"Można nas kochać albo nienawidzić"

Cybernetyczny death metal rodem z grodu Kraka, czyli grupa Thy Disease wypuściła swój oczekiwany kolejny materiał studyjny. Na płycie pojawiło się kilka niespodzianek, o których opowiedział nam wokalista Psycho.

Thy Disease (Psycho drugi z prawej)
Thy Disease (Psycho drugi z prawej) 

Ostatniego dnia listopada 2009 roku do sklepów trafiła płyta "Anshur-Za" i to właśnie piąty album krakowskiej formacji był głównym tematem rozmowy Michała Boronia z wokalistą Thy Disease. Psycho dopadliśmy na kilka chwil przed rozpoczęciem trasy koncertowej "Creative Act Of Music Tour 2010" wraz z Virgin Snatch i Armagedon.

Materiał był nagrywany od marca do czerwca 2008 roku, więc chciałoby się powiedzieć wreszcie... Czemu to wszystko tak długo trwało?

Witam! Faktycznie sesja nagraniowa była mocno rozciągnięta w czasie. Tym razem nie byliśmy uwiązani żadnym kontraktem, więc postanowiliśmy maksymalnie dopracować płytę. Po raz pierwszy w historii Thy Disease zdecydowaliśmy się też na przedprodukcję albumu. Trzeba także przyznać, że niektórzy z nas byli pochłonięci w tym czasie innymi projektami muzycznymi oraz przedsięwzięciami naszej agencji Creative Music i to wszystko znacznie wydłużyło proces powstawania "Anshur-Za".

Z drugiej strony nigdy wcześniej nie mogliśmy poświęcić naszej nowej płycie tyle czasu i myślę, że efekt finalny w pełni rekompensuje długie oczekiwanie, ponieważ "Anshur-Za" jest naszym najbardziej dopracowanym albumem, zarówno pod względem kompozycji jak i brzmienia.

Nagrywaliście w sumie w trzech studiach, nie było obaw, że może to zaburzyć spójności całości?

Pracowaliśmy tym razem w trzech rożnych studiach co znaczy, że ślady poszczególnych instrumentów były nagrywane gdzie indziej. Nie było jednak obaw o spójność albumu, ponieważ nad ostatecznym miksem i masteringiem czuwaliśmy my sami oraz Tomek Zalewski ze studia ZED, także cały czas mieliśmy na uwadze ostateczny kształt płyty.

Na dzień dobry muszę was pochwalić, bo "Anshur Za" faktycznie zgodnie z zapowiedziami stanowi przeskok jakościowy w Thy Disease. Jak do tego doszło?

Być może duży wpływ miał na to fakt, że tym razem mieliśmy więcej czasu na dopracowanie albumu, jak to już zostało powiedzenie na początku tego wywiadu. Istotną zmianą jakościową było także na pewno pojawienie się czystych wokali na płycie. Jeżeli ktoś uważa, że płyta "Anshur-Za" jest bardziej dojrzała od naszych poprzednich dokonań, to jest nam oczywiście bardzo miło. Chociaż zabrzmi to jak wytarty frazes, jest to przede wszystkim wynik naturalnego rozwoju Thy Disease.

"Anshur Za" to moim zdaniem duży krok dalej, ale jednak zrobiony na ścieżce wyznaczonej przez "Rat Age". Zgodzicie się?

Zgadzam się, że "Anshur-Za" ma najwięcej wspólnego z naszym poprzednim albumem co jest poniekąd zrozumiałe. Nasza poprzednia płyta, była może bardziej surowa i metalowa, ale było na niej dużo elektroniki, co stało się wyznacznikiem twórczości Thy Disease.

Myślę jednak że kierunek naszego rozwoju wyznaczyła już płyta "Neurotic World Of Guilt" i od czasu jej powstania możemy mówić, że jesteśmy zespołem wykonującym "cybernetyczny death-metal".


Na pewno znaczącą zmianą jest obecność czystych wokali w wykonaniu Cube. Na ile to efekt jego projektu SoundQ, w którym jest wokalistą?

Jedynym konkretnym założeniem, które mieliśmy przed sesją nagraniową, było posłużenie się na płycie, także czystymi wokalami. Uznaliśmy, że skoro mamy w swoim składzie Cube'a, który doskonale radzi sobie w tej materii w swoim własnym projekcie, najbardziej naturalna rzeczą będzie wykorzystanie jego umiejętności w Thy Disease. Myślę, że czyste wokale doskonale wkomponowują się w album i nadają mu przestrzeni oraz przebojowości.

Co oznacza termin "Anshur Za"?

Anshur-Za to nazwa fikcyjnego państwa, o którym jest mowa w tekstach do płyty... Nie ma ona konkretnego znaczenia, a wymyślając ją inspirowałem się słownictwem babilońsko -sumeryjskim. Chodziło mi o to żeby tytuł przywodził na myśl Bliski Wschód.

Jeśli chodzi o teksty to ponownie mamy tu złowieszczy syndykat, lecz z wyraźnymi odniesieniami do teraźniejszości. Jak to rozumieć?

Dobrze, że zwróciłeś na to uwagę, ponieważ pisząc liryki na album inspirowałem się bieżącymi wydarzeniami na świecie, oraz możliwym wariantami ich rozwoju. Syndykat to taka totalitarna super-korporacja i jej pojawienie się w tekstach inspirowane jest wzrastającym wpływem korporacji na współczesną politykę. Ponieważ wpływ ten nie jest do końca oczywisty i otwarty, dokonuje się ogromnych manipulacji i kradnie wolność jednostki. Trzeba być świadomym tych faktów, aby się im przeciwstawić.

Sama koncepcja Syndykatu bardzo się nam spodobała już na naszej poprzedniej płycie i myślę, że logo tej organizacji będzie już zawsze towarzyszyć Thy Disease.

Przy poprzedniej płycie "Rat Age" mówiliście, że koniec z coverami, a tu bach, dwa bonusy: "Frozen" po latach i "Sinner In Me" Depeszów. To najpierw powiedzcie, jak to z tą Madonną było i dlaczego teraz zaśpiewała Paula z Delight? Wcześniej wsparła was Anna Wojtkowiak z grupy Centuria...

Zdecydowaliśmy się odświeżyć "Frozen" ponieważ w tym roku przypada dziesiąta rocznica powstania Thy Disease, więc postanowiliśmy odświeżyć ten kawałek, który znalazł się pierwotnie na naszej pierwszej płycie. Jego oryginalna wersja pozostawiała wiele do życzenia pod względem brzmieniowym i dlatego zdecydowaliśmy się nagrać ten utwór jeszcze raz.

Do nagrywania zaprosiliśmy Pauline z Delight, ponieważ jest ona doskonałą wokalistką oraz naszą przyjaciółką i jej interpretacja "Frozen" bardzo nam się spodobała. Jeżeli chodzi o Depeche Mode to na pomysł nagrania "Sinner In Me" wpadłem ja, ponieważ bardzo cenię ten zespół. Początkowo na "Anshur-Za" planowaliśmy umieścić tylko przeróbkę Depeszów, ale ostatecznie nasza wytwórnia zasugerowała nam umieszczenie na płycie także "Frozen".


Co do Depeszów to domyślam się, że to robota Cube, a co kierowało wyborem właśnie tego kawałka?

Jeżeli chodzi o stronę muzyczną, to siłą rzeczy najwięcej do powiedzenia miał Cube, ponieważ utwór ten ma zupełnie inną strukturę, oparty jest na klawiszach i gitary pełnią rolę tła. Kawałek ten nie jest może żadnym wielkim hitem, ale w moim odczuciu nadawał się najbardziej do przerobienia go przez Thy Disease. Poza tym ma on bardzo adekwatny tytuł.

Nie macie obaw, że dojdzie do stylistycznego zlania się Thy Disease i Crionics? W końcu wśród gości znaleźli się Vac-V z tego zespołu, Vogg z Decapitated i Vadera, który raptem kilka miesięcy temu też wsparł Crionics, a w waszym koncertowym składzie gra Brovar...

Nie mamy takich obaw, ponieważ członkowie Crionics, którzy wspierają Thy Disease, nie mają wpływu na muzykę naszego zespołu i głównie występują z nami na koncertach. Thy Disease przyświecają także inne założenia niż Crionics, więc mimo powierzchownych podobieństw jest to inna stylistyka. Ogromny wpływ na naszą muzykę ma Cube, który nigdy z Crionics nie współpracował i to on w dużym stopniu nadaje indywidualnego charakteru naszej twórczości.

Pod koniec stycznia w Krakowie odbędzie się koncert z okazji waszego 10-lecia. Możecie zdradzić trochę szczegółów?

Rocznicowy koncert odbędzie się 24 stycznia w krakowskim klubie Rotunda i uświetnią go nasi goście: Virgin Snatch, Armagedon, Sceptic, Cemetery Of Scream, Cryptic Tales, Hellias i Heart Attack. Towarzystwo jest więc wyśmienite - będzie to doskonała możliwość zobaczenia na jednej scenie najlepszych krakowskich zespołów. Mam nadzieję, że atmosfera będzie niepowtarzalna!

Z czego jesteście najbardziej zadowoleni w tej dekady, a czego najbardziej żałujecie? Macie już wizję tego, jak Thy Disease będzie wyglądać za kolejne 10 lat?

Ja osobiście jestem najbardziej zadowolony z faktu, że staliśmy się zespołem rozpoznawalnym, uznawanym i odbieranym przez ludzi jako wyjątkowy. Myślę, że koło Thy Disease nie da się przejść obojętnie. Można nas kochać albo nienawidzić i mnie to bardzo cieszy!

Żałuję, że nie jesteśmy szerzej znani za granicą, bo myślę że na to zasługujemy. Co będzie za 10 lat? Być może obcując z tymi kosmicznymi dźwiękami zamienimy się w obcych i odlecimy na inny wymiar, albo przeniesiemy się do cyberprzestrzeni i zwiążemy się z wirtualnymi kobietami jak na filmie "Avatar"? Żartuję oczywiście - każdy wie, że za dwa lata nastąpi koniec świata, a wiec: party on!

Dzięki za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas