Nothing But Thieves: To, co robi kobietom polski rząd, jest absolutnie obrzydliwe [WYWIAD]
Kasia Gawęska
"Moral Panic" to najbardziej polityczny i społecznie zaangażowany album w karierze brytyjskiej grupy Nothing But Thieves. - Zawsze musimy być po którejś ze stron, żeby walczyć z tą, która się z nami nie zgadza - mówi Interii gitarzysta Joe Langridge-Brown.
Kasia Gawęska, Interia: Ostatni raz widzieliśmy się dwa lata temu, po waszym koncercie w Poznaniu. Przypuszczam, że od tego czasu sporo się u ciebie zmieniło...
Joe Langridge-Brown (Nothing But Thieves): - Wydaliśmy nową płytę. To najbardziej ekscytująca rzecz, jaka w ostatnim czasie nam się przytrafiła. Poza tym tylko siedzę w domu.
Wydaliście album "Moral Panic". Powiedziałabym, że to dosyć ryzykowne nazwać tak płytę w czasie pandemii.
- (śmiech) Od bardzo dawna wiedzieliśmy, że tak zatytułujemy nasz kolejny album. To prawda, że teraz bardziej pasuje do sytuacji. Mam wrażenie, że do pewnego stopnia można zaplanować, jakie tematy będzie się poruszało na swojej płycie, ale z drugiej strony jest to niemożliwe. Pamiętam, że wiedziałem, o czym ma być ten album, a później nadeszła taka a nie inna sytuacja, i wybór zniknął. Kontrolę przejęła inspiracja. Ostatecznie "Moral Panic" przyjęło swoją formę, która w kontekście tego, co dzieje się na świecie, jest idealna. Dziwna sprawa.
Podjęliście jednak kilka decyzji. Sami twierdzicie, że "Moral Panic" jest albumem politycznym, ale nie chcieliście, żeby był taki w bezpośredni, dosłowny sposób.
- Podczas tworzenia nowej muzyki wszyscy obserwowaliśmy, co się dzieje w mediach, na Twitterze. Nigdy nie zapominam jednak, że ostatecznie liczą się ludzie. W tekstach próbowałem opisać napięcie, które wszystkich obezwładnia. Mam wrażenie, że kiedy tworzysz album polityczny, nie powinno się liczyć, po której stronie spektrum jesteś: czy wierzysz w Brexit, czy wolisz zostać w Unii Europejskiej; czy wolisz Trumpa, czy jesteś zwolennikiem Partii Demokratycznej; czy wierzysz, że ocieplenie klimatu istnieje, czy nie.
"Moral Panic" dotyczy uczuć nas wszystkich. Teraz wszyscy żyjemy w Internecie, przynależymy do różnych grup, zawsze musimy być po którejś ze stron, żeby walczyć z tą, która się z nami nie zgadza. Nie widzę tutaj miejsca na żadne kompromisy. Nasz album to opis tej sytuacji i osobiste pytanie skierowane do każdego słuchacza: "Czy możesz odejść z internetowych grup i odnaleźć w sobie nadzieję, gdy czujesz, że jej nie ma?". "Moral Panic" jest więc albumem politycznym, ale dotyczącym ludzi, a niekoniecznie samych problemów.
Żyjemy w czasach, gdzie coraz częściej mam wrażenie, że tej nadziei po prostu już nie ma. Wtedy na ratunek przychodzi muzyka. Tego ratunku bardzo potrzebujemy teraz nie tylko na całym świecie, ale również konkretnie w Polsce, gdzie na ulicach odbywają się teraz protesty kobiet, chociaż pandemia powinna być jedynym poważnym problemem, z jakimi teraz się mierzymy.
- Masz absolutną rację. Widziałem na Twitterze, że Polki wykorzystują na swoich plakatach teksty z "Moral Panic" podczas protestów. To zaszczyt, budzący w nas pokorę. Oczywiście uważam, że to, co robi kobietom polski rząd, jest absolutnie obrzydliwe. Zresztą, to nie jedyna ohydna sprawa - jest przecież wiele rzeczy, o których nie wiem. Czytałem też sporo o strefach wolnych od LGBT, które powstały w Polsce. Takie same rzeczy dzieją się na przykład na Białorusi, a czasami nawet w Ameryce, kiedy ludzie zaczynają za mocno utożsamiać się z prawicą. Mam nadzieję, że wybory w Stanach Zjednoczonych rzeczywiście coś zmienią i okaże się, że ludzie czegoś się nauczyli.
"Pięćdziesiąt siedem ofiar. Kiedy to się skończy? Kiedy się sprzeciwimy? Jesteśmy ludźmi... chyba stać nas na więcej?". To tylko fragment przemowy w piosence "This Feels Like The End". To mocne słowa, bardzo aktualne.
- Początkowo mieliśmy wykorzystać inną przemowę, ale to nie wyszło. Uznałem, że wezmę sprawy w swoje ręce i napiszę własny tekst (śmiech). To było dosyć wyzwalające uczucie, bo spisałem te słowa pod koniec powstawania albumu. Tak długo myślałem ciągle o "Moral Panic", że zebrało się we mnie sporo rzeczy, które chciałem z siebie wyrzucić. W związku z tym przemowa powstała bardzo szybko - ograniczała mnie tylko szybkość mojej dłoni, w której trzymałem długopis. Nazbierało się we mnie tyle emocji, których nie mogłem wyrazić na pozostałych częściach płyty, że ostatecznie było to bardzo oczyszczające. No i wreszcie nie musiałem, ku*wa, rymować (śmiech).
Cały proces nagrywania "Moral Panic" był dla was oczyszczającym doświadczeniem. Właśnie dlatego, że zebrało się w was tyle negatywnych emocji, że dobrze było w końcu je z siebie wyrzucić?
- Było wiele takich momentów podczas tworzenia tej płyty, podczas których zupełnie nie odczuwałem radości. Szukanie tematów, które można opisać, to niezbyt przyjemne doświadczenie. Codziennie otaczałem się newsami na Twitterze, wiadomościami z całego świata. Prawie każdego dnia odczuwałem inspirację, ale związaną z negatywnymi sprawami. Wiedziałem, że kiedy skończymy album, będę mógł potrzymać go w ręku, dodam coś od siebie do społecznej dyskusji, ale to najzwyczajniej w świecie nie był przyjemny proces.
Później jednak udało nam się spotkać w studio, gdzie mogliśmy przegadać wszystkie te pomysły, spróbować przekształcić je w coś dobrego, zacząć nagrywać. Mieliśmy też tę świadomość, że jesteśmy coraz bliżej momentu, w którym album trafi w ręce naszych słuchaczy. Ta faza tworzenia "Moral Panic" była niezwykle odświeżająca, poczułem, że nie jestem w tym sam. Warto było przejść przez te okropne chwile, żeby doczekać tak wspaniałego momentu.
Myślę, że to zawsze dobrze opisywało waszą twórczość: wasze piosenki są przepełnione ciężkim emocjonalnym bagażem, ale zawsze pojawiają się w nich pewne elementy, które jednak pozwalają słuchaczom z przyjemnością słuchać waszej muzyki. Na "Moral Panic" takim elementem jest chyba wasza zabawa z muzyką. Słyszę tu ciekawe inspiracje, nawet hip hopem.
- Conor [Mason, wokalista Nothing But Thieves] jest ogromnym fanem hip hopu. Dom też jest entuzjastą tego gatunku muzyki. Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby tych elementów zabrakło w Nothing But Thieves. Każdy z nas lubi różne zespoły, gatunki muzyczne, mamy inne zainteresowania. Łączy nas jedno: próby pchania muzyki rockowej do przodu. Myślę sobie, że rock nie jest już tak popularny, jak kiedyś, bo w pewnym momencie stał się trochę nudny.
Nie chcemy przerabiać rocka na pop. Chcemy, żeby wrócił do łask, ale na własnych zasadach. To dlatego dodajemy do niego różne elementy. W piosence "Phobia" słychać perkusję, która brzmi jak hiphopowy beat, wokal jest delikatny - mogłoby się wydawać, że to nie pasuje do Nothing But Thieves, albo w ogóle do rocka. Ale kiedy dodaliśmy do tych elementów swój styl, "Phobia" nabrała sensu. Tacy chcemy być jako artyści - zawsze gdzieś na granicy, o krok od przepaści.
Rozmawialiśmy już kiedyś o tym, że uwielbiamy teksty piosenek, które są dla nas niesamowicie ważnym elementem muzyki. Nigdy nie umiałabym tak mocno utożsamić się z samymi dźwiękami. Tobie się to udaje. Czy to właśnie dlatego, że bawicie się muzyką? Czy tak było w przypadku "Free If We Want It", twojej ulubionej piosenki z "Moral Panic"?
- To rzeczywiście moja ulubiona piosenka na "Moral Panic". To pewnie niedługo się zmieni, ale na razie przyznaję ci rację (śmiech). "Free If We Want It" to taki utwór, którego chyba trochę nam brakowało... Nagrywaliśmy już ballady, mocne rockowe kawałki, utwory z ciekawą dynamiką. Ale ta piosenka to dla mnie zupełnie inna bajka. Zawsze uwielbiałem Toma Petty'ego & The Heartbreakers, Fleetwood Mac...
Moją największą obecną miłością jest The War on Drugs. To jeden z najlepszych zespołów na świecie. Właśnie takimi brzmieniami inspirowałem się przy tworzeniu "Free If We Want It". To wspaniała, chwytliwa melodia, ale utrzymuje się na tym samym poziomie. Nigdy wcześniej nie potrafiliśmy otrzymać takiego efektu. Fajnie, że wreszcie nam się udało (śmiech). Być może w przyszłości pochylimy się nad takimi melodiami bardziej niż do tej pory.
Życzę wam tego, żebyś dalej mógł czerpać z tworzenia muzyki taką radość, jak do tej pory!
- Każdy utwór powinien być według mnie jakąś wiadomością, przesłaniem. Jeśli mam jakiś fragment tekstu, emocję, którą opisuję, to dźwięk powinien jak najlepiej z nimi współgrać. Może dlatego "Free If We Want It" tak mnie cieszy - bo wcześniej nie potrafiliśmy stworzyć melodii, która uniosłaby pewne emocje, które odczuwałem. Może teraz będziemy mogli to zrobić. Za każdym razem, gdy próbujemy coś stworzyć, zadajemy sobie pytanie: "Co by się stało, gdyby...?". Zarówno "Moral Panic", jak i cała nasza twórczość, to odpowiedź na to właśnie pytanie. Improwizujemy i myślę, że zawsze już tak będzie, żeby muzyka nie miała szansy przestać nas cieszyć.