Lor o płycie "Żony Hollywood": Stajemy się jednością [WYWIAD]
Pochodzący z Krakowa zespół folkowy składa się z czterech dziewczyn. Grupę tworzą Julia Skiba (pianino), Paulina Sumera (teksty), Jagoda Kudlińska (wokal) i Julia Błachuta (skrzypce). Dziewczyny przygotowują się do premiery najnowszego albumu i obchodów 10-lecia. Mają też na koncie udział w ścieżce dźwiękowej do filmu "Chłopi" oraz "Dryżyna A(A)". Z nami spotkały się Jagoda i Julia Błachuta.
Damian Westfal, Interia: Były "Panny Młode", a teraz są "Żony Hollywood" i zastanawiam się, jak to odczytywać. Czy to kontynuacja poprzedniego albumu, a może znak, że dojrzałyście w muzyce?
Jagoda Kudlińska: - Ja bym powiedziała, że na pewno czujemy się staro w pewnym sensie (śmiech). Może dlatego, że mamy już taki staż na scenie, czyli dziesięć lat. Ta zmiana z panien młodych na żony Hollywood też trochę zaznacza jakąś naszą zmianę w sensie stylistycznym. Nie boimy się już sięgać po bardziej popowe rozwiązania w muzyce.
Julia Błachuta: - Przede wszystkim te dwie płyty, o których wspominasz, wyszły z roku na rok. Udało się teraz w miarę szybko cały ten proces przejść, więc nie czujemy aż takiej zmiany, jaka była faktycznie pomiędzy albumem "Lowlight" a "Pannami Młodymi". Teraz myślę, że to jest połączenie muzyczne, za którym chcemy iść i jeszcze bardziej się na nie otworzyć.
Na "Żonach..." poruszacie inne tematy i inne emocje niż wcześniej. Czy jakieś emocje, doświadczenia albo odczucia były dla was nowe?
JK: - Pierwsza część płyty, ta bardziej folkowa, jest bardziej stylistycznie zbliżona do "Panien Młodych". Jest w niej dużo o rodzinie, na przykład "Twój dom" i "Drugi taniec", ale w drugiej części są już motywy obsesji, właśnie w "Fanfiction" czy w "Uciekaj!". To są zdecydowanie nowe rzeczy, których dotykamy. Może nie doświadczyłyśmy takich rzeczy, o których piszemy w "Fanfiction", bo to raczej jest kompletnie z drugiej strony. To piosenka o naszych jakichś obsesjach. Za to "Uciekaj!" jest napisana na podstawie prawdziwej historii, która nam się przydarzyła, ale ze strony obsesji kogoś innego na naszym punkcie. To na pewno dla nas nowa rzecz.
JB: - Nową dla nas rzeczą było też robienie piosenki do filmu, gdzie te tematy były nam narzucone z góry, ale myślę, że też wpasował nam się bardzo temat drugiego tańca w to, co aktualnie robimy i przeżywamy.
Ale wy już miałyście wcześniej doświadczenie filmowe związane z "Chłopami". Jak się poczułyście, kiedy zaproponowano wam nagranie utworu do filmu "Drużyna A(A)"?
JK: - To było zawsze nasze marzenie, odkąd każda z nas, mając po 10 lat, obejrzała film Disneya "Lemoniada Gada". To film o zespole, a my właśnie zainspirowane tym filmem miałyśmy gdzieś z tyłu głowy to, żeby założyć zespół. Podobnie jak "Hannah Montana. The Movie" i scena tańca w karczmie - to było coś, co zawsze nam się marzyło. Oczywiście masz rację, że miałyśmy już takie doświadczenia, że brali nasze gotowe piosenki do filmu, ale jeszcze nigdy nie miałyśmy okazji napisać czegoś specjalnie pod film. Dostałyśmy scenariusz i musiałyśmy stworzyć coś od początku dla konkretnej sceny w filmie. To było niesamowite przeżycie, a oprócz tego miałyśmy okazję w tym filmie zagrać i spędzić dzień na planie filmowym.
W "Dryżynie A(A)" zagrałyście same siebie?
JK: - Nie jesteśmy tam nazwane, ale gramy zespół weselny.
Niektórzy artyści zaczynali właśnie od śpiewania na weselach. Macie też takie doświadczenia?
JK: - My jako zespół nie zaczynałyśmy od grania na weselach, ale ja osobiście wcześniej wystąpiłam w kwartecie smyczkowym na weselu. Taki króciutki epizod.
JB: - Jest taka jedna miła historia, ponieważ dwójka naszych, w sumie teraz bardzo dobrych, znajomych, którzy poznawali się poprzez koncerty Loru i tak zarywali do siebie, teraz wzięli ślub. Wystąpiłyśmy na ich ślubie, jako taki prezent ślubny i mogłyśmy zwieńczyć ich dotychczasową historię. Poryczałyśmy się wszystkie podczas przysięgi, jak mówili o nas i swojej historii poznawania się na naszych koncertach. Zagrałyśmy "Drugi taniec" i jak się pierwszy taniec nie uda, to można właśnie tę piosenkę puścić na drugim tańcu (śmiech). Jest może trochę smutna, ale też myślę, że pasuje.
Padł film "Lemoniada Gada", a ja pamiętam, że ten zespół powstał na bazie buntu i determinacji. Czy z podobnych pobudek powstał zespół Lor?
JK: - To jest w sumie dobre pytanie, dlaczego on powstał (śmiech). Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci prosto. Myślę, że główną naszą motywacją było to, że chciałyśmy po prostu robić muzykę, a nie chciałyśmy robić tego same. Zawsze miałam marzenie, żeby śpiewać, ale właśnie po obejrzeniu tego filmu pamiętam, że nie chciałam robić tego sama.
JB: - Myślę, że teraz bardziej czujemy ten bunt i determinację. Jak zaczynałyśmy, miałyśmy zero oczekiwań. Wtedy to było bardzo naturalne, że po prostu chciałyśmy grać i śpiewać. Teraz oczywiście bardzo chcemy, żeby to szło do przodu. Jesteśmy silnie zmotywowane, ale bardzo doceniamy to, że jesteśmy w tym wszystkim razem i dosłownie nie wyobrażamy sobie ani jeździć w trasę osobno, ani być na wywiadach czy imprezach osobno. Bardzo jesteśmy ze sobą związane.
Na trasie "Panny Młode" rzucałyście bukiet kwiatów ze sceny na każdym koncercie. Teraz na "Żonach Hollywood" będzie coś podobnego? Może pierścionki?
JK: - Nie zastanawiałyśmy się jeszcze nad tym, ale trzeba coś wymyślić. Może coś bardziej bezpiecznego, bo pierścionek może komuś zrobić krzywdę. Dobrze, że o tym mówisz, bo musimy coś rzeczywiście wymyślić. Jeśli już o tym wspominasz, to znaczy, że są jakieś oczekiwania (śmiech).
JB: - Teraz bardziej skupiamy się, żeby doprecyzować wszystkie muzyczne detale. Mamy próby produkcyjne i nowe aranżacje do utworów, więc chcemy, żeby to było spójne i ciekawe dla odbiorców.
Zobacz również:
Dziewczyny, któraś z was ma już obrączkę na palcu albo może zamierza niedługo?
JK: - Nie i nie zapowiada się na razie (śmiech). Jesteśmy w sumie wszystkie w tej samej sytuacji.
JB: - Tak jest! Zawsze zespołowo.
Zatem jak wam się pracowało z "mężami", czyli z Golec uOrkiestra?
JK: - To było kolejne marzenie.
JB: - Całe liceum słuchałyśmy "Ścierniska". Mamy nadzieję, że ludzie odczują ten pokoleniowy zachwyt nad braćmi Golec. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, mimo że pracowaliśmy nad tą piosenką na odległość. Nagrywaliśmy ją każdy w swoim studiu, a potem złożyliśmy w całość. Czujemy dzisiaj ich wsparcie.
Czy wasze wspólne "Na drogę" będzie kolejnym singlem?
JK: - Planujemy kolejny singel już niedługo i będzie to coś innego, bo właśnie "Uciekaj!".
JB: - Tak, właściwie wszystko już gotowe. Nagrałyśmy super teledysk i myślę, że to będzie nasza najlepsza produkcja, jeżeli chodzi o teledyski.
W styczniu szykują się obchody 10-lecia. Jakieś przemyślenia z tej okazji?
JB: - Jesteśmy mega szczęśliwe, że dotrwałyśmy do tego momentu razem we czwórkę, bo faktycznie prowadzenie jakiejkolwiek działalności, która ma cztery osoby, a przez wiele lat jeszcze po dwójkę rodziców w sobie, to że nikt na jakimś etapie faktycznie się nie poddał, to świadczy o naszej dużej determinacji i chęci do tworzenia muzyki. Cieszymy się, że zagramy w Klubie Stodoła i mamy nadzieję, że będzie dużo osób. Mamy specjalne niespodzianki na ten koncert i aranżacje. Przemyśleń mamy chyba sporo, ale takich może prywatnych.
JK: - Pewnie będziemy świętować jeszcze nasze kolejne "lecia" i nagrywać teledyski ze swoimi dziećmi w wózkach (śmiech). Jesteśmy bardzo szczęśliwe i też dumne z siebie, że wytrzymałyśmy ze sobą, bo jakby tak spojrzeć na to z boku, to sam fakt, że zaczęłyśmy bardzo młodo i był to dosyć trudny okres dorastania, dojrzewania, stawania się dorosłym człowiekiem - dużo, dużo rzeczy mogło się nie udać, a się udało i przez ten czas nauczyłyśmy się też siebie nawzajem. Stajemy się jednością, bo te dziesięć lat to jednak połowa naszych żyć.
Będą zaproszeni goście?
JK: - Będą fantastyczni goście. Sporo gości. Lista jest póki co pilnie strzeżona, bo jeszcze nie wszyscy potwierdzili swoją obecność. Mamy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale nie chcemy zapeszać. To będzie największy koncert z tej trasy, to znaczy najdłuższy, bo będziemy na pewno jeszcze wracać do starego materiału w nowych aranżacjach.
Skąd u was te inspirację folkiem?
JK: Nie mogę się za bardzo wypowiadać tutaj o Julii Skibie (naszej kompozytorce), ale powiem i tak, że jej rodzina pochodzi z gór, więc tam było dużo folku, z tego co wiem, podczas spotkań rodzinnych, było dużo przyśpiewek góralskich, dużo ludowości właśnie. Myślę, że gatunek, od którego zaczęłyśmy, który słuchać na płycie "Lowlight", inspirowany był Birdi "Skinny Love" z 2011 roku. To był po prostu gatunek, którego nam się najlepiej słuchało - może dlatego, że mamy klasyczne korzenie. To taki gatunek, który łączy tę muzykę popularną i muzykę klasyczną.
JB: - Ten folk, z którym zaczynałyśmy, jest niekoniecznie polski, bardziej skandynawski - tak to określałyśmy wtedy. Teraz powiedziałabym, że tego nie słychać, w niektórych utworach po prostu staramy się zachować bardziej folkowe brzmienie, ale na zasadzie już może tego folku mniej skandynawskiego, ale bardziej faktycznie polskiego. Jak zaczynałyśmy te 10 lat temu, to zdecydowanie nie był polski folk. Myślę, że ludziom dużo się kojarzy przez te skrzypce, że to jest polski folk, ale to bardziej po prostu wynika z tego, że wszystkie zaczynałyśmy edukację klasyczną. Ja jestem w sumie jedyna, którą ją już kończy. To jest najbliższe połączenie pomiędzy tymi dwoma gatunkami i starałyśmy się, żeby to miało właśnie takie akustyczne, lekkie brzmienie i używałyśmy tylko instrumentów żywych, a teraz jesteśmy dużo bardziej otwarte na wszystkie syntezatory i tę całą elektronikę.
Skoro był u was "Shrek 2", to teraz będzie "Shrek 5"?
JK: - No podobno ma zostać wyprodukowany "Shrek 5"! Najpierw musi stać się tak samo legendarny jak "Shrek 2", żebyśmy napisały o nim piosenkę.
Skoro "Żony Hollywood", to powiedzcie mi jeszcze, czego wam życzyć na tej nowej ścieżce życia?
JB: - Wytrwałości, sukcesów, pieniędzy (śmiech).
JK: - Chyba tyle. I zdrowia! To są takie najważniejsze rzeczy, które są nam potrzebne, a niektórych czasem brakuje.