Daniel Godson: "Żeby dać się odkryć, trzeba robić swoje i wyrzucać to w świat" [WYWIAD]
Daniel Godson wystąpił podczas tegorocznej edycji Next Festa w Poznaniu. Przy okazji muzycznego wydarzenia opowiedział nam, jak jego kariera rozwinęła się w ostatnich latach i jakie ma plany na przyszłość. Obecnie młody wokalista szykuje się do koncertu Debiutów w Opolu, do którego udało mu się zakwalifikować całkiem niedawno. "Trochę nie było czasu, żeby jeszcze to przeprocesować" - podkreśla.

Weronika Figiel, Interia: Jak się czujesz na Next Feście, w tej zielonej scenerii?
Daniel Godson: - Szczerze przyznam, że bardzo dobrze. Cieszę się, że - oprócz tego, że gram - mogę sobie pójść na koncerty. Mogę skorzystać z tego, posłuchać nowej muzyki i szukać artystów, którzy może kiedyś będą potencjalnymi hitami dla mnie.
To nie jest twój pierwszy showcase. Miałeś okazję grać również na festiwalu Great Sptember i było to już kilka lat temu. Co zmieniło się u ciebie od tamtego czasu, jak się rozwinąłeś?
- Na pewno gram z zespołem. Póki co jeszcze małym, bo mam gitarzystę i perkusistę, więc nie jest to nic wielkiego, aczkolwiek to się zmieniło. Też materiał, jaki gram, bo jest bardzo dużo nowości. Ludzi też jest więcej - tak mi się wydaje, że poszło wszystko do góry.
Miałeś okazję wziąć udział w panelu, w którego tytule padło takie pytanie: "Jak dać się odkryć?". Jaki jest twój przepis?
- Żeby dać się odkryć, trzeba robić swoje i wyrzucać to w świat. Wstawiać, gdzie tylko się da, ale jednocześnie być w zgodzie z samym sobą. Nigdzie nie próbować na siłę się wpychać, ale warto robić swoje i wypuszczać.
Oprócz radości z Next Festa masz też powód do świętowania, bo właśnie wyszła twoja nowa piosenka - "Jest jak jest". Jaka jest historia tego utworu?
- Numer powstał we współpracy z producentem. Tak naprawdę, to nie jest producent, to jest artysta - Leon Krześniak - który ma swój koncert też na Next Feście. Akurat spotkałem się z nim bardziej produkcyjnie, usiedliśmy sobie w studiu i zaczęliśmy tworzyć. Byliśmy zainspirowani numerami Steve’a Lacy'ego, czy też DJO, który zrobił niedawno "End of Beginning" - to jest bardzo dobry numer. Chcieliśmy zrobić coś gitarowego, trochę przemycić soulu, który robiłem dotychczas i tak powstał ten numer. On opowiada o sytuacji, w której bardzo mocno się starasz, ale niestety nie wychodzi ci to i kończysz w "jest jak jest".
Ta piosenka pozwoliła ci dostać się do koncertu Debiutów w Opolu. Jak się z tym czujesz?
- Trochę nie było czasu, żeby jeszcze to przeprocesować, bo wszystko dzieję się naprawdę szybko. Proces zgłaszania się do Debiutów zaczął się może ze dwa albo trzy tygodnie temu. Potem to tak z dnia na dzień wychodziło, że musiałem przyjechać jeszcze na przesłuchanie, tam zagrałem mój numer i okazało się, że dostałem się dalej. Cieszę się bardzo mocno, że 12 czerwca będę mógł wystąpić w Opolu właśnie z tym numerem.
Masz też za sobą pewną muzyczną przygodę - Def Jam World Tour. Jak wspominasz to wydarzenie?
- Bardzo dobrze, choć przyznam szczerze, że stresowałem się. Z tych wszystkich artystów, patrząc tak stricte liczbowo czy nawet z doświadczenia, ja byłem najmniejszym. Aczkolwiek chłopaki nie dawali tego odczuć po sobie i fajnie się tam bawiliśmy, robiliśmy swoje. Bardzo wiele się nauczyłem i fajnie, że otworzyli swój świat na kogoś, kto chce się czegoś nauczyć.
Masz jeszcze jakiś pomysł na kolaboracje w przyszłości? Może kogoś z Next Festa chciałbyś wyhaczyć?
- Byłem wczoraj na koncercie Kathii. Bardzo mi ta muza siadła. Nawet rozmawiałem z moją dziewczyną w trakcie koncertu, że jak ona grała jeden ze swoich numerów, zacząłem sobie podśpiewywać i mówię: "O jeju! Ten klimat to jest coś, w czym chciałbym się spróbować". Więc może, może, kto wie...
Zaczyna się sezon letnich festiwali. Planujesz go spędzić na tego typu muzycznych wydarzeniach?
- Tak, zdecydowanie tak! Póki co, mogę zdradzić, że będę na Męskim Graniu, też w Poznaniu. Także zapraszam.
Koncerty są ważną częścią twojej twórczości?
- Bardzo ważną, bo to jest tak, że kiedy wypuszczamy numer, to on trochę idzie w eter. Wiadomo, że możemy dostać feedback od ludzi w komentarzach czy prywatnych wiadomościach, ale koncert to jest moment, w którym czujesz, że coś do ciebie wraca. Ludzie, którzy znają teksty, jarają się, vibe'ują - to jest dla mnie mega ważna i duża część tego, co robię.
Mówisz dużo o kontakcie z ludźmi, a co za tym idzie, jesteś mocno obecny w mediach społecznościowych, promujesz tam swoją muzykę. Myślisz, że obecnie to jest właśnie przepis na sukces?
- Czy przepis na sukces? Nie jestem do końca pewien. Wydaje mi się, że jest to moja droga, lubię to i czuję się w tym dobrze, więc wykorzystuję to do promowania. Aczkolwiek można znaleźć różne inne sposoby. Ale warto, bo są to duże narzędzia, których możemy używać i skoro już je mamy, to głupio by było ich nie wykorzystać.
Co będzie dla ciebie największym sukcesem w najbliższej karierze? Jeśli miałbyś popatrzeć na najbliższe miesiące, to jaki cel chciałbyś spełnić?
- Chciałbym dokończyć pewien projekt, który buduję już bardzo długo i mam nadzieję, że pojawi się on w najbliższym czasie. Może w tym roku, może w następnym - kto to wie?