"Bardzo otwarci ludzie"

article cover
INTERIA.PL

Pop-rockowa grupa BrainStorm to obecnie najlepsi ambasadorzy łotewskiej kultury w Europie. Zespół powstał dość dawno, bo już w 1989 roku, najpierw pod nazwą Tinteszivis, którą następnie zmieniono na Prata Vetra, czyli Burza Mózgów, czyli właśnie BrainStorm. Pierwszą płytę w swej ojczyźnie wydali w 1993 roku, ale dopiero album "Among The Suns" z 1998 roku dał zespołowi przedsmak międzynarodowej sławy. Przełomowy okazal się rok 2000, kiedy to BrainStorm z piosenką "My Star" zajął trzecie miejsce w konkursie Eurowizji w Sztokholmie. Rok później na falach wielu rozgłośni radiowych w Europie, w tym także w Polsce, królował przebój "Maybe". Album "Online", z którego pochodziła ta piosenka, zdobył u nas miano Złotej Płyty. W czerwcu ukazał się kolejny longplay Łotyszy, zatytułowany "A Day Before Tomorrow".

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak powstawała ta płyta, jak zespół BrainStorm czuje się w Polsce i co robi z listami od fanek wokalista Reynard Cowper, przeczytaj wywiad, jakiego udzielil on Krzysztofowi Czai.

Jak zarekomendowałbyś nową płytę zespołu BrainStorm, "A Day Before Tomorrow", komuś, kto zastanawia się, czy ją kupić?

Obiecałbym temu komuś, że usłyszy prawdziwy zespół BrainStorm. Nasza poprzednia płyta, "Online", była dobra, ale dużą rolę odgrywała tam produkcja. Piosenki z tej płyty często jest nam trudno grać na koncertach, bo tak dużo rzeczy jest zaprogramowanych. My zawsze byliśmy zespołem koncertowym i takim pozostaliśmy. I właśnie na nowym albumie brzmimy tak, jak w rzeczywistości. Nie oznacza to, że jest on jakiś zupełnie inny. To wciąż ten sam stary, dobry BrainStorm, tyle że trochę bardziej rockowy.

Skąd wziął się pomysł tytułu płyty, "Dzień przed jutrem"?

Te słowa tak naprawdę pochodzą z tekstu jednej z piosenek. Był również pomysł, aby zatytułować tę płytę "Colder", ale była to trochę zbyt "zimna" nazwa. Jak widać, nawet w lecie nie zawsze świeci słońce, więc wypuszczanie dodatkowo płyty pod tytułem "Zimniej" byłoby trochę nie na miejscu.

Jak długo trwało nagrywanie albumu?

Napisanie piosenek zajęło nam mniej więcej rok, natomiast sama sesja nagraniowa trwała trzy miesiące. Zaczęliśmy w Danii z Alexem Silvą, angielskim producentem, który pracował ze Suede, Manic Street Preachers i najlepszym wokalistą w Niemczech, Herbertem Gronemeyerem. Z jego pomocą nagraliśmy dwa utwory: "A Day Before Tomorrow" i "Colder". Nagrania kontynuowaliśmy w Niemczech, z kolejnym angielskim producentem, Stevem Lyonem. Miejsce, w którym pracowaliśmy, nosiło bardzo interesującą nazwę: "No troubling" - i rzeczywiście, nie mieliśmy tam żadnych problemów. To było bardzo spokojnie miasteczko, z jednym supermarketem i paroma restauracjami, niedaleko Monachium.

Jak się wam pracowało z tak znanymi producentami? Byli bardzo wymagający?

Wcale nie! Oni są bardzo miłymi gośćmi, okazywali nam dużo szacunku. Najlepsi producenci wiedzą, że ich zadaniem jest jedynie podkreślenie odpowiednich cech, które zespół posiada tak czy inaczej, że mają wydobyć z zespołu jego esencję i pokazać ją na płycie. No i oczywiście wybrać te najlepsze piosenki.


Myślisz, że jeszcze kiedyś będziecie z nimi współpracować?

Z Alexem Silvą na pewno tak. Już zaczęliśmy z nim rozmawiać na temat zorganizowania jakichś sesji nagraniowych w przyszłym roku. Jeszcze tego lata chcieliśmy zabrać go do St. Petersburga. Dla ludzi z Zachodu wschodnie tereny są bardzo interesujące, więc moglibyśmy połączyć nagrywanie ze zwiedzaniem. Wynajęlibyśmy tam studio na tydzień lub dwa i byłoby świetnie. Problem polega na tym, że nie mamy na to czasu.

Jak wspominasz wasz koncert w Sopocie, na festiwalu Top/Trendy?

Myślę, że było dobrze. Wczoraj dzwonił do mnie ktoś z telewizji Polsat i powiedział, że było OK. Padał deszcz i nie przyszło za wiele ludzi, ale mimo to atmosfera była bardzo przyjemna.

To nie był wasz pierwszy koncert w Polsce. Spędzacie tu sporo czasu, więc pewnie już wyrobiłeś sobie jakieś zdanie na temat naszego kraju. Jak się tutaj czujesz?

Czuję się tu bardzo dobrze, jak w domu. Po pierwsze, ludzie są tutaj bardzo mili, dobrze nas traktują. Przy okazji chciałbym gorąco podziękować ludziom z Pomaton-EMI, bo właśnie tam trafiliśmy najpierw, gdy tutaj przyjechaliśmy i na tej podstawie wyrobiliśmy sobie opinię na temat waszego kraju. Moje ulubione polskie miasta to Sopot i Gdańsk.

Byłeś kiedyś w Krakowie?

W Krakowie? Hm... Myślę że tak, bo graliśmy kiedyś trasę po Polsce. Ale nie jestem pewien.

Znasz jakichś polskich wykonawców? A może masz jakiegoś faworyta?

Tak, zespół Myslovitz. Kiedy byliśmy tu poprzednim razem, wszyscy pytali nas, czy znamy Myslovitz. Wtedy ich nie znaliśmy, ale ostatnio usłyszałem ich płytę, wydaną na Zachodzie i kilka piosenek bardzo mi się podoba. Na przykład ta, której tytułu nie pamiętam, ale leci ona tak... [zaczyna śpiewać "Sound Of Solitude", angielską wersję utworu "Długość dźwięku samotności"].

Tak, to był bardzo duży przebój w Polsce.

Słyszałem tę piosenkę również w największej łotewskiej stacji radiowej.


Myślisz, że oni mają szansę podbić Europę? Teraz grają tam koncerty.

Myślę, że każdy ma szansę podbić Europę. Ale nigdy nie da się przewidzieć, co stanie się z danym zespołem. Wiele razy widziałem naprawdę świetne zespoły, grające świetne koncerty i nie zdobywały one szerszej popularności. Nie jesteś w stanie powiedzieć, dlaczego tak się stało. Z tego, co wiem, zespół Myslovitz pochodzi z małego miasta, no nie?

To prawda.

Właśnie. Ja lubię zespoły i ludzi pochodzących z małych miast, nie ze stolic. Oni są bardziej otwarci, cieplejsi, bardziej dbają o rodzinę - a jeśli dbasz o swoją rodzinę, będziesz też dbał o zespół. Wiele zespołów szybko się rozpada, bo ich członkowie cierpią na przerost ambicji.

Zespół BrainStorm podbił już sporą część Europy, jednak wciąż nie udało się wam przebić na najważniejszym rynku brytyjskim. Macie jakieś plany dotyczące kariery w Anglii?

Bardzo trudno jest mówić o planach dotyczących kariery na jakimś rynku...

Może pomówmy w takim razie o marzeniach.

Nie jest to nasze wielkie marzenia. Nie wiadomo, czy coś się zdarzy, czy nie. Sądzę, że dobrze jest przebić się w Wielkiej Brytanii, głównie z biznesowego punktu widzenia. Oczywiście dla nas byłby to wielki zaszczyt, bo pochodzimy ze wschodniej Europy, skąd chyba tylko Tatu zaistniało na listach przebojów w Wielkiej Brytanii. Tatu to jest jednak bardziej przedsięwzięcie, tak więc Londyn wciąż czeka na pierwszy prawdziwy zespół ze wschodniej Europy. Zobaczymy... Byłoby świetnie. Ale musimy po prostu poczekać. My, jako artyści, tworzymy najlepsze piosenki, na jakie nas stać, wydajemy jak najlepsze płyty, a to, co się dzieje później, nie jest już w naszych rękach.

A propos najlepszych piosenek - które utwory z repertuaru BrainStorm lubisz najbardziej?

Myślę, że każdy z muzyków ma piosenki, które lubi bardziej niż publiczność, nie mogąca ich do końca zrozumieć. Nie chcę tu oczywiście mówić nic złego na temat publiczności... Do moich ulubionych utworów należy "My Mission", z naszej pierwszej płyty. To ostatni numer na płycie, jest bardzo nastrojowy, ma specyficzną atmosferę. Zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie stanie się przebojem, ani nawet nie zostanie wydany na singlu, choć osobiście bardzo go lubię.

Problem z piosenkami, które stają się wielkimi przebojami, polega na tym, że radio i telewizja grają je tak często, że w końcu utwór, który kochałeś, staje się nie do zniesienia. Z jednej strony jest to oczywiście świetny rodzaj promocji, ale w pewnym momencie dochodzi do tego, że nie masz ochoty słuchać swojej własnej piosenki.


Czy wciąż sprawia ci przyjemność śpiewanie takich piosenek, jak "Maybe" czy "Waterfall", które były takimi właśnie hitami?

Tak, lubię je śpiewać. Szczególnie "Maybe", bo ta piosenka ma bardzo dobry "groove", kiedy się ją gra.

Chciałbym cię zapytać o ostatni festiwal Eurowizji, na którym pełniłeś rolę konferansjera. Czy odpowiada ci tego typu praca, mająca o wiele więcej wspólnego z show niż z muzyką?

Tak, lubię to. Generalnie nie mam nic przeciwko robieniu show. Poza tym lubię zmieniać profil tego, co robię. Podoba mi się to, że w maju prowadziłem festiwal Eurowizji, a w lipcu mój zespół gra w Pradze, przed The Rolling Stones. Tego typu "sprzeczności" czynią życie bardziej interesującym. Jeśli wciąż podążasz wyłącznie w jednym kierunku, staje się to trochę nudne. Zespół BrainStorm tworzą bardzo otwarci ludzie - lubimy na przykład wiele różnych gatunków muzycznych.

Ty jesteś frontmanem tej grupy. Jesteś również szefem w sprawach artystycznych, czy też pod tym względem w zespole raczej panuje demokracja?

Być może mam najwięcej pomysłów, ale wszystkie piosenki podpisujemy nazwą BrainStorm, bo tak naprawdę nie wiadomo, kto wniósł najwięcej do danego utworu. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i gramy razem tak długo, że sprawia mi dużą przyjemność dzielenie się z nimi moimi pomysłami - kiedy indziej oni dzielą się ze mną swoimi. Nie ma znaczenia, kto wymyślił którą piosenkę.

Jakiej muzyki słuchasz ostatnio?

Ostatnio nie słucham za wiele muzyki. Podoba mi się ostatnia płyta zespołów The Cardigans i Kent ze Szwecji. Muszę przyznać, że bardzo lubię skandynawską muzykę. Naprawdę ją rozumiem i czuję.

Być może bierze się to stąd, że Łotwa leży niedaleko Skandynawii.

Możliwe. Mam wrażenie, że ta muzyka jest trochę podobna to tego, co my gramy. Oprócz The Cardigans uwielbiam też A-ha. Był też świetny szwedzki zespół, który nazywał się Atomic Swing, ale niestety już nie istnieje.


Przypuszczam, że ostatnio nie masz za wiele czasu, ale jeśli już ci się to zdarzy, to jak lubisz go spędzać?

W lecie najczęściej jadę do miasteczka Jurmala, położonego nad brzegiem Morza Bałtyckiego. Mieszkam tam wśród bardzo sympatycznej społeczności, złożonej z artystów, barmanów, malarzy i różnego rodzaju showmanów. W dziewięć rodzin zajmujemy coś w rodzaju kempingu dla VIP-ów. Wciąż odbywają się tam imprezy, ktoś obchodzi urodziny, pijemy wino i dobrze się bawimy.

Podobno waszym ulubionym pubem w Rydze jest lokal o nazwie "Dzięki Bogu już piątek". Ciągle tam bywacie?

Tak. Jest też pub, który nazywa się "Czerwony" - też bym ci polecał, jeśli będziesz kiedyś w Rydze.

Jest szansa was tam spotkać?

Tak. Jest też jedno fajne miejsce, jeśli chciałbyś potańczyć i poczuć się "trendy". Ten lokal istnieje już ponad 10 lat - zazwyczaj miejsca bywają modne przez dwa, trzy lata, a potem się zmieniają, a ten cały czas trwa. Nazywa się "Marshall".

Jesteś młody, przystojny i sławny, więc prawdopodobnie dostajesz mnóstwo listów od fanek, prawda?

Tak, faktycznie je dostaję. Ale nie aż tak dużo, jak ci się wydaje. Bardzo się z tego cieszę, że ludziom wciąż chce się pisać prawdziwe listy.

Co z nimi robisz? Odpowiadasz na nie?

Nie, zazwyczaj na nie nie odpowiadam. Po pierwsze, z braku czasu, a po drugie dlatego, że nie jestem w stanie odpowiedzieć wszystkim ludziom. Jeśli odpowiem jednej osobie, a innej nie, może się na mnie obrazić. Ale prawdę mówiąc są dwie takie dziewczyny - jedna jest Polką, mieszka w Warszawie i ma na imię Olga. Pisze cudowne listy, bardzo lubię brać je do ręki, napisane są takim stylizowanym pismem odręcznym. Poza tym są bardzo interesujące. Ona nie pisze rzeczy w stylu: "Cześć, jak się masz, lubię twoje piosenki..." - to też jest bardzo miłe, ale jej listy przypominają bardziej wiersze. Uwielbiam je.

Czy to znaczy, że na jej listy odpowiadasz?

Wysyłam jej od czasu do czasu pocztówkę. Jesteśmy w kontakcie. Właściwie to muszę do niej zadzwonić...


Zrób to jak najszybciej, bo pewnie czeka. Dziękuję ci za rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas