Zmarł Denny Laine, przyjaciel Paula McCartneya. "Świat nie będzie taki sam"
Oprac.: Konrad Klimkiewicz
Dziś rano zmarł Denny Laine. Muzyk angielskiego przez lata dzielił scenę z Paulem McCartneyem. Miał 79 lat. "Mój ukochany mąż odszedł spokojnie wczesnym rankiem. Byłam przy jego łóżku, trzymając go za rękę i puszczając mu jego ulubione świąteczne piosenki" - napisała w emocjonalnym, pożegnalnym poście żona artysty.
Denny Laine był nie tylko muzykiem Wings. Zanim dołączył do Beatlesa i jego żony, był gitarzystą grupy Moody Blues (a w 2018 roku trafił jako jej członek do Rock and Roll Hall of Fame). Fani rocka mogą go znać m.in. z ich przeboju "Go Now" (1964).
Muzyk po staniu się częścią projektu Paul McCartney and Wings występował z nią przez 10 lat. Na przestrzeni niezwykle płodnej artystycznie dekady grupa wydała krążki "Wild Life" (1971), "Red Rose Speedway" i "Band on The Run" (1973), "Venus and Mars" (1975), "Wings at the Speed of Sound" (1976), "London Town" (1978), "Back to the Egg" (1979).
I choć autorstwo niemal wszystkich kompozycji zespołu przypisuje się McCartneyowi, to jednym z największych hitów Wings był utwór "Mull of Kintyre", którego współautorem był właśnie Denny Laine. Utwór napisany jako hołd dla półwyspu Kintyre w Szkocji stał się jednym z najlepiej sprzedających się singli w historii Wielkiej Brytanii - w 1977 roku był numerem 1. podczas Bożego Narodzenia i sprzedał się w ponad 2 milionach kopii.
Denny Laine po chorobie. Było coraz gorzej
Żona artysty, Elizabeth Hines, już dwa miesiące temu przekazała smutne wieści na temat jego stanu zdrowia. Muzyk od czasu zachorowania na Covid-19 zmagał się z problemami z płucami. Wówczas zapadło się jego płuco, a rodziny nie było stać na bardzo kosztowną opiekę zdrowotną. Brytyjczyk mieszkał w Naples na Florydzie i nie posiadał ubezpieczenia zdrowotnego.
Laine miał m.in. śródmiąższową chorobę płuc. Po tym, jak zachorował na Covid-19, wystąpiła cała masa powikłań. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy przeszedł trzy operacje, a w jego klatce piersiowej zainstalowano rurkę, która miała pomóc mu z oddychaniem w czasie rekonwalescencji. W międzyczasie muzyka dopadła infekcja bakteryjna krwi. Choć jeszcze we wrześniu żona muzyka miała nadzieję, że artysta będzie w stanie się pozbierać, to ostatnie tygodnie Laine przebywał na oddziale intensywnej terapii, stale podłączony do respiratora.
Żona Denny'ego pożegnała go emocjonalnym wpisem
"Dziękuję wszystkim, którzy okazywali nam wsparcie. To był dla mnie absolutny zaszczyt i przywilej nie tylko być jego żoną, ale także opiekować się nim podczas jego choroby" - napisała Hines.
"Mój świat już nigdy nie będzie taki sam. Denny był niesamowitą osobą, która codziennie okazywała mi miłość. Sprawiał, że moje dni były kolorowe, zabawne i pełne życia - tak jak on" - zakończyła wpis. Dodatkowo dziękowała ludziom, którzy wpłacali pieniądze na zbiórkę na leczenie Denny'ego i łączyli się z nimi w bólu. Według relacji Hines, artysta nie mógł opanować łez wiedząc, jak wiele osób chce dla niego dobrze. Ostatecznie poprosiła, by teraz dać rodzinie Laine czas na to, by mogła odbyć żałobę.