Daniel Godson: "Ta piosenka miała być prośbą do Boga, że potrzebuję jakiegoś znaku" [WYWIAD]

Po kolejnych wydawanych utworach i uczestnictwie w projekcie Spotify RADAR Polska, Daniel Godson coraz bardziej umacnia się na polskiej scenie muzycznej. Z tej okazji porozmawialiśmy z nim o ostatnio wydanym singlu "Znak", współpracy z Moo Latte, czy planach na debiutancki album.

Muzyk zdradza swoje kolejne muzyczne plany
Muzyk zdradza swoje kolejne muzyczne planyKarolina Wielochamateriały promocyjne

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: W połowie września premierę miał twój najnowszy singiel "Znak". Jesteś zadowolony z jego odbioru przez słuchaczy?

Daniel Godson: W porównaniu do innych moich numerów, ten był dla mnie dość dużym eksperymentem. Głównie dlatego, że jest utrzymany w kompletnie innym klimacie niż dotychczas. Powstał też tak naprawdę dużo wcześniej niż te kawałki, które wychodziły w ostatnich miesiącach jak "Day Off", "Safe Zone", czy "Wschód". Zależało nam natomiast bym mógł się pokazać troszkę z różnej strony, tworząc utwory w różnych klimatach. A co do odbioru, to wiadomo, że zawsze mógłby pójść lepiej, ale ja jestem zadowolony nawet z tych paru osób, które dały mi swój odzew, że numer im się podoba i czekają na więcej.

Jakie emocje chciałeś przekazać za jego pomocą?

Napisałem ten utwór tak naprawdę we wrześniu ubiegłego roku. To był taki dość mroczny moment w moim życiu i czułem, że bardziej idę na dno, niż podnoszę się z tego. Nie miałem już siły, żeby walczyć, nie wiedziałem, co zrobić ze sobą - czy dalej robić muzykę, czy pozostać na tej obranej ścieżce i tak dalej. Ta piosenka miała być prośbą do Boga, że potrzebuję jakiegoś znaku, który powiedziałby mi, że mam zostać w tym co robię i cisnąć dalej.

Wiele w tym roku wydałeś utworów, a na znacznej części z nich współpracowałeś z Moo Latte. Jak zapoczątkowała się wasza współpraca?

Nasza współpraca tak naprawdę zapoczątkowała się na Instagramie, gdzie wyhaczył jeden z moich numerów i mnie zaobserwował. Wtedy też zobaczyłem jego konto i rzeczy, które robił. Byłem zachwycony tym co robi, bo było to dla mnie coś absolutnie innego. Poszedł więc follow z mojej strony i długo nic się nie działo. Po jakimś czasie dzięki pomocy Def Jam udało nam się spotkać i zacząć współpracę. Tak naprawdę pierwsze utwory, które z nim zrobiłem, jeszcze się nie ukazały, ale to naprawdę było pełne wzajemne zrozumienie od pierwszego spotkania.

Czyli nie mieliście problemu, by znaleźć ten wspólny muzyczny język?

Nie ukrywam, że było to dla mnie szokiem, ale od samego początku rozumieliśmy się niemal bez słów. Rzeczy, które mi odsyłał, zawsze zaskakiwały mnie w pozytywny sposób, że aż sam mam ochotę tego słuchać i jaram się tym naprawdę mocno. Podoba mi się klimat, w którymi tworzy, więc gdzieś tam ta współpraca przebiega naprawdę bardzo dobrze.

W tym roku wydałeś dotychczas aż sześć utworów. To zwiastun debiutanckiej płyty?

Nie ma co ukrywać, że czas na debiutancką płytę zbliża się nieubłaganie. Są już pierwsze pomysły, ale nie za bardzo chciałbym je zdradzać na razie. Czy to będzie 2024 rok? Najprawdopodobniej nie. Ale myślę, że do połowy 2025 powinien się już ukazać.

Myślałeś o tym, jaki chciałbyś by ten debiut był?

Myślę, że będziemy wybierać niektóre utwory z tych, które wyszły dotychczas. Robię muzykę i tworzę, potem ją publikuję - wszystko się dzieje w konkretnym okresie w moim życiu i chciałbym go czymś dobrym zwieńczyć. Chciałbym by ten pierwszy album opisywał co przeżywam, pokazywał co się u mnie dzieje, o tym jak wchodzę w dorosłe życie i jak uczę się tej dojrzałości. Mam nadzieję, że ten album doprowadzi mnie do miejsca, gdzie będę miał swoją grupę odbiorców. Nie musi ona być duża, ale zależy mi by była aktywna, by mogła się utożsamić z moim utworami, by miała ze mną kontakt gdzieś tam na socialach.

Myślałeś o tym, by zaprosić na niego kilku gości?

Nie za wiele konkretów mogę zdradzać, ale parę rzeczy się już przewinęło. Te rzeczy sobie pracują i potrzebują jeszcze trochę czasu, by gdzieś tam dojrzeć. Nie będę zdradzał żadnych nazwisk, bo myślę, że to będzie fajna niespodzianka, aczkolwiek chciałbym to rozwijać i iść z tym dalej. Początkowo wstrzymywałem dalsze prace nad nimi, bo nie chciałem na featach budować swoją rozpoznawalność. Chciałbym to po prostu naturalnie i organicznie rozwijać.

Jesteś artystą, któremu udało się zaistnieć w branży za sprawą coverów na TikToku. Natomiast wielu doświadczonych muzyków krytykuje tę platformę, za zabijanie "romantycznego" podejścia do muzyki. Chodzi mi tu głównie o dość nachalną promocję, skracanie piosenek do mniej niż dwóch minut, czy odchodzenie od wydawania długogrających albumów koncepcyjnych. Jak ty z perspektywy już kilku lat spoglądasz na to wszystko?

Moim zdaniem trzeba spojrzeć na tę sprawę z dwóch aspektów. Jeśli chodzi o taką artystyczność, to uważam, że można tam dać upust swojemu artyzmowi. Trochę na tym opiera się moja relacja z tą aplikacją. Z jednej strony fajnie, bo możesz dam dotrzeć do wielu osób, z drugiej strony jednak to, co tam trenduje, nie zawsze niesie ze sobą jakąkolwiek wartość. Natomiast od samego początku kierowałem się tym, by robić to, co mi sprawia frajdę, a TikTok to idealna platforma do zebrania szybkiego feedbacku od dużej grupy odbiorców. Jestem natomiast zdania, że trzeba jej dobrze używać i nie fiksować się na niej, bo to nie jedyna metoda na promocję swojej muzyki. Więc wydaję mi się, że TikTok jest fajny, ale nie dla wszystkich.

Są jacyś artyści, jakieś dzieła którymi szczególnie inspirujesz się w swojej twórczości?

Moja muzyka jest bardzo zbieżna z tym, co słucham. Tym się karmię i na tym buduję się potem moja muzyczna tożsamość. Więc jeśli chodzi o konkretnych twórców, na pierwszym miejscu wymieniłbym Franka Ocean. Zrobił dla mnie takie albumy, do których zawsze wracam i jestem w stanie znaleźć coś nowego, co mnie dalej nie znudziło. Do tego dorzuciłbym Daniela Ceasar, czy Omara Apollo.

Wiele zmieniło się w Twoim podejściu do tworzenia muzyki od "Memories"?

Hmm, myślę, że tak. Przede wszystkim podchodzę do tego dużo bardziej na poważnie. Gdy wychodziło "Memories" zależało mi tylko na tym, by czuć z tego radość. Teraz robię to już dla większej ilości odbiorców, zaczynam łączyć swoją radość z tworzenia z potencjalną radością słuchaczy moich utworów. Nauczyłem też nie bać się i próbować nowych rzeczy, walczenia o muzykę i rozwijania się w niej dalej.

Dlaczego porzuciłeś język angielski i postanowiłeś pisać po polsku?

Głównie z bariery językowej. Nie jestem na tyle dojrzały, by dobrze przekazywać informacje po angielsku w moich tekstach, tak jak mogę robić to po polsku. Te emocje, które gdzieś tam we mnie siedzą, są też bardzo powiązane z polską kulturą, co ciężkie byłoby do uchwycenia w języku angielskim. Jakieś porównania, motywy, czy przysłowia tracą sens bezmyślnie tłumaczone na angielski.

Byłbyś w stanie zdradzić co nieco jeśli chodzi o twoje plany na końcówkę roku?

Za kilka tygodni pojawi się kolejny mój solowy utwór, natomiast w najbliższym czasie pojawi się parę utworów, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, gdzie i nie mogę powiedzieć z kim. Natomiast na samą myśl o tym, jestem bardzo podekscytowany.

Leszek Możdżer wspomina Janusza Olejniczaka i opowiada o swoim muzycznym "wynalazku"Polsat
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas