Avril Lavigne powraca do Polski. Po dwudziestu latach nadal jest zbuntowaną nastolatką [WYWIAD]

Avril Lavigne wydała album "Love Sux", który promuje jedynym koncertem w Polsce /materiały prasowe /materiały prasowe

Od ponad dwudziestu lat ciągle koncertuje, a w kolejnych muzycznych podróżach podążają za nią miliony fanów na całym świecie. Avril Lavigne już 30 kwietnia zagra jedyny koncert w Polsce! Na chwilę przed wydarzeniem, które odbędzie się w łódzkiej Atlas Arenie, wspomina debiutancki album "Let Go". Opowiada też o przyszłości muzyki rockowej, która jest w rękach kobiet.

Gdy 1 czerwca 2002 roku na Billboard Hot 100 pojawiło się na drugim miejscu spowite tajemnicą nazwisko Avril Lavigne, mało kto przypuszczał, że jej hit "Complicated" (posłuchaj!) nie będzie klasycznym jednostrzałowcem. Na liście konkurowała wówczas z będącym u szczytu Nellym i jego "Hot In Here", a na kolejnych oczkach plasowały się m.in. "Dilemma" - także Nelly'ego z udziałem Kelly Rowland oraz "Without Me" Eminema. 2002. Piękne czasy. 

Reklama

Przebój i każde kolejne z albumu "Let Go" wywindował siedemnastoletnią Avril do statusu, o jakim jeszcze kilka miesięcy wcześniej mogła pomarzyć. Nazywana pop-punkową królową wydawała hit za hitem, a rzesza fanów Kanadyjki tylko rosła. Wspomniane już "Complicated", "Sk8er Boi" i "I'm With You" jedynie narobiły apetytu na nieco więcej młodzieńczej destrukcji, której oczekiwali jej równie młodzi i zbuntowani miłośnicy. 

Dwie dekady - szmat czasu, który zleciał niczym pstryknięcie palcem. Avril Lavigne w tym czasie zdążyła wydać jeszcze sześć kolejnych albumów studyjnych, a już lada dzień wystąpi na jedynym (i pierwszym od 15 lat) koncercie w Polsce promującym album "Love Sux". Wokalistka przyjedzie do Łodzi dokładnie 30 kwietnia 2023 roku, by zagrać swoje najnowsze, ale też te najważniejsze utwory.

Niemal dosłownie w przeddzień koncertu w Polsce, w rozmowie z Interią Avril Lavigne oceniła swój debiut po 21 latach od premiery. Jak mówi, jej pierwszy album był perfekcyjny i choć była bardzo młoda, to znała swój cel, do którego jasno dążyła. - Zajęło mi rok, by go nagrać i wyszedł mi bardzo dobrze. Pracowałam z wieloma osobami, zanim znalazłam odpowiednie dopasowanie. Od początku chciałam z albumem pójść w pop-rockowym kierunku i jestem zadowolona z tego, co wyszło. Miałam wtedy 15 lat, ale też bardzo jasną wizję - mówi nam.

Pokolenie dwudziestoparolatków, jak ja, swoje pierwsze wspomnienia z dostępnymi w Polsce wówczas kanałami muzycznymi łączy z "Complicated" i wydźwiękiem teledysku, w którym widać nastoletnią Avril i jej kolegów z zespołu. Nie robią sobie nic z przyjętych społecznie zasad, a liczą się dla nich tylko dwie rzeczy - destrukcja i dobra zabawa. - Przesłanie "Complicated" jest uniwersalne i nie zmienia się bez względu na to, ile masz lat i gdzie jesteś w życiu. Ta piosenka jest dla mnie bardzo wyjątkowa, ponieważ była moim pierwszym singlem i jestem bardzo wdzięczna, że nadal zajmuje miejsce w sercach ludzi - deklaruje fanom.

Avril urodziła się w kilkudziesięciotysięcznej miejscowości Belleville (Ontario, Kanada). Miała zaledwie 15 lat, gdy została zauważona dzięki występowi z Shanią Twain, który był owocem wygranego przez Lavigne konkursu wokalnego. Potem sprawy potoczyły się już niezwykle szybko, a wraz z sukcesem debiutanckiego krążka "Let Go" przyszła pora na zagranie pierwszej trasy koncertowej - wówczas na przełomie 2002/2003 roku zagrała 70 koncertów, które nauczyły ją, jak postępować na scenie.

- Kiedy zaczynasz koncertować w wieku 17 lat, wiele się zmienia. Pochodziłam z małego miasteczka w Kanadzie i nagle okazało się, że podróżuję po świecie. Żyłam na walizkach i i ciągle się przemieszczałam, więc naprawdę musiałam uczyć się tego wszystkiego na bieżąco. Teraz, 20 lat później, nadal jestem w stanie podróżować po świecie i dostarczać moją muzykę fanom, ale tym razem z perspektywy kogoś, kto robił to już wcześniej - mówi.

Avril Lavigne: "Kobiety będą kształtować przyszłość rocka"

Na przestrzeni lat wokół gwiazdy zgromadzili się oddani fani, a po drugiej stronie stali ludzie sądzący, że jej pop-rockowy repertuar niszczy muzykę rockową. Avril jednak konsekwentnie wydawała kolejne albumy, a zarazem następne hity, jak "My Happy Ending" i "Nobody's Home". Poruszając niezwykle aktualną i ważną dla młodych ludzi tematykę samotności, odmienności, społecznej izolacji i traum, a także miłosnych rozczarowań idealnie wpasowała się w ich potrzeby. 

Od lat trwają dyskusje, czy najlepszy czas w historii rocka jest już za nami. Sama Avril Lavigne, którą posądzano czasem o tworzenie "pop-rockowej papki" sądzi, że rocka nie da się zabić. Jej zdaniem kryje się za tym podejście ludzi do rzeczywistości i pewien rodzaj postawy, która buntuje się przeciwko otaczającemu nas światu. 

- Rock nigdy nie umrze, ponieważ tak, jak jest to gatunek muzyczny, tak samo jest to rodzaj postawy. To robienie tego, co się chce i nie pozwalanie innym ludziom na wrzucanie nas do pudełka. Każdy gatunek przechodzi przez fazy, w których nowe pokolenie przejmuje władzę. Na obecnej scenie rockowej widzimy o wiele więcej kobiet na scenie i myślę, że to naprawdę będzie kształtować przyszłość muzyki rockowej - wyjaśnia.

W ostatnim czasie plotkarskie portale rozpisują się o kolejnych związkach 39-letniej gwiazdy, która po dwóch rozwodach zaręczyła się z raperem Mod Sunem, z którym niedługo później się rozstała. Ostatnio widywana jest w towarzystwie rapera Tygi. W swoich piosenkach najczęściej śpiewa o różnych odcieniach uczuć, ale nowy album zatytułowała przewrotnie "Love Sux" ("Miłość jest do bani"). - Każdy przechodzi przez różne fazy miłości i kiedy pisałam ten album, w aspekcie miłości byłam trochę zdołowana, ale tak naprawdę kocham miłość. Album jest o przejażdżce rollercoasterem, na który cię ona zabiera - tłumaczy nam jego znaczenie.

Od ponad 20 lat Avri Lavigne pozostaje najsłynniejszą "zbuntowaną nastolatką". Choć - jak sama mówi - wiele wokół niej się zmienia, to w głębi nadal pozostaje tą samą dziewczyną, którą pokochali fani na całym świecie. 

- Chcę stale podnosić poziom we wszystkim, co robię. Wydałam 'Love Sux', który jest moim siódmym albumem, 20 lat po rozpoczęciu kariery i każdego wieczoru wychodzę na scenę i daję z siebie wszystko. Kiedy patrzę wstecz na moją twórczość, każdy album odpowiada innemu etapowi mojego życia, każdy album miał inną kolorową historię, a mój styl nieco się zmienia, ale wszystko w swoim rdzeniu jest nadal autentycznie mną - wyjaśnia i dodaje, że nie jest pewna, gdzie następnym razem pokieruje ją artystyczny instynkt. 

- Wciąż kształtuję to, jak będzie wyglądała kolejna faza, ale wiem tylko, że jestem gotowa na 20 kolejnych lat robienia tego, co kocham - kończy.

Zobacz też:

The War on Drugs: Dbamy o siebie nawzajem [WYWIAD]

Mae Muller z piosenką o zdradzie na Eurowizję. "Trzeba słuchać kobiet" [WYWIAD]

Kuba Kawalec (Happysad): Nie mamy ciśnienia na sukces [WYWIAD] 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Avril Lavigne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy