Reklama

Majka Jeżowska: Czułam, że potrzebuję zmiany [WYWIAD]

Wszystkie dzieci (małe i duże) są jej! Nie tylko za sprawą ciepłego głosu i energicznego temperamentu estradowego. Jej osoba łączy pokolenia, a jej przeboje śpiewają ludzie w każdym wieku. Niedawno znów dała o sobie przypomnieć na szklanym ekranie, gdzie wystąpiła na wielkiej scenie Sylwestrowej Mocy Przebojów.

Wszystkie dzieci (małe i duże) są jej! Nie tylko za sprawą ciepłego głosu i energicznego temperamentu estradowego. Jej osoba łączy pokolenia, a jej przeboje śpiewają ludzie w każdym wieku. Niedawno znów dała o sobie przypomnieć na szklanym ekranie, gdzie wystąpiła na wielkiej scenie Sylwestrowej Mocy Przebojów.
Majka Jeżowska /MWMedia

Damian Westfal, Interia: Jak to jest wrócić na wielką scenę, w dodatku sylwestrową, po takim czasie?

Majka Jeżowska: - Mam nadzieję, że wszyscy widzieli, jak świetnie się bawiliśmy. Ostatni raz występowałam w Sylwestra w telewizji dziewięć lat temu i wtedy też akurat była to Telewizja Polsat. I muszę przyznać, że od tamtej chwili trochę się zmieniło (śmiech). Na przykład ogrzewanie sceny. Dziewięć lat temu to były dmuchawy, które ogrzewały zaplecze i wejście na scenę, ale gdy wychodziłam w przód na wybieg, było już zimno. Dzisiaj - ona jest naprawdę w całości podgrzewana i jest naprawdę ciepło. Nie będąc przez tyle lat na takiej imprezie, byłam mile zaskoczona. Byłam nawet przygotowana z własnymi podgrzewanymi wkładkami do butów, plastrami na plecy i tym podobne, ale na szczęście nie musiałam z nich korzystać. Komfort pracy znakomity.

Reklama

Majka znów na topie, ludzie sobie o pani przypomnieli.

- Przypomniałam się światu prawie pięć lat temu, kiedy pojechałam na Pol’and’Rock Festival w Kostrzynie nad Odrą, największy festiwal w Polsce, stworzony przez Jurka Owsiaka. Nikt się nie spodziewał, że na mój koncert przyjdzie prawie 100 tysięcy ludzi i że to będzie taka petarda. Ja i mój band wiedzieliśmy, że nasze nowe rockowe wersje przebojów zaskoczą publiczność, ale mój udział w festiwalu był różnie komentowany w mediach społecznościowych. Niektórzy byli zachwyceni, a inni nie podzielali tego entuzjazmu. Ci drudzy zapewne zapomnieli, że jestem wokalistką z krwi i kości, a nie jakimś smerfem czy inną postacią z kreskówek. Przez cały ten czas koncertowałam, ale wiedzieli o tym tylko ci, którzy się tym interesowali. Dzisiaj w natłoku informacji i nowych wykonawców ciężko jest co chwilę być zauważanym. Dzisiaj gwiazdą może zostać z "dnia na dzień" osoba z TikToka. Nastąpiła inna weryfikacja talentu. Kiedyś trzeba było występować w  konkursach wokalnych, festiwalach, przeróżnych muzycznych przeglądach, być poddawanym ocenie jurorów. Popularność przychodziła wolno, okupiona niejednokrotnie ciężką pracą i nauką. Dzisiaj wszystko dzieje się błyskawicznie, ale... równie szybko znika.

Tamten koncert zajmuje w pani sercu szczególne miejsce?

- To był największy, najwspanialszy koncert w całej mojej 40-letniej karierze! Na taki koncert warto czekać całe życie. Jurek Owsiak przyjechał, żeby mnie zapowiedzieć. Gdy pojawiłam się na Małej Scenie (tylko z nazwy), zobaczyłam wielki teren wypełniony tysiącami ludzi, którzy są dla siebie uśmiechnięci, życzliwi. Piękne uczucie stać na scenie, gdzie masz przed sobą morze ludzi i widać gołym okiem, że są tam i rodziny z dziećmi, i siostry zakonne, tu społeczność LGBT+ z tęczowymi flagami, tam irokezy, tam buddyści... To jest morze różnorodności i w tym wszystkim jest miłość. Wspaniałe doświadczenie. Jurkowi Owsiakowi udało się zjednoczyć ludzi w pięknej idei pomagania. Jakież to były emocje! Dorośli ludzie, którzy nie słuchali już moich piosenek od wielu lat, dali się porwać muzyce, przenieśli się w czasy swojego dzieciństwa, przeżywali wzruszenie, radość, tańczyli pogo w deszczu i błocie i okrzyknęli nasz koncert "największym wydarzeniem festiwalu". Za album "Majka Jeżowska Live Pol'and'Rock" byłam nominowana do Fryderyków w kategorii "muzyka rockowa", a nie "muzyka dla dzieci"! To była pierwsza płyta z tego festiwalu - a co roku wychodzą ich płyty z najlepszych koncertów live - która został dostrzeżona przez Akademię Fonograficzną. Wyobraź sobie, że mimo tego wszystkiego, co się stało, wielu dziennikarzy, nawet muzycznych, nie wiedziało o tym. To co ja jeszcze mogę zrobić?

Wystąpić w telewizji w Sylwestra?

- Ludzie nagle po długim czasie zobaczyli mnie w telewizji i pomyśleli: "To ona jeszcze żyje? Ona tak wygląda? W ogóle nie przypomina siebie" (śmiech). Ktoś, kto mnie nie widział wiele lat i nie obserwuje mnie na Instagramie jest zdziwiony. Jeżeli ostatnio widział mnie trzydzieści lat temu, to ja miałam prawo się zmienić. Sporo czasu upłynęło (śmiech). Od dziesięciu lat śpiewam koncerty ze swoim zespołem i wiem, że dla niektórych, którzy mnie nie obserwowali tyle lat, to może być szok. Nagle zobaczyli dojrzałą kobietę, która ma dużo energii, wspaniały band i gra te ich piosenki z dzieciństwa całkiem inaczej. To "inne granie" powoduje, że dzisiaj słuchają mnie dorośli ludzie, którzy kiedyś byli dziećmi i znali moje piosenki. To niesamowite, że po tylu latach śpiewają na koncertach ze mną całe utwory, a nie tylko refreny. Zakładam, że przez parę lat nie śpiewali tych piosenek, ale w ich dzieciństwie tak często się tego słuchało, że dziś ta pamięć wraca i wracają też piękne wspomnienia. Upatruję w tym wielkiego błogosławieństwa, że piosenki, które napisałam, mogą tak długo żyć w pamięci ludzi, są odkrywane na nowo i łączą pokolenia. To dla mnie najpiękniejsza nagroda.

Będzie pani w tym roku na finale WOŚP-u?

- Będę grała w Zielonej Górze, przez co nie będę na finale w Warszawie. Na licytacje wędruje mój winyl "Majka Jeżowska Pol’and’Rock Live", który właśnie niedawno się ukazał, oczywiście z autografem!

Nazywana była pani polską Cyndi Lauper, ale przez to łączenie pokoleń mogę bezpardonowo też nazwać Mamą Polką?

- O nie, tylko nie to! (śmiech). Czuję sympatię "dużych dzieci" i dlatego gram też w klubach, czego nikt sobie wcześniej nie wyobrażał. Przed koncertem zawsze wyglądam zza kulis i patrzę, kto przybył na mój koncert. Są głównie dorosłe osoby, ale widzę, że przychodzą ze swoimi dziećmi... do klubu... po godzinie 20-21. Chcą pokazać swoim pociechom, jakich oni mieli idoli w ich wieku, jakie mieli fajne dzieciństwo. Zauważ, że dziś już takich idoli współczesne dzieci nie mają. Ich idole często rapują z użyciem wulgarnych słów, czasem są nastoletnimi gwiazdkami, z tatuażami, gołymi brzuchami, które głównie śpiewają o miłości, o sobie i o swoich problemach... Teksty moich piosenek pisali Agnieszka Osiecka, Jacek Cygan, Jacek Skubikowski, Jerzy Bielunas (Małe VooVoo). Te piosenki uczyły, pokazywały świat i tłumaczyły ten świat, mówiły że trzeba dbać o planetę, o przyjaźń, szanować ludzi i zwierzęta.

Wszyscy lubią Majkę?

- Każdy ma przeciwników, nie jesteśmy idealni i nie ma idealnej osoby, która byłaby kochana przez wszystkich. Komuś może się nie podobać jak śpiewam, jak wyglądam, co mówię, ale każdy z nas tak ma. Generalnie większość osób mnie zna i czuję absolutnie więcej sympatii niż niechęci. Wiem, że jestem takim nazwiskiem, że nawet jeżeli ktoś nie wie, jak teraz wyglądam, co śpiewam, to jednak słyszał o mnie.

W jakim momencie jest teraz Majka Jeżowska? Proszę zdradzić parę planów.

- Ten rok zaczął się fantastycznie! Sylwestrowa Moc przebojów w Telewizji Polsat miała największą oglądalność! To dobrze wróży na 2024 rok. Przybyło mi dużo fanów w mediach społecznościowych. Mój kanał na YouTubie prezentuje vlogi, czyli "programy rozrywkowe" z moim udziałem, dokumentację najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Sami zobaczcie! Mam bardzo ambitne plany na ten rok. Szykuję się projekt z udziałem młodych artystów. Uwielbiam kolaboracje, łączenie doświadczenia z młodością.

Jakieś nazwiska?

- Niech to będzie niespodzianka, bo na pewno będzie. Myślałam o tym projekcie od bardzo dawna, ale dopiero teraz sukcesywnie go realizuję. Oprócz tego, szykują się moje koncerty na wielu festiwalach wiosenno-letnich. Na pewno dużo czasu się spędzę z moją wnuczką, która w tej chwili kończy dwa latka. Chcę się skupić na pisaniu nowej muzyki, na rodzinie i na dbaniu o siebie.

Poprzedni rok był dla pani bardzo filmowy?

- Masz rację. Zagrałam epizodyczną, ale bardzo znaczącą rolę mamy głównego bohatera (Bartosz Gelner) w filmie "Pokolenie Ikea". Napisałam muzykę do intymnej ballady "A Ty dziewczyno" do filmu dokumentalnego Ewy Ewart. Gdy dostałam tekst, usiadłam do fortepianu i po prostu zaczęłam grać. I właśnie w takiej pierwotnej wersji ta piosenka została opublikowana. Jest skromna, ale za to wzruszająca. Natomiast zaskoczeniem był dla mnie kinowy film "Kicia Kocia pod choinkę", prawdziwy hicior. Moja piosenka i teledysk "Kicia Kocia - biała zabawa" w ciągu trzech tygodni zyskała pół miliona wyświetleń, podczas gdy moje dwie ostatnie "dorosłe" piosenki - "Nie wciągaj mnie" i "Skazana" - niecałe dwieście tysięcy wyświetleń...

Czyli ludzie znów chcą Majkę z piosenkami dla dzieci?

- Kiedy zostałam poproszona o napisanie piosenki, to wahałam się, bo mam wrażenie, że ludzie cały czas trzymają mnie w szufladzie z piosenkami dla dzieci i jeżeli nie wiedzą o moim występie, czy to na Pol'and'Rock Festivalu, czy to na ostatnim telewizyjnym Sylwestrze, to nie wiedzą, że gram już coś innego. A ja od kilkunastu lat nie napisałam żadnej nowej piosenki dla dzieci. I pomyślałam, że jak napiszę piosenkę do animowanego filmu dla najmłodszych, to media znowu mnie włożą do tej szuflady. Gdyby nie moja wnuczka, która kocha Kicię Kocię, nie zrobiłabym tego. A teraz się okazało, że nawet dorośli, którzy nie mają dzieci, słuchają Kici Koci. Już z tym nie walczę (śmiech). Po prostu tak jest.

Jak się zaczęła pani przygoda z muzyką rockową?

- Czułam, że potrzebuję zmiany. To po prostu przyszło naturalnie. Jestem muzykiem, grałam w klubach, w Stanach Zjednoczonych, z zespołem, z orkiestrami i trochę mi już tego brakowało - tej współpracy na scenie, że kogoś mam i że za każdym razem będzie inaczej. A w moim starym repertuarze była już taka powtarzalność: byłam ja i tancerze, i podkład muzyczny. Brakowało mi interakcji na scenie i muzycznego kopa. Chciałam zmienić swoje życie... zmieniłam ludzi wokół siebie i teraz robię to, co kocham!

Jest pani człowiekiem przeciwności. Im starsza, tym bardziej rozrywkowa.

-  Dokładnie dwa lata temu zostałam babcią, mam cudowną wnuczkę Różę, ale to nie znaczy, że nie mogę szaleć na scenę w krótkiej sukience, pokazywać nóg i mówić tego, co myślę. Piszą do mnie dziewczyny i kobiety z podziękowaniami za to, że pokazuję, że w tym wieku można przełamywać różne stereotypy, można zacząć wszystko od nowa, można się przebranżowić, zyskać radość życia... Jestem radosna, czuję się szczęśliwa, spełniona i mam apetyt na więcej. I to jest super moment, żeby o tym mówić i zachęcać kobiety, żeby nigdy nie rezygnowały z siebie.

Co daje takiego "powera"?

- Daje mi go oczywiście muzyka, poczucie wolności, ale przede wszystkim ludzie, spotkania z nimi. I to niezależnie czy są to koncerty, czy spotkanie kogoś przypadkowego w warzywniaku i porozmawianie o pogodzie, praca w studio nagrań. Lubię ludzi, kocham swoją pracę, patrzę z optymizmem w przyszłość. Zostawiam przeszłość za sobą, nie oczekuję fajerwerków każdego dnia, wybaczam sobie wszystko i nie zmuszam się do niczego. Wystarczy trochę słońca za oknem i kilka miłych słów.

Czy to, co zapowiada ten rok, obrodzi nowym albumem?

- Mam taką nadzieję.

Pójdzie on właśnie w stronę rocka, rock and rolla?

- A właśnie nie wiadomo... (śmiech). Bo to ma być naprawdę niespodzianka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Majka Jeżowska | wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy