Michał "DIMoN" Jastrzębski o płycie "Doskonale": Potrzebuję dużo czasu, by móc ją rzetelnie ocenić [WYWIAD]
Michał "DIMoN" Jastrzębski, współzałożyciel i perkusista Lao Che, po rozpadzie zespołu postawił na solową karierę. 18 października premierę miał jego debiutancki album zatytułowany "Doskonale", który zapowiadany był przez single "Chodziliśmy Nocami", "Latte" i "Zieleń". O kulisach powstania krążka i współpracy z Arturem Rojkiem przeczytacie w tym wywiadzie.
Wiktor Fejkiel: Za nami premiera "Doskonale", czyli twojego pierwszego solowego krążka. Czujesz dalej taką samą ekscytację, jak wydając pierwsze albumy z zespołami?
Dimon: - Pewnie chciałbyś bym ci powiedział, że jestem tak podekscytowany, że aż skaczę pod sufit, ale tak nie jest. Jestem bardzo dumny z siebie, że to zrobiłem i że udało się doprowadzić do końca. Wychodzą single, udzielam wywiadów, zagraliśmy kilka koncertów z zespołem i to mnie bardzo cieszy. Natomiast nie mam szczególnych oczekiwań co do "Doskonale". Ja to wszystko robię przede wszystkim dla samego siebie. Potem jednak, gdy przychodzi taki moment, kiedy trzeba podzielić się tym z innymi, to już nie jest moja sprawa, co się z tym wydarzy. Jestem z niej dumny, ale ekscytację przeżywałem już wcześniej. Tę płytę skończyłem pół roku temu, więc miała czas, by sobie poleżeć na półce i poczekać. Mogę przyznać, że największy moment ekscytacji miałem przy pierwszym singlu, a teraz sprawy po prostu się toczą swoim życiem.
Gdzie upatrujesz największych różnic pomiędzy solową twórczością a pracą w zespole?
- To nie jest do końca tak, że ten krążek zrobiłem sam. Wiele jest takich "solowych" płyt sygnowanych jednym nazwiskiem czy pseudonimem artystycznym, które są produkcjami we współpracy z producentami czy innymi muzykami. Ja miałem to szczęście, że trafiłem na kolegów, których ujął mój entuzjazm do robienia muzyki. "Doskonale" to płyta, którą robiłem wspólnie z Tomkiem Kasiukiewiczem i Grzegorzem Wienckiem. Jest natomiast jedna podstawowa różnica - tutaj praktycznie wszystko to są moje pomysły. Inicjowałem je w swoim mieszkaniu. Jak coś wartościowego złapię, to postanawiałem zrobić z tego piosenkę i dzwoniłem do Grzesia. On przyjeżdżał, siadaliśmy sobie z gitarą, no i staraliśmy się coś z tego wydłubać. Potem jeździliśmy do Tomka, który jest multiinstrumentalistą i przeobrażał to wszystko w gotowe piosenki. Więc wracając do tych różnic, tutaj wszystko wychodzi spod mojej ręki, włącznie z pomysłami na teksty, na których zawarta jest moja bajka, moje widzenie świata.
Spojrzenie perkusisty na piosenkę różni się jakoś szczególnie od tego, które musi prezentować songwriter czy wokalista?
- Perkusyjne spojrzenie na te piosenki miałem takie, żeby partie rytmiczne były możliwie jak najprostsze. Kiedy znajdowałem tempo i rytm, to wtedy tak naprawdę zaczynała się zabawa. Bębny to fundament.
Czyli pisanie i komponowanie przychodziło ci dość naturalnie?
- Jestem zadaniowym człowiekiem, z takiego zespołu pochodzę. Śmialiśmy się, że nieraz wyglądało to u nas (w Lao Che - przyp. red.) tak jak w wojsku. Trzeba po prostu wstać rano, usiąść i zacząć pracować. Jestem świadomy tego, że czasami, by napisać tekst, potrzebny jest impuls, który w przypadku tekstów na "Doskonale" mnie łapał - stąd ta moja pewność, by na krążku zawarta została historia taka, a nie inna. Natomiast jeśli chodzi o muzykę, przychodziło mi to dość łatwo. To kwestia determinacji, konsekwencji i pracowitości. To nie jest tak, że czekam na moment, który mnie z nieba strzeli. Po prostu na rok utopiłem się mentalnie w tym, by robić te piosenki. Wstawałem każdego dnia rano, siadałem do komputera, do klawiatury i szukałem dźwięków, akordów czy różnych bitów. I tak to wyglądało. Tak że nie wiem, czy to mi jakoś trudno przychodzi. To jest po prostu kwestia determinacji. Jak się zawezmę, to jestem na tyle uparty, że to skończę.
Zobacz również:
Ile całościowo zajęła ci praca nad albumem?
- Dwa ostatnie lata pracowałem nad "Doskonale". Jest na nim piosenka "Dlaczego" - ona powstała jako pierwsza. To był nawet 2021 rok. Natomiast wyglądało to tak, że ja ten numer zrobiłem i odłożyłem go na półkę. Dalej zagrzebaliśmy się w projekcie Monofon, który skończył się na tym, że wydaliśmy płytę pt. “Monomiasto” i na tym koniec. Wszystko dlatego, że wokalista i autor tekstów, Jacek Szymkiewicz, zmarł na dziesięć dni przed premierą pierwszego singla. No więc to był moment mocnego wstrząsu, dezorientacji. Przez około rok po tym przykrym zdarzeniu nie robiłem zupełnie nic. Potem przyszedł impuls, że wiedziałem mniej więcej o czym i jaka ta płyta ma być. Finalnie była więc skończona w kwietniu 2024, a tak naprawdę zacząłem robić ją od stycznia 2023.
Album "Doskonale" otwiera pierwszy z singli - "Chodziliśmy nocami". Co twoim zdaniem ma w sobie ten utwór, że postanowiłeś zrobić go twarzą tego projektu?
- Wydaję mi się, że ma naprawdę fajny refren, który jest dosyć wpadający w ucho. To też numer gitarowy, ale myślę, że nie było to jakoś szczególnie zamierzone. Miałem przed sobą te wszystkie utwory i zastanawiałem się, w jaki sposób je poukładać. Równie dobrze płyta mogłaby się zaczynać od "Najwyżej się przeprosi" i też będzie w porządku. Od niej zaczynaliśmy koncerty, bo jest spokojna, oniryczna i bardzo minimalistyczna. Tak że nie przywiązywałem do tego zbyt dużej wagi.
Wszystkie pomysły i założenia na ten album, jakie miałeś, udało ci się spełnić?
- Na pewno są takie momenty na tej płycie, w których czuję niedosyt, ale to już jest dokonane. Na początku pracy z Grześkiem i Tomkiem nad tym albumem, rzuciłem hasło, że fajnie byłoby każdą piosenkę doprowadzić do końca - nagrać ją, dograć wokal i zmiksować. Zależało też nam na tym, by poszczególne utwory były miksowane przez różnych producentów. Dzięki temu udało nam się uzyskać dość dużą różnorodność na albumie, na czym bardzo mi zależało. Jeden numer jest bardziej punkowy, drugi bardziej taneczny, trzeci to w ogóle już na takim "laochańskim" bicie - i to mi się bardzo podoba. To było jedno z moich głównych założeń. Natomiast bardziej niż rozmyślanie nad tym, jakie te utwory są, sen z powiek spędza mi zastanawianie się, co robić dalej. Często też jest tak, że dopiero z perspektywy czasu jestem w stanie słuchać swojej muzyki. Dlatego potrzebuję dużo dystansu do swojej twórczości, by móc ją rzetelnie ocenić. Na przykład przez wiele lat nie mogłem słuchać nic Lao Che, a w tym roku w sierpniu przesłuchałem całe "Powstanie Warszawskie" i mnie powaliło z nóg. Szczęka mi opadła, bo totalnie nie pamiętałem tych kompozycji, ani tego co i jak tam wraz z kolegami nagraliśmy.
W wielu utworach jak np. "Na Chłopczyka" czy "Najwyżej się przeprosi" słychać jak bardzo różnym głosem śpiewasz. To również efekt tej różnorodności, o której wspomniałeś?
- Z jednej strony wychodziło to naturalnie, ponieważ te dwie piosenki, które zestawiłeś ze sobą, są skrajnie różne. Za tym też idzie moje różne podejście do nich. Za pomocą zmiany wokalu staram się przekazać różne emocje, które chcę, by wybrzmiewały z poszczególnych utworów. Dwa skrajnie tematy, dwie skrajnie różne emocje, to i sposób zaśpiewania tego będzie się różnić.
W "Chodziliśmy nocami" i "Najwyżej się przeprosi" na featach wpisałeś kolejno Katarzynę Nosowską i Adama Nowaka, którzy jedynie udzielili głosu w intrach utworów. Dlaczego zdecydowaliście się na taki ruch?
- Zależało mi na tym, by te drobne ruchy typu featuring, były mimo wszystko zaznaczone. Miał też być Lech Janerka, który również nagrał swój głos, ale koniec końców nie wykorzystaliśmy tego. Chciałem żeby to była moja płyta bez szastania nazwiskami i gościnnymi zwrotkami. Te drobne akcenty są dla mnie bardzo miłe i one mi w zupełności wystarczają.
Na "Doskonale" możemy jednak usłyszeć Artura Rojka w utworze "Jesteś". Jakie są kulisy tej współpracy?
- Tak, Artur Rojek to ten jedyny wyjątek na krążku. Zaśpiewał on ze mną całą piosenkę unisono. Ja śpiewam niższym głosem, a Artur śpiewa falset. Natomiast jakie są kulisy? Za bardzo ich nie ma (śmiech). Dałem mu ten utwór do posłuchania i powiedział, że fajny. No to zapytałem, czy zrobi falset, na co odpowiedział, że zrobi. Pojechałem do studia, w którym akurat pracował, nagrał wokal w 20 minut, zabrałem ślady i to cała historia.
Czego tak doświadczony artysta jak ty, życzyłby sobie na kolejne lata w branży muzycznej?
- Więcej pieniędzy i samochodu (śmiech). Tak naprawdę jestem bardzo wdzięczny za to, co mam. Bogactwo u mnie objawia się w zdrowiu moim i moich bliskich. Mówiąc już na poważnie, utrzymania tego stanu rzeczy będę życzył sobie najbardziej.