A Perfect Circle przed koncertem w Polsce. Billy Howerdel: Przywrócić piosenkom ich siłę [WYWIAD]

- Wy, Polacy, jako uczestnicy koncertów możecie pochwalić się świetną reputacją na świecie: macie mnóstwo energii, pasji oraz zaangażowania w show - zachwala polską publikę Billy Howerdel, gitarzysta oraz kompozytor w zespole A Perfect Circle. Grupa już 15 grudnia odwiedzi Tauron Arenę Kraków, dając swój pierwszy koncert w naszym kraju w ramach promocji najnowszego albumu "Eat the Elephant".

Billy Howerdel jest liderem A Perfect Circle
Billy Howerdel jest liderem A Perfect CircleFrazer HarrisonGetty Images

W ciągu pierwszych pięciu lat działalności A Perfect Circle ukazały się trzy płyty: "Mer de Noms" (2000), "Thirteen Step" (2003) i "eMOTIVe" (2004). To ostatnie wydawnictwo zawiera wywrócone do góry nogami covery utworów takich wykonawców, jak m.in. John Lennon, Led Zeppelin, Depeche Mode, Joni Mitchell i Marvina Gaye'a.

W teledysku do antywojennego hymnu "Imagine" z repertuaru Lennona możemy zobaczyć m.in. papieża Jana Pawła II, Adolfa Hitlera, Józefa Stalina i Fidela Castro.

Po wydaniu "eMOTIVe" działalność zespołu została zawieszona. Wokalista Maynard James Keenan zajął się wówczas grupą Tool (płyta "10 000 Days" ukazała się w 2006 r.), a także rozwojem własnej winnicy w Arizonie.

Z kolei gitarzysta i lider Billy Howerdel powołał do życia rockową formację Ashes Divide, która w 2008 roku zadebiutowała albumem "Keep Telling Myself It's Alright". Do nagrań zaprosił m.in. muzyków powiązanych z A Perfect Circle, jak ówczesny perkusista Josh Freese, była basistka Paz Lenchantin czy wiolonczelista Devo Keenan, syn Maynarda.

W połowie 2010 r. A Perfect Circle wrócił do aktywności koncertowej. Nową sekcję rytmiczną stworzyli basista Matt McJunkins (Eagles Of Death Metal, The Beta Machine, na koncertach wspomagał Ashes Divide oraz Puscifer, inny projekt Maynarda) i perkusista Jeff Friedl (Puscifer, The Beta Machine). Skład uzupełnia gitarzysta James Iha (eks-Smashing Pumpkins), którego na europejskiej trasie w grudniu zastąpi Greg Edwards (Failure, Autolux).

W 2013 r. grupa podsumowała dotychczasowy dorobek składanką "Three Sixty", która zawierała nowy utwór "By and Down".

Na początku roku A Perfect Circle przypomniał się premierowym nagraniem "The Doomed". Wówczas pojawiły się informacje, że jest to zapowiedź nowej płyty. 20 kwietnia do sprzedaży trafił album "Eat The Elephant", pierwszy po 14-letniej przerwie.

Przy nowej płycie zespół wspomógł Dave Sardy (m.in. ZZ Top, Paolo Nutini, Royal Blood), a do promocji wybrano cztery single: "The Doomed", "Disilliusioned", "TalkTalk" oraz "So Long, and Thanks for All the Fish".

Przypomnijmy, że 15 grudnia A Perfect Circle po raz pierwszy wystąpi w Polsce - koncert odbędzie się w Tauron Arenie Kraków.

Rafał Samborski, Interia: Kiedy przygotowywałem się do naszej rozmowy, w jednym z wywiadów znalazłem twoją deklarację według której Maynard jest dla ciebie jak brat. W Polsce panuje przekonanie, że z rodziną o polityce się nie rozmawia. Wasza ostatnia płyta, "Eat the Elephant", jest bardzo polityczna. Nie miewaliście w związku z tym sporów w trakcie nagrań?

Billy Howerdel (A Perfect Circle): - Myślę, że zawsze istnieją jakieś konflikty w trakcie procesu nagrywania, nawet nie mówiąc już o polityce. Każdy z nas ma jakąś swoją wizję, jak dane rzeczy powinny brzmieć, w którą stronę pójść - ja mam swoją, Maynard swoją. I nie możesz wówczas walczyć o swoje. Musisz pogodzić się z tym, że istnieje coś takiego jak kompromis i żyć z tym.

A powiedz mi: byłeś odpowiedzialny za teksty piosenek w projekcie Ashes Divide. Tymczasem na "Eat the Elephant" za całą warstwę liryczną odpowiada Maynard.

- Tak, ale w przypadku A Perfect Circle mamy zupełnie inny podział obowiązków. Ja odpowiadam za muzykę, Maynard za teksty i wokale.

Zgadza się, tylko pokazałeś wówczas, że wiesz jak używać długopisu. Nie ciągnęło cię do napisania swojego tekstu?

- Owszem, ale - tak jak wspomniałem - to nie jest miejsce, w którym zajmuję taką rolę w tym zespole. Taka jest po prostu umowa między nami. Maynard jest po prostu bardziej niż zdolny - rozumiesz, jego teksty, jego wokal... To niesamowicie utalentowany człowiek.

To powiedz mi: co sprawiło, że nagranie nowej płyty A Perfect Circle zajęło wam aż tyle czasu?

- Kwestia zgrania się w czasie. Maynard był bardzo zajęty ze wszystkimi swoimi planami. Ja byłem bardzo zajęty ze swoimi. Kiedy znaleźliśmy czas, porzuciliśmy wszystkie inne rzeczy. To niby wydaje się taka prosta rzecz: wyznaczyć sobie jakąś datę w kalendarzu. Ale kiedy zabieramy się za nagrywanie albumu, to nie jest tak, że po prostu to robimy. Jesteśmy wtedy zablokowani ponad dwa lata, jeżeli chodzi o nasze pozostałe zobowiązania, na przykład nagrywanie innych płyt czy granie trasy koncertowej.

Powracając jeszcze do tematów politycznych i nawiązując do treści na waszej najnowszej płycie. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, w Europie, jak i w zasadzie na całym świecie można dostrzec sporą radykalizację, postrzeganie przemocy jako odpowiedzi na problemy. Jak myślisz, dlaczego ten sposób myślenia tak łatwo się rozprzestrzenia?

- Szczerze to nie wiem. Myślę, że nikt tego tak naprawdę nie wie. Mogę rzucać pewne teorie, ale nie sądzę, że to, co myślę kogokolwiek interesuje (śmiech).

Mnie interesuje (śmiech).

- Myślę, że jeżeli możesz wzmagać strach przed czymś wśród pewnej masy, jesteś w stanie sprawić, aby te osoby poszły za tobą. Im bardziej kreujesz te obawy, tym większy sukces osiągasz. Powiem ci tak: pokazujesz na pewną grupę palcem i mówisz "to oni". Nawet nie jesteś w stanie zobaczyć tych twarzy, na które wskazujesz, ale za to możesz snuć o "nich" opowieści. Wtedy bardzo łatwo sprawić, aby ludzie stali się przerażeni, nadwrażliwi na punkcie swojego bezpieczeństwa. Wówczas problem zaczyna się wzmagać do niewyobrażalnych rozmiarów. To bardzo prosta odpowiedź na bardzo problematyczne kwestie. Nawet nie powiedziałbym, że to jakakolwiek odpowiedź. Bardziej obserwacja.

A i tak jestem z niej zadowolony. Zmieniając temat: w młodości byłem wielkim fanem trzeciego waszego albumu "eMOTIVe", ale zawsze zastanawiała mnie jedna rzecz. Dlaczego zdecydowaliście się wybrać teksty znanych antywojennych piosenek i umieszczać je w zupełnie innych od strony kompozycyjnej numerach, zamiast napisać własne teksty?

- Wiesz, część z tych utworów rozpoczęło swój żywot jako zupełnie nowe utwory. Takie "People Are People" pierwotnie nie miało nic wspólnego z utworem Depeche Mode, ale to nie jedyny przykład. Natomiast jedną z głównych myśli było przywrócić tym piosenkom ich siłę. Po części to było też oddanie hołdu twórcom oryginalnych numerów, a jednocześnie wyciągnięcie z tych kawałków własnego punktu widzenia.

A to nie było nic na zasadzie uniwersalnego języka, którym przemawiały te piosenki?

- Cóż, myślę, że te piosenki zostały już w pełni ukończone przez artystów, którzy oryginalnie to zrobili, więc tak naprawdę bardziej interesowała nas reinterpretacja: szukanie w tym sposobu na wyrażenie siebie, poszukiwanie nowych, innych kontekstów. Wiem, że niektórzy muzycy lubią po prostu nagrywać covery piosenek w taki sposób, aby brzmiało to dokładnie jak oryginał, ale nie to było celem nagrywania "eMOTIVe". Chcieliśmy odkryć, w jaki sposób te numery będą funkcjonować wobec nas, w naszym życiu.

Uwielbiam wasze...

- Poczekaj, jeszcze chcę dodać, że ciekawy w tym wszystkim jest aspekt czasu.  Wiesz, co jest zabawne w "Peace, Love and Understanding"? Że to zupełnie inaczej brzmiąca piosenka, a absolutnie kocham oryginał. Naprawdę lubię wersję Nicka Lowe'a, ubóstwiam interpretację Elvisa Costello, mimo tego, że są one tak bardzo od siebie różne. Kocham to, co tekst piosenki ma zamiar przekazać, ale nas najbardziej interesował fakt, że nasze czasy nie pozwalają poczuć piosenki w ten sam sposób, co kiedyś. Trudno czuć się już jak odbiorca tego optymistycznego, utopijnego wyzwania, do którego - koniec końców - namawiali. Dlatego zdecydowaliśmy się na uczynienie z "Peace, Love and Understanding" rzeczy tak niepokojącej.

No właśnie. Chciałem powiedzieć, że uwielbiam waszą reinterpretację "When The Levee Breaks", mimo tego, że jest tak różna, bo pozwala wspiąć się piosence na zupełnie inny poziom emocjonalny, inaczej ją odczytać.

- Dziękuję. Tak, masz rację. Chcieliśmy wyciągnąć inne emocje z tych numerów.

Dobrze, porozmawiajmy o najnowszej płycie A Perfect Circle "Eat the Elephant". Brzmi ona zupełnie inaczej pod kątem kompozycyjnym od poprzednich pozycji. Jest tu zdecydowanie więcej fortepianu, elementów orkiestralnych. Co było powodem takiej zmiany?

- Niedawno zakończyłem nagrywanie swojej pierwszej w życiu ścieżki dźwiękowej do filmu.

Tak, "D-Love", czytałem o tym jeszcze w trakcie przygotowywania się do rozmowy.

- Miałem dostęp do wielu bibliotek sampli składających się ze smyczków i innych elementów orkiestralnych. Chciałem po prostu jeszcze bardziej to eksplorować - wyzbyć się nawyków wynikających z tej pamięci mięśniowej, którą nabyłem podczas gry na gitarze, zacząć myśleć o komponowaniu w trochę inny sposób. Po prostu eksperymentowałem, a "Eat the Elephant" jest produktem tych zabaw.

Więc jaka była dla ciebie największa różnica między nagrywaniem ścieżki dźwiękowej do filmu, do gry i albumu studyjnego?

- Gra była dość prosta. Twórcy chcieli szybkich, optymistycznych kompozycji, które pomogą ci przetrwać granie (śmiech). Z filmem była trochę inna sprawa. A, właśnie: tytuł filmu się zmienił. Podczas pokazów znany był "D-Love", ale oficjalnie wydany zostanie jako "The Things We Know".

Ja nie wiedziałem (śmiech).

- Praca nad tym była zupełnie inna. Pisanie pod dyktando filmu, pod dyktando historii i realizacja pomysłów osób pracujących nad obrazem - przede wszystkim wzmaganie emocji, które powinny się udzielić widzowi. To było bardzo ciekawe doświadczenie, abym odłożył swoje pomysły na bok i wkładał całą kreatywność w to, co Elena [Elena Beuca, reżyser filmu - przyp. red.] chce osiągnąć. A co do albumów, w A Perfect Circle sprawa też nie jest tak prosta. Trochę mniej to działa na zasadzie, że "o, to właśnie chcę tutaj zrobić, a Maynard do tego dopowiada historię". Staram się bardziej go uwypuklić jako postać, tak jakby spotykać się z nim w tych nagraniach na tym samym polu intelektualnym, na którym on tkwi. Myślę, że nasza muzyka doskonale to odzwierciedla.

Co odzwierciedlania: muszę zapytać cię o jedną rzecz. Jestem wielkim fanem Nine Inch Nails i "DLB" z "Eat the Elephant" brzmi według mnie dość podobnie do "A Warm Place" z "The Downward Spiral". To jakaś forma hołdu czy przypadek?

- O, nikt mi tego wcześniej nie mówił. Przypadek. Dawno nie słuchałem tego utworu i musiałbym to sprawdzić.

Chodzi mi o klimat, pewne zagrywki kompozycyjne, nawet tonacja się zgadza, jeśli dobrze pamiętam. Pomyślałem, że może to jakaś forma hołdu? W końcu Trent Reznor miał wkład w utwór "Passive" z "eMOTIVe".

- No tak, miał swój wkład, więc to zrozumiałe. Postrzegam Trenta jako jedną ze swoich inspiracji, więc być może zrobiłem to podświadomie. Musiałbym sprawdzić, ale to, co mówisz ma sens.

Kończy nam się czas, więc ostatnie pytanie w takim razie: 15 grudnia, w krakowskiej Tauron Arenie, jako A Perfect Circle zagracie pierwszy koncert w Polsce. Co chciałbyś przekazać osobom, które przyjdą was zobaczyć?

- Cóż, to trwało naprawdę długo zanim udało nam się dogadać zagranie koncertu w Polsce, ale w końcu udało nam się to zrealizować i wszyscy w naszym zespole są tym faktem bardzo podekscytowany. Wy, Polacy, jako uczestnicy koncertów możecie pochwalić się świetną reputacją na świecie: macie mnóstwo energii, pasji oraz zaangażowania w show. Tak więc czekamy na was!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas