Glen Hansard: Dostałem nową szansę

Iśka Marchwica

W 2007 roku Glen Hansard i Marketa Irglowa za piosenkę do filmu "Once" - "Falling Slowly" - otrzymali Oscara. Udział w filmie rozsławił muzykę i głos Hansarda na prawie cały świat. Niedługo po gali oscarowej, podczas jednego z koncertów, fan "Once", którego właśnie rzuciła dziewczyna, skoczył z dachu sceny i zginął tuż pod nogami wokalisty. Wydawałoby się, że tak traumatyczne wydarzenie, nagły wzrost popularności i zainteresowania jego osobą, zniszczy delikatnego i uczuciowego irlandzkiego songwritera. Ale Glen Hansard się nie poddał - po pierwszym szoku, który leczył - jak sam przyznał - "pijąc za dużo wszystkiego", odnalazł się w roli solowego artysty. Jesienią 2015 r. wydał kolejną, świetnie przyjętą płytę - "Didn't He Ramble", a na cztery koncerty w Polsce (przełom lutego i marca) przyjedzie z Marketą Irglową.

Glen Hansard na przełomie lutego i marca wystąpi w Polsce
Glen Hansard na przełomie lutego i marca wystąpi w Polscemateriały promocyjne

Jadwiga Marchwica: Album "Didn't He Ramble" jest w moim odczuciu bardziej "irlandzki" od poprzednich.

Glen Hansard: - To dość ciekawe, bo ostatnio naprawdę rzadko bywam w domu, w Irlandii. Oczywiście zawsze coś z tych melodii jest ze mną, ale przy tej płycie powiedziałbym, że większy wpływ na jej brzmienie miała muzyka amerykańska. Nie zrozum mnie źle - uważam, że płyta jest zdecydowanie bardziej tradycyjna niż poprzednie, bo głównym bodźcem była idea powrotu do korzeni muzyki folkowej, którą tak uwielbiam.

Cieszę się, że mówisz o Ameryce, bo szczerze mówiąc... ja słyszę na tej płycie trochę country! Chyba, że to tylko moja bujna wyobraźnia...

- (śmiech) Nie do końca! Przez całe życie inspirowały mnie różne kultury i muzyka z różnych krajów. Ale muzyka, która jest ze mną faktycznie całe życie, to muzyka takich artystów, jak Leonard Cohen, Bob Dylan, czy Van Morrison. Na pewno jakiś rdzeń moich utworów wiąże się z muzyką country, z tą rdzenną muzyką kowbojów, która jest bardzo poruszająca.

Co sprawia, że muzyka jest - jak mówisz - poruszająca?

- Moim zdaniem idealna piosenka to idealnie wyważona mikstura słów i melodii - jak się wsłuchasz, układ akordów, cała harmonia czasami jest bardzo prosta. Na świecie jest dużo dobrej, nowoczesnej i nowatorskiej muzyki. Ale to, co mnie wzrusza ma bardzo prostą bazę, to nie są jakieś skomplikowane brzmienia. Myślę, że ten złoty środek wykorzystywany jest w muzyce country - tam właśnie baza harmoniczna jest niesamowicie prosta. I tu dochodzimy do sedna - ja chciałem osiągnąć w swojej muzyce taką prostotę i klarowność wyrazu, żeby zaśpiewać te utwory bez muzyki. Takim utworem jest "Grace Beneath the Pines" - początkowo chciałem go wykonywać zupełnie bez podkładu. Mam nadzieję, że melodia tu jest na tyle silna, że potrafi utrzymać całe emocjonalne napięcie kompozycji.

Ta idea trochę kłóci się z efektem finalnym. Brzmienie tego albumu jest ogromne - są chóry, instrumenty dęte, w ogóle - dużo instrumentów! To nie pasuje do wizji romantycznego samotnego songwritera z gitarą...

- Bardzo słuszna obserwacja i trochę mnie przejrzałaś... W ostatnim czasie czułem się nieco samotny i chociaż te piosenki mogą być wykonywane tylko z gitarą, to fakt jest taki, że w ostatnich latach koncertowałem z coraz większym zespołem. Więc zacząłem pisać utwory właśnie dla zespołu, z myślą o chórze, albo z myślą o dęciakach. Oczywiście - chcę dawać mojemu zespołowi ciekawe muzyczne wyzwania. Co nie oznacza, że nie będę wykonywać tych utworów sam, tylko z gitarą. I chyba dojrzeję do tego, ale to jeszcze nie ten czas...

Do płyty stworzyłeś też specjalny film dokumentalny, w którym pokazujesz nam swój dom, swoją prywatną przestrzeń. Nie bałeś się, że ten ruch odbierze ci jakiś skrawek życia, który jest tylko twój?

- I tym razem trafiłaś w sedno. Są takie momenty, kiedy chcesz zamknąć drzwi i zasłonić zasłony. Ale są też takie dni, kiedy otwierasz drzwi, zrywasz zasłony i wywalasz okna z framug. Te piosenki powstawały w zamknięciu, cały proces był bardzo prywatny. Więc, żeby najlepiej je zrozumieć, trzeba wejść do miejsca, gdzie powstawały, do tego pokoju. Więc ten film był dla mnie ważny, żeby te wszystkie emocje uwolnić. Jako autor wszystko, co chcesz osiągnąć, to... po prostu dobra piosenka. I ten proces zawsze przypomina trochę modlitwę. Modlitwę, która cię do kogoś zbliża, która zbliża cię do ciebie samego, a czasem odwrotnie - modlitwę o to, żeby wszyscy dali ci święty spokój. Potem przychodzi melodia i nie przesadzę mówiąc, że konkretne słowa tęsknią do dźwięków. Żeby się odnalazły potrzeba czasu - ten czas spędziłem w swoim domu. Bardzo chętnie mówię o tej płycie, ale najchętniej mówiłbym o niej właśnie w tych pokojach, w których powstawała.

To wspaniała idea. Ale twoja prywatność może na tym faktycznie ucierpieć.

- Mówiąc zupełnie szczerze - ja nie czuję, żebym miał jakieś "prywatne życie". Dużo podróżuję, ciągle się przenoszę, rzadko bywam w domu. Więc kiedy do niego wracam - bardzo się cieszę. Ale nie uważam, żeby kogoś moje życie specjalnie interesowało, czy żeby było na tyle atrakcyjne, żeby pokazywanie go było jakąś trudnością. Moje życie w trasie niewiele różni się od tego, które prowadzę w domu, w Irlandii. Oczywiście - jak już wracam cieszę się spokojem przez dzień, dwa - ale to mi wystarcza. Nie potrzebuję aż tyle prywatnej przestrzeni.

Zobacz film "Didn't He Ramble - In the Making":

Chyba się nie doceniasz... Wielu twoich fanów na pewno interesuje, co Glen Hansard je, jak chodzi po ulicy, co robi wieczorami...

- Ale mi naprawdę ciężko w to uwierzyć. Nie jestem ani lepszy ani gorszy od innych. Staram się robić dobrą robotę. Oczywiście - cieszę się, że efekty są dla innych tak ważne, że pomagają w wyrażaniu emocji. Ja nie postrzegam siebie, jako celebryta, a wydaje mi się, że to życie celebrytów tak fascynuje... Chociaż z drugiej strony wiesz... Jadę samochodem i widzę mężczyznę wyprowadzającego psa. Uwielbiam się w takim momencie zatrzymać i patrzeć co robią - to fascynujące! Uwielbiam obserwować, jak ludzie pracują - nie chodzi o to, co dokładnie robią, ale interesuje mnie sam proces. Dla mnie ten proces jest tak samo ważny, jak końcowy efekt. I to jest chyba odpowiedź na twoje pytanie, bo dla mnie pomysł, żeby pokazać wam proces tworzenia mojej muzyki był naturalny. Witam was z otwartymi ramionami: "Wejdźcie do mojego domu, popatrzcie, jak pracuję!". To jest też pocieszające, bo dzięki temu możemy stwierdzić, że nikt nie jest wybrańcem na tyle oświeconym, żeby przebrnąć przez dzień bez problemu. Wstajesz rano z uśmiechem, nie masz trosk, tworzysz sztukę, na luzie...

- To bardzo ważne, żeby tę ideę tworzenia odrzeć z mitu. Nie ma żadnego boskiego światła - to jest żmudna praca! I myślę, że praca artysty, jak każda praca, zasługuje na szacunek. Jestem ogromnie szczęśliwy mogąc otworzyć się przed ludźmi i zaprosić do tego świata mojej pracy.

Minąłeś dawno tę specjalną granicę dla mężczyzny - 40. urodzin. Podobno to bardzo ważny moment - dla ciebie był taki? Czujesz, że jesteś teraz innym facetem?

- Och, absolutnie! To była masywna zmiana. Wydaje mi się, że najbardziej zmieniło się... hmm... wszystko (śmiech). Nie umiem tego wytłumaczyć, jak i kiedy, ale czuję, że wreszcie poczułem się dobrze we własnej skórze, z własnym ciałem. Zrozumiałem, że to jest "to" - to jest mój najlepszy czas, najlepszy moment. Zacząłem się nieco inaczej zachowywać, bo poczułem się bardziej pewny w tym, co robię. Wreszcie poczułem, że to co robię, jest wspaniałe i piękne. Oczywiście - tęsknię za młodością, a właściwie za jakimś ideałem młodości. Bo wiesz, jak jesteśmy młodzi to wszystko jest przed nami i budzimy się co rano piękni - to jest super. Ale kiedy twoje życie toczy się na scenie, jeszcze silniej czujesz, że jesteś w pełni za siebie odpowiedzialny. Chodzi o przyziemne kwestie. Jeśli dbasz o siebie, dobrze się odżywiasz - to widać na twojej skórze. Jeśli jesz gównianie - to widać na twojej skórze. Będąc młodym nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę. Można to porównać do ostrej nocnej imprezy. Wstajesz następnego dnia, czujesz się podle i wydaje ci się, że na głowie masz dwa świecące rogi. Nie ważne, jak będziesz to ukrywać - wszyscy je dostrzegą. Ale wracając do sedna - teraz kiedy to wiem, czuję że mocniej stąpam po ziemi. Że dostałem nową szansę, zaczynam z większą świadomością od nowa. Kiedy skończyłem 40 lat poczułem, że zaczynam sam na siebie "zarabiać" - na swój spokój, na swoje doświadczenie i mądrość.

Planujesz wydanie nowej EP-ki, na której znajdzie się kilka utworów, które nie weszły na album "Didn't He Ramble".

- Tak, to tylko cztery utwory, ale bardzo chciałem je wydać...

Byłam w szoku, że istnieje piosenka o tytule "Didn't He Ramble". To jest tytułowa piosenka, a nie znalazła się na albumie - dlaczego?!

- Uch... próbowałem! Wierz mi, że się starałem! Nagrywaliśmy to wiele razy, w różnych aranżacjach, na różne sposoby, w różnych miejscach i cały czas nie brzmiała dobrze. Ten utwór opowiada o moim ojcu. Chciałem, żeby ta piosenka nie była zbyt... emocjonalna. Chciałem, żeby to był piękny utwór, którym oddam cześć mojemu tacie - ale nigdy się to nie udało. Zresztą - dalej to nie brzmi tak, jakbym chciał... Ale uznałem "Dobra, wydajemy". Bardzo chcę, żeby ta piosenka była wydana, bo jest dla mnie ważna. Nie uważam, żeby była świetna, nie jest lepsza od innych, ale jest dla mnie ważna. Podczas koncertów zaczęliśmy ją grać w bardziej rockowym stylu, spodobało mi się to, więc szybko nagraliśmy taką wersję, w studio w Chicago. Stąd pomysł EP-ki - chcę, żeby to już było wydane, żeby poszło w świat. Więc... to nagranie nie jest perfekcyjne, piosenka nie brzmi dobrze, ale przynajmniej mam ją wydaną i nie muszę już o niej myśleć.

Czasem piosenka musi zacząć żyć własnym życiem...

- Do-kła-dnie! Na to liczę.

Chciałam też zapytać o twój nowy teledysk do "Wedding Ring". Cały klip zbudowany jest wokół postaci Davida Bowiego, to dość niesamowicie zbiegło się z jego śmiercią...

- David Bowie był dla mnie zawsze bardzo bardzo ważną postacią. Kiedy byłem mały, moja ciocia dała mi jego płytę i gramofon. Słuchałem tej płyty w kółko, zamknięty w swoim pokoju, z dala od rodziców. David Bowie był dla mnie piękną osobą - nie wiedziałem, czy jest kobietą czy mężczyzną, wiedziałem, że jest piękną osobą. Najlepsze jest to, że słuchałem tej płyty na złej prędkości, bo nastawiłem gramofon na 45 obrotów - nigdy wcześniej nie miałem takiego sprzętu, więc nie wiedziałem, że to jest jakaś różnica. Czyli słuchałem jej na zbyt szybkiej prędkości! Któregoś dnia do pokoju weszła moja mama i mówi "Synu, ty tego źle słuchasz!" i przełączyła prędkość na 33! To był szok - album przestał mi się podobać (śmiech).

- Oczywiście po czasie przyzwyczaiłem się do tego brzmienia. David Bowie był dla mnie wtedy powiernikiem, osobą bez płci, która wszystko rozumiała. Bowie był ważny bo uczył nas tego, czego nie byli w stanie przekazać nam rodzice. Zamykaliśmy przed nimi drzwi, a wtedy on uczył nas akceptacji i tego, że nie trzeba być męskim, żeby być mężczyzną. Że to w porządku, że kobieta czuje się męska, a nawet, że jako mężczyzna nie muszę interesować się kobietami, mogą pociągać mnie mężczyźni. Więc David Bowie stał się bardzo ważną postacią dla kultury. Był kimś więcej niż gwiazdą pop - większość takich gwiazd staje się samolubnymi celebrytami. Może są dobrymi muzykami, ale zaczynają poświęcać większość swojej uwagi nowym samochodom i swoim wielki domom. A Bowie mówił o wolności, głównie artystycznej wolności.

Tę wolność pokazujesz też we wspomnianym teledysku.

- W "Wedding Ring" Bowie pojawia się jako symbol młodości. Widzimy historię młodej dziewczyny, która opuszcza swój rodzinny dom, żeby wyjść za mąż za swojego chłopaka. A najcenniejszą rzeczą, jaką ma w pokoju, jest plakat ze zdjęciem Davida Bowiego. Jest ważny, bo to jemu się zwierzała, to on był jej pierwszą miłością. Więc kiedy opuszcza dom, składa sekretne śluby, szepcze coś do ucha Davidowi, zdejmuje plakat ze ściany i oddaje go młodszej siostrze. I ta mała dziewczynka rozumie i docenia ten gest. Dziewczyna odpływa z chłopakiem statkiem do Anglii, a jej mała siostra w swoim pokoju nakłada na usta szminkę, patrząc na plakat z Davidem Bowiem. Więc on przenika całe to wideo, to jest swoisty hołd dla niego.

Chciałeś złożyć mu taki hołd po jego śmierci?

- Chciałem mu złożyć hołd, bo jest ważną figurą dla świata artystycznego, ale klip powstał dużo dużo wcześniej. Długo zastanawiałem się, kiedy go opublikować, kiedy będzie dobry moment. I kiedy usłyszałem, że Bowie odszedł, zadzwoniłem do reżysera i powiedziałem "Publikuj teledysk". I tak się stało.

Dla mnie to znaczące, że tak ważne osoby w świecie kultury, są muzykami - jak David Bowie czy Freddy Mercury. Wydaje mi się, że muzyka faktycznie coś w nas zmienia, może wpłynąć na naszą psychikę.

- Absolutnie, Jadwiga, absolutnie! Muzyka potrafi mną fizycznie wstrząsnąć. Wydarzenia na świecie na nas bardzo wpływają, często w zły sposób. A muzyka jest moim zdaniem jedyną sztuką, która potrafi się przez to przebić. Bo muzyka jest aktem najwyższej odwagi i najwspanialszego połączenia zmysłów. Słowa, poezja same w sobie są bardzo mocnym nośnikiem emocji. Jak dodasz do tego melodię, grafikę okładki czy wydania płyty, która wzmacnia przekaz tej muzyki, dostajemy dzieło totalne. Słuchając muzyki i patrząc na obrazy wybrane przez artystę, angażujemy maksymalnie nasze zmysły i to kreuje prawdziwą zmianę. Może nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile bodźców nasz mózg przyjmuje w takim momencie i jaką nową przestrzeń one w nas tworzą. Żyjemy w świecie, w którym talent show, stacje radiowe, "znawcy" chcą nam wmówić co jest dla nas dobre, co ma "to coś". A to nie prawda - nikt ci nie tego nie powie, musisz sam sprawdzić, sam to przeżyć! Dla mnie nie ma większej sztuki od muzyki - ona zawiera w sobie sztuki wizualne, teatr, poezję, wszystko. I to muzyka odblokowuje emocje - chyba dlatego wybrałem muzykę, jako swoją drogę życiową.

Na koncerty do Polski przyjedziesz z Marketą Irglową - szykuje się powrót duetu?

- Oj, rozczaruję fanów "Once", ale nie. Stwierdziliśmy z Marketą, że dawno się nie widzieliśmy, nie mieliśmy dla siebie czasu, więc fajnie byłoby zagrać razem, pobyć razem. Na koncertach ona zagra swoje utwory, ja będę się trzymał swojego programu... A poza tym może będzie czas żeby trochę pozwiedzać.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas