącznie biznesowe.
Na początku tego roku ogłoszono, że Netflix przygotowuje film "Deliver Me from Nowhere", który będzie opowiadał o pracy nad płytą "Nebraska". W roli Springsteena ma pojawić się Jeremy Allen White (m.in. główna rola w obsypanym nagrodami serialu "The Bear"), a jego menedżera ma zagrać Jeremy Strong (m.in. serial "Sukcesja").
Bruce Springsteen urodzony w USA
Zdaniem wielu, tytułowa piosenka "Born in the U.S.A." to patriotyczny manifest. Tymczasem jest wręcz przeciwnie, co wielokrotnie tłumaczył sam Bruce Springsteen. To opowieść o weteranach, którzy wracają do ojczyzny i borykają się z licznymi trudnościami. Ówczesny prezydent Ronald Reagan użył nawet utworu w swojej kampanii wyborczej, nie wiedząc, że piosenka między innymi krytykuje jego rządy. "Prezydent wspomniał moje nazwisko w swojej przemowie, a ja zastanawiam się, jaka była jego ulubiona płyta. Nie sądzę, żeby to była 'Nebraska'. Nie sądzę, żeby jej w ogóle słuchał" - tak zareagował rockman.
Magazyn "Rolling Stone" analizując Amerykę AD 1984 napisał, że "to było oczywiste dla każdego, kto choć trochę zwracał uwagę na teksty, że krytyczna i surowa wizja Ameryki, o której śpiewał Springsteen, była przeciwieństwem nowego patriotyzmu Reagana i jego konserwatywnych kolesi".
"Płyta 'Born in the U.S.A.' odmieniła moje życie i uczyniła mnie bardzo popularnym. Jednocześnie zmusiła mnie to zakwestionowania sposobu, w jaki prezentowałem swoją muzykę i spowodowała, że zacząłem głębiej zastanawiać się nad tym, co robię" - skomentował po latach Bruce Springsteen.
Po kłótni z menedżerem sięgnął po gitarę. Rano miał hit
Z płytą "Born in the U.S.A." wiąże się jeszcze jedna anegdota. Springsteen był zdania, że ma już cały materiał na ten album, ale Jon Landau przekonywał go, że brakuje tu jakiegoś wielkiego przeboju. "Napisałem już 70 piosenek. Chcesz kolejnej? To napisz ją sam" - rzucił ze złością Bruce i wyszedł ze spotkania. Muzyk był zmęczony długą pracą nad płytą i wściekły po rozmowie z Jonem, więc poszedł prosto do swojego pokoju hotelowego. Tam Springsteen przemyślał sprawę, uspokoił się, a potem przez całą noc grał na gitarze. Rano "Dancing in the Dark" było już napisane.
To utwór o zagubieniu, sukcesie, a przy okazji Boss wylał w nim swoje frustracje związane z presją na tworzenie hitów. Być może Landau powiedział wtedy to, czego Bruce nie chciał usłyszeć, ale czego bardzo potrzebował, bo dzięki jednej kłótni powstał wielki przebój. Dodatkowo do historii przeszedł koncertowy teledysk do "Dancing in the Dark". Tańczący muzyk w pewnym momencie wyciąga z publiczności fankę na scenę.
Dziewczyną była 19-letnia Courteney Cox, początkująca aktorka. Springsteen był przekonany, że Cox była przypadkową fanką, a dopiero po jakimś czasie reżyser klipu Brian De Palma zdradził mu, że ta została wyłoniona na specjalnym castingu i cała historia była ustawiona. Teledysk w 1985 roku zdobył nagrodę MTV VMA w kategorii najlepszy występ na scenie.
Courtney Cox w 1984 roku dopiero rozpoczynała swoją przygodę z branżą filmową. Gwiazdą światowego formatu stała się dopiero w latach 90. za sprawą angażu w serialu "Przyjaciele", który emitowany był przez 10 lat (nakręcono 10 sezonów) i zdobył miliony fanów na całym globie, w tym liczne grono w Polsce.
Jessica Springsteen z medalem na olimpiadzie
Na początku lat 80. Bruce Springsteen w jednym z koncertowych barów poznał wokalistkę Patti Scialfę. Rockmanowi spodobał się jej głos i po występie zdecydował się jej przedstawić. Wkrótce zostali przyjaciółmi, a w 1984 r. poprosił ją, by dołączyła do jego zespołu The E Street Band na trasie promującej "Born in the U.S.A.". Wydawało się, że ta dwójka ma się mocno ku sobie, jednak wtedy "Boss" poznał młodszą o 11 lat aktorkę Julianne Phillips, którą poślubił po ponad półrocznej znajomości. Związek ewidentnie się nie udał, a Julianne po kolejnych trzech latach złożyła pozew o rozwód, jako przyczynę podając "niezgodność charakterów".
Krótko po decyzji o separacji, Bruce zaczął spotykać się z Patti, co ściągnęło na nich falę krytyki ze strony mediów. "To dziwne społeczeństwo, które daje sobie prawo mówienia ludziom, kogo powinni kochać, a kogo nie. Ale po prawdzie, starałem się to ignorować najmocniej, jak tylko potrafiłem" - komentował po latach.
Para przeniosła się jednak z New Jersey do Los Angeles, by tam założyć rodzinę. W lipcu 1990 r. na świat przyszło pierwsze dziecko Springsteena i Scialfy - Evan James. Niespełna rok później para wzięła ślub w swoim domu w otoczeniu członków najbliższej rodziny i przyjaciół. Doczekali się jeszcze dwójki dzieci - córki Jessiki Rae (ur. 1991) i syna Samuela Ryana (ur. 1994). Gdy dzieci osiągnęły wiek szkolny, cała rodzina wróciła do New Jersey, by dorastały bez towarzystwa paparazzich.
Każde z dzieci spełnia się na innej płaszczyźnie - najbliższy zainteresowaniom rodziców jest Evan, który pisze i wykonuje piosenki. Sam został strażakiem w Jersey City, a Jessica uprawia skoki na koniu przez przeszkody. W 2021 r. debiutowała na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio - z drużyną USA zdobyła wówczas srebrny medal.
"Uczestniczysz co roku w tak wielu pokazach, że doskonale zdajesz sobie sprawę, jak trudne jest to zadanie i jakie to osiągnięcie. Zdajesz sobie również sprawę, jak dobrzy są inni zawodnicy i ile pracy w to włożyli. Widzisz, jak kulminacja 13 lat jazdy sprowadza się do 1 min i 30 sek. To trudna lekcja życia. Muzycy zawsze mogą zaśpiewać to jeszcze raz, jeźdźcy mają tylko jedną szansę" - opowiadał "Boss" o sportowej pasji swojej córki.
Miliarder Bruce Springsteen. Ile wynosi jego majątek?
Obecny na muzycznej scenie od pięciu dekad potrafił spieniężyć swoją twórczość. To sprawiło, że w lipcu tego roku trafił na listę miliarderów magazynu "Forbes". W 2021 roku sprzedał katalog swojej długoletniej wytwórni - Sony's Columbia Records - za 500 mln dolarów. Była to największa w historii transakcja dotycząca indywidualnego dorobku artystycznego.
Z kolei jego ubiegłoroczna trasa przyniosła kolejne 380 mln dol. Dodajmy, że to nie koniec, bo...
"Gramy od 50 piep..onych lat i nie zamierzamy odejść. Nie gramy bzdurnych pożegnalnych tras. Jezu Chryste! Żadnej pożegnalnej trasy E Street Band. Pożegnanie z czym? Z tysiącami ludzi krzyczącymi twoje imię? Nic z tego. Nigdzie się nie wybieramy" - powiedział w sierpniu na koncercie w Filadelfii.