Kazik Staszewski dla Interii: Nie słucham radia

Kazik Staszewski promuje płytę "Zaraza" /Arek Szymański /materiały prasowe

Zamieszanie z piosenką "Twój ból jest lepszy niż mój" Kazika Staszewskiego wokół Listy Przebojów Programu Trzeciego sprawiło, że nadchodząca płyta "Zaraza" już w przedsprzedaży uzyskała status złota. W ciągu niespełna miesiąca singel zanotował prawie 12 mln odtworzeń.

"Twój ból jest lepszy niż mój" to pierwszy singel z nowej solowej płyty Kazika Staszewskiego "Zaraza" (Interia objęła album patronatem).

Muzyk przywołał w piosence wydarzenie, które głośnym echem odbiło się w całym kraju (sprawdź tekst utworu!). 10 kwietnia prezes PiS, Jarosław Kaczyński wraz z kilkuosobową delegacją udał się na cmentarz, by upamiętnić rocznicę katastrofy w Smoleńsku. Choć argumentowano, że polityk "nie był tam jako osoba prywatna, tylko był w delegacji, która była częścią uroczystości państwowych", sprawa zbulwersowała wielu Polaków.

Reklama

Album "Zaraza" do sklepów trafi 5 czerwca. W nagraniach wokalistę wsparli Wojtek Jabłoński (gitarzysta Kultu) i Konrad Wantrych, grający na instrumentach klawiszowych w progrockowej grupy Believe (posłuchaj!).

Adam Drygalski, Interia: Zanim przejdziemy do pytania oczywistego, to chciałem się dowiedzieć, o co chodzi z kotkiem - breloczkiem, którego szukają twoje wnuczki w utworze jedenastym?

Kazik Staszewski: - Kotek - breloczek wisiał przy kluczach do naszego mieszkania na Teneryfie. Były zresztą dwie pary kluczy. Pierwsza z kotkiem breloczkiem i druga z kanaryjskim tancerzem. Ta z kotkiem pewnego dnia zaginęła, niczym bursztynowa komnata, choć poszukiwania trwały długo.

"A gdzie się podział kotek - breloczek? Odpowiedź, tylko Didi ją zna".

- No właśnie w tym sęk, że jej nie zna, choć oczywiście był zaangażowany w całą akcję.

Z tej i innych historii powstała "Zaraza". Czyli album, który pozwolił w twórczy sposób wyjść ze schematu, o czym jest trochę na początku płyty. Kwarantanna - pokój, kuchnia, kibel, wanna.

- Na początku znosiłem ją bardzo dobrze. Pamiętam, że stopniowo odpadały nam koncerty, które mieliśmy zaplanowane w ramach trasy akustycznej. Na przykład kiedy nie dało się już zagrać w Warszawie, we Wrocławiu, czy w Krakowie jeszcze była na to szansa. Przyznaję, że najpierw poczułem ulgę, bo nic nie trzeba było robić. Nigdzie nie trzeba było jechać. Uwielbiam koncerty, ale nagle miałem dużo czasu dla siebie.

Niczego nie musiałem. Mogłem posiedzieć w domu z rodziną. Przemyśleć niektóre sprawy, zastanowić się nad tym i tamtym, ale wiesz. Ile czasu można tak siedzieć i kontemplować? Zaczęło mi się już trochę w tej pandemii nudzić, więc padł pomysł, żeby zrobić płytę. Początkowo miało to być czymś na kształt dziennika z czasów zarazy, ale kiedy usłyszałem, gdzieś jednego z raperów, który sensownie stwierdził, że jak to się wszystko skończy, nastąpi wysyp takich dzienników, zrozumiałem, że wcale taki oryginalny nie będę. No i poszło trochę szerzej.

A tak, poszło całkiem szeroko. Pełna zgoda.

- Nigdy w taki sposób nie nagrywaliśmy płyty. Pod koniec marca nie było niczego. Żadnej piosenki, żadnego tekstu. Bardzo przyjemnie się pracowało w tak małym gronie. Z Kultem nie dało rady tego zrobić, bo nie było szans się spotkać. Pozostała praca w okrojonym składzie, która bardzo dobrze się układała. Założenie było takie, że będziemy robić jedną piosenkę dziennie a wydamy to na jesieni.

Ale skoro wszyscy przekładają premiery na jesień i jest spora szansa, że można w tym tłumie zaginąć, postanowiłem zaryzykować. Ludzie potracili robotę, nie mają pieniędzy na płyty, bo są ważniejsze potrzeby, więc nie wiadomo, jak ten krążek się sprzeda. Z drugiej strony, skoro praca nad płytą była taka fajna i miła, to po co mielibyśmy wszystko sztucznie spowalniać? I tak się złożyło, że piątego czerwca mamy premierę.

Skoro nagrałeś płytę a z oczywistych względów nie pojedziesz w trasę koncertową, to czy w takim razie nagrasz kolejną, aby nie siedzieć po próżnicy? Pytam, bo państwo polskie może tego nie wytrzymać.

- Nie wiem jeszcze co będę robił. Staram się nie planować niczego na najbliższy czas, bo nie mam pojęcia, jakie będą realia za miesiąc, czy za tydzień. W żadne dalekie podróże się nie wybieram. Może pojedziemy sobie odpocząć pod Warszawę, może pojeździmy po Polsce? A może przysiądziemy do wersji koncertowych, bo przecież po pandemii audytorium na pewno będzie się domagało przynajmniej jednej piosenki z nowego materiału.

Sprawdź tekst utworu "Powiedzcie, że kochacie nas" w serwisie Teksciory.pl!

Ale o niej za chwilę. Bo teraz chciałem pogadać o serialach. Ja seriali nie oglądam, ale często muszę wysłuchiwać trucia moich znajomych o serialach. "Nie mam na nic czasu, bo oglądam seriale" dobrze do nich pasuje. Ludzie zarywają noce, oglądają jeden odcinek za drugim i jak dla mnie, w tym tekście wszystko się zgadza. Pytanie tylko, czy napisał go fanatyk seriali, czy nie?

- Zdecydowanie to piosenka o mnie, bo ja uwielbiam seriale!

Nie będę zatem proponował kieliszeczka po rozmowie, gdyż "wódki nie piję, bo potem zapominam, kogo ona w tamtym sezonie zabiła".

- Niestety każdą wolną chwilę spędzam śledząc seriale. Nawet stworzyłem taką małą grupę dyskusyjną, gdzie dołączyłem paru maniaków i parę maniaczek. Wymieniamy się opiniami. Natłok propozycji jest tak wielki, że trzeba się oprzeć na opiniach innych, żeby nie tracić czasu na jakiś szajs. Są trzy seriale, które obejrzałem więcej niż jeden raz. "Sopranos", czyli produkcję dzięki której zakochałem się w tym zjawisku, widziałem trzy razy. Po dwa razy "Sześć stóp pod ziemią" i "Breaking Bad".

No dobra, to teraz jest ten moment. "Twój ból.." zaczął już prześladować?

- Szczerze mówiąc to już mam go trochę dość. Był taki tydzień, że gdzie się nie spojrzałeś tam wyskakiwał "Twój ból jest lepszy niż mój". Na jakąkolwiek stronę internetową nie wszedłeś, jakiej telewizji byś nie włączył, poza TVP, bo tam było konsekwentne milczenie przez dłuższy czas. Wszyscy o tym gadali, traktowałem to jako zło koniecznie...

Zło? Przecież to darmowa reklama!

- Bo ja nie lubię reklam. Te wszystkie historie związane z promowaniem płyty, to jest ostatnia rzecz, jaką chciałbym robić.

Już dobrze, zaraz sobie stąd idę.

- To jest takie moje "nie chcem, ale muszem". Piosenka jest na tyle oczywista, że już wszystko zostało o niej powiedziane, ale zdaję sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze kilkanaście wywiadów a ja będę musiał o niej ględzić. Piosenka nie jest reprezentatywna dla całej płyty. Poszła po pierwsze dlatego, że była czymś w rodzaju zajawki. Najszybciej ją skończyliśmy. Inne utwory jeszcze były w proszku. Po drugie, chciałem dać ludziom sygnał, że żyję i coś robię. Nie siedzę i nie rozpaczam z powodu odwołanych koncertów. Wolałem pokazać gotowy fragment, niż gadać o tym, że nagrywam płytę.

I po trzecie, to była rzecz, która mnie bardzo zbulwersowała. Nie tyle sama wizyta Jarosława Kaczyńskiego na cmentarzu, co pokazanie ludziom, że są równi i równiejsi. A to jest utwór o równości wobec prawa. Żadne barbarzyńskie naigrywanie się z wizyty na grobie bliskiej osoby. Spodziewałem się oczywiście, że jakaś dyskusja się rozpęta, natomiast to co wydarzyło się tydzień temu, przeszło moje wyobrażenia. Wymknęło się to spod kontroli, tym którzy chcieli mieć kontrolę i w taki sposób dostaliśmy gigantyczną promocję albumu, który lada dzień się ukaże.

W "Rozmowach kontrolowanych" Breżniew nie mógł spać, bo Ryszard Ochódzki spalił mu czołg. Tu mogło być podobnie. Prezes Kaczyński spał, za to minister Gliński nie spał dwa dni. W końcu to jego resort. I jeszcze ta "Trójka", z której zaczęli odchodzić dziennikarze a przez wielu traktowana jest, jak dobro narodowe. Ty się zaliczasz do fanów Programu Trzeciego, czy mówiąc dyplomatycznie, nie budzi cię rano ta rozgłośnia?

- Trójki od dawna nie słucham. Czyli gdzieś tak od początku lat 90. Tyle że ja w zasadzie w ogóle nie słucham radia. Jeśli chodzi o muzykę, to wolę sam sobie wybierać playlistę a nie zdawać się na radiowego prezentera. W samochodzie mam ustawione Tok FM, bo tam praktycznie muzyki nie ma. Oczywiście szkoda, że ten program nie będzie już istniał w takiej formule, ale z drugiej strony dostałem dwa telefony od dziennikarzy, którzy przez lata tam pracowali. Dziękowali mi, że ten utwór i to co się przy okazji jego emisji w radiu wydarzyło, pozwoliło im wyzbyć się złudzeń, że ta stacja wróci na dobre tory.

Z drugiej strony jakaś kara za promowanie czterdzieści lat temu Classix Nouveaux musiała być. Jak ktoś zada sobie trochę trudu i nie ograniczy się do jednego utworu, to dotarłszy do końca posłucha numeru "Bohater". "Moja choroba w tym nie pomaga/ Gdy sam od siebie za dużo wymagam/Moja natura, to styl mój życia/Chyba zbyt wiele mam do ukrycia/I pogubiony jestem zbyt mocno/By ci powiedzieć co można począć". Nie wygląda to na coś, co nagrywa się w jeden dzień.

- Bo nie powstało w jeden dzień. Długo nie mogłem muzycznie się pod tę kompozycję podczepić. To ostatni tekst, który powstał. Bardzo osobisty. Nie jestem postacią ze spiżu. Mam dużo wad. Jestem słaby. Tak słaby, jak wszyscy inni dookoła. Chciałem, by ktoś, kto uważa mnie za swojego idola, o tym pamiętał. Nie znam więc odpowiedzi na większość pytań, które mi ludzie zadają.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kazik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy