Przewodnik rockowy: Maynard James Keenan - Śpiew, kobiety i wino
Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)
Rzucając dość nieuważnie okiem na biografię Maynarda Jamesa Keenana, wokalisty zespołu Tool, można by dojść do wniosku, że w jego życiu najważniejsze są wino, kobiety i śpiew. Tyle tylko że w odwrotnej kolejności. Bo najistotniejszy jest śpiew, potem otoczone nimbem tajemniczości jego życie prywatne oraz sceniczne kreacje i wreszcie nietypowa pasja - produkcja wina.
"Myślę, że istnieje wiele nieporozumień związanych z tym, że niektórzy sądzą, iż urodziłem się nagle... wraz z powstaniem mojego pierwszego zespołu".
Maynard James Keenan przyszedł był na ten świat równo 50 lat temu, czyli 17 kwietnia 1964 r. Miało to miejsce w Ravennie. Tyle że nie w tej we Włoszech, lecz tej (widać taka też jest) w Ohio, w Stanach Zjednoczonych. Rodzice chłopca, mama - Judith Marie i tata - Michael Loren Keenan nadali mu imiona - James Herbert. Warto też dodać, że byli baptystami. Gdy James miał cztery lata, doszło do rozpadu ich małżeństwa, co sprawiło, że pracujący w jednym z miejscowych liceów (był trenerem zapasów) Michael musiał przenieść się do miasteczka Scottville, w sąsiednim stanie Michigan.
W wyniku "zabiegów" matki, która niewiele później ponownie wyszła za mąż, ojciec i syn, mimo że mieszkali dość blisko siebie, przez następnych 12 lat widywali się tylko raz w roku! Natomiast w domu, w którym dorastał przyszły muzyk - jak wspominał dużo później - panowała surowa dyscyplina, a wszelkie przejawy niezależności intelektualnej były wręcz tłumione. W 1975 roku nasz bohater musiał się na poważnie zmierzyć się z wyrokami losu, bo w wyniku pęknięcia tętniaka mózgu jego mama została sparaliżowana. Natomiast gdy młody Keenan ukończył gimnazjum (miał wtedy 16 lat) zrobił coś, co jak później określił było najlepszym posunięciem, jakie kiedykolwiek dokonał i... przeprowadził się na stałe do taty. To właśnie w Scottville ukończył w 1982 r. miejscową szkołą średnią.
Tak się złożyło, że mniej więcej w tym samym czasie James Herbert wybrał się do kina. Obejrzał w nim obraz "Stripes (Szarże)", czyli radosną opowieść o pewnym nieudaczniku, granym przez Billa Murraya, który pewnego dnia postanowił ratować swoje życie... zgłaszając się na ochotnika do wojska. I zapewne ów filmowy epizod nie byłby nawet wart wspomnienia, gdyby nie fakt, że to właśnie on podpowiedział Keenanowi, jak pokierować swoimi dalszymi losami. Oto bowiem 18-latek niemal w jednej chwili zdecydował się wstąpić do Armii Stanów Zjednoczonych. W efekcie kolejne lata to dla niego: liczne przeprowadzki; wyspecjalizowanie się w kierowaniu ogniem artylerii; nauka w dwuletniej United States Military Academy Preparatory School, która przygotowywała chętnych do studiów na słynnej Akademii West Point; śpiewanie w uczelnianym chórze i... dorobienie się przydomku "Maynard".
Po ukończeniu szkoły, mocno rozczarowany stosunkami panującymi w wojsku, zarzucił myśl o dalszej karierze w mundurze i wraz z upłynięciem okresu, na jaki się zwerbował, przeszedł do cywila. Tym razem postawił na tkwiącą w nim już od lat miłość do sztuk pięknych i dzięki temu, że wcześniej zaliczył ochotniczą służbę wojskową, został na preferencyjnych warunkach przyjęty do Kendall College Of Art And Design w Grand Rapids w Michigan. Mniej więcej w dwa lata po jego zaliczeniu, a był to już rok 1988, Maynard przeniósł się do Los Angeles, gdzie zajął się adaptowaniem lokali pod przyszłe sklepy zoologiczne.
Bywa tak, że czasami miłość do muzyki pojawia się nagle, wraz z wtargnięciem do naszej świadomości jakiegoś pojedynczego utworu lub albumu. Bywa jednak też tak, że ta rodzi się powoli, narastając aż do momentu gdy przekracza punkt krytyczny, czyli moment, w którym uświadamiamy sobie, że bez niej nie chcemy albo nawet nie umiemy już żyć. A wygląda na to, że w wypadku Maynarda Jamesa Keenana zadziałał ten drugi mechanizm. Z tego co wiem, jego zainteresowanie rodziło się z jednej strony wraz z nagraniami King Crimson, a z drugiej balladami Joni Mitchell. Wiele też mówi o jego postrzeganiu muzyki jako całości następujące zdanie: "Muzyka Bacha i Beethovena oraz wszystkich tych kolesi, była absolutnym szczytem i odtąd na nowo próbujemy odkrywać najróżniejsze jej ścieżki. To samo można powiedzieć o The Beatles. Od czasu gdy się pojawili, wciąż się cofamy, próbując dojść do tego, jak wymyślić to jeszcze raz".
W latach 1986 - 1988 Maynard zaczął się udzielać jako muzyk. Jego pierwszymi zespołami były formacje: TexA.N.S (w której grał na basie) i Children Of The Anachronistic Dynasty. Z tą drugą (był jej wokalistą) Keenan zdołał nawet nagrać dwie kasety - "Fingernails" w 1986 r. i "Dog. Tail" w 1987 r. Natomiast po wspomnianym już wyjeździe do Los Angeles przeznaczenie sprawiło, że za sprawą wspólnego znajomego zetknął się z bardzo zdolnym gitarzystą, Adamem Jonesem. Ten po posłuchaniu wcześniejszych rejestracji jego śpiewu, tak się nim zachwycił, że zaproponował założenie wspólnej grupy. Oczywiście musieli znaleźć jeszcze odpowiednią sekcję rytmiczną. Koniec końców stanęło na tym, że dołączyli do nich bębniarz - Danny Carey i basista - Paul D'Amour. Zaraz potem nazwali się (podobno) The Flaming Turds, a później przechrzcili się na Tool.
Następne lata, to jak zwykle w wypadku nowych bandów, tworzenie czegoś własnego, trenowanie, pierwsze oraz kolejne koncerty i wreszcie wywalczenie sobie kontraktu, dzięki któremu w 1991 r. dostaliśmy EP-kę "Opiate", a w dwa lata później debiutancki długograj - LP "Undertow".
Ten album już po roku pokrył się platyną. Co niemal oczywiste, taki sukces oznaczał coraz większe i ważniejsze występy (m.in. w ramach cyklu Lollapalooza) i szansę na rejestrację kolejnej płyty pełnometrażowej. Zanim jednak ta powstała, doszło do pierwszej i jak dotąd jedynej zmiany składu Narzędzia. Oto z grupy odszedł Paul D'Amour, którego zastąpił Justin Chancellor, wcześniejszy współpracownik z formacji Peach.
17 września 1996 r. Tool wydał swój drugi longplay - "Aenima". Mroczny oraz wcale nie najłatwiejszy w odbiorze album został świetnie przyjęty i z czasem doczekał się statusu płyty potrójnie platynowej. Oznaczało to, że Tool stał się już wtedy znaczącą gwiazdą na amerykańskiej scenie rockowej i dzięki temu mógł sobie pozwolić na dość skomplikowany prawnie proces, który doprowadził do korzystnych zmian w kontrakcie z wydawcą jego krążków. W efekcie Narzędzie zobowiązało się do nagrania w przyszłości jeszcze trzech albumów. A ponieważ w umowie nie ustalono (przynajmniej na to wygląda) żadnych konkretnych dat, to kwartet jak dotąd nagrał i wydał tylko dwa z nich. W 2001 roku wspaniały progresywnie-metalowy longplay "Lateralus", który bezspornie należy uznać za szczytowe osiągnięcie bandu, a w 2006 roku też bardzo dobry - "10,000 Days". Ten mimo swojego wyrafinowania i ciężkości sprzedał się w 2,5-milionowym nakładzie. Ostatnio, tu i ówdzie przebąkuje się, że muzycy spokojnie pracują nad kolejnym długograjem.
Biorąc pod uwagę fakt, że w ciągu ćwierćwiecza Tool podarował nam zaledwie tylko cztery albumy, to można by pomyśleć, że Keenan i przyjaciele należą do ludzi dość leniwych. Ale to absolutnie nieprawda, bo poza swoją działalnością w ramach Narzędzia, robią też inne rzeczy w muzyce. Jeśli chodzi o Maynarda, to przede wszystkim trzeba wspomnieć o dwóch ważnych projektach. Jeden ukrywa się pod nazwą - A Perfect Circle, a drugi - Puscifer. Ponieważ A Perfect Circle jest starszy, to puszczę go przodem...
Do powstania A Perfect Circle doszło podczas trasy koncertowej po wydaniu krążka "Aenima". Otóż to właśnie wtedy Keenan zaczął tworzyć muzykę z Billem Howerdelem, który był wówczas... technikiem opiekującym się gitarami używanymi przez członków Tool. Obok założycieli pierwotnie do zespołu weszli jeszcze: basistka (grająca m.in. z Pixies, Queens Of The Stone Age) - Paz Lenchantin, gitarzysta (m.in. też z Queens Of The Stone Age) - Troy van Leeuwen i perkusista (z Primus) - Tim Alexander. W 1999 supergrupa nagrała debiutancki LP - "Mer de Noms", a w następnych latach, w zmieniającym się, ale zawsze gwiazdorskim składzie, kolejne dwa: "Thirteenth Step" (2003 r.) i "eMOTIVe" (2004 r.). Co też ważne, po przerwie w latach 2004-2010 A Perfect Circle znów wrócił do akcji.
Puscifer - to jak to określił jego założyciel - Maynard James Keenan i otwarte drzwi dla utalentowanych ludzi. No a ci utalentowani to choćby: Milla Jovovich, Lisa Germano, Trent Reznor, Brad Wilk oraz Trey Gunn. No a co ciekawe, przedsięwzięcie dało nam nie tylko LP: ""V" is for Vagina" (2007 r.); ""V" Is for Viagra". The Remixes" (2008 r.); ""D" Is for Dubby - The Lustmord Dub Mixes" (2008 r.) i "Conditions Of My Parole" (2011 r.), ale także (za Wikipedią): linie odzieżową, filmy, grę komputerową, produkty do higieny intymnej dla kobiet, kawę, akcesoria dla zwierząt, blogi oraz stronę internetową.
Pora najwyższa, aby zgodnie z dzisiejszą introdukcją wspomnieć jeszcze o kobietach i winie. O tych pierwszych niewiele wiadomo, bo Keenan skrzętnie ukrywa swoje życie prywatne. Ale z faktu, że ma on obecnie 19-letniego syna o imieniu Devo, można wysnuć wniosek, że takie (taka) były na pewno. Natomiast że są też obecnie, świadczy jedna z jego niedawnych wypowiedzi, w której wspomniał publicznie o swojej lepszej połowie. A co ciekawe, w przeciwieństwie do obecności prawdziwych kobiet w jego życiu, należy odnotować, że lubiący anonimowość artysta dość często przebierał się w "damskie ciuszki" na potrzeby kreacji scenicznych. Co jeszcze? Byłbym zapomniał - wino! Otóż wielką pasją Maynarda jest produkcja win. W praktyce polega to na tym, iż jest on posiadaczem kilku winnic w Arizonie, na bazie których produkuje własne marki (m.in. o nazwie "Caduceus").